czwartek, 21 czerwca 2007

Jak rozpoznac Polaka w Irlandii i jak uzyskac od niego pomoc?

Wsrod polskiej emigracji istnieja 2 szkoly: pierwsza z nich mowi, ze od Rodakow nalezy trzymac sie jak najdalej, druga - ze Polacy to narod wybitnie wyksztalcony i dobrze wychowany, ktoremu inne nacje do piet nie dorastaja. Osobiscie - jestem zwolennikiem "drogi srodka" ;-)

Uwazam, ze jestesmy takim samym spoleczenstwem, jak inne. To znaczy - jak inne zubozale spoleczenstwa po-komunistyczne. PeeReLowska mentalnosc, czerpiaca czasami z najgorszych sowieckich wzorcow, wywarla pietno na kilku pokoleniach, i mimo ze od 20 lat mamy tzw. "demokracje", to w kwestii zmiany mentalnosci - jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia. Obawiam sie, ze najpierw musi wymrzec cale pokolenie urodzone w tamtych czasach (a wiec łącznie ze mna), zebysmy mogli zaczac sie "porownywac mentalnie" ze spoleczenstwami demokracji zachodnich.

No ale - wracajac: uwazam wiec, ze (pamietajac o zastrzezeniach poczynionych powyzej) jestesmy takim samym spoleczenstwem, jak inne. Nie najmadrzejszym, ale i nie najglupszym, nie specjalnie przyjaznym, ale tez i nie skrajnie wrogim.

Do czego jednak zmierzam? Chodzi mi o to, ze w okresie wakacyjnym (zreszta poza tym okresem - rowniez) spora czesc przyjezdzajacych tutaj Polakow chcac nie chcac bedzie zdana na pomoc swoich Rodakow. Pol biedy, kiedy przyjezdza sie do rodziny, znajomych, etc., najczesciej jednak spora czesc Polakow kieruje sie owczym pedem i przyjezdza na Wyspe bez zadnego planu dzialania, bez "punktu zaczepienia" w postaci bardziej lub mniej bliskich osob ktore przyjechaly tutaj przed nimi, a najgorsze - ze najczesciej takze bez elemntarnej znajomosci jezyka za to z bardzo "ementarnymi" oszczednosciami.

Jezeli jednak znajdziemy sie juz w powyzszej sytuacji, to - nie znajac jezyka - nie mamy praktycznie wyboru, musimy zwrocic sie o pomoc do naszych Rodakow, liczac na poczucie wspolnej wiezi wynikajacej z posiadania takiego samego paszportu. Oczywiscie dodawac nie musze, ze łatwo sie mozna "przeliczyc".

A wiec: jak rozpoznac Polaka w Irlandii?

Obok zamieszczam zdjecie "modelowego" Polaka, jakie zrobilem 3 dni temu przy przejsciu dla pieszych przy glownej ulicy w Cork. Twarz ukrylem, aczkolwiek fizjonomie Polakow sa przez innych Rodakow intuicyjnie bezblednie rozpoznawalne. Osoba na zdjeciu jest w 100% Polakiem, oprocz charakterystycznego wygladu - uslyszalem fragment rozmowy prowadzony przez ww. przez telefon komorkowy.

Jak widzimy na zalaczonej fotografii, przecietny Polak w Irlandii nosi: czapke z daszkiem; plecak; krotkie spodnie; obuwie sportowe (lub sandaly) oraz biale skarpetki (powszechna mode na nie wprowadzili jeszcze na poczatku lat 90-tych tak zwani "piosenkarze" tak zwanego "disco - polo"). Najpopularniejszym srodkiem lokomocji Polakow za granica - jest oczywiscie rower.

Oczywiscie, jak to w zyciu bywa, czasami sprawy moga sie nieco komplikowac, bowiem czesc Polakow z niewiadomych mi powodow usiluje ukryc swoja narodowosc. I tak np. czesc przeklada slubna obraczke z prawej dloni - na lewa, tak - jak to sie nosi tutaj (pomijam juz fakt, ze wiekszosc w ogole ja sciaga ;-), czesc - probuje upodobnic sie do Ajriszy za pomoca piercingu (bowiem co drugi mlody Irlandczyk szczyci sie kolczykiem wbitym w łuk brwiowy), lub - rzadziej - za pomoca charakterystycznych tatuazy o pseudoceltyckich wzorach. Ba, czesc Rodakow nawet, za co im chwala - rezygnuje z poslugiwania sie trzema charakterystycznymi slowami uzywanymi w potocznej polszczyznie, tj.: k.rwa, ch.j i pier..lic, ktore - w zaleznosci od kontekstu - mają mnostwo - czasami przeciwstawnych - znaczeń, za to usiluje mowic po angielsku. Niemniej, nawet jezyk angielski wiekszosci Polakow (w tym i moj, rzecz jasna ;-) jest na tyle charakterystyczny, ze bez problemu rozpoznamy naszego Rodaka ;-)

Coz nalezy uczynic, po pozytywnym rozpoznaniu Rodaka? Po prostu - grzecznie zwrocic sie z prosba o pomoc. Ale nie oczekujmy zbyt wiele: przygodny Rodak wskaze nam droge do FAS-u (tj. biura pracy), czy do najblizszego tesco, a jezeli bedzie w pozytywnym nastroju, to byc moze podzieli sie garscia innych niezbednych informacji. I to raczej tyle. Czasami jednak, na poczatku, nawet to jest wazne.

Niemniej - niech zawsze zapala nam sie czerwona lamka ostrzegawcza, kiedy ten nasz mily krajan nagle zadeklaruje daleko idaca pomoc, np. w postaci "znalezienia pracy" w zamian za "odstepne" w wysokosci jednej czy dwoch "tygodniowek", itp., itd.. Z reguly bedzie to typowy "polaczek - cwaniaczek", chcacy nas "wysterowac" i zostawic bez eurocenta przy duszy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz