piątek, 28 lutego 2014

"The Visit: John Paul II in Ireland - A historical record", "The Pope in Ireland: A Pictorial Record" i "Ireland's Historic Visitor"

W 1979 roku Papież Jan Paweł II odwiedził Irlandię. Był to pierwszy, i jak na razie jedyny papież, który pielgrzymował na Zieloną Wyspę. Z tego też roku pochodzą trzy albumy fotograficzne: "The Visit: John Paul II in Ireland - A historical record", "The Pope in Ireland: A Pictorial Record" i "Ireland's Historic Visitor", dokumentujące to wydarzenie.

/Powyżej: "The Pope in Ireland: A Pictorial Record", The Visit: John Paul II in Ireland - A historical record i "Ireland's Historic Visitor"/

Jan Paweł II gościł w Irlandii w dniach 29 września - 1 października 1979 roku. W ciągu tych trzech dni odwiedził Dublin, Droghedę, Clonmacnois, Galway, Knock, Maynooth i Limerick. Wszędzie witały go setki tysięcy ludzi. W Dublinie w Phoenix Park Papież odprawił Mszę Św. dla 1,25 miliona osób, co było największym zgromadzeniem w historii Irlandii.

Świetne kolorowe zdjęcia. Warto zobaczyć.

czwartek, 27 lutego 2014

Tłusty Czwartek z MyCork

W Tłusty Czwartek Stowarzyszenie MyCork zaprosiło wszystkich chętnych do The Hub Pub, na bezpłatną degustację pączków i wspólną zabawę. Projekt koordynowała Gertruda Anisiewicz.

/Powyżej: Tłusty Czwartek z MyCork/

Oprócz pączków - była muzyka na żywo i loteria z atrakcyjnymi nagrodami, z której cały dochód połączony z kwestą /w wysokości 190,65 euro/ został przeznaczony na Mercy Hospital w Cork.

Po raz pierwszy Tłusty Czwartek z MyCork miał miejsce w 2010 roku: KLIK.

środa, 26 lutego 2014

Figury Matki Boskiej w Cork (3)

Następna figura Matki Boskiej w Cork, w mojej blogowej "kolekcji", znajduje się w Millfield Cottages przy Redforge Road.

/Powyżej: Millfield Cottages/

  /Powyżej: figura Matki Boskiej przy Redforge Road/

wtorek, 25 lutego 2014

IV DKCh: przygotowania do Dni Kultury Chrześcijańskiej w Cork

Na przełomie kwietnia i maja b.r. Stowarzyszenie MyCork zorganizuje IV Dni Kultury Chrześcijańskiej w Cork. Koordynatorem tego projektu jest Aleksandra Waliszewska.

/Powyżej, od lewej: Izabela Krygiel-Kozłowska /prezes MyCork/, ks. Piotr Galus /duszpasterz Polonii w Cork/ i Aleksandra Waliszewska /koordynator DKCh2014/

W związku ze zbliżającą się kanonizacją papieży Jana Pawła II i Jana XXIII, która odbędzie się 27 kwietnia b.r., osoby skupione przy Duszpasterstwie Polskim w Cork wraz z wolontariuszami MyCork postanowiły zorganizować w kościele św. Augustyna modlitewne czuwanie. W czuwaniu mają wziąć udział wspólnie Polacy i Irlandczycy. W planach jest również m.in. projekcja filmu i wystawa poświęcona tym dwóm papieżom.

O dotychczasowych Dniach Kultury Chrześcijańskiej w Cork można przeczytać tutaj: I DKCh w 2009 r., II DKCh w 2010 r. i III DKCh w 2012 r.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Janusz Rolicki: "Edward Gierek: Przerwana dekada"

Najbardziej znany "wywiad - rzeka" z 1990 roku z Edwardem Gierkiem (1913-2001), byłym I sekretarzem KC PZPR.

Gierek był na tle innych komunistycznych "towarzyszy" dosyć nietypową personą: po pierwsze - był autentycznym robotnikiem /górnikiem/, po drugie - praktycznie wychował się i ukształtował na emigracji w krajach zachodnich /Francja i Belgia/, po trzecie, co się wiąże z drugim - był znacznie bardziej zorientowany na Zachód niż inni "towarzysze". Można dodać jeszcze i po czwarte - że, jak sam to podkreśla, jest jedynym z I sekretarzy który nie ma krwi na rękach, bo w 1976 roku owszem, ludzi pałowano, ale do nich nie strzelano. No cóż, może i nie strzelano, ale kilka osób zakatowano na śmierć, więc tutaj tow. Gierek racji nie ma.

Edward Gierek był komunistą z krwi i kości podporządkowanym Sowieckiemu Sojuzowi, ale trzeba mu przyznać, że przynajmniej starał się żeby "Polska rosła w siłę a ludziom żyło się dostatniej", co przez jakieś kilka lat, dzięki kredytom z Zachodu, nawet mu się udawało. Btw, za wikipedią: "W 1980 /czyli w roku odsunięcia Gierka od władzy - dop. mój P.S.) zadłużenie zagraniczne w walutach wymienialnych osiągnęło poziom 24,1 mld USD" i dalej: "Kredyty zostały ostatecznie spłacone 29 października 2012 ostatnią ratą dla Klubu Londyńskiego w wysokości 297 milionów dolarów. Obecnie Polska spłaca długi zaciągnięte w późniejszym okresie, a także w latach transformacji ustrojowej do czasów obecnych".

W książce Edward Gierek opowiada swoje życie - od najmłodszych lat, poprzez emigrację, działalność komunistyczną, powrót do Polski /pod sam koniec życia powiedział, że żałuje tego powrotu do kRAJu/ i wspinanie się po kolejnych szczebelkach partyjnej kariery. Sporo uwagi poświęca własnej "gierkowskiej" dekadzie, opisuje też swoje internowanie /jak twierdzi, partyjna wierchuszka była internowana w gorszych warunkach niż prominentni działacze "Solidarności"/ oraz szykany i czarną propagandę jaka rozpętał przeciwko niemu Jaruzelski i inni "towarzysze". Odsunięty od władzy Gierek został pozbawiony wszystkich przywilejów, do końca życia utrzymywał się z wypracowanej na emigracji emerytury belgijskiej i renty francuskiej, jeździł "maluchem".

W tej swoistej "spowiedzi" Gierek stawia interesujące tezy /potwierdzane później przez wielu niepodległościowych działaczy/, jak np. ta, że praktycznie wszystkie większe strajki czy przesilenia były - na polecenie tej czy innej partyjnej koterii - spowodowane działaniami sb-ckiej agentury, którą wielkoprzemysłowe zakłady były nasiąknięte, że już w 1980 roku miał uzyskać zapewnienie od sb-cji, że "Lech Wałęsa to nasz człowiek" - z tymże sam Gierek w 1990 roku twierdzi, że "teraz wiemy że to absurd", itd., itp.

niedziela, 23 lutego 2014

Walne Zgromadzenie MyCork

Dzisiaj wolontariusze MyCork wzięli udział w Walnym Zgromadzeniu Członków Stowarzyszenia MyCork. W jego trakcie m.in. wybrano nowego Prezesa Zarządu MyCork - którym, po rezygnacji Pawła Świtaja, ponownie została wybrana Izabela Krygiel-Kozłowska.

/Powyżej: Izabela Krygiel-Kozłowska/

Paweł Świtaj pełnił funkcję prezesa od 3 marca 2013 r. do dnia dzisiejszego. Z kolei Izabela Krygiel-Kozłowska kierowała MyCork od 18 lipca 2010 r. do 3 marca 2013 r.

Ponadto w trakcie spotkania przyjęto m.in. sprawozdanie z działalności MyCork od ostatniego Zgromadzenia, oraz omówiono plan projektów, jakie będą miały miejsce w trakcie najbliższego roku.

/Powyżej: członkowie MyCork w trakcie Walnego Zgromadzenia/

sobota, 22 lutego 2014

Face-bóg

"Na początku było słowo, a potem człowiek w nie kliknął" - tak rozpoczyna się "Pigułka wolności" Piotra Czerwińskiego, powieść z Facebookiem w roli głównej. W tym miesiącu minęło dziesięć od lat od powstania tego portalu. 4 lutego 2004 roku Mark Zuckerberg uruchomił witrynę, która zmieniła oblicze internetu. Również naszego, polskiego internetu...

Taka osobista dygresja: kiedy dziesięć lat temu wyjeżdżałem do Irlandii, nikt nie słyszał o żadnych "fejsbukach" czy "naszych klasach". Nowością było blogowanie, któremu się oddałem, a w wyniku czego przeczytałem pod swoim adresem wiele bzdurnych zarzutów o "internetowym ekshibicjonizmie", pomimo że skrupulatnie unikałem /i unikam/ tematów rodzinno - towarzyskich, a na moich fotkach nie pokazałem chyba więcej - niż łokieć. Kiedy teraz przeglądam facebookowe profile moich ówczesnych adwersarzy, to aż łapię się za głowę. Wszystko jak na dłoni, co gdzie, z kim a w domyśle nawet - ile razy. Fotki z basenu, sauny, jacuzzi, łazienki, a gdyby nie facebookowa cenzura to pewnie nie zabrakłoby też tych z sypialni. Ot, lata przemijają, ludzie się zmieniają.

Ale zanim nadszedł dla nas Facebook, miała swój czas Nasza Klasa. Założona w 2006 roku zdołała zgromadzić 14 milionów użytkowników, czyli dobre pół dorosłej Polski. Odszukało się trochę znajomych, dawnych kolegów i sympatie. Koledzy /na czele ze mną/ wyraźnie przytyli i wyłysieli, a na profilach dawnych koleżanek nie raz pomyliłem je z ich córkami. Taki widok zatrzymał się gdzieś pod powiekami a przecież minęło już z dobrych dwadzieścia lat. Niemniej, Nasza Klasa to było coś, udało się na nowo związać zerwane nici znajomości, wymienić mejlami, telefonami, ale - na tym się w sumie skończyło. Bo zawsze jest tak, że coś się kończy, coś zaczyna...

Pokolenie dojrzałe dekadę przed moim mogło sobie przy przeglądaniu Naszej Klasy zanucić "Naszą klasę" Kaczmarskiego, moje pokolenie - bardziej odwoływało się już do "Tu nie będzie rewolucji" Big Cyca:
"Śruba zgolił irokeza
Jest murarzem przy kościele
Zawsze chodzi w ortalionie
Zjada rosół co niedzielę

Tylko czasem kiedy w barze
Pije piwo z UB-kami
Przypomina sobie hasło
Że Bóg zawsze był z punkami
"

No niestety, panta rhei, każdy ma swoje życie i rachunki do opłacenia, ideały buntowników są schowane do szuflady, o czym Nasza Klasa mniej lub bardziej brutalnie przypomniała. No ale, ten portal to już przeżytek, teraz wszyscy przesiedli się na Facebooka. Masowy exodus rozpoczął się z chwilą spolszczenia portalu w 2008 roku, poprawą funkcjonalności, a przede wszystkim - gdy coraz więcej z nas ma znajomych spoza Polski.

Facebook - to jest dopiero portal który zamieszał w niejednym życiu. Ileż pięknych przyjaźni się przez to skończyło, ile dowodów małżeńskiej zdrady, ba, podobno zdarzyło się, że za "usunięcie ze znajomych" temu i owemu zdarzyło się "usunąć" kogoś z tzw. "reala". Gdzie w takim razie kończy się życie wirtualne a zaczyna - to prawdziwe? Inna rzecz, że dla wielu osób fejsbukowe życie jest tak naprawdę jedynym, jakie mają. A gdy się tak naprawdę nie ma własnego życia, to zajmuje się życiem innych. Stąd Facebook stał się również nowoczesnym narzędziem do plotkowania. Jednakże jest to o tyle ryzykowna zabawa, że o ile w przypadku plotek gdzieś pod polskim sklepem zawsze można się ich wyprzeć i twierdzić, że interlokutor czegoś nie zrozumiał, nie dosłyszał i w ogóle przekręcił, o tyle przy obrabianiu komuś czterech liter "na fejsie", nawet we własnym gronie, zawsze znajdzie się jakaś uczciwa dusza która zrobi printscreena i wyśle gdzie trzeba. I jak wtedy żyć, panie premierze, jak udawać że wszystko gra i jak spojrzeć w oczy tym, których się dopiero co obmawiało?

Ponad miliard użytkowników Facebooka musi robić wrażenie. Użytkowników, którzy jak wspomniałem na wstępie granice prywatności mają bardzo mocno przesunięte. Jakież to wspaniale narzędzie nie tylko dla służb wywiadowczych całego świata które z pewnością monitorują te i owe zamknięte i ukryte grupy dyskusyjne, ale przede wszystkim dla marketerów. Bo Facebook - to ogromny rynek zbytu na który można precyzyjnie skierować swoją reklamę. Chcemy coś sprzedać grupie kobiet w wieku od 20 do 35 lat zamieszkałych w Dublinie? Proszę bardzo. A może bardziej facetom po 40-stce z okolic Cork? Nie ma problemu.

Facebook naprawdę zmienił wiele. Coraz więcej osób nie czyta już niczego innego i swoją wiedzę o świecie czerpie z tego, co umieszczą i "zalajkują" jego znajomi. Towarzysz Marks twierdził, że "byt określa świadomość", obawiam się że teraz świadomość jest określana przez Facebooka. Inaczej rzecz ujmując - głupiejemy z roku na rok, coraz bardziej bezmyślnie wklejając obrazki i lajkując /czy też, jak pisze w "Pigułce..." Piotr Czerwiński, "dając kciuki"/ gdzie popadnie. Oczywiście, sam portal to tylko narzędzie, równie bezmyślne jak młot czy sierp, można go używać w pożytecznym celu, a można też uczynić sobie z niego niemal bożka wciągniętego na sztandary, któremu będziemy bezkrytycznie wierzyć. Niestety, ludzka natura jest taka, ze dąży do maksymalnej wygody, w tym celu wymyśliliśmy koło, proch czy komputery. Ma to też przełożenie na coraz większą niechęć do wysiłku intelektualnego. Prawie nikt już niczego nie czyta, nawet tego co jest pod linkiem który lajkuje. Teraz wszyscy oglądają obrazki ewentualnie z objaśniającym go zdaniem pojedynczym, bron Panie Boże - złożonym.

Z drugiej strony, nic nie jest dane raz na zawsze, o czym boleśnie przekonała się swego czasu Nasza Klasa. Młodsze pokolenie podobno coraz szerszym łukiem omija Facebooka, nie chcąc mieć konta na tym samym portalu, co ich rodzice. Gdzie spędza więc czas dzisiejsza młodzież, gdy ich "rodzic a" lub "rodzic b" /tak tak, trzeba być poprawnym politycznie.../ siedzi w tym czasie "na fejsie"? Gdzie z pewnością nie znajdą ich rodzice? Chyba tylko - w bibliotece.

Kto wie, może gdy wirtualna historia zatoczy koło, czytanie książek znowu stanie się modne? Na razie - jest to tak elitarne hobby, że chyba nie ma lepszego sposobu na facebookowy lans, jak wrzucenie tam własnej recenzji dopiero co przeczytanej książki.

Bo w końcu - na początku było Słowo...

piątek, 21 lutego 2014

P60 na e-maila, międzynarodowa kolejka w skarbówce

Wczoraj poszedłem do tutejszej skarbówki, coby złożyć P60.  Stanąłem w kolejce, wybitnie międzynarodowej. Niektórych języków nie byłem w stanie odgadnąć ;-)

/Powyżej: "ogonek" w skarbówce/

P60 to - w dużym uproszczeniu, odpowiednik naszego PIT-a, swego czasu już o tym pisałem. Ale w tym roku - po raz pierwszy dostałem go na e-maila, chociaż podobno od kilku lat to już tutaj standard. Wydrukowałem i zaniosłem. W sumie mogłem wysłać pocztą a pewnie i przez neta, no ale - fiskusa mam niedaleko siebie, a dobrych kilka lat własnej DG w III RP wyrobiły we mnie odruch Pawłowa, że PIT-a - podatnik przynosi /w zębach/... Pomimo 10 lat życia w Irlandii - już się tego chyba nie oduczę.

A tutaj - bez pieczątek, podpisów i stresu, że gdzieś tam za błąd 50 centów ktoś mnie weźmie za kołnierz i wytrzepie wszystko z kieszeni... Pomimo kolejki stałem nie dłużej niż 5 minut, a "wyłuszczałem" się z 30 sekund.

Da się? Da - jak mawiają Rosjanie. M.in. dlatego słychać tutaj języki z całego świata...

czwartek, 20 lutego 2014

Media III RP

3-odcinkowy dokument Pawła Nowackiego i Krzysztofa Nowaka nakręcony w 2009 roku. Kolejny, tym razem 5-letni "półkownik".

Niezależni publicyści przedstawiają historię powstania mediów w III RP, od 1989 roku do tzw. "afery Rywina". Poznajemy pozorne zmiany, jakie zaistniały w publicznej telewizji oraz kulisy powstania m.in. Gazety Wyborczej, Radia Zet, Polsatu, TVN-u, ale także np. Czasu Krakowskiego i Życia - i powody upadku tych dwóch ostatnich tytułów /a Czasem Krakowskim sam się swego czasu zaczytywałem/.

Dowiadujemy się, że praktycznie cała lokalna prasa w Polsce została wykupiona przez niemieckie koncerny medialne. Możemy też zobaczyć służalczość "dziennikarzy", którzy tuszują przeróżne wpadki polityków, a także - poznać drogę zawodową tych dziennikarzy, która z reguły rozpoczęła się zaraz po stanie wojennym, kiedy wyrzucono z pracy tych dziennikarzy, którzy nie chcieli pisać pod dyktando.

Trzeba obejrzeć, jako dobre uzupełnienie książki "Resortowe dzieci. Media".

wtorek, 18 lutego 2014

Świątynie w Cork: Saint Finbarr's South Church

Saint Finbarr's South Church przy Dunbar Street jest najstarszym, pozostającym w ciągłym użytkowaniu, katolickim kościołem w Cork. Zbudowano go w 1766 roku.

/Powyżej: Saint Finbarr's South Church/

Saint Finbarr's South zastąpił inny kościół parafialny, który wybudowany w 1728 roku przy Douglas Street - częściowo się zawalił. Proboszcz, ks. Daniel O'Brien, dominikanin przystąpił do budowy nowego kościoła przy pomocy finansowego wsparcia od katolickich rodzin klasy średniej, które zostały później nagrodzone "ławkami rodzinnymi" w nawie głównej. Kościół, zbudowany z wapienia i piaskowca, został znacznie rozbudowany w 1875 roku.

/Powyżej: "The Dead Christ" John Hogana/

W ołtarz wkomponowana jest pochodząca z 1832 roku rzeźba "The Dead Christ", której autorem jest John Hogan (1800-1858), rzeźbiarz urodzony w Waterford, którzy mieszkał w Cork i w Rzymie - w tym ostatnim w latach 1825-49. Artysta wykonał trzy rzeźby martwego Chrystusa: jedna znajduje się w Bazylice Św. Jan Chrzciciela w Nowej Funlandii, druga w kościele Karmelitów przy Clarendon Street w Dublinie, a trzecia właśnie w Saint Finbarr's South w Cork.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Sławomir Cenckiewicz: "Wałęsa. Człowiek z teczki"

Czego innego się po tej książce spodziewałem, a co innego otrzymałem. Niemniej, to "co innego" jest również interesujące, ale - z innego powodu.

W nocie od wydawcy czytamy: "Tak demaskatorskiej książki o Lechu Wałęsie jeszcze nie było! Ostry, odkrywczy i nowatorski publicystyczno-historyczny pamflet będący odpowiedzią na zalew kłamstwa o „naszej ikonie”. Kontrapunkt do filmu Andrzeja Wajdy!"

I tu właśnie tkwi problem, obawiam się, że momentami to faktycznie bardziej pamflet niż rzetelna historyczna publikacja, że momentami Cenckiewicz za bardzo kluczy zostawiając zbyt duże pole do "domniemywań", zamiast wyciągnąć kwity na stół. Co jednak nie umniejsza wartości książki, bowiem niejako "przy okazji" dowiadujemy się sporo o funkcjonowaniu SB - jak i infiltrowanej przez nią opozycji, a także poznajemy historyczny kontekst tych wydarzeń.

Czego oczekiwałem po lekturze tej książki? Jasnego dowodu: panie i panowie, Lech Wałęsa to "Bolek", a tutaj są kwity. No i w zasadzie - to dostałem, ale... spodziewałem się więcej, znacznie więcej. Bowiem to, że Wałęsa w grudniu 1970 "coś tam podpisał" - przyznaje nawet on sam. To, że na komendzie milicji "rozpoznawał na zdjęciach /z Wydarzeń Grudniowych/ swoich kolegów" - to też swego czasu sam wyznał przy świadkach. To, że brał za to /i być może za inne rzeczy/ pieniądze od SB, też raczej nie budzi wątpliwości, po ustaleniach poczynionych przez historyków. To są fakty już powszechnie znane i nie ma nad czym deliberować.

Spodziewałem się jednak, że Sławomir Cenckiewicz pociągnie sprawę niejako dalej, że dostarczy mocnych dowodów na dalsze agenturalne działania "Bolka" po 1976 roku, kiedy Wałęsa oficjalnie został wyrejestrowany z sb-ckiej kartoteki. Autor oczywiście stawia taką tezę, ale - w mojej subiektywnej ocenie - nie potrafi jej udowodnić. Być może nie ma na to /jeszcze/ wystarczająco mocnych dowodów, a przynajmniej nie zostały zawarte w tej książce. Są za to jakieś mgliste przypuszczenia, np. że Wałęsa brał udział w pałowaniu studentów w 1968 roku, itp., itd. Być może, jako "aktyw robotniczy" - brał, tylko póki co, dowodu na to nie ma, więc jaka wartość ma takie gdybanie?

Mało tego, Cenckiewicz, w moim przekonaniu, niejednokrotnie dementuje to, co o Wałęsie mówi się od dawna. I tak np. autor w toku swoich badań potwierdza - lub też czyni to, wskutek zeznań wiarygodnych świadków bardzo prawdopodobnym - że Wałęsa jednak "przez płot przeskoczył", co tym samym obala mit o motorówce, którą miał podobno być dostarczony na strajk w Stoczni, a takie pytanie stawiała Wałęsie m.in. Anna Walentynowicz. Dalej - potwierdza że Wałęsa już jako prezydent RP walczył o wyprowadzenie wojsk sowieckich z Polski, godząc się nawet na pewne obietnice wobec Rosjan, których /jak już wtedy mówił/ nie ma zamiaru dotrzymać. Takich rzeczy, pozytywnych o Wałęsie jest w książce sporo. Ponadto, część wydarzeń można interpretować w różny sposób, bo historia nie jest nauką ścisłą.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że "teczka Bolka" została starannie wyczyszczona. Wiemy, że swoją teczkę wypożyczał Lech Wałęsa za czasów swojej prezydentury - i że zwrócił ją niekompletną. Niemniej, jak sam autor przyznaje, zachowało się jednak wiele materiałów które stopniowo są przez historyków ujawniane. Mam nadzieję, że do odkrycia prawdy jest bliżej, niż dalej, i że wiele materiałów tamtej epoki jeszcze się odnajdzie, i to nie koniecznie w moskiewskich archiwach /bo tam, zapewne, jest komplet/.

Kim w rzeczywistości jest Lech Wałęsa? Wg mnie jest facetem, który faktycznie przez pewien czas współpracował z SB, później próbował "prowadzić z nimi misterną grę", co jest jakąś farsą, bo tam były większe cwaniaki od niego. Niemniej - na pewno nie chciał obalać ustroju, tak jak i chyba zdecydowana większość robotników w tym czasie, czyli w latach 1970-1980 /o czym świadczą zachowane materiały - podziemne wydawnictwa, jak "Robotnik Wybrzeża" czy filmy, jak "Robotnicy 80"/. Wałęsa jest człowiekiem, którego SB-cja wykorzystała do legitymizacji zmiany ustroju, w wyniku czego dawni aktywni działacze partyjni zachowali swoje wpływy i majątki. Lech Wałęsa to prosty robotnik z wielkimi ambicjami, którego Los Historii wyniósł bardzo wysoko, i który, chociaż dla wielu stal się symbolem, w końcu zaprzeczył ideałom o które walczył. A na końcu, nie mając wokół siebie rozgarniętych doradców, stał się zwykłym chamowatym bufonem, który na swoim blogu /ha, oprócz chamstwa i bufonowatości - mamy też coś innego wspólnego ;-)/ skupia się głównie na obrażaniu dawnych swoich zwolenników, którzy odwrócili się od niego. Smutny koniec, niestety, i nie pomogą temu nawet propagandowe filmy kręcone przez różnych Wajdów.

Lech Wałęsa nie "obalił komuny". To raczej komuna "obaliła się sama" /nie miała zresztą wyjścia po  gorbaczowskiej "pierestrojce"/, a do legitymizowania tego obalenia /w wyniku którego ekonomicznie spadła na cztery łapy a większość "towarzyszy" już wkrótce powróciło do czynnej władzy/ użyła takich Wałęsów, Kuroniów i Michników, którym się wydawało, że mogą toczyć jakieś swoje "misterne gry" z sb-cją. Chociaż w ich przypadku to akurat zadziałało - w końcu jeden został prezydentem, drugi - ministrem, a trzeci - naczelnym gazety, w której od ćwierć wieku pisze własną wersje historii i, niestety, na której "wychował" całe pokolenie młodych Polaków /a i wielu starszych uległo jej ukąszeniu/.

Tak czy owak - książkę warto przeczytać dla samego tła historycznego. Polecam.

niedziela, 16 lutego 2014

I warsztaty artystyczne dla dzieci z My Little Craft World

Dzisiaj w hotelu Montenotte w Cork miały miejsce pierwsze warsztaty artystyczne dla dzieci.

/Powyżej: młodsza i starsza grupa dzieci wraz ze swoimi pracami/

Pierwsze, pokazowe warsztaty były bezpłatne. W sumie w dwóch grupach, młodszej i starszej, w warsztatach wzięło udział 36 dzieci, które wykonywały okolicznościowe kartki, wysłuchały bajki o Franklinie i walentynkach /a w grupie starszej dodatkowo jeszcze legendę o św. Walentym/, wzięły udział w zabawach ruchowych, itp. Każde dziecko otrzymało poczęstunek a na zakończenie zabawy również balonik - zwierzątko.

Warsztaty organizują Panie z My Little Craft World, więcej informacji: www.mylittlecraftworld.com.

czwartek, 13 lutego 2014

Spotkanie wolontariuszy MyCork

Dzisiaj wolontariusze MyCork spotkali się w celu omówienia przygotowań do Tłustego Czwartku z MyCork oraz Parady w Dniu św. Patryka.

/Powyżej: uczestnicy spotkania/

Tłusty Czwartek wolontariusze MyCork będą organizowali już po raz czwarty, corocznie od 2010 roku zapraszając wszystkich na bezpłatną degustację pączków. W tym roku Tłusty Czwartek będzie miał miejsce 27 lutego b.r. w The Hub Pub przy 9 Anglesea Street w Cork, początek: godz. 19:30. Oprócz pączków, będzie można posłuchać muzyki na żywo przy gitarach oraz wspólnie pośpiewać, a także wziąć udział w loterii z wieloma atrakcyjnymi nagrodami.

Z kolei w Paradzie w Dniu św. Patryka wolontariusze MyCork uczestniczą już od 2008 roku, trzykrotnie (w latach 2008, 2010 i 2011) zdobywając nagrodę "Best Overall Entry" dla najlepszej grupy na Paradzie. Tematem tegorocznej Parady są "Legendy", szeroko rozumiane. Wszyscy chętni mogą dołączyć do polskiej grupy.

środa, 12 lutego 2014

Kard. Stanisław Dziwisz: "Świadectwo"

Jak czytamy na obwolucie: "poruszające wspomnienia sekretarza Ojca Świętego Jana Pawła II, bezpośredniego świadka wydarzeń największego pontyfikatu w dziejach Kościoła, spisane w rozmowie z Gian Franco Svidercoschim".

Kard. Stanisław Dziwisz przez niemal 40 lat towarzyszył Janowi Pawłowi II w Jego ziemskim pielgrzymowaniu. 12 lat w Krakowie, kolejnych 27 lat w Rzymie. Czytając "Świadectwo" można poczuć, jakby się stało tuż obok Jana Pawła II podczas najważniejszych wydarzeń Jego pontyfikatu.

Zupełnie inna perspektywa, inne spojrzenie.

wtorek, 11 lutego 2014

Spisane będą czyny i rozmowy

Trwający właśnie miesiąc został w polonijnym irlandzkim światku zdominowany już na samym początku przez dwa wydarzenia: wizytę prof. Biniendy w Dublinie i ks. Oko w Cork. Obywa wykłady rzeczonych gości odbyły się w ten sam dzień, niedzielę 2 lutego b.r. Oj, działo się, zawrzało w "internetach" ze szczególnym uwzględnieniem różnych facebookowych profili zdominowanych przez miejscowe lewactwo.

Dla tych co nie w temacie: prof. Wiesław Binienda, doktor inżynierii mechanicznej, wykładowca, profesor University of Akron, dziekan Wydziału Inżynierii Cywilnej w College of Engineering na tym uniwersytecie, m.in. współpracuje jako niezależny ekspert z Zespołem Parlamentarnym ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154 w Smoleńsku z 10 kwietnia 2010 roku działającym w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej. Jest również jednym z bohaterów filmu "Polacy" Marii Dłużewskiej. Z kolei ks. Dariusz Oko – to ksiądz katolicki, teolog, filozof oraz wykładowca Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie i publicysta, posiada stopień doktora habilitowanego. Przez siedem lat studiował teoretyczne podstawy i praktyczne skutki wprowadzenia gender w Niemczech. Obecnie z upodobaniem gnębiony przez rządową prasę /GW/ i telewizję /TVN - Tusk Vision Network/.

Uprzedzając fakty: niemal wszyscy jednoznacznie życzyli organizatorom tych spotkań - pełnej klapy. "Mam nadzieję, że sala będzie pusta" zaklinała rzeczywistość jedna z pań. Pozostali byli znacznie bardziej bezpośredni i niecenzuralni. Ha, nie udało się, pełny frekwencyjny sukces w obydwu przypadkach. W Dublinie zarówno w Domu Polskim jak i w Dublin Institute of Technology, gdzie prof. Binienda miał wykłady, pełne sale. W Cork na wykład ks. Oko w kościele św. Augustyna przyszło ponad dwieście osób, czyli więcej niż na polskie imprezy z darmowym jadłem, jakie się tutaj czasami odbywają. Jak widać, ludzie się budzą i zaczynają interesować tym, czym wg lewactwa - nie powinni.

Właśnie, co do zainteresowań: szczerze pisząc, zupełnie nie rozumiem zainteresowania miłośników Słońca Peru i zwolenników Partii Miłości tym, co się dzieje u "faszystów z ciemnogrodu". A już zdziwienie do kwadratu budzi nadaktywność co niektórych, którą mogliby spożytkować w znacznie lepszy sposób. Jeżeli mnie coś nie interesuje, to się tym nie zajmuję. Dla przykładu: o tym że w Cork była taka dajmy na to parada gejów, dowiedziałem się dopiero z facebooka /tak, to znak naszych czasów/, ze zdjęć moich co niektórych znajomych, którzy w niej uczestniczyli. O tym, że w Dublinie gościła Anna Grodzka, i że taką paradę otwierała - również. Nie wnikam kto ją zaprosił, co mówiła, nie interesuje mnie trasa przemarszu, itd., itp. I widzę że podobnie to działa u innych ciemnogrodzian.

Tym bardziej więc dziwi, dlaczego ci młodzi, wykształceni, z dużych miast, którzy schowali babci dowód i wyemigrowali na Zieloną Wyspę, zamiast zająć się swoimi sprawami - pilnie śledzą poczynania ks. Oko czy prof. Biniendy? Nie neguję oczywiście ich prawa do tego tylko autentycznie mnie ciekawi, dlaczego ich to ciekawi? Dlaczego u nich, w przypadku ks. Oko w Cork, nie ma takiego samego mechanizmu jak u mnie w przypadku p. Grodzkiej w Dublinie? A jeżeli jednak już to ich tak bardzo ciekawi, to mnie z kolei ciekawi - dlaczego nie przyjdą na taki wykład? Przecież to świetna okazja żeby posłuchać i skonfrontować to, co ks. Oko czy prof. Binienda mówią, z tym co piszą o nich polskojęzyczne niemieckie gazety drukowane w Polsce. Po do debatować o ks. Oko na facebooku czy innym forum, skoro można to było zrobić, nomem omen - oko w Oko?

A, i jeszcze te pytania: "kto ich tu zaprosił?!", "za czyje pieniądze przyjechali?!", itp. bzdury. Kto ich zaprosił - było jak byk napisane na plakatach tudzież w innych miejscach. W końcu skoro organizatorzy wykładają swoją kasę, to nie po to żeby się później wstydliwie kamuflować. Rozumiem, że lewactwu ciężko przeczytać coś więcej niż komiksowy dymek, no ale są jakieś granice, których - jak to ogłosił ich idol, tow. Jaruzelski pamiętnego grudniowego poranka 1981 roku - przekroczyć nie wolno. Za czyje pieniądze przyjechali? - jeżeli nie za swoje, to na pewno też nie za tegoż dociekliwego pytacza.

Krótka instrukcja obsługi jak się zaprasza do Irlandii /i nie tylko/ takich gości. Po pierwsze - nawiązujemy kontakt. Z reguły chętnie zgadzają się przyjechać i to najczęściej tylko za zwrot kosztów. Dla nich to też korzyść - wyrwą się na kilka dni z polskiego piekiełka, zieloną Irlandię zobaczą, guinnessa w pubie skosztują, a po powrocie do kRAJu będą mogli sobie dodać do życiorysu, że "gościli w Irlandii na zaproszenie miejscowej Polonii", choćby ta Polonia składała się raptem z kilku osób. Następnie - robimy miedzy sobą zrzutkę na bilet. No niestety, tak to wygląda i ta chwila kiedy trzeba sięgnąć do własnej kieszeni jest nie do przeskoczenia przez tutejsze lewactwo. Nie do przeskoczenia i nie do zrozumienia, no bo jakże to, ze swoich dawać? No niestety. Nocleg - najczęściej po domach zapraszających, bo koszty tniemy i tak wygodniej, a i czasu jest więcej na nocne Polaków rozmowy. Teraz wystarczy znaleźć odpowiednią salę, jak nie pasuje w kościele może być w hotelu, wybór jest w końcu spory, nagłaśniamy - i czekamy na widzów, którym będzie się chciało wstać z fotela przed tv i przyjść, żeby usłyszeć i zobaczyć to, czego nie nadają w tejże tv.

Oczywiście zakładam, że zupełnie inaczej to wygląda gdy zaprasza się taką p. Grodzką czy inne znane persony z Partii Miłości - podejrzewam że oni funduszy mają na tyle, że przyjeżdżają za swoje. Wróć - za pieniądze polskich podatników, rzecz jasna. Jakby nie było, dla organizatorów to spore ułatwienie. Tak czy owak instrukcję wypisałem, nic nie stoi na przeszkodzie żeby teraz bardziej lub mniej czcigodne lewactwo zaczęło zapraszać swoich idoli i różne moralne autorytety ze styropianu, a z tego co widzę - mają ich sporo. Jak to mawiał jeden z tych autorytetów, którego akurat zaprosić się już nie da, "zamiast palić komitety zakładajcie własne!" I słusznie apelował, zamiast wylewać swoje gorzkie żale - zapraszajcie swoich gości. Miejsca ci przecież u nas dostatek, a kto wie, może i ja sam się przełamię i pójdę pooglądać różnych towarzyszy tudzież resortowe dzieci? Nie wszystkich rzecz jasna, bo jednak wciąż dźwięczą mi w uszach słowa tow. Jaruzelskiego o tychże granicach - nie do przekroczenia.

Z drugiej strony wiem że tak tylko piszę, sobie a muzom. Lewactwo nikogo nie zaprosi, bo poza podpieprzeniem babci dowodu nie jest zdolne do bardziej twórczych działań, a jego gromkie komentarze zalewające "internety" to jedyny środek aktywności. I wentyl bezpieczeństwa, żeby taki jeden z drugim krzywdy sobie nie zrobił. Z tego co obserwuję tu i owdzie, to jest źle, a będzie jeszcze gorzej. O ile w takim Dublinie, jedynym mieście w Irlandii, jeszcze ta Polonia wygląda jako tako, o tyle im mniejszy ośrodek, tym gorzej. Brak pracy, brak perspektyw, jedyna rozrywka to plotki w polskim sklepie, gdzie znudzona pani sprzedawczyni wysłucha wszystkiego od wszystkich, dołoży swoje i puści dalej w obieg. Normalnie - strach tam wchodzić...

No ale co zrobić, polski kociołek mamy też już tutaj, co ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne, jak mawiał klasyk. Jest okazja żeby się policzyć, zobaczyć kto jest kim i kto z nami a kto przeciwko nam. A na koniec, inny klasyk, Czesław Miłosz, którego twórczość i postawę można oceniać różnie, ale nie sposób odmówić mu talentu:
"Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świat zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.
"

niedziela, 9 lutego 2014

Figury Matki Boskiej w Cork (2)

Kolejna figura Matki Boskiej w Cork, tym razem przy Knockpogue Park, z czasów gdy Irlandia była krajem katolickim. Jest ich w Cork sporo, o czasie i przyczynach ich powstania pisałem TUTAJ.

Tuż po tym gdy zrobiłem zdjęcie, podeszła tam młoda kobieta z dzieckiem i położyła kwiaty.

/Powyżej: Figura Matki Boskiej przy Knockpogue Park/
 
/Powyżej: Figura Matki Boskiej/

sobota, 8 lutego 2014

Spotkanie Forum Polonia w Cork

W sobotę, 8 lutego b.r. w Cork miało miejsce spotkanie organizacyjne Forum Polonia. Celem spotkania było opracowanie statutu na zjazd założycielski.

/Powyżej: uczestnicy spotkania/

Forum Polonia, pomimo że od pierwszego zjazdu minęło już 6 lat i zrealizowało szereg projektów, do tej pory nie jest formalnie zarejestrowaną organizacją. Podczas ostatniego, IX Zjazdu Forum Polonia, które miało miejsce 1 grudnia ub.r., podjęto decyzję o konieczności opracowania statutu, sformalizowania organizacji i zarejestrowania jej.

W spotkaniu uczestniczyli: Artur Banaszkiewicz, Wojciech Białek, Łukasz Czajkowski, Marcin Czechowicz, Joanna Dobosz-Chuda, Barnaba Dorda, Urszula Jadowska, Krzysztof Kiedrowski, Tomasz Kostienko, Rafał Kornatka, Klaudia Kałążna, Katarzyna Morawiec, Katarzyna Ruszel, Agnieszka Wieczorkowska i moja /nie/skromna osoba. Spotkanie poprowadził Artur Banaszkiewicz, sekretarzem spotkania był Barnaba Dorda. W trakcie 8 godzin opracowaliśmy poprawki i zmiany do statutu, który będzie wkrótce rozesłany, wraz z zaproszeniem na zjazd założycielski, do wszystkich osób dotychczas zaangażowanych w tworzenie Forum Polonia, oraz do organizacji polonijnych w Irlandii. Data zjazdu nie jest jeszcze znana, najprawdopodobniej będzie to miało miejsce na przełomie marca/kwietnia b.r - w Dublinie.

Celem Forum Polonia jest jest integracja mniejszości polskiej ze społeczeństwem irlandzkim, przy zachowaniu swojej tożsamości kulturowej, partycypowanie w równym stopniu w życiu społeczno-ekonomicznym i kulturalnym, oraz zjednoczenie polonijnych organizacji, liderów i aktywistów społecznych. Do tej pory Forum Polonia zrealizowało m.in. takie projekty, jak: "Gdziekolwiek będziesz, Zagłosuj", "Polonia dla Powodzian", "Kuźnia Liderów", "Discover Poland", "Doinformowany rodzic", itd.

Więcej zdjęć ze spotkania: LINK.

piątek, 7 lutego 2014

Dorota Kania, Jerzy Targalski, Maciej Marosz: "Resortowe dzieci. Media"

Książka, która narobiła ostatnio sporo zamieszania. Przywiozłem ją z Polski w trakcie ostatniej wizyty i właśnie skończyłem czytać.

Moje wydanie ma już okładkę z zaklejoną twarzą Jacka Żakowskiego, czego ten domagał się w sądzie i do czego sąd się przychylił. To nawet jest nie tyle "zaklejenie" co kolejny dodruk, bo książka schodzi na pniu.

Sięgnąłem po nią trochę z obawą, że będzie to próba odwetu na dzieciach za winy ojców. Nic z tych rzeczy. Bardzo ważny jest wstęp do książki, tj. "Pytania i odpowiedzi dotyczące zawartości książki" - nie można go pominąć żeby mieć właściwy obraz tego, co chcieli nam przekazać autorzy. A przekazują obraz jasny i czytelny, pokazując cała misterną pajęczynę biznesowo - medialną utkaną z ludzi poważnie umoczonych w poprzednim systemie. 400 bitych stron z przypisami i IPN-owskimi dokumentami jasno pokazującymi, kto był kim w PRL, dzięki czemu jest tym kim jest w III RP.

Główny nacisk jest położony nawet nie na "resortowe dzieci", czyli kto miał jakich rodziców i na jakim podwórku dorastał /jak się zresztą okazuje, lwia część późniejszych działaczy partyjnych jak i styropianowych opozycjonistów dorastała na tym samym podwórku, później ich drogi nieco się rozeszły, by po 1989 roku zejść się ponownie/, ale w książce chodzi przede wszystkim o "media", czyli jak to się stało, że już w rzekomo wolnej Polsce środki masowego przekazu, poza nielicznymi wyjątkami, zostały zdominowane przez jedną opcję, jak przebiegał wykup większości z nich przez zagraniczne koncerny medialne, jak wygląda stopień ich spenetrowania przez byłą (?) agenturę, itd., itp.

Miejscami czyta się jak powieść sensacyjną, miejscami akcja zwalnia i trzeba mozolnie przedzierać się przez akta i przypisy, aby później znów nabrać tempa.

Niemniej - to lektura obowiązkowa. Po niej - pewne rzeczy już nie będą takie same...

czwartek, 6 lutego 2014

Worki na ulicach Cork

Co kilka miesięcy elementem miejskiego krajobrazu w Cork stają się worki z ziemią, ułożone przed drzwiami do sklepów i mieszkań w Cork. Mają zabezpieczać przed skutkami powodzi, która zdarza się tu regularnie "od zawsze".

/Powyżej: w oczekiwaniu na powódź. Worki z piaskiem przed jednym ze sklepów w Cork/
 
Jak taka miejska powódź w Cork wyglądała 5 lat temu można zobaczyć TUTAJ, a z kolei TUTAJ - są zdjęcia z zeszłego roku. Irlandczycy podchodzą do tego z właściwym sobie humorem. Ostatnio urządzili np. wyścigi pontonów przez zalaną Grand Parade, jedna z głównych ulic Cork, a gwiazdą telewizji i facebooka został facet przebrany za rekina, który dla odmiany "płynął" przez Oliver Plunkett Street.

środa, 5 lutego 2014

Czy krewetki to warzywa?

Ostatnio w Krakowie natknąłem się na ogórki udające jabłka /KLIK/, a dzisiaj w Cork - na krewetki udające warzywa.

/Powyżej: krewetki na stoisku z mrożonymi... warzywami/

wtorek, 4 lutego 2014

Wernisaż Cork Camera Group w CVC

Dzisiaj w Cork Vision Centre miał miejsce wernisaż Cork Camera Group. Na wystawie swoje fotografie prezentuje m.in. Mariusz Kalinowski, który przedstawił dwie prace: "Look in to my soul", oraz "Emigrant Ship". Wystawa będzie otwarta od 5 do 21 lutego b.r.

/Powyżej: Agnieszka Niezgoda-Kalinowska i Mariusz Kalinowski przy jednej z prac Mariusza/

Cork Camera Group to znana grupa fotograficzna założona w Cork w 1986 r. Grupa jest członkiem Irish Photographic Federation i the Southern Association of Camera Clubs. Obecnie liczy o.k. stu członków. Uczestnicy grupy spotykają się co tydzień z wyjątkiem przerwy wakacyjnej, organizują wspólne wycieczki plenerowe, warsztaty, konkursy, zapraszają interesujących gości, itp.

Więcej zdjęć z wernisażu: KLIK.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Radio PLKa

Od września ub. roku dla Polonii w Irlandii gra internetowe Radio PLka /plka.ie/. W sobotę, na zaproszenie jego twórcy, Tomasza Łotockiego, miałem okazję zobaczyć jego studio oraz wziąć udział w audycji na żywo ;-)

Radio nadaje z Dublina, przez całą dobę, współpracuje z nim obecnie dziesięć osób. PLKi można posłuchać bezpośrednio ze strony www: /plka.ie/, jak również z telefonu np. przez aplikację TuneIn Radio. Strona na FB: LINK.

A audycję ze mną można posłuchać TUTAJ ;-)

/Powyżej, w trakcie audycji: po lewej - Tomasz Łotocki, po prawej - Grzegorz Adamczewski, w środku - moja /nie/skromna persona. Fot.: Kamila Okuniewska/

niedziela, 2 lutego 2014

Ks. Dariusz Oko w Cork

W piątek późnym wieczorem przyleciał do Cork ksiądz dr hab. Dariusz Oko. Ksiądz Oko jest teologiem, filozofem oraz wykładowcą Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie. Przez siedem lat studiował teoretyczne podstawy i praktyczne skutki wprowadzenia gender w Niemczech. W Cork ks. Dariusz Oko wygłosił wykład na temat gender.

/Powyżej: ks. Dariusz Oko tuż po przylocie do Cork/

W niedzielę 2 lutego b.r., w St. Augustine's Church przy Washington Street, ks. Oko odprawił Msze Święte o godz. 10:00, i 18:00, na których wygłosił homilie.

/Powyżej: ks. Dariusz Oko podczas homilii/

Po Mszy Świętej wieczornej przedstawił wykład na temat gender. Wykład pogłębiony, omawiający genezę i negatywne skutki wprowadzenia ideologii gender, oraz jak można im zapobiegać, zakończony długimi oklaskami słuchaczy. Po wykładzie, w którym uczestniczyło ponad 200 osób, każdy mógł bezpośrednio zadać ks. Oko pytania, także te najbardziej kontrowersyjne - na wszystkie ks. Oko udzielił wyczerpującej odpowiedzi. Była również możliwość nabycia książki Gabriele Kuby "Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności”.

 /Powyżej:  ks. Dariusz Oko podczas wykładu w St. Augustine's Church/

Ksiądz dr hab. Dariusz Oko odwiedził Cork na zaproszenie Duszpasterstwa Polskiego w Cork, Narodowego Frontu Emigrantów i NiepoprawnegoRadia.pl.

sobota, 1 lutego 2014

Prof. Wiesław Binienda w Dublinie

Dzięki uprzejmości Zofii Kozłowskiej, przewodniczącej Klubu Gazety Polskiej w Dublinie, miałem dzisiaj wyjątkową okazję uczestniczyć w prywatnym spotkaniu z prof. Wiesławem Biniendą oraz jego żoną, mec. Marią Szonert-Biniendą, którzy obecnie goszczą w Dublinie.

/Powyżej: z prof. Wiesławem Biniendą/

Prof. Wiesław Binienda m.in. współpracuje jako niezależny ekspert z Zespołem Parlamentarnym ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154 w Smoleńsku z 10 kwietnia 2010 roku działającym w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej. Jest również jednym z bohaterów filmu "Polacy" Marii Dłużewskiej. Dostałem także autograf od prof. Biniendy, który będzie dla mnie świetnym dodatkiem do tegoż filmu.

/Powyżej: autograf od prof. Wiesława Biniendy/

Klub Gazety Polskiej w Dublinie przy wsparciu Dublin Institute of Technology zaprasza na spotkanie z profesorem Wiesławem Biniendą oraz panią mecenas Marią Szonert-Biniendą, 2 lutego b.r. o godzinie 17.00 w siedzibie Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Dublinie. Profesor przedstawi swoje badania związane z Katastrofą Smoleńską, a pani mecenas kontekst historyczny tego tragicznego wydarzenia.

Wstęp wolny.

-------------------------
Dopisek z 5.02.b.r.:
Zapis wykładu prof. Wiesława Biniendy w Domu Polskim w Dublinie, z 2. lutego b.r. : część I: LINK; część II: LINK; cześć III: LINK.