czwartek, 3 stycznia 2013

XXV wizyta w Polsce (1): z Cork do Krakowa

Najbliższe dwa tygodnie - w kRAJu ;-)

Ryanair wprowadził bezpośrednie połączenie Cork - Kraków, dzięki czemu odchodzą kombinacje typu: czy jechać do Dublina i lecieć do Cork, czy lecieć do Katowic i jechać do Krakowa. Kiedyś już takie bezpośrednie loty były, obsługiwał je polski Centralwings, ale najwidoczniej im się nie opłacało, chociaż był wtedy emigracyjny boom. No to teraz, po kilku zresztą latach, interes wyczuł irlandzki przewoźnik. Przy czym wtedy samolot był pełny, a teraz - pełny do połowy. Zobaczymy, jak z tym dalej będzie.

/Powyżej: na lotnisku w Cork/

Na kilka godzin przed odlotem uświadomiłem sobie, że przecież przewożę analogowy aparat - z filmami. Czy prześwietlenie bagażu nie zaszkodzi filmom? Zacząłem sprawdzać w necie, zdania były podzielone. Generalnie: zdecydowana większość twierdziła, żeby absolutnie nie przewozić filmów w bagażu głównym, bo tam prześwietlanie jest znacznie mocniejsze, natomiast w bagażu podręcznym nie powinno im nic grozić /ale kilka osób pisało również o negatywnych doświadczeniach/. Radzono również, żeby prosić o osobiste sprawdzenie i ominięcie skanera, jednocześnie dodając, że rzadko to się udaje. Tak było i u mnie: pokazałem torbę z aparatem i filmami, powiedziałem o swoich obawach, ale pani przy maszynie stwierdziła że jest to bezpieczne - i jednak kazała przeskanować. Zobaczymy w praktyce, jak to wyjdzie.

Lot jak lot, mając sylwestrowo - noworoczne niedobory snu, zasnąłem zaraz po starcie i obudziłem się przed lądowaniem. Odprawa po polskiej stronie przeszła gładko, nawet bagaż, o dziwo, wyjechał jako jeden z pierwszych.

Przed lotnisko podjechał po mnie kolega. Wkładamy walizki do auta, gdy jak spod ziemi wyrastają ochroniarze i zaczynają nas straszyć policją... Tutaj nie wolno parkować! Wszystko jest nagrywane! Jak przyjedzie policja zapłacicie mandat! - krzyczą, jakbyśmy co najmniej zajęli miejsce przed Białym Domem. Faktycznie, jesteśmy dosłownie o 2 metry od miejsca przeznaczonego dla wsiadających/wysiadających. Porządek musi być - co mnie bardzo cieszy, bo mam nadzieję, że i z innymi rzeczami też zaprowadzono w kRAJu taki rygor. Zobaczymy.

Drobne zakupy w osiedlowym sklepie. Ani okruszka chleba, chyba piekarze przedłużyli sobie noworoczne świętowanie. Kupuję za to olbrzymie brokuły, ostatnio moje ulubione warzywa. Są naprawdę spore, nie wiem czy taki urodzaj, czy importowali je gdzieś spod Czarnobyla, ale smakują świetnie, jak zawsze zresztą ;-)

Dzisiaj - wyjazd na kilka dni w Zamojskie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz