środa, 30 czerwca 2010

XVII wizyta w Polsce (1): przepychanie, alkohol, kradzież

Najbliższy tydzień spędzę w Polsce :-)

Na forum MyCork jeden z użytkowników skomentował moja poprzednią wizytę w Polsce stwierdzając, że chyba jestem pechowcem, jeżeli chodzi o loty z i do kraju, bo ciągle stykam się z nietypowymi sytuacjami w czasie podróży. No cóż, jeżeli faktycznie tak jest, to pech mnie nie opuszczał i tym razem ;-)

Najpierw, na lotnisku w Cork - potworny tłok przed bramką do samolotu. Teoretycznie miały być dwie kolejki: dla tych z pierwszeństwem i pozostałych. Zdecydowana większość stanęła w kolejce dla tych z pierwszeństwem, a kiedy zostali poproszeni o przejście do właściwej kolejki - po prostu odsunęli dzielące barierki i zrobili totalne zamieszanie. Matki z dziećmi dosłownie przepychały się wśród ludzi, którzy też wcale nie byli skłonni do przepuszczenia ich.

Dalej też ciekawie: siedzący w sąsiednim rzędzie Rodak, pijany już w momencie wejścia do samolotu, natychmiast złożył zamówienie na whisky i piwo i rozpoczął konwersację z siedzącymi nieopodal Irlandczykami. Najpierw, po angielsku, opowiadał im o walorach polskiego piwa, a niedługo potem, już po polsku, sklął ich w żywy kamień wyzywając od "tępych Iroli", zresztą ku uciesze współpasażerów. Obsługa, którą stanowiło dwóch stewardów, nie reagowała, mało tego - bez szemrania realizowała jego kolejne zamówienia na alkohol.

Kolejny etap podróży: bus z lotniska w Katowicach - Pyrzowicach do Krakowa. Odjechał z ponad godzinnym opóźnieniem "bo musimy poczekać na przylot jeszcze jednego samolotu"... Po przyjeździe do Krakowa okazało się, że jednej z pasażerek ktoś... ukradł torbę. Kobieta pobiegła natychmiast za oddalającymi się pasażerami, ale - szukaj wiatru w polu. Jak to się stało, nie mam pojęcia, teoretycznie taka sytuacja nie miała prawa się wydarzyć, spotykam się z czymś takim po raz pierwszy...

Na końcu taksówka, której kierowca opowiada mi o morderstwie jakie właśnie miało miejsce w Krakowie: jeden młody człowiek wbił drugiemu nóż prosto w serce. Powód? Potrącili się na chodniku przy mijaniu...

No, to jestem w kRAJu...

4 komentarze:

  1. To i tak miałeś "szczęście", że bus, jadący z Pyrzowic (to jest to słynne lotnisko pod Siewierzem) do Krakowa, nie zepsuł się gdzieś po drodze. Więc nie narzekaj! :)
    A ramach "szczęścia" - jak tu się nie wstydzić bycia Polakiem?...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty to w końcu powinieneś na kolanach do Najjasniejszej Panienki przyjechać i odpokutować za te wszystkie Twoje Posty :) może ten pech polski Cię w końcu opuści :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem Adaś, wiem, wybieram się już od roku chyba i ciągle jakoś pod górkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogę Ci podesłać kamyk z Jeleniej Góry...
    Jeleniej?
    Jasnej! Oczywiście, że Jasnej! :)
    Chyba wiesz, kto po nim stąpał?

    OdpowiedzUsuń