sobota, 18 stycznia 2014

Ostateczny krach systemu telewizji

Społeczeństwa współczesnej Europy, czy chcą czy nie, muszą być coraz bardziej mobilne. Młodzi Europejczycy przemierzają pustynię naszego kontynentu w poszukiwaniu pracy i szansy na lepsze życie. Rok tutaj, trzy lata gdzie indziej, częste przeprowadzki, życie na walizkach. W sukurs przychodzi im technologia: domowe komputery mieszczą się pod pachą, przenośne - w kieszeni spodni, a za całą bibliotekę wystarczy jeden e-czytnik zajmujący mniej miejsca niż szkolny zeszyt. To właśnie powszechna obecność mobilnych urządzeń z dostępem do internetu zada ostateczny cios tradycyjnej telewizji, która goni w piętkę i kompletnie nie odnajduje się w dzisiejszych czasach.

Praktycznie do końca lat 90-tych tzw. "władza" miała niemal monopol na informację. Oczywiście, powstawały jakieś tam niezależne prawicowe bieda-gazetki o kilkutysięcznym nakładzie, co jednak z uwagi na ograniczony zasięg, niczego nie zmieniało. Prym w rządowych i prywatnych tv, radiu i prasie wiodły przeróżne "resortowe dzieci", o ile wręcz nie ich rodzice i dziadkowie. Dopiero wraz z wejściem pod strzechy internetu sytuacja zaczęła się zmieniać.

Tak jak Adaś Haps, filmowy bohater "Kingsajzu", polskiego komediowego arcydzieła o silnym wydźwięku antytotalitarnym, przełamał "formułę" dzięki czemu każdy krasnoludek mógł trafić do Kingsajzu, tak teraz internet z platformami w rodzaju Youtube przełamał monopol władzy na informację. Właśnie, Youtube. Nie zapominajmy że ten projekt ujrzał światło dzienne dopiero w 2005 roku. Być może dopiero od tego czasu można tak naprawdę liczyć moment przełamania tej naszej "formuły", czyli telewizyjnego monopolu. Bo wcześniej chociaż każdy mógł sobie nakręcić co chciał to nie miał gdzie tego opublikować, czyli de facto tworzył "do szuflady". Youtube /i rzecz jasna pokrewne projekty/- zmienił wszystko, przynajmniej jeżeli chodzi o telewizję.

Znacie Państwo ten dowcip: "ogląda sobie człowiek spokojnie reklamy na Polsacie, a tu nagle - film!" Telewizja w pogoni za zyskiem doszła już do ściany. Żeby obejrzeć w komercyjnej tv godzinny program trzeba drugie tyle przeznaczyć na reklamy. W rządowych /chociaż w Polsce właściwszym określeniem byłoby "partyjnych"/ telewizorniach jest niewiele lepiej: co prawda jeszcze nie przerywają filmów blokami reklamowymi, ale każą sobie płacić abonament nie wiadomo za co? To już nie te czasy gdy był tylko jeden, no - góra dwa programy i wiadomo było, że jak ktoś ma telewizor to ogląda stacje rządowe. Teraz każdy może mieć programów kilkaset, więc z jakiej racji ma płacić za coś, czego nie ogląda?

Argumenty telewizorni że oni jakąś misję mają, są śmiechu warte. A zakodować w cholerę i kto chce sobie pooglądać państwową tv to niech zapłaci, a reszcie dajcie święty spokój. Ale nie, to byłoby za proste, a przede wszystkim nie zapewniłoby wpływu należnego haraczu, dzięki którym rządowa tv może rosnąć w siłę swoich budynków i limuzyn, a ludziom przez nią zatrudnionym - żyje się dostatniej. Stąd przymusowa danina, bo, cytując Szyszkownika Kilkujadka ze wzmiankowanego wcześniej "Kingsajz"-u: "Sęk w tym, że my potrzebujemy wszystkich. I tych co chcą, i tych co się wahają. Bo inaczej mogłoby dojść do tego, ze któregoś  dnia tylko my dwaj musielibyśmy koniom grzywy pleść...".

No ale to już - historia. W postępie geometrycznym rośnie ilość osób które wyrzucają telewizory na śmietnik, a ich oknem na świat staje się internet z całym swoim bogactwem. Po co komu trzysta kanałów w tv gdy i tak nie ma co oglądać? To już lepiej założyć sobie konto na Youtube, zasubskrybować kanałów dziesięć, za to interesujących i dobranych wg własnych zainteresowań, i - voilà! Mamy to co nas interesuje, od wiadomości po rozrywkę, w dowolnym dla nas czasie, z możliwością obejrzenia powtórki po sto razy i przede wszystkim - bez nachalnych reklam. Oczywiście zdaję sobie sprawę że Google nie jest dobrym wujkiem i gdzieś te reklamy będzie jednak chciał nam wcisnąć, ale na pewno nie będzie to w takiej ilości jak w tv.

Co prawda możliwości personalizowania własnej "tv" w necie istnieją już od kilku lat, jednak, nie ma co ukrywać, nie każdemu się chciało tkwić przed komputerem żeby obejrzeć to i owo. Tutaj jak na zawołanie pojawiły się tablety i smartfony, z mobilnym internetem, które w wygodny sposób z niemal każdego zakątku globu umożliwiają dostęp do internetowych treści. To co mnie interesuje mogę obejrzeć w autobusie, w poczekalni u dentysty czy leżąc wygodnie w łóżku. I to jest właśnie to czego ludzie oczekiwali, a co potwierdzają statystyki: w minionym roku już 40% ruchu na Youtube była generowana z urządzeń mobilnych, gdzie w 2012 było to 25%, a w 2011 tylko 6%. Jak widać rozwija się to lawinowo. Ludzie chcą mieć telewizję, dosłownie, w kieszeni. W dodatku taką telewizję w której mają prawdziwy wybór i gdzie to widzowie decydują kto będzie gwiazdą, a nie marketingowcy lansujący kolejne beztalencia nawet w programikach typu "Mam talent".

Skoro już jesteśmy przy statystykach, to warto odnotować, że w 2013 r. łączny udział w ogólnopolskim rynku oglądalności tzw. "wielkiej czwórki" /TVP1, TVP2, TVN i Polsatu/ w grupie widzów powyżej 4-tego roku życia spadł do 48,26%, w tym: TVP1 - 13,16%, TVN - 12,53%, Polsat - 12,26% oraz TVP2 - 10,31%, przy czym oglądalność tych stacji systematycznie spada. Takie rozdrobnienie mediów jest oczywiście nie na rękę politykom: nie wystarczy już pokazać się w jednej tv, trzeba się lansować co najmniej w kilku "zaprzyjaźnionych" stacjach i prasowych tytułach. Cudzysłów jak najbardziej na miejscu, bo w tym przypadku mowy nie ma o bezinteresownej przyjaźni - ma ona bowiem wymierną wartość w postaci wykupionych reklam, ogłoszeń i obwieszczeń, pozwalających przeżyć na coraz trudniejszym medialnym rynku. I tutaj niestety kończy się dziennikarska obiektywność i niezależność, bo nikt nie będzie kąsał ręki, która go karmi. Media z czwartej władzy zmieniają się w rządowe tuby napędzane płatnymi reklamami.

Ludzie naprawdę nie są głupi, a przynajmniej nie aż tak, jak się wydaje niektórym nadredaktorom, którzy czują się niemal jak nadludzie dyktując tłuszczy co jest dobre, a co złe, kogo hołubimy a na kim wieszamy psy, kto jest patriotą a kto faszystą z ciemnogrodu. Nadredaktor Tomasz Lis podczas debaty "Dlaczego głupiejemy?" na Uniwersytecie Warszawskim już cztery lata temu powiedział słowa, które ostatnio podchwyciły inne media stosując zresztą chwyty poniżej pasa w postaci wyrywkowych cytatów: "Też wyjdę na idiotę, ale powiem, że jestem wystarczająco inteligentny, żeby występować w telewizji, ale nie, żeby ją oglądać. I trochę a propos tego zidiocenia, ja doszedłem do bardzo smutnego wniosku: widz w Polsce ogłupiany od lat, konsekwentnie przez wszystkich, bo tu jest straszna rywalizacja – zdebilenie w jednostce czasu – kto osiągnie największy sukces. Widz w Polsce wybaczy wiele, bardzo wiele, ale jednego nie wybaczy nigdy: nigdy, przenigdy nie wybaczy tego, żeby go potraktować poważnie. Włączyłem sobie dzisiaj kanał TVN 24 i oglądałem go całkiem długo (…) i byłem tym zafascynowany, bo w telewizji informacyjnej przez trzy godziny właściwie o niczym mnie nie informowano. Przez trzy godziny się do mnie mizdrzono. Wszystko sprowadzone do anegdoty. Nie możemy mówić poważnie, bo poważny, to znaczy nudny, a jak nudny, to te barany wezmą pilota i przełączą."

Problem w tym, że do niedawna nie bardzo mieli na co przełączyć. Teraz - mają i masowo przełączają się na telewizję w internecie. Którą to telewizję może tworzyć każdy, za darmo, praktycznie bez cenzury i nachalnych reklam.

I takiej telewizji Państwu i sobie życzę.

1 komentarz:

  1. Polecam kanał podziemnaTV na YT
    http://www.youtube.com/watch?v=a0iZb5lMN2Q

    OdpowiedzUsuń