wtorek, 30 kwietnia 2013

Atomic Cyborg

Klasyczny film kina klasy B, będący odpowiedzią na "Terminatora". Jak dla mnie - ma swój urok ;-)

Włoska produkcja z 1986 roku, reżyser: Sergio Martino, dystrybuowana w różnych krajach pod różnymi tytułami. Fabuła: skrzyżowanie człowieka z cyborgiem realizując swoją misję zabija pewnego naukowca, a następnie rusza w podróż usiłując odkryć własną tożsamość. W tej podróży poznaje oczywiście pewną kobietę, wdaje się w zatarg z miejscowym elementem, itp. Nawiązania do "Terminatora" w miarę czytelne, ale, o dziwo, twórcy "Atomic Cyborg" już w 1986 roku nakręcili walkę pomiędzy dwoma cyborgami różnych płci, co twórcy "Terminator 3: Bunt maszyn" zrobili dopiero w 2003 roku. Kto wie, być może inspiracja była wzajemna? ;-)

Z ciekawostek: w filmie ważną rolę zagrał m.in. John Saxon, partner Bruce Lee z 'Wejścia Smoka". Jeden z głównych aktorów zginął w trakcie wypadku na planie filmu. Nikt nie wierzył w sukces tej produkcji, jak gdzieś kiedyś wyczytałem, nawet reżyser i część aktorów początkowo wystąpiła pod pseudonimami, nie chcąc "psuć" sobie nazwisk sygnowaniem tego obrazu. Tymczasem wraz z upływem lat "Atomic Cyborg" coraz bardziej zyskuje na popularności. Film, jak wspomniałem, ma swój urok, oddaje klimat hitów wypożyczalni kaset video z przełomu lat 80/90 ub. wieku.

Oczywiście - tylko dla miłośników gatunku.

niedziela, 28 kwietnia 2013

MyCork Foto Klub: warsztaty "Fotografia analogowa w praktyce"

W niedzielę, 28 kwietnia b.r. miały miejsce kolejne warsztaty MyCork Foto Klub: "Fotografia analogowa w praktyce". Warsztaty poprowadził Paweł Stec.

/Powyżej: Paweł Stec w trakcie prowadzenia warsztatów/

W trakcie warsztatów m.in. wywoływaliśmy filmy w koreksach oraz pod okiem Pawła, w zaimprowizowanej ciemni, ćwiczyliśmy wywoływanie odbitek na papierze. Powiększalnik, maskownica, kuwety - czyli niesamowita przygoda z fotografią, już nieco w stylu retro, za to z prawdziwą duszą.

/Powyżej - uczestnicy warsztatów/

Jak zwykle, udział w warsztatach MyCork Foto Klub był bezpłatny. Zdjęcia z tego - i poprzednich wykładów oraz plenerów MFK - można zobaczyć TUTAJ.

Wszystkich zainteresowanych udziałem w zajęciach MyCork Foto Klub zapraszam do dołączenia do grupy na FB: https://www.facebook.com/groups/mycorkfotoklub/.

sobota, 27 kwietnia 2013

Polski chleb w Cork (30): "Chleb Staropolski"

Po kolejnej niemal rocznej przerwie, następny chleb w moim już niemal zapomnianym ;-) blogowym cyklu o polskich chlebach w Cork: "Chleb Staropolski".

/Powyżej: "Chleb Staropolski"/

Chleb pochodzi z piekarni Golden Grain Bakery w Ballymahon. Tradycyjnie też zainteresowanym "chlebowym tematem" polecam - oprócz serii "polskich chlebów w Cork" - również notkę /sprzed 6 lat, ale ciągle aktualną/: "Irlandzki chleb i masło".

piątek, 26 kwietnia 2013

Mosty w Cork: Trinity Bridge

W 1977 roku przy Union Quay w Cork oddano do użytku Trinity Bridge, Most Trójcy Świętej. Jest to ostatni most w Cork zbudowany przed 1980 rokiem. Nazwa nawiązuje do znajdującego się nieopodal Holy Trinity Church - Kościoła Trójcy Świętej.

 /Powyżej: Trinity Bridge w Cork/

Most /a właściwie -  kładkę dla pieszych/ oficjalnie otworzył burmistrz Cork, Gerald Goldberg, 14 października 1977 roku. Trinity Bridge ma 12 metrów i łączy Morrison's Island z Union Quay. Budowę mostu i jego funkcjonowanie sfinansowano z opłat za płatne parkowanie w mieście.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Hurling Spirit

Jedną z rzeźb znajdujących się na Blackpool w Cork jest "Hurling Spirit". Jej autorem jest Denis O'Connor.

/Powyżej: "Hurling Spirit"/

Wg opisu, rzeźba ma odzwierciedlać drogę /symbolizowaną przez drabinę/ od zabawy papierowymi łódkami puszczanymi przez dzieci na pobliskiej rzece, do zostania sportowymi bohaterami, symbolizowanymi przez dwóch sportowców grających w Hurling.

środa, 24 kwietnia 2013

Koncert Luxtorpedy w Cork /plakat/

W sobotę, 27 kwietnia b.r. na scenie Cyprus Avenu w Cork wystąpi Luxtorpeda. Koncert organizuje Stowarzyszenie MyCork. Start: 21.00, support: Emigra. Bilety w cenie 20 euro są do nabycia na bilety.gazeta.ie oraz w sklepach Pewex i BaDaCz.

Poniżej - plakat. Z reguły na blogu plakatów promujących różne imprezy nie zamieszczam, ale tym razem zrobię wyjątek, bo ten plakat okazał się mrocznym obiektem pożądania. A mianowicie: znalazły się polskojęzyczne osoby, które te plakaty zrywały. Dodam - plakaty jak zwykle były wieszane tylko w dozwolonych miejscach, w tym w polskich sklepach. A skoro plakat budził takie zainteresowanie - to warto zachować go dla potomnych, a nawet - podać dalej ;-)

/Powyżej: plakat Luxtorpedy w Cork, którzy co niektórzy bardzo chcieli mieć na własność.../

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Cork School of Music

W 2007 r. przy Union Quay w Cork oddano do użytku nowy budynek. Mieści się w nim Cork School of Music /Szkoła Muzyczna w Cork/. Sama szkoła została założona w 1878 roku a w 1993 roku stała się częścią Cork Institute of Technology. Często są w niej organizowane wystawy zdjęć, obrazów, itp.

/Powyżej: Cork School of Music/

Z ciekawostek: jak już pisałem, budynek Cork School of Music był pierwszym budynkiem w Cork umieszczonym w wersji 3D w programie Google Earth.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rok Wiary w Cork

W Kościele Katolickim trwa Rok Wiary. W Cork są organizowane spotkania Nowej Ewangelizacji nawet wprost na ulicy: przy Emmet Place i przy Grand Parade, w każdą niedzielę od 7 kwietnia do 5 maja b.r. od 14.30. 

Na każdym spotkaniu jest poruszany inny temat, same katechezy są w języku angielskim prowadzone przez irlandzkich duchownych i osoby świeckie z Neokatechumenatu.

/Powyżej: dzisiejsze spotkanie przy Grand Parade w Cork/

sobota, 20 kwietnia 2013

Kabaret Paranienormalni w Cork

Dzisiaj w Cork School of Music wystąpił kabaret Paranienormalni z nowszym programem "Szybcy i śmieszni".

/Powyżej: Paranienormalni w Cork/

Występ świetny, "Mariolka" podbiła serca cork-owskiej publiczności ;-) Oprócz Cork, Paranienormalni wystąpili także w Limerick, a przed nimi występ w Dublinie.Więcej zdjęć z występu: KLIK.

piątek, 19 kwietnia 2013

Zapiski spod Krzyża w Ciemnogrodzie

Dzięki globalnemu ociepleniu Rodacy w kRAJU lepili ze śniegu wielkanocne zające, a Rodacy na Zielonej Wyspie z braku śniegu robili to, co zawsze, czyli niemal wszyscy karnie stawili się w kościołach ze Święconką. Bo jak wiadomo, poza Święconką nie ma zbawienia...

Podobno miłośnicy Słońca Peru zaczęli domagać się zmiany nazwy PISanek, bo im się źle kojarzy. Kto wie, może mają duże szanse, skoro rewolucja genderowa w toku i zamiast mamy i taty chcą nam wprowadzić bezosobowego "rodzica", a zamiast rowerzystów - osoby kierujące rowerem? Skoro tak, to może i PISanki zmienimy na POsanki? Świat niestety stanął na głowie, albo inaczej rzecz ujmując, niektórym się w głowach poprzewracało. O tempora, o mores...

Czasy i obyczaje zmieniają się z każdym rokiem, szczególnie widać to na emigracji. Ot choćby pozostając jeszcze na chwilę w klimacie świąteczno - pisankowym: osobista anegdota, jak najbardziej prawdziwa: w 2006 roku po raz pierwszy na Wyspie udałem się z koszyczkiem i ułożonymi w nich pisankami do kościoła, żeby polski ksiądz /bo irlandzcy tego zwyczaju nie znali/ mógł mi je poświęcić. Ale właśnie - skąd wziąć koszyczek? W Polsce banalna sprawa, ale w Cork Anno Domini 2006 urastało to do rangi prawdziwego problemu. Całe miasto wzdłuż i wszerz przeszedłem, aż w końcu w jakimś sklepie ze słodyczami udało mi się wypatrzyć takiż koszyczek, który był opakowaniem dla sterty łakoci szczelnie go wypełniających. Tak proszę Szanownych Czytelników, pierwszy raz w życiu kupiłem czekoladki dla samego opakowania. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, większość nie mogąc nigdzie takiego koszyczka nabyć, święciła pokarmy wprost na przyniesionych talerzach czy półmiskach, ktoś przyszedł nawet z garnkiem. W następnym roku rosyjskojęzyczni właściciele polskich sklepów widząc że jest popyt, zapewnili podaż i problem z wielkanocnymi koszyczkami w Cork raz na zawsze się skończył. Z jednej strony banał, z drugiej - poważna sprawa, o czym świadczy nabity kościół podczas tegoż święcenia Święconki, a w porównaniu z tym nabiciem - niemal pusty w inne dni święte, które zgodnie z trzecim dekalogowym przykazaniem, należy pamiętać, by też święcić.

No cóż, prasłowiańskie pogaństwo tkwi w nas głębiej niż nam się zdaje, stąd gdy słyszę że Polacy to katolicy, rzymscy w dodatku, to mam ochotę popukać się w głowę, chociaż chyba należałoby popukać w głowę wypowiadającego takie sądy. Tym bardziej gdy przypomnę sobie wcale nieodległe sceny z Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie, gdy rozbawiona polskojęzyczna hołota skandowała przed krzyżem z puszek po piwie że "chce Barabasza", przy piejących z zachwytu prorządowych mediach. Historia jak widać lubi się powtarzać, chociaż może się różnić w szczegółach: dwa tysiące lat temu skandowano tak przed rezydencją Poncjusza Piłata, teraz - przed rezydencją Bronisława Komorowskiego. No cóż, jaki kraj, taki Piłat, tak czy owak obydwaj umyli ręce.

Co się zmieniło w naszej emigracji przez ostatnich dziewięć lat, gdy po otwarciu granic zagłosowaliśmy nogami tłumnie zjeżdżając się na Zieloną Wyspę? Praktycznie wszystko. Jesteśmy jak wulkaniczna lawa, najpierw płynąca równym gorącym strumieniem, by z biegiem czasu ostygnąć, okrzepnąć, popękać, podzielić się i stać się szorstcy jak pumeks, czyli wróciliśmy do stanu równowagi. Z naszych podziałów słyniemy przecież w świecie, gdzie dwóch Polaków tam trzy opinie, itp. Nie inaczej jest i u nas, chociaż oczywiście efekt skali trzeba zachować, bo kudy nam do liczebności Polonii w takiej Ameryce, Niemczech czy chociażby Brytanii, niegdyś Wielkiej? Jeszcze kilka lat temu było nas tutaj podobno ćwierć miliona, teraz według spisu powszechnego ledwie 120 tysięcy, czyli tyle co w takim Gorzowie Wielkopolskim, niczego oczywiście nie ujmując mieszkańcom tego miast(eczk)a. Jednak pomimo że się skurczyliśmy, to rośniemy, poprzez podział i pączkowanie. Ot, dla przykładu: po chwilowym zastoju wzrasta liczba organizacji polonijnych. Tyle, że o ile poprzednio był w tym jakiś etos, to teraz niektórzy zwietrzyli w tym biznes. Nie idźcie tą drogą, jak nawoływał ex-prezydent, ten od choroby filipińskiej. No właśnie, niektórzy nawet na takiej chorobie, na którą zapadło również wielu Rodaków w Irlandii, chcą zarobić, każąc sobie słono płacić za to, co Irlandczycy oferują za darmo. Takie czasy, bezrobocie rośnie, co niektórzy nieopatrznie zaciągnęli kilkudziesięcioletnie kredyty na tekturowe domki na irlandzkich wsiach, więc jak żyć, panie premierze? Ano najlepiej łupiąc skórę na Rodakach, no bo niby z kogo innego? Tak jest w kRAJU, tak jest i w naszym siedemnastym województwie irlandzkim.

Ostatnio z niejakim rozrzewnieniem przejrzałem zapiski na polonijnych forach z 2007 roku. Z jakimż to autentycznym entuzjazmem co poniektórzy opisywali kolejki do punktów wyborczych, w których irlandzka Polonia niemal jak jeden mąż zagłosowała przeciwko PIS, a tym samym - za PO, ulegając Złotoustnemu Premierowi o wilczych oczach, który obiecał zrobić z Polski drugą Irlandię. Jakaż to była jedność w Narodzie. Chcieli dobrze, wyszło jak zawsze, chociaż nie do wszystkich to chyba dotarło. Sam nie lubiłem Lecha Kaczyńskiego, nigdy tego nie ukrywałem, chociaż teraz zdaję sobie sprawę że oceniałem go przez pryzmat polskojęzycznych mediów, naiwnie wierząc że w naszym kRAJU zawód dziennikarza różni się od zawodu bajkopisarza. Z drugiej strony, nigdy nie uwierzyłem w bajki o drugiej Zielonej Wyspie, może dlatego że wcześniej już słyszałem podobne brednie o drugiej Japonii. Wszystko drugie, a przecież wystarczy, żeby Polska była Polską... Inteligentniejsza część wyborczej kolejki spod ambasady jednak zrozumiała, że została wystrychnięta na dudka, chociaż wstyd się przyznać samemu przed sobą. Inni są jak wiecznie żywy Lenin, nieprzemakalni na argumenty, fakty i własne doświadczenia. Jeden z takich nieprzemakalnych, który opuścił kRAJ już za rządów miłościwie panującej nam Partii Miłości, za to od początku namiętnie czytujący mojego bloga, życzył mi ostatnio żebym, cytuję: "wrócił do PISogrodu i zdechł tam pod Krzyżem". Przyznaje, że to jak miód na moje serce, bo świadczy to o tym, że ta moja pisanina jednak w kimś budzi emocje, w myśl ewangelicznego nakazu żeby być zimnym, albo gorącym, ale nie być letnim. Problem w tym, że w kRAJU nie ma PISogrodu, tylko POlonezja, i to z tej POlonezji jak szczury uciekają młodzi, wykształceni, z wielkich miast, którzy wcześniej duszę i portfel złożyli w ofierze Słońcu Peru. No ale dla nieprzemakalnych nie ma argumentów, więc szkoda pereł pod ich nogi.

Światełkiem /chociaż bladym i odległym/ w tym pogańskim tunelu gdzie Święconka jest niezbędna do osiągnięcia zbawienia, wydaje się być wybór nowego papieża, Franciszka. Jak głosi Ewangelia, Duch wieje tam gdzie chce, a zawiało tak mocno, że siedzącym w studiu i komentującym na żywo wyniki konklawe telewizyjnym wróżkom od Watykanu poopadały szczęki. Na razie lewackie media pieją z zachwytu że papież autobusem "z chłopakami" jeździ i w skromnym hoteliku mieszka. Pożyjemy, zobaczymy, jak długo miłość mainstreamu do Franciszka potrwa, bo chyba nie wszyscy zdali sobie sprawy z tego, że to tylko przysłowiowe kremówki, natomiast nauczanie nowego papieża jest mocno konserwatywne.

I dzięki Panu Bogu za to. Kto wie, może znowu zstąpi Duch Jego i odnowi oblicze Ziemi? Tej ziemi...

czwartek, 18 kwietnia 2013

Mural z UFO

Na jednym z domów w Cork zobaczyłem nietypowy mural: UFO nad schodami, które znajdują się obok rzeczonego domu ;-)

 /Powyżej: mural z UFO/

środa, 17 kwietnia 2013

Reflecting Through Art

Lotnisko w Cork powoli staje się nieformalną galerią sztuki ;-) Pisałem już o trwającej właśnie wystawie "Travel Photography Exhibition", o pomnikach Johna Charltona i Christy Ringa, ale oprócz tego ma tam miejsce także inna wystawa: "Reflecting Through Art".

/Powyżej: wystawa "Reflecting Through Art", po lewej widoczny pomnik Johna Charltona/

Wystawa odbywa się pod patronatem Cork Mental Health Foundation (Fundację Zdrowia Psychicznego w Cork), wolontaryjną organizację która pomaga zrozumieć zagadnienia związane ze zdrowiem psychicznym. Na wystawie znajduje się 87 eksponatów przygotowanych przez 60 artystów.

wtorek, 16 kwietnia 2013

John "Jack" Charlton - pomnik na lotnisku w Cork

Na lotnisku w Cork można zobaczyć m.in. pomnik wędkarza z imponującym łososiem. Wędkarzem jest... John "Jack" Charlton, angielski piłkarz i legendarny trener reprezentacji Irlandii w piłce nożnej.

/Powyżej: pomnik Johna Charltona na lotnisku w Cork/

John "Jack" Charlton, urodzony w 1935 r., przez całą karierę (1952 - 1973 ) był zawodnikiem klubu Leeds United, w latach 1965 - 1970 grał również w reprezentacji Anglii.

Do sportowej historii Zielonej Wyspy przeszedł jako trener reprezentacji Irlandii (1986–1996). To dzięki niemu w 1988 roku po raz pierwszy w historii Irlandczycy awansowali do finałów Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej, gdzie pokonali Anglię 1:0. Zwycięstwo nad angielską drużyną przyjęto w Irlandii z olbrzymim entuzjazmem, a trener irlandzkiej drużyny został okrzyknięty niemal bohaterem narodowym. W 1996 roku, już po rezygnacji z kierowania irlandzką reprezentacją, John Charlton otrzymał honorowe irlandzkie obywatelstwo.

Dlaczego sportretowano go jako wędkarza? Z powodu jego pasji do wędkowania, oczywiście ;-) Pomnik, z tego co mi wiadomo, znajdował się w starym terminalu lotniska, do nowego został przeniesiony zdaje się stosunkowo niedawno.

Przed terminalem lotniska w Cork znajduje się pomnik innego znanego sportowca, Christy Ring'a, wybitnego zawodnika Hurlingu.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Fotografia podróżnicza na lotnisku

Na lotnisku w Cork ma miejsce wystawa zdjęć których autorką jest Siobhain Danaher, irlandzka podróżniczka. Na wystawie "Travel Photography Exhibition" prezentuje swoje zdjęcia z podróży do wielu odległych krajów.

/Powyżej: wystawa "Travel Photography Exhibition" na lotnisku w Cork/

niedziela, 14 kwietnia 2013

Bariery przeciwpowodziowe w sklepach

Nad Irlandię znowu nadciąga sztorm, przynajmniej tak zapowiadają w prognozach pogody. Cały dzień dzisiaj wiało, a czasami i padało, dość mocno. W niektórych sklepach, chyba nauczeni niedawnym doświadczeniem, zamontowano bariery przeciwpowodziowe.

/Powyżej: bariera przeciwpowodziowa w jednej z Centr w Cork/

sobota, 13 kwietnia 2013

Dokumenty o Korei Północnej

Cały świat spogląda teraz z obawą w stronę Korei Północnej, która pręży nuklearne muskuły pomimo że miliony jej obywateli cierpią głód i żyją w skrajnej nędzy. Żeby chociaż trochę zajrzeć za żelazną kurtynę i zobaczyć jak wygląda ten jeden z ostatnich bastionów komunizmu na świecie, obejrzałem wczoraj trzy dokumenty: "Defiladę", "Korea Północna: Kraj Pod Czerwoną Gwiazdą" i "Wakacje w Korei Północnej".

/Powyżej: zrzuty z tytułów ww. dokumentów/

"Defilada" Andrzeja Fidyka z 1989 r. to klasyk. Ekipa kręciła tylko to co chcieli gospodarze, wzbogacając materiał filmowy o oficjalne komentarze z północnokoreańskiej prasy i książek. Wyszedł majstersztyk, pokazujący kult jednostki na niespotykaną skalę i indoktrynację społeczeństwa od najmłodszych lat. Co zresztą jest o tyle "zabawne" /cudzysłów, bo nie wiem czy cokolwiek w takiej sytuacji można nazwać zabawnym/, ze koreańscy komuniści byli podobno zachwyceni tym filmem, gdy tymczasem dla polskiego widza byłaby to komedia, gdyby nie to, że to się dzieje naprawdę - i jest tragedią dla milionów ludzi.

"Korea Północna: Kraj Pod Czerwoną Gwiazdą" z 2005 r. niemieckich dokumentalistów pokazuje co nieco zza oficjalnej propagandy. Ludzie oczywiście dalej defilują po placach z imieniem Wielkiego Wodza i Umiłowanego Przywódcy na ustach, ale widać już, że kraj jest praktycznie zrujnowany. Są traktory, ale brakuje paliwa, orze się więc wołami. Dźwigi na budowach zastygły, wiele fabryk nie pracuje, pozostałe wykorzystują 10% swoich możliwości. Sklepy są puste. Żeby ratować sytuację komuniści zaczynają wprowadzać niektóre elementy wolnego rynku, jak np. bazary na których można kupić żywność bezpośrednio od pracowników spółdzielni rolniczych.  Jednak gdyby nie pomoc humanitarna innych krajów doszłoby już do klęski głosu.

"Wakacje w Korei Północnej" z 2010 r. to z kolei francuski dokument. Korea Północna powoli otwiera się na zamożnych zachodnich turystów, zapewne dlatego że rozpaczliwie potrzebuje dewiz. Turyści mogą płacić tylko w euro lub dolarach, nie mogą używać miejscowej waluty. Pobyt kosztuje ich tyle, co w ekskluzywnym kurorcie w zamożniejszej części świata, w zamian serwuje im się specjalny propagandowy program dla turystów, od wizyty we wzorcowej szkole po wizytę w mieszkaniach "przeciętnych" Koreańczyków. Oczywiście turyści zdają sobie sprawę z tego że to farsa, przygotowana specjalnie dla nich. Pomysł zresztą jest dość stary, podobne rzeczy robiono w Sowieckim Sojuzie, gdzie pożytecznym idiotom z Zachodu serwowano idylliczne obrazki z modelowego kołchozu, dzięki czemu uprawiali później propagandę w swoich krajach, głosząc że Kraj Rad to raj na Ziemi. Wracając do Francuzów: niewiele udało im się zobaczyć zza oficjalnej fasady, bo oczywiście cały czas są pilnowani przez przydzielonych "opiekunów", którzy nawet kasują im część zdjęć. Niemniej warto obejrzeć ten dokument choćby po to żeby zobaczyć - ilu rzeczy zobaczyć w Korei Północnej nie wolno. Na mnie największe wrażenie zrobiło ogrodzone drutem kolczastym nabrzeże, rzekomo jako obrona przed ewentualną inwazją...

piątek, 12 kwietnia 2013

Wystawa ikon w Cork County Library

W galerii znajdującej się w Cork County Library jest obecnie prezentowana wystawa "Sacred Presences", na której swoje prace prezentuje trzech pisarzy ikon, dwóch z Krety: Nikolaos Griniezakis i Eftychia Ilia oraz Irlandczyk Fr. David O’Riordan.

   /Powyżej: fragment wystawy "Sacred Presences"/

Na wystawie jest ponad dwadzieścia ikon, w tym m.in. przedstawiająca irlandzkiego świętego, Brendana Żeglarza. Wystawa potrwa od 27 marca do 26 kwietnia b.r. Cork County Library znajduje się przy Carrigrohane Road, tuż obok Cork County Hall.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Odrażający, brudni, źli

Włoski obraz z 1976 r. Jego twórca, Ettore Scola, zabiera nas do rzymskich slumsów z lat 60. i 70. ub. wieku, gdzie możemy przyjrzeć się licznej włoskiej wielopokoleniowej ale niestety kompletnie patologicznej rodzinie.

Takiego Rzymu nie znałem ;-) i początkowo myślałem, że to wręcz niemożliwe. Slumsy w Wiecznym Mieście z odrażającymi, brudnymi i złymi Rzymianami w roli głównej? A jednak. Jak wyczytałem na necie, w drugie połowie ub.w. Rzym przeżywał ekspansję slumsów, w których, cytuję "zamieszkiwali imigranci z prowincji, głównie z biednego południa Włoch. Tzw. borgaty z czasem zamieniały się w zwykłe osiedla, do których doprowadzano prąd i kanalizację. Tania siła robocza zamieszkująca te dzielnice współtworzyła obecny dobrobyt stolicy." Obecnie Rzym również ma swoje slumsy, ale tym razem oprócz tych Włochów, którym w życiu nie wyszło, mieszkają tam głównie imigranci z innych państw.

Wracając do bohaterów filmu: wielopokoleniowa i wielodzietna co najmniej kilkunastoosobowa rodzina gnieździ się w czymś, co z wyglądu przypomina niewielką szopę, w której grasują szczury. Takich szop jest sporo, razem tworzą zwarte osiedle. Głową rodziny jest jednooki despotyczny alkoholik, Giacinto Mazzatelli. Oko wypalone wapnem stracił zapewne przy pracy, dlatego otrzymał milion lirów odszkodowania. Od tej pory skupia się wyłącznie na tym, żeby ukryć te pieniądze przed swoją bliższą i dalszą rodziną. Pieniądze trzyma przy sobie, a nie w banku i chowa je w wymyślnych miejscach w domu, a to za kafelkiem w kuchni, a to w wózku inwalidzkim swojej matki, a to w stojącej na zewnątrz toalecie. Reszta rodziny zarabia na życie w różny sposób, poprzez prostytucję, kradzieże ale również pracę na wysypisku śmieci. Nie chcę się wgłębiać w szczegóły, ot - wstrząsający (a film ma już swoje lata) a jednocześnie przedstawiony z przewrotnym humorem obraz ludzkiej patologii.

A jednocześnie, przy całym swoim "brudzie" - jest to naprawdę świetny film.

środa, 10 kwietnia 2013

III rocznica Katastrofy Smoleńskiej

Dzisiaj mijają trzy lata od wydarzeń z 10.04.2010 r. Z tej okazji - obejrzałem znany już film Anity Gargas "Anatomia Upadku".


Jeżeli chodzi o samą Katastrofę Smoleńską, a właściwie to co wydarzyło się po niej, to nie wiem, co o tym wszystkim napisać, bo najzwyczajniej - brakuje odpowiednich słów.

Samolot - którym leciał m.in. Prezydent RP /za którym Rosjanie, delikatnie rzecz ujmując, nie przepadali/  wraz z wieloma wybitnymi osobami na pokładzie - został skonstruowany w Rosji, był remontowany w Rosji, rozbił się w Rosji, a polski rząd całe śledztwo oddał w ręce... Rosjan.

Minęło trzy lata, wrak samolotu jest nadal w Rosji /i zapewne już tam pozostanie/, podobnie jak czarne skrzynki i inne ważne dowody, z których większość została już bezpowrotnie zniszczona.

W tym czasie rząd w Polsce /nie mogę po tym wszystkim dalej pisać, że jest to "polski rząd", bo zaczynam mieć wątpliwości co do waluty w jakiej odbierają wypłatę/ przedstawił nam z pomocą usłużnych prorządowym mediów długą listę kłamstw, które krok po kroku zostały zdemaskowane.

Jeżeli nie pancerna brzoza, to co? Na to pytanie stara się odpowiedzieć ww. film /jest w całości dostępny na YT/. Polecam, naprawdę warto obejrzeć...

wtorek, 9 kwietnia 2013

Sprayem malowane

Na St. Patrick Street w Cork artysta na poczekaniu maluje sprayem urzekające obrazy. 

/Powyżej: twórca i tworzywo/

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Holy Trinity Church w Cork

Charakterystyczna bryła Holy Trinity Church przy Fr Mathew Quay jest jedną z wizytówek Cork, chętnie umieszczaną na widokówkach.

/Powyżej: Holy Trinity Church w Cork/

Miejsce na Kościół św. Trójcy o. Kapucynów wybrał Theobald Matthew. Kamień węgielny położono 10 października 1832 roku, ale dopiero równo 18 lat później świątynia została otwarta dla wiernych. Tak długi okres budowy wynikał z wielu problemów: braku funduszy, klęski głodu jaka nawiedziła Irlandię, itd. Trzeba zaznaczyć, że kościół otwarty w 1850 roku nie posiadał wieży, którą dodano dopiero w 1891 roku, na stulecie obchodów urodzin Father Matthew'a.

/Powyżej: Holy Trinity Church w Cork/

Osobiście darzę ten kościół sporym sentymentem: po przyjeździe do Cork to tutaj przez kilka miesięcy 2004/2005 r. przychodziłem na Msze św., zanim w marcu 2005 r. w St. Augustine's Church odprawiono pierwszą Mszę św. w języku polskim, a później, już na przełomie 2011/2012 r. uczestniczyłem w pierwszych Spotkaniach z Katechizmem Kościoła Katolickiego prowadzonych przez o. Bartłomieja Parysa.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Little Shop of Horrors

Gdzieś w 2004/2005 r. kupiłem jakąś irlandzką gazetę z dołączonym do niej filmem: "Little Shop of Horrors". Film trafił do kolejki do obejrzenia, później do pudełka na do zobaczenia w drugiej kolejności i... tak minęło 8 lat. Aż w końcu dzisiaj - trafił do nieco już zakurzonego odtwarzacza dvd.

Film jest z 1960 r., czarno biały (nie wiem jak to jest do końca - ja mam wersję b&w, ale na YT znalazłem fragment w kolorze). Czarna komedyjka sprzed 50-lat: młody pracownik kwiaciarni wyhodował mięsożerną roślinę, z którą się zaprzyjaźnia, bo to ponadto inteligentna i gadająca roślina jest. Początkowo żywił ją własną krwią, ale roślina szybko nabiera apetytu na soczyste mięso, w dodatku ludzkie. Tak więc - ludzie zaczynają znikać, a sama roślina - wprost przeciwnie, znacząco powiększa gabaryty.

Z ciekawostek: w filmie wystąpił młody Jack Nicholson - w parominutowej scenie zagrał pacjenta któremu na własną prośbę dentysta wyrywa co drugiego zęba, ale na okładce wyeksponowano to tak, jakby grał główną rolę. No cóż, magia nazwiska. Film nakręcono raptem w 2 dni kosztem 30 tysięcy dolarów, a w 1986 roku na podstawie tegoż filmu nakręcono z kolei musical.

Filmik jak filmik, podobno powoli staje się kultową pozycją kina klasy b. Tak czy owak, w rzeczonym na wstępie pudełku odnalazłem również ze 30 innych, zapomnianych perełek takiegoż kina, więc - będzie o czym pisać ;-)

piątek, 5 kwietnia 2013

Madden’s Buildings w Cork

Wybudowane w 1886 r. i znajdujące się przy Watercourse Road w Cork Madden’s Buildings, są prawdopodobnie najbardziej charakterystycznym ciągiem szeregowych domów w Cork.

/Powyżej: boczne ściany trzech długich szeregów Madden’s Buildings/

Pod koniec XIX w. sytuacja mieszkaniowa w Cork była więcej niż tragiczna, dlatego władze miejskie wdrożyły w życie pierwszy miejski program mieszkaniowy w Cork. Domy zostały zbudowane na miejscu dawnego, powstałego w 1794 r. targu, na którym sprzedawano mleko, ziemniaki i bydło. Jeszcze wcześniej, przed targiem, była tutaj wartownia chroniąca od północy wejście do miasta.

W 1993 roku na jednym z domów umieszczono charakterystyczną rzeźbę "The Bull and Drover", której autorem jest Kevin Holland.

/Powyżej: "The Bull and Drover"/

czwartek, 4 kwietnia 2013

Kozy z Bóthar

Tuż obok Tesco przy Paul Street w Cork stanął wózek z kozą w środku, wzbudzając spore zainteresowanie wśród przechodniów, którzy nie szczędzili datków wrzucanych do puszek. W ten sposób Bóthar pozyskuje fundusze na swoja działalność.

/Powyżej: koza z Bóthar w centrum Cork/

Bóthar jest irlandzką organizacją charytatywną działającą od 1989 roku i specjalizującą się w pomocy ubogim rolnikom w krajach trzeciego świata, tak - aby stali się samowystarczalni. W tym celu m.in. dostarcza im zwierzęta hodowlane (kozy, krowy, trzodę chlewną, itp.) oraz stara się zapewnić odpowiednią edukację.

środa, 3 kwietnia 2013

3 Cyfry + i 2 N-ki, czyli polski dom w Cork

Dublin ma Dom Polski /20 Fitzwilliam Place/, a Cork ma polskie domy. Po antenach do odbioru polskiej tv je poznacie ;-)

/Powyżej, dla spostrzegawczych: jeden z domów w Cork, z 5-cioma antenami do odbioru polskiej tv/  /

wtorek, 2 kwietnia 2013

More Than This

Od 30 marca do 23 kwietnia b.r. w Cork Vision Centre ma miejsce wystawa "More Than This", na której swoje prace prezentuje czwórka artystów z Irlandii i Portugalii.

 /Powyżej: fragment wystawy "More Than This"/

Artyści /Joao Galrao, Miguel Soares, Dermot Browne i Chris Doris/ prezentują różne techniki: od malarstwa i rysunku poprzez fotografię po wideoinstalacje.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Eter.fm - Polskie Radio w Irlandii

Od kilku dni w sieci gra Eter.fm - Polskie Radio w Irlandii.


Radio nadaje z Cork, ale w założeniu jest adresowane do wszystkich Rodaków na Zielonej Wyspie. Eter.fm nadaje przez całą dobę, oprócz muzyki możemy też wysłuchać audycji tematycznych, zaproszonych gości, itp.

Radia można posłuchać bezpośrednio na stronie Eter.fm /warto na nią zajrzeć także ze względu na stale aktualizowane interesujące informacje/, oraz na telefonach i tabletach poprzez darmową aplikację TuneIn. Strona radia na FB: KLIK. W planie jest również nadawanie naziemne.

Serdecznie polecam :-)