wtorek, 19 czerwca 2012

Wyjechałem, zaraz wracam...

Polacy, zgodnie z obietnicami polskiego rządu, zaczynają wracać z Irlandii do kRAJu: najczęściej po rodzinę i psa. A bardziej poważnie: jeszcze jakiś czas temu słyszałem od bliższych czy dalszych znajomych /chociaż raczej dalszych - niż bliższych/, że "zjeżdżają do Polski". Dzisiaj już nikt nie "zjeżdża", dzisiaj się chyłkiem do Irlandii wraca.

Zanim jednak przejdę do tych "powrotników", słów kilka o samym wyrażeniu "zjeżdżania". Nie wiem doprawdy skąd to się wzięło, dlaczego nie jest to po prostu "wracam do Polski", ale myślę, że ma to głębszy, podskórny sens. Zjeżdżać - można z góry w dolinę, z miejsca położonego wyżej - w to położone niżej, z tego na wyższym poziomie - na poziom niższy. Można w końcu zjeżdżać z drogi głównej - w podporządkowaną, boczną, polną i leśną w końcu. Już samo założenie "zjechania" do Polski zakłada życie na niższym poziomie, na uboczu, w podporządkowaniu, pomimo - że to kRAJ.

Skoro o "powrotnikach" mowa, to nie wiem czy pamiętają Państwo słynny rządowy program, zainaugurowany pod koniec 2008 roku przez premiera RP Donalda Franciszka Tuska, skierowany do osób powracających do kRAJu po dłuższym pobycie za granicą. Za ciężką kasę m.in. wydrukowano w setkach tysięcy egzemplarzy poradnik: "Powrotnik. Nawigacja dla powracających", który następnie kolportowano wśród Polonii rozproszonej po świecie. Rodacy chętnie brali tą bezpłatną książczynę, bo podobno świetnie spełniała się w roli podpałki do kominka. Ale część chyba uwierzyła że między Odrą a Bugiem wykwitła nagle Zielona Wyspa, i z "Powrotnikiem" w garści wróciła do kRAJu. A tam, powtarzając za poetą z "Rejsu", spotkał ich tylko "smutek i nostalgia". Część z nich jeszcze raz dołączyła do Rodaków, który wyjeżdżają z kRAJu. Wyjeżdżają, powtórzę, ponownie, po wcześniejszym powrocie z zagranicy. Kilka miesięcy mocowania się za bary z polską rzeczywistością, po kilku latach irlandzkich wakacji, kruszy największych osiłków, którzy dorosłe życie tak naprawdę zaczęli dopiero tutaj.

Do tego ostatniego kuszenie emigranta przyłączali się też inni. Projekt "12 miast: wracać ale dokąd", w którym samorządowcy z polskich miast na koszt podatników urządzali sobie wakacje na brytyjskich wyspach pod pretekstem "zaprezentowania Polakom mieszkającym w UK sytuacji na rynku pracy w Polsce", był może i szlachetny w zamierzeniach, ale w rzeczywistości korzyści z niego odnieśli chyba tylko rzeczeni samorządowcy, z prezydentami tego i owego miasta na czele, którzy mogli na żywo zobaczyć Big Bena. Nie wiem, czy ktoś tym politykierom dał wiarę /chociaż naiwnych nigdy nie brakowało/, tym bardziej że kryzys już stukał do drzwi, wskutek czego zresztą cały program przerwano. Chyba z racji tego, że zaczął się stawać programem satyrycznym i robił konkurencję kabaretom z Polski, za równie tłuste euro ściąganym na Wyspy.

Część z tych "powrotników" to ci, które mają serca biało - czerwone, i chwała im za to. Chcieliby normalnie żyć i pracować w kRAJu, który ma normalne cztery pory roku. Stąd podejmują próby powrotu jak Noe wypuszczający z Arki gołębicę: można już opuścić bezpieczną irlandzką łódź, czy ciągle jeszcze potop wszechwładzy polskiej biurokracji w postkomunistycznym wydaniu? Przyniesie ona w dziobie gałązkę oliwną, czy decyzję zapłaty nienależnego podatku od US-u, ZUS-u czy KRUS-u? Niemniej naiwność i łatwowierność może tłumaczyć jedynie młody wiek. W starszym - jest to zwykła głupota. Ale starsi wcale wracać nie zamierzają. Ba, jest wręcz odwrotnie, starszych Rodaków przybywa w postępie geometrycznym, bowiem samoloty lądujące na Wyspie coraz szczelniej wypełniają babcie i dziadkowie, którzy przylatują do swoich latorośli aby pomóc im w opiece nad z kolei ich dziećmi, których rodzice w pocie czoła na overtimach w fabrykach budują lepsze jutro. Swoje - i Zielonej Wyspy. Oryginału, nie podróbki.

Tak naprawdę, te wszystkie programy i mowa-trawa polskich polityków, to tylko dym w oczy. W rzeczywistości nikt nie chce, żeby emigranci wracali, z kilku zasadniczych powodów, ale wszystkie sprowadzają się do jednego - pieniędzy. Otóż polscy emigranci wg niedawno dopiero podanych do publicznej wiadomości danych, wg Centrum im. A. Smitha wpompowali dotychczas w polską gospodarkę więcej, niż wszystkie te unijne dotacje razem wzięte. Wysłaliśmy rodzinom w Polsce więcej, niż wyżebrały polskie rządy. Niewiarygodne? A jednak prawdziwe. Przy czym pieniądze przesłane przez emigrantów są, w przeciwieństwie do tych unijnych, rozsądnie lokowane i pomnażane, gdy za unijną kasę buduje się głównie przysłowiowe ozdobne fontanny, które może i ładnie wyglądają, ale na utrzymanie których trzeba będzie łożyć kolejne miliony... Przy czym dane i tak są zaniżone, bo wzięto pod uwagę tylko zarejestrowane przelewy. Tymczasem skądinąd wiadomo, że zdecydowana większość Rodaków pieniądze przewozi po prostu w kieszeniach, nie ufając, i słusznie, polskim służbom skarbowym. Po co więc ściągać emigrantów do Polski? Lepiej ściągać od nich ich pieniądze, a o to już dbają m.in. polskie urzędy skarbowe - ale to jest już temat rzeka.

Emigranci są w Polsce niepotrzebni, bo przede wszystkim nie ma dla nich miejsc pracy, a nawet nawet jak coś się trafi, to niechętnie się ich zatrudnia. Dlaczego? Taki emigrant za granicą nabrał "jaśniepańskich" nawyków i nie chce pokornie i uniżenie pracować za pajdę suchego chleba, kiedy zobaczył, że można żyć inaczej. Jak inaczej? Przede wszystkim - godnie, bo tu o zwykłą ludzką godność idzie, a nie tylko o kasę. Nie tylko, ale również. W końcu Lublin to nie Dublin i różnica pomiędzy kasjerką w Tesco w tych dwóch miastach jest taka, że ta pierwsza myśli od kogo pożyczyć pieniądze na czynsz w wynajętym pokoju, a ta druga - gdzie udać się w tym roku na drugie zagraniczne wakacje, co faktycznie jest dylematem, bo już niemal wszędzie była...

W artykule pt. "Syndrom eksemigranta – dlaczego Polacy, którzy powrócili, znowu wyjeżdżają" Gabrieli Jabłońskiej, opublikowanym 27.02.b.r. na portalu RynekPracy.pl, autorka pisze m.in.: "Większość osób, które raz zdecydowały się opuścić kraj „za chlebem”, znajduje się w pułapce migracyjnej, tzn. permanentnie rozważa możliwość ponownego wyjazdu. (...) "Powrót z zagranicy psychoterapeuci porównują do wychodzenia z więzienia. Zarówno byli więźniowie, jak i eksemigranci muszą zaczynać życie od zera. „Lądują” na rynku pracy bez doświadczenia lub też z przerwą w zawodowym życiorysie. Znajdują się w podobnej sytuacji do absolwentów szkół, z tą różnicą, że mają całkowicie odmienne oczekiwania płacowe. Początkowo cieszą się z powrotu do Polski. Narastające problemy sprowadzają ich jednak na ziemię." O ile sam artykuł jest w miarę interesujący, to akurat to stwierdzenie o "przerwie w życiorysie" jest wg mnie kompletną bzdurą. Ludzie powracający z zagranicy są często „overqualified”, mają o wiele większe kwalifikacje niż są wymagane na danym stanowisku. Dlaczego więc nie są zatrudniani? Ze zwykłej małostkowej zawiści. "Wyjechałeś żeby mieć lepiej, gdy inni tyrali tutaj w pocie czoła? No to teraz całuj klamkę i wracaj sobie do tej Irlandii" - tak myśli spora część pseudomenedżerów, trzęsąca się ze strachu o swój stołek. A jest się kogo bać.

Jednak w tym porównaniem do "wychodzenia z więzienia" coś jest, tyle że, jest to chyba odwrotnie: powrót z zagranicy powinno się porównać do opuszczenia wolności i właśnie zamknięciu w więzieniu. Co z tego, że jest to wybór bardziej lub mniej dobrowolny, gdy kajdany w postaci masy bzdurnych przepisów i postkomunistycznej mentalności - skutecznie krępują wolę i odbierają radość życia w kRAJu...

46 komentarzy:

  1. Samą prawdę Waść piszesz. Znam osobiście kilka przypadków "patriotycznych powrotów", które zakończyły się wielką d*pą. Zazwyczaj wypieprzali stamtąd po góra trzech-czterech miesiącach, a ci co zostali - żałują.

    Co do babć i dziadków, też się zgadza. O ile koszty życia w Eire są nieporównanie niższe od tych w kRaju (względem dochodów ma się rozumieć), o tyle opieka nad dziećmi kosztuje małą fortunę. Co prawda rozważa się teraz przedłużenie dnia szkolnego do późnych godzin popołudniowych, żeby rodzice nie musieli wynajmować opiekunek (albo wręcz rezygnować z pracy bo tak się bardziej opłaca), ale to jeszcze pieśń przyszłości. Tak więc taniej i wygodniej wychodzi zafundować bilet dziadkom, niech sobie dorobią parę groszy do głodowej emerytury, a przy okazji z wnukami pomogą, z polszczyzną itd.

    Ja osobiście w biało-czerwone serce nie wierzę. Patriotyzm ma sens w czasie wojny, ewentualnie jeszcze jak się startuje na jakieś stanowisko państwowe...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z powyższym, wtrącić jednak chcę słówko na temat "zjeżdżania" bo tu kolegi skojarzenia nie bardzo mnie przekonują, chociaż są obrazowe. Wydaje mi się, że sam termin "zjeżdżanie" jest naturalnym w pewnych grupach zawodowych określeniem na "powrót do bazy" po całym dniu roboty. Kierowcy, pracownicy na autostradach i wszelkich innych budowach "zjechali do bazy" jak się już budowy w Irlandii skończyły, a sam termin został.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodam od siebie tylko tyle:
    http://www.podatki.ie/2012/03/powrot-do-polski-czyli-szok-repatriacji.html

    i to:
    http://www.podatki.ie/2012/05/sytuacja-polakow-w-irlandii.html

    Wiecej na www.podatki.ie

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sam nigdzie się nie wybieram, ale znakomita wiekszość moich znajomych, która "zjechała" z początkiem ostrej fazy kryzysu, dzwoniła najdalej po miesiącu. Otwarcie przyznawali, że popełnili błąd. Ostrzegałem jak mogłem, że z propagandy sukcesu wyżyć się nie da na tym samym poziomie.
    Ja już na polskich lotniskach dostaję gęsiej skórki na widok celników, którzy niemal obrażają się na moje "dzień dobry", a w oczach pomontowali im chyba miniaturowe miotacze piorunów zintegrowane z roentgenami mózgów pasażerów. A i psów pbwąchających pasażerów na sali przylotów nie zapomnę. Zdecydowanie wolę zaspanych Gardai. Prznajmniej odpowiadają z uśmiechem na powitalne hello.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taaak, Joanna Trzepiecińska bardzo się pośpieszyła w 1989 roku...
    http://www.youtube.com/watch?v=lgAiAKNfryg
    A tymczasem końca nie widać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz zapewne wiele osob bedzie uciekac z kRAJu przed seryjnym samobojca...

    OdpowiedzUsuń
  7. Emigranci

    W mojej opinii cały problem polega na tym, że emigracja w UK czy Irlandi to nie jest ten sam typ co w Australii lub Kanadzie, gdzie obowiązuje "sito" punktowe i aby je przejść trzeba się wykazać znajomością języka etc. Do Anglii i Irlandii po 2004 roku może jechać każdy. Ogromna większość emigrantów to niestety ludzie o słabych kwalifikacjach zawodowych lub posiadający kompletnie nierynkowe wykształcenie typu bibliotekoznawstwo, pedagogika etc. Dla nich pracy w Polsce nie ma a na Zachodzie też nie pracują w zawodzie tylko poniżej swoich kwalifikacji.Do Polski wracać nie mają po co, skoro minimum irlandzkie pozwala im żyć a polskie nie.
    Sam spędziłem w Irlandii kilka lat więc znam temat. Wróciłem do Polski i nie żałuję. Finansowo ten sam poziom ale z dala od kapryśnej pogody etc.
    Znam też kilka osób np. informatyków, którzy zrobili tak samo i o Irlandii nie chcą więcej słyszeć.

    Pozdrawiam tych w Polsce i tych w Irlandii

    OdpowiedzUsuń
  8. to co napisze raczej ci sie nie bedzie podobalo.przeczytalem ostatni twoj artykul w Mir.piszesz ze mafia rzadzi.podobny ton ma ten artykul.ze znowu ta okropna wladza robi wszytko nam na zlosc.no nie to musi byc straszne.a to chyba nie dokonca tak jest.ludzie od zawsze wyjezdzali i przyjezdzali.z jednego kraju do drugiego.z europy do ameryki(to emigranci zbudowali stany i kanade).jest to normalme zjawisko(a przyczyn jest tyle ile ludzi na swiecie).pole do dzialania maja tutaj socjologowie(mozna napisac nie jedna prace naukowa).co sie zas tyczy Irlandi.gro ludzi ktorzy tutaj przyjechali pochodza z malych miasteczek i wsi ze wschodniej i poludnio-wschodniej czesci kraju.wielu z nich nie mialo zadnych perspektyw w Polsce lub pracowalo za grosze.jest zecza naturalna ze chcieli poprawic swoj poziom zycia i chwala im za to.zdecydowana wiekszosc pracuje wydaje pieniadze tutaj i pomaga swoim rodzinom w Polsce.wielu oszczedza bo chca wrocic do Polski i zalozyc swoj biznes.rowniez wielu posciagalo tutaj swoje rodziny i raczej predko do polski nie wroca.to jest sytuacja wieloplaszczyznowa i ja bym nie wrzucal wszystkich do jednego wora.i nie mowil bym ze Polska to jest be a Irlandia cacy.bo to nie jest prawda jak zapewne dobrze wiesz.ja jestem tutaj dluzej jak ty znacznie dluzej.wtedy polaka mozna bylo spotkacw tzw..ruskim sklepie..czasami.po 2004 poznalem u mase ludzi.zdecydowana wiekszosc z nich wrocila do Polski.jedni pracuja inni nie.jednym sie powiodlo a drugim nie.takie jest zycie.i na koniec moja osobista refleksja.polska to nie jest kraj samo zlo.a Irlandia to nie jest ziemia obiecana(aczkolwiek wielu tak mysli.)sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana niz wielu sadzi.czytalem ostatnio Sunday Times.w ciagu czterech lat z Irlandi wyjechalo za chlebem okolo180 tysiecy ludzi.(corka z mezem mojego kolegi z pracy rowniez-irlandczycy.) i oni tez raczej nie predko wroca,.i na koniec dobrze jest miec w sobie troche pokory w stosunku naszej ojczyzny Polski i kraju w ktorym mieszkamy Irladni.tego zycze sobie i tobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie trudno czytać. Stosowanie prawidłowej interpunkcji i zaczynanie zdania od wielkiej litery oraz spacja po kropce znacznie by je ułatwiała.

      Emigruje z Polski cała masa świetnie wykształconych młodych ludzi z miast, z tym że do innych krajów (Anglia, Niemcy) Ale dramatem jest skala zjawiska i prawdziwe przyczyny. Bo przecież biedy w Polsce oficjalnie nie ma! Zgodnie z rządową propagandą jest to kraj sukcesu największego w całym eurokołchozie!
      Zgoda, emigranci - mniej lub bardziej z własnej woli - zbudowali USA, Kanadę, Australię. Choć prawdę mówiąc na początku była to albo armia albo zesłańcy, dopiero w dalszej kolejności emigranci. Problem w tym, że budując zamorskie potęgi, jednocześnie nie budowali własnych ojczyzn. Dla Irlandii niemal skończyło się zatraceniem tożsamości narodowej. I to jest wielka obawa, jesli chodzi o Polskę.
      Moim zdaniem mamy w tej chwili sytuację taką, że z zupełnie innych powodów opuściliśmy Polskę i z zupełnie innych nie wracamy. Skoro setki tysięcy ludzi stać na znalezienie pracy w Irlandii, a już miliony w całej Europie, to pewnie i w Polsce większość z poradziłaby sobie. A mimo wszystko mówią otwarcie "Nie". Dlaczego? Ano dlatego, że poznali jakość życia zupełnie różną od obecnej rzeczywistości w Polsce. Sytuacja nie jest aż tak skomplikowana, jak chciałbyś ją przedstawić.
      I rację ma Pan Piotr, że nikt nie chce masowego powrotu Polaków do ojczyzny. Rządom eurokołchozu społeczeństwa sa coraz mniej potrzebne, stają się nawet uciążliwe.

      Usuń
    2. Anonimowy: gro ludzi ktorzy tutaj przyjechali pochodza z malych miasteczek i wsi ze wschodniej i poludnio-wschodniej czesci kraju

      Masz jakieś badania, statystyki na ten temat czy kolega ci opowiadał a ty uwierzyłeś? Ja mieszkam tutaj od 1999 i najwiecej osob spotkalem z uprzemysłowionego Śląska i z Polski centralnej. Jak to zinterpretujesz oprócz tego, że mamy różnych znajomych?

      Usuń
    3. @Anonimowy: czytalem ostatnio Sunday Times.w ciagu czterech lat z Irlandi wyjechalo za chlebem okolo180 tysiecy ludzi.(corka z mezem mojego kolegi z pracy rowniez-irlandczycy.)

      A z jakich powodów emigrują Irlandczycy? Czy dlatego, że nie mają pracy? Nie, dlatego, że chcą zarabiać znacznie więcej. To, co dla Polaka w Irlandii jest często szczytem mozliwości, dla Irlandczyka jest czymś mocno przeciętnym. Ot, mój znajomy Irlandczyk również emigruje. Dlaczego? Bo w swojej fabryce ma 14 euro na godzinę (nie-Irlandczycy przeciętnie 9), a w Kanadzie, przy budowie fabryki, zapłaca mu... 60 euro na godzinę. Jest różnica? I to jest właśnie powód irlandzkiej emigracji...

      Usuń
  9. Każdy ma swoje spostrzeżenia w tej kwestii. Mieszkałem i pracowałem w Irlandii kilka lat. Rozmawiałem z wieloma rodakami i odniosłem wrażenie ( nie tylko ja),
    że 80% Polaków i 99% Polek wróciłoby do Polski natychmiast, gdyby miały szansę na znalezienie pracy za godziwe pieniądze. Nie wiem jak jest w innych krajach, bardziej cywilizowanych niż Irlandia, ale w tym konkretnym przypadku tak właśnie jest.
    Nie mówię już o wielu przypadkach depresji i tzw. chandry, którą odczuwają emigranci w Irlandii.
    Irlandczyk, z którym pracowałem stwierdził, że opuszczając Irlandię muszę się czuć jakbym wyjeżdżał z więzienia. Coś chyba jest na rzeczy, skoro większość z nich marzy teraz o Australii albo USA i ok. 200 tys. uciekło z Irlandii w ostatnich 3 latach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega właśnie na tym, że tej szansy - w zdecydowanej większości - nie mają, i o tym chciałem napisać.

      Co do depresji i chandry - niczego takiego nigdy nie zauważyłem ani u siebie, ani u moich znajomych. Ale oczywiście rozumiem, że wiele osób tęskni, przede wszystkim za najbliższymi, itp. Niemniej teraz świat, a przynajmniej Europa, bardzo się "skurczyły", w końcu z Polski do Irlandii /i odwrotnie/ leci się krócej, niż jedzie pociągiem z Warszawy do Krakowa, skype umożliwia rozmowę twarzą w twarz, itp.

      Z tego co widzę, coraz więcej osób podejmuje decyzję o zostaniu tutaj na stałe. Coraz więcej Polaków kupuje domy, tutaj urodzone dzieci chodzą już do irlandzkich szkół, itp.

      Usuń
    2. "że 80% Polaków i 99% Polek wróciłoby do Polski natychmiast, gdyby miały szansę na znalezienie pracy za godziwe pieniądze."

      hmm, nie mogę się z Tobą zgodzić. Ja miałam dobrą pracę jak i wszysycy moi polscy znajomi tutaj (to prawda, ze mam ich tylko garstkę więc może nie jest to próba reprezentatywna :) ) jednak to nie praca była powodem wyjazdu jak i zostania tu. W tym państwie i wśród tych ludzi chce się życ,mieć ich za sąsiadów, pracować z nimi czy iść na kawę. Wybieram to miejsce, które nie tylko jest lepsze do życia, ale przede wszystkim mi samej pozwala być lepszą osobą, wyzwala we mnie dobre cechy. W Polsce, miałam wrazenie, ze każdy z każdym się kłóci, patrzy wilkiem, nie szanuje drugiego itp. Zdaję sobie sprawę, że mniej konfliktowy i zaczepny charakter Irlandczyków może wynikać z zamożności. Łatwo usmiechać sie i być miłym jak każdy tutaj ma pieniądze na godne życie (a nie przeżycie) w co wlicza się wszelkie kaprysy typu 10 już wyjazd na weekend itp. Łatwiej nie naskoczyć na współpracownika czy podwładnego w pracy jak kieszeń pełna i jedyne frustracje życiowe to padający deszcz. Pozdrawiam

      Usuń
  10. Zawsze gdy słyszę czy czytam podobne teksty, jak również komentarze do nich, to zastanawiam się skąd u ludzi bierze się tak duże zainteresowanie sytuacją polityczną w Polsce, (e)migracją czy też ogólnie życiem innych Polaków. Odnoszę nieodparte wrażenie, że to musi mieć jakiś silny związek z głębokim niezadowoleniem danej jednostki z jej obecnej sytuacji życiowej, a winą za to obarcza ona wszystko dookoła, a szczególnie ustrój czy polityków, byle tylko nie siebie. Mnie jakoś nigdy nie interesowała ani polityka, ani to jak żyją inni Polacy, gdzie migrują czy dlaczego. Wolę skupić się na sobie i na swoim życiu, niż tracić czas na takie jałowe rozważania. Bo jaki jest ich sens tak naprawdę i co chcecie przez to osiągnąć? Owszem można próbować w ten sposób jakoś zwiększyć świadomość społeczną, choć wątpię by były jeszcze jakieś osoby, które nie zdawałyby sobie sprawy z tego, jaka jest obecnie sytuacja. Czy chcecie w ten sposób coś zmienić, czy po prostu się wyżalić?

    Kolejna sprawa to podatki. Niejednokrotnie spotykam się z określeniami typu "za moje podatki" w połączeniu z jakimś narzekaniem czy zawiścią. Co ciekawe, najwięcej używają go ci, którzy zarabiają najmniej, a tym samym płacą najmniejsze podatki, ale prawa do "rozporządzania" nimi roszczą sobie największe.

    W środowisku zawodowym, w którym się obracam, jakoś nie spotkałem się z tym, żeby w rozmowach na przerwach czy po pracy, ktoś poruszał temat polityki czy na coś narzekał. A jeśli już coś komuś się nie podobało, to po prostu zmieniał pracę na lepszą.

    W dzisiejszych czasach prawie wszyscy mają konta na facebooku i przesadnie bardziej interesują się życiem innych niż swoim, marnując własny czas. Bez chęci do poświęcania tego czasu dla samorozwoju, tkwią w swoim niesatysfakcjonującym położeniu i narzekają...

    Dlatego raczej weźcie sprawy w swoje ręce i nie patrzcie na innych czy na to co się wam wydaje, że wam się od ustroju czy polityki należy. Róbcie swoje.

    Pozdrawiam i więcej optymizmu życzę.

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre rady zawsze w cenie, chociaż najpierw pasowaloby zastosować je do siebie. Czy też: lekarzu, wpierw lecz się sam. Albo nawet: w cudzym oku źbła uptrujecie, we własnym belki nie widzicie. Ja się często zastanawiam, co takim osobom jak pani każe czytać podobne teksty i komentarze, skoro podobno to panią nie interesuje? Wielu ludzi, podobnie jak pani, nie interesuje się polityką, do czasu aż polityka zainteresuje się nimi. Jest pani modelowym przykładem jednostki spoleczństwa bezwolnego, nie interesującego się nikim i niczym, za wyjątkiem siebie. Niechże więc pani skupi uwagę na sobie, a nam pozwoli jednak interesować się tym, jak wydawane są nasze pieniądze z podatków (i to wcale niemałych!!) które placimy. Podobnie jak prosze pozwolić nam interesować się tym, co dotyczy Polski i Polaków, zarówno w kraju jak i na emigracji. Nie każdy jest wynarodowiony, część z nas czuje więź ze swoją ojczyzną i rodakami. Jeżeli przestaniemy się tym interesować, to zrobią z nami co będą chcieli. I marna będzie satysfakcja że i pani obudzi się wtedy z ręką w nocniku.

      Usuń
    2. Czytam, nie dlatego, że mnie to interesuje, ale dlatego, że mnie to bawi. Jednak martwi mnie, gdy ludzie, którzy wydają się być dość rozgarnięci, zajmują się takimi "pierdołami".

      Ponadto ten skrajny radykalizm w ocenie mojej osoby jest istnie zabawny.

      Ja wam nie zabraniam się tym wszystkim interesować, a jedynie zastanawiam się, jaki w tym sens dostrzegacie. Bo ja tutaj widzę tylko wylewanie żali i zero działania. Jak już się tak bawimy w przysłowia, to bardziej pasuje: "Psy szczekają, karawana idzie dalej".

      Załóżcie jakąś organizację czy partię i informujcie o swoich szlachetnych działaniach, zamiast gderać. Zapewne "tęgie" z was głowy, wiec macie mnóstwo pomysłów, jak to zrobić, żeby wszystkim żyło się lepiej, he he. :)

      Pozdrawiam i więcej dystansu życzę.

      M.

      PS. Polityką mnie straszycie? Litości...

      Usuń
    3. "Ja wam nie zabraniam się tym wszystkim interesować, a jedynie zastanawiam się, jaki w tym sens dostrzegacie."

      Ciesze sie, że nam Pani nie zabrania. Więc póki to nie zabronione - proszę nam pozwolić dyskutować na interesujace nas tematy. A co do sensu, to głęboki sens nie od razu staje się zrozumiały. A przynajmniej -nie dla każdego.

      Usuń
    4. Może i ci najbiedniejsi płacą najmniejsze podatki, ale jako grupa społeczna płacą ich największą część. Korporacje świetnie unikają płacenia podatków.
      Nie widzę niczego w zainteresowaniu sprawami Polski na emigracji. Powiem nawet, że to zdrowy odruch. I odległość też w pewien sposób pomaga ocenie.

      Usuń
    5. Marudzenie na to, że nasze (moje!) podatki są wydawane na niewłaściwe cele jest wołaniem na puszczy. Jeżeli się nie podoba, trzeba zmienić kraj zamieszkania lub formę zatrudnienia (lub cokolwiek innego, sky is the limit, trzeba tylko mieć jaja i trochę zdroworozsądkowego podejścia do życia), ale, na Billa, nie spędzać życia na narzekaniu na polityków czy bankierów. Oni będą robić swoje niezależnie od tego czy zagłosujemy na prawo, lewo czy w środek.

      Co do ocen Polaków-emigrantów przez Polaków-kRajowców, większość będzie z gruntu fałszywa, ponieważ opierać się będzie na przestarzałym wizerunku niewykwalifikowanego, wąsatego Mariana zasuwającego 14 godzin na dobę za najniższą krajową, i przyjeżdżającego raz na rok do kRaju żeby się "pokazać". A takich ludzi jest (przynajmniej obecnie) bardzo niewielu. Ci co mieli zostać, zostali nie po to, żeby szpanować w Polsce grubym szmalem, tylko żeby normalnie żyć i nie martwić się o jutro.

      Odnosząc się jeszcze do wypowiedzi Anonimowego, że "80% Polaków i 99% Polek wróciłoby do Polski natychmiast, gdyby miały szansę na znalezienie pracy za godziwe pieniądze" - to nieprawda! Uważam, że oprócz pieniędzy jest jeszcze coś takiego jak przyjazność państwa względem własnych obywateli. I Polska jest tutaj na szarym końcu, nieważne czy zarabia się krocie czy stoi się w ogonku po miskę strawy u Dominikanów. Ja na ten przykład wyjechałem nie dla kasy tylko z obrzydzenia biurokracją i łapówkarstwem. Znam całkiem sporo ludzi z podobnymi motywami, więc nie wiem skąd te statystyki Anonimowego...

      Usuń
    6. No robimy swoje,od zmian ustrojowych w polsce kazdy robi swoje i po swojemu,moze dlatego tak dlugo zajmuje polsce osiagniecie tzw wydolnosci demokratycznego panstwa.
      Kazdy sobie i swojej rodzinie,dewiza republik bananowych w ktorych kazdy mozel liczyc tylko na swoje rece i pomyslunek,panstwo zapelnilo stadiony,dlao firnament i z luboscia oglada te igrzyska indywidualnych atletow.
      Obywatel w polsce zostal zmarginalizowany do poziomu mrowki pracownicy w koloni czy tez spoleczenstwie klasowym,w dodataku sie z tym pogodzil,utyskuje tylko na przeciwnosci ktore mu zsyla los,ale ogolnie zadowolenie w narodzie jest,telewizor plazmowy zastapil papier toaletowy jako nagroda na koniec dnia.
      Ogolnie aby zaburzyc ten lancuch pokarmowy zwany polskim spoleczenstwem,nalezaloby usunac jedno ogniwo,marksisci juz sie ciesza,chca dziobac sami,chlop ma aspiracje pana i przywileje krusu,wiec jak to zrobic,aby kazdemu po rowno i nikogo na margines spoleczenstwa nie wyrzucic?
      Hierarchie mamy wpisana w gatunek,polak potrzebny od zaraz...

      Usuń
    7. Nie wiem czy nie zauważyłeś ale w Polsce ci którzy zarabiają najmniej właśnie płacą najwyższe podatki - jeśli zsumujesz wszystkie zusy, podatki fundusze i inne obciążenia osoba o najmniejszym dochodzie i zarobku procentowo oddaje najwięcej ze swojego zarobku.... natomiast w Irlandii system podatkowy jest znacznie sprawiedliwszy ci o najmniejszych dochodach płacą znacznie mniej procentowo - np jeżeli twój współmałżonek jest bezrobotny nie płacisz prawie nic ... to jedna z wielu cegiełek

      Usuń
  11. przeczytalem oba artykuly.i tak sobie mysleze wiem oco chodzi.co cie boli.Polska sie rozwija.ludzie sie zaczynaja usmiechac(jestem w szoku).tuskowa wladza przeprowadza nie popularne reformy(emerytury) i im nie spada a rosnie.Euro jest przykladem dobrej i sprwnej organizacji.nawet drogi buduja(to dopiero szok).i jak to mozliwe..mafia,uklady,wybuchy,zdrady,listy jakies i ty w to wszystko wierzysz.Wiara przenosi gory..podobno..ale raczej nie ten rodzaj wiary.i na koniec w mentalnosci zachniej zasada jest prosta..zyj i daj zyc innym.Czy w przypadku polakow jest to mozliwe!!!!!!!.i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba żyjemy w różnych Matrixach. Ze wszystkich dostępnych danych wynika, że w Polsce postępuje ubożenie społeczeństwa a dług publiczny osiągnął już niebotyczne rozmiary. Co niektóre wybudowane kosztem przedsiębiorców którym nie zapłacono za pracę już planuje się zamykać, a co do Euro - to tak, wybudowano stadiony 5 razy drożej niż gdzie indziej, a cały zysk i tak zgarnie ktoś inny. Ale jedno co jak widać dobrze działa w Polsce, to rządowa propaganda. Dali ludziom igrzyska, ale zapomnieli o chlebie. Proponuję dla równowagi przeczytać czy obejrzeć coś innego, niż prorządowe propagandowe tuby, wówczas może zobaczysz, że za piękną fasadą i pomalowaną na zielono trawą, jest niestety kompletny bajzel. Tobie jest dobrze, bo zarabiasz w euro. Ale ludzie żyjący w Polsce z każdym miesiącem maja mniej w portfelu. Powiedz im to w oczy, że w Polsce jest coraz lepiej, a potem bierz szybko nogi za pas. Tak jak napisał mój "przedpiszca": dobre rady zawsze w cenie, żyj i ty kolego i daj żyć innym. I bardzo proszę, żebyś przynajmniej w komentarzach na tym blogu pisał "Polacy" z dużej litery...

      Usuń
    2. rzeczywiscie to jest matrix..5 razy drozej stadiony,trawa na zielono.tak to jest matrix.

      Usuń
    3. tak stadiony zbudowano na kredyt bez żadnego rachunku czy to się utrzyma i zarobi w przyszłości, autostrady na kredyt na kilkadziesiąt lat - większość firm biorących udział w tych budowach zamiast wzbogacić się i zbudować markę na takich flagowych inwestycjach dziwnym trafem upadła ... kolejny przekręt po polsku? opłaty na autostradach też są wyliczane chyba pod mieszkańców zachodniej europy a nie przeciętnego polaka - myślę że u nas dalej istnieje głęboko zakorzeniony model chłopa pańszczyźnianego :) - ale tym razem chłopi to obywatele a "panowie" to politycy, urzędnicy, funkcjonariusze(policja itd) oraz zamożniejsi często również stojący ponad prawem ....

      Usuń
  12. Jaki jest sens wchodzic w te spory i debatowac. Panowie i Panie, nic nie wskoramy naszymi konfliktami.

    Najlepiej jest wszakze przedstawiac prawdziwa rzeczywistosc, tak jak to robi Piotr, bo wiele osob w Polsce oglada tylko TVN, slucha RMF i czyta onet.pl. Nie widza alternatywnych argumentow, przyjmuja tylko to, co poda im na tacy propaganda rzadu. Na rece wladzy trzeba patrzec, zwlaszcza PO, bo maja w tym momencie pelnie wladzy w Polsce i obawiam sie, ze nie cofna sie przed niczym.

    Kolejna sprawa, to jakos nie przemawia do mnie idea, ze z jakiegokolwiek powodu ludzie maja miec przymus powrotu do Polski, a juz w szczegolnosci jaki sens maja rzadowe programy promujace powroty i inwestowanie w Polsce - kazdy decyduje sam za siebie.

    Panstwa narodowe o jednolitym swiatopogladzie, religii i rasie to przezytek i chyba nie chce wracac do tamtych czasow. Wybieram roznorodnosc w Irlandii niz monolit w Polsce i zapewne jest wielu takich, ktorzy bedac obcokrajowcami zamieszkaja w Polsce. Kazdy wybiera co jest dla niego dobre.

    Wzialem pod uwage wszystkie za i przeciw i wybralem Irlandie jako miejsce mojego zycia. Po prostu tu jestem szczesliwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polska nigdy nie była państwem o jednakowym światopoglądzie, jednakowej religii ani nawet rasie więc nawet nie ma do czego wracać. Chyba, że do czasów jawnego komunizmu, kiedy próbowano na narodzie taką jednolitość wymusić.
      Dziś proponuje się to samo ( nie tylko w Polsce) tyle, że innymi metodami.Społeczeństwo multi-kulti jest sprawą przegraną, to propagatorzy we Francji i Skandynawi budzą się z ręką w nocniku. Reszta jeszcze udaje, że tak ma być.

      Usuń
  13. Problem długu publicznego jest naprawdę istotny i niebezpieczny. Niestety dotyczy on praktycznie wszystkich państwa na świecie. Jest to efekt, życia ponad stan. Irlandia jest tu chyba bardzo dobrym przykładem. Nie da się chyba przemilczeć faktu, że gdyby rząd Irlandii pilnował dyscypliny budżetowej i finansów publicznych to Irlandia nigdy nie byłaby takim rajem dla imigrantów jak w latach poprzednich. To głownie nadmuchany balon budowlany i irracjonalna polityka benefitowa ściągnęły tyle osób do Irlandii.
    Jeśli chodzi o ubożenie polskiego społeczeństwa to widać je najbardziej w propagandzie Rydzyka i innych propisowskich mediów.
    Polacy głodują i domy budują. Pod marketem trudno znaleźć miejsce parkingowe.
    Na przeciętnej wsi jest więcej samochodów niż posesji. w weekend majowy 300 tys. osób "wpadło" do Zakopanego. Nie dotyczy to tylko Warszawy.
    Najlepiej nie wierzyć ślepo w propagandę Michnik i Rydzyka, bo zarówno jeden i drugi piszą totalne bzdety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irlandią tak bym się nie przejmował. Wprost przeciwnie, życzyłbym sobie takiego dobrobytu w Polsce, jaki panuje podczas "kryzysu" w Irlandii.

      To, że w Polsce przybyło samochodów, z reguly używanych i kupowanych za zachodnią granicą, nie swiadczy o dobrobycie, a wręcz pokazuje nasze miejsce. W Irlandii używany, ale jak najbardziej "na chodzie" samochod którym będzie mozna bezawaryjnie pojeździć przez kilka lat, można kupić za 1-2 tygodniówki. Ile trzeba wydać na takie auto w Polsce? Niemniej szlacheckie "zastaw się, a postaw się", ciągle obowiązuje, chociaż teraz w wykonaniu pospólstwa. Tłumy ludzi w merketach polujących na promocje i wyrywające sobie przecenione towary z ręki, też nie należy do budujących.

      300 tysięcy w Zakopanem, to chyba tylko wg tvn-owskiej propagandy, prawda? Pokazali zakorkowaną "zakopiankę" i żeby to usprawiedliwić, wymyśleli sobie, że to 300 tysięcy ludzi pojechało do Zakopca. To się dopiero nazywa propaganda, przekuć klęskę w sukces! A lemingi łykają to jak ciepłe kluchy...

      Ja bywam w Polsce regularnie. Widzę, jak biednieją ludzie, jak wszystko robi się coraz droższe a pieniędzy w portfelach nie przybywa...

      Usuń
  14. Te domy i samochody są na kredyt.

    OdpowiedzUsuń
  15. To dokładnie tak jak w Irlandii, tylko na mniejszą skalę.W Irlandii skala zadłużenia jest kilkakrotnie wyższa niż W Polsce. Polacy ubożeją bo na wakacje jeżdżą na Chorwację a Irlandczycy do Portugalii. Używany samochód można kupić za klika miesięcznych pensji a w Irlandii za 2 tygodniówki.
    Dawniej Polacy jeździli rowerami na wczasy pod gruszę u babci a teraz zubożeli.
    Faktem jest, że Irlandczycy są wciąż wiele bogatsi od Polaków.
    Gdyby natomiast UE wpompowała tyle miliardów ile dostała Irlandia po akcesji do UE to Polska byłaby na zupełnie innym poziomie. Najgorsze jest to, że kasę tę zarówno Irlandczycy jak i Grecy przejedli doprowadzając swe krainy do sytuacji obecnej. Dodatkowo wpompowano po 80 mld bailoutu i efektów na razie nie widać. Biorąc po uwagę ludność to tak jakby Polska dostała 700 mld EURO a Irlandczycy przehulali kasę a teraz emigrują za chlebem na antypody bo u siebie nie widzą przyszłości. To są fakty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myl postępu cywilizacyjnego, z ubożeniem. Kiedyś rower to było coś, teraz samochód jest zwykłym narzedziem, a nie szczytem marzeń. Gdyby UE wpomowała tyle pieniędzy do Polski co do Irlandii, to w Polsce przybyło by "ozdobnych fontann" i wypasionych domków rożnych cwaniaczków. Skąd te mity, że to dzięki UE Irlandia stanęła na nogi? Od kiedy Irlandia jest w UE, czy jak tam to wcześniej zwał, a od kiedy pojawił się tam boom? A pieniądze od emigrantów, to nic? A ponadpartyjna umowa spoleczna - to też nic? Irlandczycy emigrowali zawsze, także w okresie największej prosperity. Tyle że oni wyjeżdząja, bo chcą mieć jesczze lepiej, niż mają. Polacy emigrują - bo komornicy pukają do drzwi... Był okres, wcale nie tak odlegly, gdy gospodarka polska i irlandzka były na tym samym poziomie. Jak jest teraz? ano tak, że kolejna rzesza młodych ludzi wyjedzie z Polski szukać chleba w Irlandii...

      Usuń
  16. Byłem w Irlandii w latach 2005-2010. Nie słyszałem aby w latach 2005-2008 media mówiły o emigracji z Irlandii. Wręcz przeciwnie mówiono o masowym napływie imigrantów.
    Dopiero od 2009 nastąpił exodus rodzimych Irlandczyków.
    Pracowałem z Irlandczykami, którzy teraz na Facebooku podają adres swojego pobytu: Brisbane, Sydney, Melbourne itd. a jeszcze kilka lat temu mówili,że do Australii pojechaliby tylko na wakacje a nie pracować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Media sobie, życie sobie. Irlandczycy ZAWSZE emigrowali, mają to we krwi. Poza tym bądźmy szczerzy, to często gawędziarze, więc nie trzeba brać na poważnie to, co mówią jakiemuś przybyszowi z końca Europy. Ale od razu widać, że punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.

      Usuń
  17. Cwaniaczków nigdzie nie brakuje. Wystarczy przypomnieć sprawę irlandzkich menadżerów z Anglo Irish Bank i AIB którzy wypłacili sobie olbrzymie bonusy po otrzymaniu kasy z budżetu na ratowanie sektora bankowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czepiasz się tej Irlandii, ale tutaj takie działania są wywlekane na swiatło dzienne, potępione, a wobec tych panów toczą się postępowania. Ale masz rację, cwaniaczków nigdzie nie brakuje. Wystarczy przypomnieć choćby tylko słynną afere hazardową. I co? I nic, zamiecione pod dywan i już się o tym nie mówi. Przykładów można mnożyć, schemat zawsze ten sam.

      Usuń
  18. Niczego się nie czepiam. Po doświadczeniach w obu krajach - Polsce i Irlandii stwierdzam jedynie, że świat nie jest czarno-biały. Ani Irlandia nie jest rajem ani Polska bagnem. Niestety na tym forum niektórzy tak to widzą. Część z nich naprawdę tak to widzi, ale część w ten sposób usprawiedliwia swój strach przed ewentualnym powrotem do Polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemniej, dla wielu ludzi życie w Irlandii jest zdecydowanie łatwiejsze. Nie ma tylu biukratycznych bzdur co w Polsce (np. otworzenie i prowadzenie działalności gospodarczej jest bez porównania łatwiejsze w IRE, niż w PRL, ups, w PL), minimalna pensja wystarczy na normalne zycie, o czym w Polsce można zapomniec, itp., itd. No i jednak nie widać, żeby emigracja z Polski miala się zatrzymac...

      Strach przed powrotem do polski? To jest się czego bać? Pewnie tak... ale zawsze można wrocić, co wielu juz zrobiła, a reszta przepatruje po cichu polonijne fora i blogi, badając sytuację.

      Usuń
    2. Ja swojego strachu przed powrotem do PL nie usprawiedliwiam, tylko go w sobie uczciwie pielęgnuję, a jak czasem o nim zapomnę, lecę tam na parę dni i wszystko wraca do normy.

      Owszem, jest ogromna poprawa względem tego co było 6-7 lat temu. Widać mnóstwo inwestycji w infrastrukturę drogową, centra niektórych miast są pięknie odnowione, nawet ekspedientki w niektórych hipermarketach nauczyły się już traktować klientów jak ludzi.

      Ale ludzkiej mentalności nie da się naprawić w jedno, dwa ani nawet trzy pokolenia. W dalszym ciągu jesteśmy narodem kombinatorów, łapówkarzy, chamów i karków w stylu "w ryj dać mogę dać", gnębionym dodatkowo przez nieugiętą biurokrację machiny państwowej.

      Zgadzam się z Anonimem tylko w tej kwestii, że świat nie jest czarno-biały. Bo Irlandia też nie jest rajem, i też są tutaj rzeczy podnoszące normalnemu człowiekowi ciśnienie rozkurczowe powyżej wartości jego IQ. Jednak jeżeli miałbym odpowiedzieć na pytanie gdzie żyje mi się szczęśliwiej (czyli: nie bogaciej ani nie zdrowiej, tylko po prostu szczęśliwiej, bo przecież o to chodzi, prawda?), nie wahałbym się ani sekundy.

      A już najbardziej denerwujący są ludzie próbujący zwalać swoje jednostkowe niepowodzenia na "wady" kraju, do którego wyemigrowali.

      Usuń
  19. Otóż to. To wygląda jak z dziewicą. Chciałabym a boję się.

    OdpowiedzUsuń
  20. ...badając sytuację, by wrócić do Irlandii, rzecz jasna. Ludzie latają do Polski bardzo czesto i widzą co się dzieje, bo wg tvn-owskiej propagandy jest dobrze, a będzi ejeszcze lepiej. Otóz NIE jest dobrze. widac też to, o czym jest ten tekst: coraz więcej osób wyjeżdża z powrotem z Polski, czy to wracając do Irlandii czy jadąc do innych krajów.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie rozumiem jak ludzie w obecnych czasach mogą polegać na propagandzie TVN,GW,TRWAM,GAZETA POLSKA i inne badziewia. To nie PRL z jedyną dostępną telewizją. Teraz możliwości jest wiele np. w internecie. Niestety ludzie zmanipulowani przez media mainstreamowe a także smoleńskie brukowce sami nie wiedzą co robić i błądzą jak ślepcy we mgle. Rozum jest od tego, aby go używać a nie klepać tvnowskie bzdety lub Rydzykowe zdrowaśki.

    OdpowiedzUsuń
  22. Mieszkając w Eire miałem dobry sposób na TVN propagandę. Zamiast kupować i płacić za to badziewie zakupiłem sobie Chorus a potem Sky i nie miałem polskiej propagandy w ogóle. Nie wiem czemu tak wielu Polaków będąc tam ciągle korzysta z Polsatu Cyfrowego, Cyfry itp. To jakiś absurd.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ogolnie ton artykulu jest prawicowy poprostu,polska od 89 trzesa czerwoni i dopoki bedzie tusk i jego swita,kraju rad uzdrowic sie nie da.
    Ta interpretacja sytuacji w polsce jest bledna z zalozenia,tak samo pokutuje w niej pewien schemat jak w obrazie emigranta, ktory maja polacy zyjacy nad wisla.
    Co ciekawe najbardziej polske krytyjuja wlasnie emigranci a nie jej mieszkancy,nie wiadomo czy chodzi o to ze wrazen juz na codzien wystarczy,po co dodawac sobie wiecej,rodzaj autohipnozy czy nlp aby skupic sie na celu,nie widzac tla czyli okolicznosci?
    Gdy jezdze do polski to czuje sie juz takim samym outsajderem jak tutaj,jest pewna zmowa milczenia,pewne status quo,pewien mentalny mur,przez ktory nie mozna przeskoczyc z wlasnymi argumentami,to samo w rozmowie z irlandczykami,basic contact.
    No niestety,nasze dzieci wolne od obciazenia pokoleniwego,gierka,kukurydzy,gruzy i bareji,mogloby zmienic to status quo w polce,ale ich dom jest tutaj czyli w ie.
    I tu mozna upatrywac problemu,ze znajdujemy sie pomiedzy swiatami,coz afirmacja irlandii czy lukrowanie jej na sile z ktroa sie spotykam na emigracji,jest jak osladzanie sobie grejfruta,karmienie sie pozorami ze grejfrut leczy raka,ze wyleczy was,nas z tego poczucia ciaglego neizadowolenia,nostalgii,melancholii wobec utraconej ojczyzny,polski.
    No niestety Piotr dobrze napisal-to jak syndrom opuszczania wiezienia,jak zycie w ruchu,nietrwale korzenie,wreszcie opatulanie sie czyms znajomym,polskim gettem jak kocem z dziecinstwa,polskim chlebem czy ziemniakiem,polska cyfra.

    OdpowiedzUsuń
  24. Szanowni emigranci.

    Jako "krajowiec", który nie zdobył się na wyjazd i nie dotknął stopą
    irlandzkiej ziemi chciałem zwrócić Wam uwagę pewne fakty jakie miały
    miejsce w nieodległej historii Polski.
    Zacznę może od "Epoki Gierka", który co prawda zadłużył PRL na 20 mld.$
    ale wybudował za to setki fabryk, tysiące mieszkań, setki kilometrów
    dróg, choćby słynną Gierkówkę i żaden pseudo-ekolog nie wstrzymywał
    budowy, bo jakieś żabki skaczą w okolicy, a dla "pana dzika" trzeba zbudować
    cały wiadukt, żeby mógł sobie swobodnie przejść na drugą stronę drogi.
    To naprawdę się dzieje, bo budowałem i autostrady i ekspresówki.
    Później wybuchła "wojna Jaruzelska" i nastał kryzys ( moim zdaniem sterowany
    głównie z zewnątrz ). A więc pojawiły się kartki i zaczęło brakować praktycznie wszystkiego poza octem i musztardą.
    No i w końcu nastał rok 1989. Na Wisłę zawitała jutrzenka swobody.
    Pamiętam doskonale ten entuzjazm społeczny, któremu sam uległem
    wierząc, że teraz musi być lepiej i normalniej.
    Wszyscy ogarnięci chęcią zarabiania i polepszania swojego życia
    w ogóle nie zwracali uwagi na to co robi nowa, słuszna władza.
    Dziś po przeszło 20-stu latach zadłużenie Polski sięga blisko 300 mld $.
    Zlikwidowano miliony ( to nie pomyłka ) miejsc efektywnej pracy i zastąpiono
    je w części biurokracją, którą tak wszyscy kochamy. Majątek narodowy
    praktycznie przestał istnieć, bo został rozgrabiony lub zdewastowany.
    Efektem tej wyniszczającej polityki jest masowa emigracja z ojczyzny
    w której nie da się normalnie żyć. Tu wszystko jest niszczone przez grupę,
    a raczej grupy cwaniaków ( to bardzo łagodne określenie ) za którymi często
    stoją obce, wrogie interesy. Zniszczono tysiące polskich przedsiębiorców
    w tym m. in. prezesa R. Kluskę, który założył na Podhalu fabrykę komputerów
    bazując na swoich doświadczeniach przywiezionych zza oceanu.
    A tym wszystkim "młodym, wykształconym, z dużych miast" ( ja nazywam ich
    młodymi niedokształtami ) wmawia się poprzez te tvn-y, GW i RMF, że to byli
    nieudacznicy i w ogóle szczuje się jednych na drugich.
    To obraz współczesnej Polski do której na pewno ciężko jest wracać,
    bo patologie społeczne przybierają na sile w miarę ubożenia społeczeństwa.
    A na koniec mojego przydługiego i nudnawego postu przypomnę Wam II-gą RP,
    kiedy po prawie dwóch wiekach zaborów Polska powstała jak fenix z popiołów.
    Ten sam polski naród, nasi ojcowie i dziadowie potrafili zbudować podwaliny
    nowoczesnego państwa, że wymienię tu C.O.P., port w Gdyni i mieli wiele
    osiągnięć technicznych na najwyższym ówcześnie poziomie światowym.
    I pewnie dlatego był Katyń i były masowe zbrodnie na polskie inteligencji
    w czasie wojny i po wojnie.

    Pozdrawiam wszystkich serdecznie, a szczególnie autora blogu, Piotra.

    Tomasz z Lublina.

    OdpowiedzUsuń