sobota, 29 września 2012

Moje pierwsze czarno-białe analogowe zdjęcia

 Kilka dni temu pisałem o moim pierwszym wywołanym filmie, a dzisiaj - próbka tego, co wyszło, czyli moje pierwsze ręcznie wywołane analogowe czarno-białe zdjęcia ;-)

Zdjęcia robione kompaktem, film czarno biały, wywołany ręcznie, zeskanowane negatywy. Zdjęcia są takie, jakie wyszły z aparatu-filmu-skanera, nie poprawiałem ich żadnym programem, nawet nie kadrowałem, jedynie zmniejszyłem i naniosłem podpis.

/Powyżej: Shandon Street/

/Powyżej: Agnieszka przy Firkin Crane/

/Powyżej: puszczający banki mydlane przy poczcie głównej/

czwartek, 27 września 2012

Jan Paweł II: "Przekroczyć próg nadziei"

Niemal miesiąc zajęło mi "przebrnięcie" przez tę książkę. Niektóre fragmenty musiałem czytać po 2-3 razy, żeby zrozumieć sens, oczywiście mając nadzieję, że zrozumiałem właściwie ;-)

W "Przekroczyć próg nadziei" Papież Jan Paweł II odpowiada na pytania Vittoria Messoriego, włoskiego publicysty katolickiego. Tematyka szeroka, jednak głównie dotycząca Wiary, relacji między Bogiem a człowiekiem i problemów naszej cywilizacji.

Czytanie wymaga dużego skupienia ze względu na sporą ilość pojawiających się pobocznych wątków, które jednak okazują się niezbędne do udzielenia odpowiedzi na pytania stawiane Papieżowi i przede wszystkim intelektualną głębię papieskich odpowiedzi.

Trudna lektura, ale tym większa satysfakcja ;-)

niedziela, 23 września 2012

Pierwszy wywołany film

Dzisiaj razem z Mariuszem Kalinowskim wywoływaliśmy filmy. Filmy oczywiście czarno-białe, przeznaczone do "wołania" ręcznego. Obydwaj robiliśmy to po raz pierwszy, ale chyba nam się udało ;-)

/Powyżej: trzymam mój pierwszy, właśnie wywołany film/

Mózgiem operacji był oczywiście Mariusz, ja bardziej asystowałem, w międzyczasie odmierzając stosowną ilość i proporcje chemikaliów, mierząc temperaturę wody, etc. Film do koreksu, wywoływacz, przerywacz, utrwalacz, płukanie - i suszenie. Emocje, gdy zobaczyliśmy że jest "coś" na filmie - bezcenne ;-) Wywołaliśmy dwa filmy - z pierwszym zeszło nam prawie godzinę, z drugim - już ledwie pół. Ot, doświadczenie ;-)

Co z tego wyjdzie, okaże się tak naprawdę dopiero za kilka dni kiedy zeskanujemy negatywy, ale doświadczenie - niezapomniane.

sobota, 22 września 2012

VII Narodowa Pielgrzymka Polaków do Knock

Dzisiaj już po raz siódmy Polacy w Irlandii pielgrzymowali do Sanktuarium Maryjnego w Knock, najważniejszego dla katolików miejsca na Zielonej Wyspie. Z Cork wyjechały dwa autokary pielgrzymów /oprócz tego sporo osób dotarło na miejsce własnym środkiem transportu/, grupę w której ja się znalazłem prowadził ks. Piotr Galus. 

/Powyżej: część pielgrzymki z Cork/

Tradycyjnie o godz. 12.00 można było wziąć udział w Drodze Krzyżowej, a o godz. 15.00 w Mszy Św. w Bazylice Maryi Królowej Irlandii odbyła się Msza Św. celebrowana przez ks. Jarosława Maszkiewicza, koordynatora Duszpasterstwa Polskiego w Irlandii i ks. Piotra Galusa, kapelana Polaków dla diecezji Cork i Ross.

W trakcie mszy, co jest tradycją w Knock, kapłani udzielali sakramentu namaszczenia chorych. Dowiedzieliśmy się także m.in. o zmianie terminu następnych polskich pielgrzymek do Knock: do tej pory odbywały się one we wrześniu, od przyszłego roku mają mieć miejsce w czerwcu. Przekazano również informację, że w sanktuarium w Kościele Objawienia w każdą niedzielę o godz. 11.00 mają miejsce Msze Św. w języku polskim.

Po mszy posililiśmy się w sporej stołówce znajdującej się na terenie sanktuarium i ruszyliśmy z powrotem do Cork.

Już po raz czwarty byłem w Knock, w tym po raz trzeci na pielgrzymce Polaków. O pierwszych moich odwiedzinach w Knock pisałem TUTAJ, o V Pielgrzymce Polaków - TUTAJ, a o VI, zeszłorocznej - TUTAJ.

Z kolei zdjęcia z tegorocznej Pielgrzymki Polaków do Knock można zobaczyć TUTAJ.

piątek, 21 września 2012

Prawdziwa oliwa

Jedyne miejsce w Cork gdzie tak naprawdę lubię robić zakupy /jeżeli już muszę je robić/  - to English Market. Chyba ze względu na tamten klimat panujący wśród straganów z żywnością z niemal wszystkich zakątków świata. Stałym punktem moich zakupów na tym - było nie było - bazarze, jest od kilku miesięcy także oliwa.

/Powyżej - mój dzisiejszy zakup ;-)/

Do niedawna nie byłem jakimś wielkim fanem oliwy. Czytało się co prawda o jej zdrowotnych właściwościach, no ale - nie przesadzajmy, jak mówią ogrodnicy. Tym bardziej, że smak też jakoś nie powalał, a próbowałem naprawdę wielu. Z drugiej strony nie wiedziałem, że to co można kupić w sklepach to są raczej produkty oliwopodobne, a nie prawdziwa oliwa.

Tej prawdziwej po raz pierwszy spróbowałem dopiero niedawno w Campello sul Clitunno we Włoszech, w małej tradycyjnej rodzinnej tłoczarni. Kiedy spróbuje się takiej oliwy - nie chce się już wracać do tego, co serwują na sklepowych półkach, choćby i najwyższych. Na szczęście znalazłem taką oliwę właśnie na English Markecie. Można kupić tam oliwę z Włoch, Hiszpanii i Grecji. Nie jest ona w smaku też co prawda identyczna jak ta, której kosztowałem tuż po wytłoczeniu, no ale - prawie-prawie.

Ma jedną wadę: kończy się za szybko ;-)

środa, 19 września 2012

Rozdziobią nas i ogryzą...

Jeżeli mogę czegoś zazdrościć Rodakom w kRAJu - to dzienników, prasowych i telewizyjnych. Przynajmniej coś się w nich dzieje, afera goni aferę, chociaż każdy wie, że są to jedynie tematy zastępcze mające odwrócić uwagę społeczeństwa od prawdziwych problemów.

Tym razem, po tragedii małej Madzi, tematem zastępczym nr 1 jest afera Amber Gold. Nie wiem doprawdy, czym tu się ekscytować? Podobne historie zdarzają się w Polsce co chwilę a rozpoczął je ponad 20 lat temu Lech Grobelny swoją Bezpieczną Kasą Oszczędności. No, przy Amber Gold trafił się jednak pewien ewenement w postaci zamieszanego mniej lub bardziej pośrednio syna premiera - i ewentualnie to jest jedynie godne uwagi. Świadczy to bowiem dobitnie o tym, że Słońce Peru jest jedynie marionetką, której się już nawet nie informuje o przekrętach, jakie kręci dawna ubecja lub obecna mafia, co zresztą na jedno wychodzi. Nikt bowiem chyba nie da wiary, że taki Koszałek Opałek sygnujący nazwiskiem żony swój złoty przekręt, sam na to wpadł, podobnie jak nikt już chyba również w kRAJu nie wierzy, że premieru Donaldu Tusku ma cokolwiek do powiedzenia. No, może poza wyjątkiem wiary co niektórych gastarbeiterów z Polski, którzy dwa razy ochoczo ustawiali się do urn żeby POprzeć obecny establishment.

Oprócz tegoż syna marnotrawnego, który nie chciał słuchać ojca swego, w Amber Gold są umoczeni również politycy kilku partii, kilku sędziów i jeden Bóg wie kto jeszcze, stąd taka ich solidarna niechęć do komisji śledczej. Jak się skończy całe to zamieszanie, trudno zgadnąć, obawiam się jednak o życie pana Marcina P. Niechże chłopina przynajmniej głośno zadeklaruje, że nie chce popełnić samobójstwa, zawsze to trochę wykonawcom tegoż "samobójstwa" pomiesza szyki i odwlecze w czasie jego spotkanie ze Stwórcą.

Ale są również inne głosy. Jeden z moich przyjaciół usilnie mi dowodził, że tam gdzie ja widzę specsłużby i mafię, jest po prostu zwykła nieudolność polskiego rządu. Nie wiem doprawdy, co jest gorsze. Jeżeli dajmy na po zderzeniu się prezydenckiego samolotu z pancerną brzozą ten pierwszy rozpada się na kawałki, to brak porządnie przeprowadzonego śledztwa po którym nie byłoby żadnych wątpliwości /a teraz jest tak, że wątpliwości mnożą się jak bakterie wąglika/ jest wynikiem działania specsłużb - z innego kraju, czy tejże nieudolności rządu kRAJowego? Bo wersja pijanego generała w kokpicie ku rozpaczy co niektórych - upadła na pysk. W sumie można by rzec, że to bez znaczenia, bo efekt ten sam: kompletna utrata wiary w polskie państwo rządzone przez obecnych politykierów.

Ale jednak - to ma znaczenie. Jeżeli bowiem Polską rządzi mafia i specsłużby, to jest nadzieja: można ich przekupić, można też powiesić. Ale jeżeli to wszystko wynika z nieudolności rządu Słońca Peru, to nadziei nie ma. To znaczy, że Polska jest bezbronna, że gdyby się historia jakaś działa, to zanim, jak wieszczył Żeromski, "rozdzióbią nas kruki, wrony", wcześniej ogryzą nas do samej kości. Jak Państwo sądzą, co się stanie, jeżeli Polska stałaby się stroną w ostrym konflikcie z którymkolwiek z sąsiadów? Może to już nie czasy na czołgi, przynajmniej w Europie, niemniej teraz każda agresja jest poprzedzona atakiem na rządowe serwery. Jak zapewne Państwo pamiętają, w styczniu tego roku Grupa Anonumous zablokowała większość polskich witryn rządowych, w tym Prezydenta RP, Sejmu i Kancelarii Premiera. Jeżeli coś takiego potrafią zrobić hakerzy - wolontariusze, to co potrafią zawodowcy? Jeżeli za pomocą Map Google my, cywile, możemy oglądać najbardziej niedostępne zakątki tego czy innego kraju, to co widzą wojskowi za pomocą satelitów szpiegowskich? Stąd jestem przekonany, że nasze wnuki jednak obejrzą film z katastrofy rządowego Tupolewa, chociaż mała to pociecha. Idźmy dalej: co się stało z naszą armią? Ano, jak szacują specjaliści, nasi obrońcy granic są w stanie zapewnić bezpieczeństwo około... 20% powierzchni kRAJu. Resztę mają obronić najemnicy z NATO, w co trudno teraz uwierzyć gdy się zobaczyło - i usłyszało - co szeptał Obama na ucho Miedwiediewowi do przekazania carowi Putinowi. Z dumy dawnych Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej nie pozostało już zgoła nic, za to Matuszka Rosija ma się coraz lepiej, co, zważając na nasze doświadczenia historyczne, nie powinno nas cieszyć. A co do Żeromskiego, warto czasami wrócić do tej jego nowelki. Niby ponad sto lat minęło, a proszę - jak aktualne...

Skoro o klasykach mowa, warto też sięgnąć po ponownie szczególnie aktualną książkę Józefa Mackiewicza: "Optymizm nie zastąpi nam Polski". Historia jak widać lubi się powtarzać, ale nasi politycy porażeni tym optymizmem wypływającym ze Słońca Peru nie dostrzegają tego swoistego déja vu. Niemcy i Rosja znowu się zbliżają ponad głową Polski, czego namacalnym dowodem na który nie można pozostać ślepym jest choćby budowa Gazociągu Północnego. I nic to, że i my, i Niemcy jesteśmy w UE, bowiem, jak mawiał tow. Stalin, "w polityce nie ma sentymentów". Nasi pożyteczni idioci sprawujący obecnie najwyższe funkcje państwowe zapomnieli o geopolityce, a także o tym, że panta rhei, wszystko płynie, w związku z czym Rosja tow. Jelcyna to nie ta sama Rosja co kgb-isty Putina. Jedynie Niemcy, jako państwo poważne, niemal się nie zmieniają, krok za krokiem realizując swoją hegemonistyczną politykę nakreśloną jeszcze przez Bismarcka.

Ale, szczególnie tutaj, na Zielonej Wyspie, nasza chata z kraja, mało kto się nad tym zastanawia, jeszcze mniej osób cokolwiek to obchodzi. Korzyść z tego wszystkiego jednie taka, że mainstreamowi polskojęzyczni dziennikarze w niemieckich gazetach i portalach dla Polaków są zajęci maskowaniem nieudolności tzw. polskiego rządu, przynajmniej na jakiś czas zostawili w spokoju polską emigrację w Irlandii. Na razie ciągle jesteśmy na etapie głodnych bezpańskich koni wałęsających się po ulicach Dublina. Inna rzecz, że tu u nas nuda, a jeżeli chodzi o Polonię, to nuda do kwadratu. Nawet porządnych przekrętów już się za bardzo nie chce nikomu robić. Nie to, co kiedyś, chociażby gdy ludzie masowo kupowali bilety na koncert tego czy owego zespołu z Polski - tylko zespołu nikt nie poinformował, że w weekend zamiast grać gdzieś w Wygwizdowie, ma lecieć do Irlandii, tudzież inne hece tego typu. Teraz to już tylko jakieś drobne geszefciki, a to podszycie się pod kogoś, a to oszkalowanie zza węgła, jakieś co najwyżej anonimowe pomówienie, ale jakoś nigdy w twarz, nigdy z otwartą przyłbicą. Wszystko przez ten internet który z jednej strony nie zapomina, a z drugiej pozwala błyskawicznie zweryfikować, kto dużo robi, a kto tylko dużo mówi. Dzięki temu można na przykład sobie przypomnieć, kto tak ochoczo zapisywał się do różnych honorowych komitetów poparcia miłościwie nam panującego prezydenta. Teraz co niektórym trochę wstyd, ale inni nadal robią dobrą minę do złej gry.

Ale, jak proroczo pisał Miłosz, "spisane będą czyny i rozmowy", stąd na wszelki wypadek - zawsze dobrze jest zachowywać się porządnie. Czego sobie i Państwu życzę, a polskim politykom - w szczególności, chociaż tym ostatnim już niestety bez żadnej wiary...

niedziela, 16 września 2012

MyCork Foto Klub: "Podstawy fotografii analogowej"

Dzisiaj, w ramach MyCork Foto Klub, miały miejsce warsztaty "Podstawy fotografii analogowej". Zajęcia poprowadził Vito Werner.

/Powyżej: Vito Werner w trakcie zajęć/

Tematyka warsztatów obejmowała następujące zagadnienia:

- różnice w materiałach negatywowych
- jaki film/błonę dobrać do warunków zdjęciowych
- technika robienia zdjęć analogowych
- filtry w fotografii czarno-białej i kolorowej
- przebieg procesu wywoływania materiałów negatywowych
- teoretyczne podstawy pracy w ciemni
- skanowanie materiałów negatywowych

W trakcie 3-godzinnych zajęć oprócz części teoretycznej była również praktyczna: ćwiczyliśmy umieszczanie filmu w koreksie.

 /Powyżej: uczestnicy zajęć/

Vito Werner, od 2003 r.w Irlandii. Fotografik, fotoreporter gazet łódzkich, wybrzeżowych i ogólnopolskich, autor trzech wystaw indywidualnych i wielu zbiorowych. Absolwent fotografii na St. John's College. M.in. był Gościem Specjalnym XXIV Rozmów (nie)Kontrolowanych. Zapraszam na jego stronę domową: www.vitowerner.com.

sobota, 15 września 2012

Spotkanie z Andrzejem Sochackim

W Cork gości p. Andrzej Sochacki, człowiek który siedem razy okrążył Ziemię: samolotem, samochodem, jachtem, pociągiem i motocyklem. Stowarzyszenie MyCork zorganizowało spotkanie z tym podróżnikiem, a po spotkaniu p. Andrzej przyjął zaproszenie na grilla. Bardzo interesujący człowiek o szerokich horyzontach, który zwiedził świat wzdłuż i wszerz.

/Powyżej: członkowie i sympatycy MyCork wraz z p. Andrzejem Sochackim /w jasnej koszulce z orzełkiem/, na zdjęciu stoję obok niego/

środa, 12 września 2012

Spotkanie MyCork

Dzisiaj miało miejsce comiesięczne spotkanie wolontariuszy Stowarzyszenia MyCork. W jego trakcie poruszono bieżące sprawy związane ze stowarzyszeniem oraz omówiono bieżące jak i nadchodzące projekty.

/Powyżej: część uczestników spotkania/

piątek, 7 września 2012

Polski kościół w Cork na FB

Pięć lat temu pisałem TUTAJ o tym, że polski kościół w Cork ma już swoją witrynę w internecie. Od dzisiaj działa również jego strona na facebooku.


Strona znajduje się tutaj: https://www.facebook.com/DuszpasterstwoPolskieWCork, można również skorzystać z krótszego adresu: www.parafiacork.pl.

Wszystkich zainteresowanych zapraszam do "polubienia" tej strony.

sobota, 1 września 2012

Zupa warzywna wielokrajowa

Nie lękajcie się, nie mam zamiaru codziennie pisać o kulinariach ;-) Ale kiedy zobaczyłem dzisiaj w sklepie na półce zestaw warzyw na zupę - w tym z polską marchewką, nie moglem się oprzeć coby nie zakupić.

/Powyżej: tacka wielowarzywna i wielokrajowa ;-)/

Pięć warzyw z czterech krajów, w tym z Polski. Na jednej tacce /pewnie z Chin/, kupione przez Polaka w Irlandii w brytyjskim sklepie. Świat staje się globalną wioską...