sobota, 28 marca 2015

PolskaÉire Festival 2015 w Cork

W ostatniej dekadzie marca b.r. w Irlandii miał miejsce festiwal "PolskaÉire 2015". Cały festiwal niejako zbudowano wokół meczu piłki nożnej w ramach eliminacji UEFA pomiędzy Irlandią a Polską, który odbędzie się w Dublinie 29 marca b.r. W ramach festiwalu miało miejsce szereg eventów w kilku miastach w Irlandii. Również - w Cork. Było dobrze, chociaż ze zgrzytem. Jak zwykle świetnie wypadł MyCork, który reklamował... Polskę.

Skąd pomysł festiwalu? Jak napisał na stronie poświęconej temu wydarzeniu Aodhán Ó Ríordáin, minister ds. Mniejszości Narodowych, Kultury i Równości: "19 listopada 2008 roku, kiedy spacerowałem w pobliżu Croke Park, usłyszałem wielką wrzawę dochodzącą ze stadionu. Odbywał się tam mecz towarzyski drużyn piłkarskich Polski i Irlandii. Pomyślałem, że właśnie strzeliliśmy gola, jednak pomyliłem się. To był kolejny gol strzelony nam przez naszych polskich gości! Po objęciu stanowiska Ministra ds. Mniejszości Narodowych, Kultury i Równości Irlandii zrozumiałem, że nadchodzący mecz w ramach kwalifikacji EURO2016 jest znakomitą okazją, by wspólnie docenić obecność polskiej społeczności w Irlandii liczącej obecnie 150,000 osób. Tak narodził się pomysł zorganizowania festiwalu "PolskaÉire2015." Festiwal będzie trwał od 21 do 29 marca 2015 roku, a jego organizatorami są instytucje publiczne, władze samorządowe, kluby sportowe, społeczności lokalne i szkoły. Chciałbym podziękować za zaangażowanie w organizowaniu festiwalu Ambasadzie RP w Dublinie, Irlandzkiemu Związkowi Piłki Nożnej, Towarzystwu Irlandzko–Polskiemu, Radzie Miasta Dublina oraz pracownikom ministerstw. Zapraszam do uczestnictwa i zachęcam do dalszej integracji."

Z kolei Gerard Keown, ambasador Irlandii w Polsce, napisał w Gazecie Wyborczej: "Aby pokazać pozytywny wkład, który polska społeczność wnosi w życie wyspy, rząd Irlandii organizuje tygodniowy festiwal Polska Éire 2015. W dniach 21-29 marca odbędzie się w całej Irlandii wiele wydarzeń festiwalowych. Przedsięwzięcie zostało zainicjowane przez ministra ds. mniejszości narodowych, kultury i równości Aodhána Ó Riordáina w ścisłej współpracy z ambasadą RP i Irlandzkim Związkiem Piłki Nożnej."

Z jednej strony bardzo cieszy to, że irlandzkie władze dostrzegają "pozytywny wkład" naszej społeczności i "organizują" nam festiwal /wbrew temu co mogłoby się wydawać - przede wszystkim polskim rękami/, z drugiej warto przypomnieć, że polska społeczność potrafiła do tej pory pokazać to sama, bez odgórnych inicjatyw. Od 2006 roku w Dublinie ma miejsce KINOPOLIS Polish Film Festival, od 2007 co roku odbywa się w Cork Festiwal Kultury Polskiej a w Limerick Festiwal Sztuki Polskiej, z kolei od 2013 roku w Dublinie ma miejsce Taste of Poland – Polish ArtFest. To tylko największe stałe imprezy a przecież jest wiele innych organizowanych przez polskie szkoły czy mniej lub bardziej spontanicznie powstałe grupki wolontariuszy skupionych przy danym projekcie.

Ale - polskich festiwali w Irlandii nigdy nie za wiele. Mamy wspaniałą historię, tradycję i kulturę którą trzeba się pochwalić i promować na Zielonej Wyspie.

/Powyżej: prezes MyCork, Izabela Krygiel-Kozłowska przemawia na otwarciu festiwalu PolskaÉire 2015 w Cork/

Jednak w Cork wspomnianym na początku sporym zgrzytem była dla mnie informacja umieszczona na stronie internetowej dotyczącej organizacji tegoż festiwalu w tym mieście. Czytamy tam mianowicie że "Festiwal PolskaEire 2015 w Cork to pierwsze takie przedsięwzięcie skupiające Polaków i Irlandczyków w Cork, które ma na celu przedstawienie wkładu żyjących tutaj Polaków w kulturowy dorobek Irlandii."

Pierwsze? Przecież jak wspomniałem, od 8 lat MyCork organizuje w Cork Festiwal Kultury Polskiej. Raz jest mniej eventów, raz więcej, ale praktycznie wszystkie imprezy jakie wchodziły w skład "PolskaEire", łącznie z meczem w piłkę kopaną i nie tylko - już miały miejsce i to nie raz? Gdyby dopisać że jest to "pierwsze organizowane przez nas" - to tak, natomiast nie pomoże jakieś pitu-pitu tłumaczenie że to pierwszy "polsko-irlandzki" festiwal, bo nie o nazewnictwo idzie, tylko o fakty. A te są takie że są w Cork wolontariusze, którzy robią to już od ładnych "paru" lat. Nieładnie tak ich dyskredytować.

Przywykłem już do tego że niektórzy mylą PR z PRopagandą, że tu i ówdzie woda się leje wiadrami /ba, żeby tylko woda/ na co kompletnie przestałem już zwracać uwagę, ale tutaj, przez szacunek dla tychże wolontariuszy - non possumus! Sprostujcie to i nie bawcie się więcej w jakieś "grube kreski" którymi chcielibyście "odkreślić przeszłość", bo to już próbowali lepsi od Was, z opłakanym zresztą skutkiem.

Dodam, że organizowanie przez MyCork Festiwalu Kultury Polskiej w Cork podkreśliła w swoim przemówieniu na otwarciu festiwalu również bardzo wyraźnie prezes MyCork, Izabela Krygiel-Kozłowska.

A dlaczego zwracam na to szczególną uwagę? Dlatego, że taka informacja o rzekomo "pierwszym festiwalu w Cork", powielona w mediach, po latach zakoduje nieprawdziwe przekonanie że aktywność Polonii w tym mieście zaczęła się od 2015 roku i to jeszcze z irlandzkiej inicjatywy. Może w niektórych miastach w Irlandii jest to pierwszy polonijny festiwal, ale - nie w Cork. I o tym trzeba głośno wołać gdy jedni milczą a drudzy próbują kreować własną rzeczywistość.

/Powyżej: rowerzyści z MyCork Cycling Club podczas festwalu przed urzędem miasta w Cork/

Wracając do samego festiwalu w Cork: właściwa całodzienna impreza odbyła się dzisiaj w urzędzie miasta, a w ciągu tygodnia towarzyszyło jej dodatkowo kilka eventów. Jeżeli chodzi o te towarzyszące wydarzenia, to chociaż bardzo interesujące - tradycyjnie borykały się z problemem frekwencji, na co wyraźnie zwrócili uwagę sami organizatorzy. No cóż, jest jak jest. Zdecydowanie lepiej było podczas finału festiwalu który miał miejsce w urzędzie miasta. Chociaż początkowo było nie więcej niż kilkadziesiąt osób łącznie z organizatorami i zaproszonymi gośćmi, to jednak przez cały dzień trwała rotacja odwiedzających, tyle że w absolutnie zdecydowanej większości byli to nasi Rodacy. Irlandczycy najwidoczniej mieli inne plany na sobotę. Szkoda, bo była to wyjątkowa okazja do skosztowania polskich potraw, poznania lokalnych biznesów prowadzonych przez naszych Rodaków oraz poznania polskiej kultury.

/Powyżej: stoisko MyCork, promujące Polskę, w środku - z-ca burmistrza Keneth O'Flynn/

Byłem od początku, tj. od godziny 11:00 do 16:00 - później musiałem niestety wyjść, nie udało mi się więc zobaczyć m.in. jeszcze jednego eventu przygotowanego przez wolontariuszy MyCork, tj.: "Odkryj świat polskich legend. Poznaj Smoka Wawelskiego" - ale z tego co słyszałem przysporzyło to dzieciakom sporo radości.  Co podobało mi się najbardziej? Wykład Gabriela Doherty’ego z Wydziału Historycznego UCC: "Irlandzka odpowiedź na polski ruch Solidarność w latach 1980-1981" /szkoda że wygłoszony niemal do pustych krzeseł bo wszyscy pobiegli robić sobie fotki z notablami/, rewelacyjny występ polskiego Zespołu Pieśni i Tańca “Koniczyna” - są niesamowici, oraz - to nie będzie niespodzianką - oczywiście stoisko Stowarzyszenia MyCork promujące... Polskę. Tak właśnie było, wszyscy promowali swoje biznesy /i bardzo dobrze/, natomiast MyCork - naszą Ojczyznę. Szacunek, czapki z głów.

/Powyżej: występ Zespołu Pieśni i Tańca “Koniczyna”/

Jutro - mecz w Dublinie. Z ciekawostek: jednym z gości honorowych na tym meczu miał być Grzegorz Schetyna, minister spraw zagranicznych, który następnego dnia miał spotkać się w ambasadzie RP w Dublinie ze starannie wyselekcjonowaną Polonią która otrzymała imienne zaproszenia /wicie rozumicie, żeby nie przyszedł jakiś oszołom/. Następnie nasz pan minister miał spotkać się ze swoim irlandzkim odpowiednikiem którym obecnie jest Charles Flanagan, w celu "konsultacji polsko - irlandzkich". Miała to być pierwsza od 9 lat wizyta Ministra Spraw Zagranicznych RP w Irlandii. Tyle tylko, że irlandzki dyplomata poleciał sobie w tym czasie do USA. Ot, prztyczek w nos, chociaż w dyplomacji to zdaje się potężny kop w 4 litery. Jak żyć, panie premierze? W każdym razie nasz pan minister strzelił focha, na mecz nie przyleciał i na spotkanie z Polonią /chociaż wyselekcjonowaną/ - również.  Tym bardziej szkoda, bo polska ambasada się postarała i nakręciła nawet kolejny zabawny filmik, tym razem pokazujący jak należy poprawnie kibicować. To trzeba przyznać - kręcenie filmików im wychodzi...

Reasumując: pierwsze koty za płoty, świetna inicjatywa, wielkie brawa dla irlandzkich władz i wszystkich osób zaangażowanych w festiwal w Cork i w całej Irlandii. Trzymam kciuki i czekam na kolejny - za rok. Mam tylko nadzieję, że już bez zgrzytów wynikających z ambicji tych, którzy chociaż nawołują do bycia razem - sami woleliby pozostać w centrum. W centrum uwagi, oczywiście...

Zdjęcia z finału festiwalu można zobaczyć tutaj: LINK.

-----------------------
Dopisek z 29 marca b.r.: wspomniany na początku mecz zakończył się remisem 1:1. Wg mnie, z takim przeciwnikiem jak Irlandia - to porażka, no ale tradycyjnie - nic się nie stało, Polacy. I jeszcze: przed meczem zapowiedziano w tv, że: "program sponsoruje Biedronka, oficjalny sponsor polskiej reprezentacji". Najpierw myślałem, że to żart albo się przesłyszałem. Sprawdziłem. To było na poważnie... Nie zawiedli za to kibice-patrioci, którzy przygotowali transparent: "Miała być Irlandia a jest Białoruś".

Dopisek z 30 marca b.r.: Jak podał dziennik "Irish Examiner", działacz PZPN Kazimierz Greń został aresztowany przed meczem reprezentacji Polski za nielegalne sprzedawanie biletów przed stadionem w Dublinie...

Dopisek z 28 listopada 2016 r.:  jak wynika z info na stronie Ambasady RP w Dublinie, organizacja tego festiwalu kosztowała polskich podatników 7237,43 euro.

15 komentarzy:

  1. Panie Piotrze,

    nie będę wchodził w ocenianie, jak wyglądała organizacja wydarzeń w Cork. Wiem, że jeśli chodzi o placówkę to niestety z naszej strony popełniliśmy błędy jeśli chodzi np. o docieranie z informacją o planach do wszystkich. Kwestia skali? Nie wiem, ale cóż, stało się. Od jutra będzie czas na refleksję jak to zrobić lepiej.
    Naprawdę nie dostrzega Pan różnicy pomiędzy PolskaEire a innymi festiwalami polskimi, które Pan wymienił (skądinąd świetne, bo na większości z nich byłem i staramy się wspierać)? Pierwsza jest taka, że PolskaEire ma charakter ogólnokrajowy i w tym samym czasie odbywa się ponad 100 imprez i wydarzeń w całym kraju jednocześnie. Po drugie, dlaczego wyłącza Pan z tego Irlandczyków? Jeśli już to można rozmawiać o proporcjach, choć wydaje mi się to mało istotne, ale lokalne kluby FIA czy GAA, UCD, biblioteki, RTE czy Little Museum of Dublin - by wymienić kilka przykładów na szybko - to jednak realny wkład po stronie właśnie Irlandii. I po trzecie. Ten festiwal ma szansę "osadzić się" na stałe w krajobrazie wydarzeń w Irlandii. Formuła może ewoluować, może być inny temat przewodni, ale może pozostać. Zważywszy na tak szerokie zaangażowanie się Polonii jak i Irlandczyków. A to, mam taką cichą nadzieje, może tylko pomóc w promowaniu czy organizowaniu wydarzeń czy imprez organizowanych przez Polonię. Bo jeszcze bardziej wzmacniamy "markę" Polaków w Irlandii.
    I na koniec co do ostatniego akapitu a propos Ministra. To, że mało zabawne: de gustibus. To, że w dyplomacji tak jest, że jak nie ma interlokutora, który jest gospodarzem - wizytę się odwołuje. I szuka nowego terminu. Bardzo stary zwyczaj, żaden foch. Ale to pewnie wołanie na puszczy...
    Pozdrawiam,
    pr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Piotrze,


      "Naprawdę nie dostrzega Pan różnicy pomiędzy PolskaEire a innymi festiwalami polskimi, które Pan wymienił (skądinąd świetne, bo na większości z nich byłem i staramy się wspierać)?"


      Róznicę dostrzegam, ale moja uwaga dotyczyła, nazwijmy to, lokalnej edycji 'PolskaEire" w Cork i uwag organizatora że, powtórzę: "Festiwal PolskaEire 2015 w Cork to pierwsze takie przedsięwzięcie skupiające Polaków i Irlandczyków w Cork, które ma na celu przedstawienie wkładu żyjących tutaj Polaków w kulturowy dorobek Irlandii."

      Więc powtórzę raz jeszcze: jeżeli chodzi o Cork, - to NIE było "pierwsze takie przedsięwzięcie". Koniec, kropka. Gdyby organizator napisał: "to pierwsze takie przedsięwzięcie w Irlandii" - zgoda. Gdyby stwierdził, jak juz napisałem: "to pierwsze organizowane przez nas" - rownież zgoda. Organizator odniósł się lokalnie, więc i ja oparłem się na lokalnych wydarzeniach w postaci FKP, ktore co roku sa organizowane w Cork. Jeszcze raz - nie dyskutujemy o Irlandii, tylko o Cork. Tutaj nie ma co polemizować, to z góry przegrana sprawa.


      "Po drugie, dlaczego wyłącza Pan z tego Irlandczyków? Jeśli już to można rozmawiać o proporcjach, choć wydaje mi się to mało istotne, ale lokalne kluby FIA czy GAA, UCD, biblioteki, RTE czy Little Museum of Dublin - by wymienić kilka przykładów na szybko - to jednak realny wkład po stronie właśnie Irlandii."


      No to jeszcze raz: napisalem o Cork, nie o całej w Irlandii. Ja BYŁEM na tym festiwalu i widziałem to, co napisalem. Identyczne odczucia mają wszyscy moi znajomi, którzy również tam byli. Z Irlandczyków najwięcej było vipow, ktorzy po przemówieniach i zrobieniu sobie pamiątkowych fotek - bardzo szybko się ulotnili, ignorując praktycznie wszystkie eventy. Natomiast ci którzy przyszli "z ulicy" - byli wyjątkowo nieliczni. Acha - i nie jest to winą organizatorów, bo z tego co widziałem, festiwal nagłośniono bardzo dobrze.


      A co do pana ministra, to niech pan zrozumie: trudno mi czuć sympatię do faceta, ktory reprezentuje nieudolny "rząd warszawski". Śmiem twierdzić, że żaden z nas, Polaków w Irlandii, nie przyjechał tutaj dla pogody, tylko dlatego że z powodu nieudolności facetów pokroju pana ministra - w Polsce zrobiło się dla nas za ciasno. Ale nie ma się co przejmować: wątpię żeby Pan Schetyna czytał mojego bloga, więc na pewno nie będzie mu przykro ;-)

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Czytam Pana wpisy od lat ( mieszkam w Irlandii od wielu lat). Kiedyś to były naprawdęe fajne wpisy, zwłaszcza, że zwiedzałem Irlandię równie intensywnie jak Pan. Nie mam problemu z polityka, sam skończyłem politologię na UAM w Poznaniu.
    Ale jak czytam:
    "W 2007 r ponad 72% Rodaków głosujących w Cork - oddało głos na na PO. Mam nadzieję że od tego czasu albo zmądrzeli, albo wrócili..." to robi mi się nie fajnie - poglądy to jedno a klasa to inna sprawa. Stracił Pan szacunek jednego czytelnika a PO zyskała jeden głos. Z przekory. Tak lubię
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzi Pan, ja nie piszę po to, żeby komuś "było fajnie", a jeżeli głosuje Pan na daną partię z przekory a nie z rozsądku, to trudno - nie będę o Pana szacunek zabiegał. To co napisałem, podtrzymuję. I to nie z "przekory" czy że "tak lubię"...
      Również pozdrawiam

      Usuń
  3. Czcigodny Piotrze,

    Chcialem tylko przypomniec ze w niedawnym swym wpisie na temat obecnosci dzieci z polskiej szkoly w swiecie Patryka dosc mocno -nieslusznie jak pisalem pod w/w-"chlostales" polonie za jej "lenistwo". Miale ci wtedy nawet odpisac lecz ze tego nie uczynilem tutej sie poprawie. Jako ze sam dzialam w organizacji charytatywnej w ktorej dzialaj glownie ludzie "z wysp" (Anglicy,Szkoci Irlandczycy itd) moge ci powiedziec ze zebranie 50-70 osob z grupy ludzi liczacej 700 (o ile dobrze pamietam tylu uczniow liczyla w/w szkola) to jest naprawde dobry wynik. Ze swojego doswiadczenia wiem ze nawet ludzie ktorzy "deklaruja aktywnosc" dla jakiejs sprawy w obecnych czasach robia to wielokrotnie chetniej za pomoca karty kredytowej niz w sposob aktywny "w terenie".Z wielu roznych akcji jakie przeprowadza organizacja w ktorej pracach uczestnicze nigdy nie udalo sie uzyskac 10% frekwecji "w terenie". A mowimy tu o dwoch roznych sprawch gdyz rodzice z polskiej szkoly to nie sa osoby ktore sie do czegos "zadeklarowaly" . Tak wiec jak sam widzisz chlostanie poloni za jej rzekome "lenistwo" jest niczym innym jak nasza odwieczna cecha narodowa polegajaca na tym ze "od swoich" wymagamy wiecej.Czy jak kto woli "staramy sie byc bardziej swieci od Papieza".

    pozdrawiam
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Piotrze,
      ale Ty przykładasz te 50-70 osób do grupy uczniów z Polskiej Szkoły liczącej 700 uczniów /+ nawet 1400 rodziców/. Tymczasem jeżeli chodzi o festiwal czy jego finał, to powinieneś to przyłożyć do grupy 15-20 tysięcy stanowiących Polonię w Cork, wtedy masz własciwy obraz sytuacji.
      Z Polską Szkołą było tak, że z grupy liczącej ok. 2 tysięcy osób /uczniowie + ich rodzice/, w paradzie nie szedł praktycznie nikt, tylko kadra nauczycielska z rodzinami - o tym napisała sama pani dyrektor z Polskiej Szkoły w Cork.
      Tutaj jeżeli napisałem że na otwarciu było kilkadziesiąt osób /łącznie z vipami, organizatorami i osobami przedstawiającymi swoje biznesy/ - to należy odnieść tą grupę do 15-20 tysięcznej Polonii w Cork.
      Dopiero wtedy masz wlasciwą skalę. Przy czym z frekwencją na finale, jak napisałem, i tak było znacznie lepiej. Natomiast na brak frekwencji zwrócili uwagę sami organizatorzy poszczególnych eventów - więc chyba nalezy im wierzyć...
      pozdrawiam

      Usuń
    2. Czcigodny Piotrze, Ja podalem wyzej liczbe osob zadeklarowanyc do dzialalnosci charytartywnej ktorych frekwencja byla duzo nizsza niz frekwencja dzieci z polskiej szkoly bioracych udzial w paradzie.Jesli poprzeczke postawic az tak wysoko aby wymagac obywatelskich postaw "od wszystkich" na danym obszarze etnograficznym to "swieto swietem" ale dzialalnosc charytatywna ma -przynajmniej u mnie- wyzszy priorytet -czyli rowniez mailby prawo "naliczac procent frekwencji" od 80 mln Brytyjczykow i 3 mln Irlandczykow. Niestety szanowny Piotrze tak jak napisalem deklaracje deklaracjami ale zycie zyciem. Ja sie ciesze jak "frekwecja" wyniesie ok. 2% (z zadeklarowanych) a jak przekroczy 5% "otwieram szampana" jak to powiedzial "klasyk". Dlatego uwazam decyzje w/w pani dyr. polskiej szkoly za pomylke gdyz niezaleznie od frekwencji akurat polska szkola (jakakolwiek szkola) powinna promowac aktywnosc obywatelska (ktora umiera w calej europie niestety).

      pozdrawiam
      PiotrROI

      Usuń
    3. Myślę że Panoi Dyrektor chciała w ten sposób również zaprotestować / zwrócić uwagę na to, co się dzieje. Jej list nie dotyczył tylko problemu frekwencji na paradzie, ale stawiał też pytanie: po co rodzice tak naprawdę posyłają dzieci do polskiej szkoły? Czy chodzi tylko o naukę języka? W tym lliście zwrócono również uwagę na fakt, że dzieci CHCĄ uczestniczyć w organizowanych przez szkołę eventach, natomiast rolę hamulcowych pełnią niestety - rodzice...

      Usuń
  4. Czcigodny Piotrze,

    "po co rodzice tak naprawdę posyłają dzieci do polskiej szkoły? Czy chodzi tylko o naukę języka? "

    Tak, to pewnie jest glownym powodem.I to jest pozytywne i zupelnie naturalne wsrod licznych mniejszosci w Eire.

    "W tym lliście zwrócono również uwagę na fakt, że dzieci CHCĄ uczestniczyć w organizowanych przez szkołę eventach, natomiast rolę hamulcowych pełnią niestety - rodzice..."

    Trudno mi tu polemizowac ale skoro "dzieci chca brac udzial w paradzie" to nie do konca rozumiem w czym jest problem ? Czy problem nie polega czasem na tym ze brakuje rodzicow chetnych do pelnienia roli "opiekunow" w trakcie wyjazdu na w/w parade ? Moze to byc problem bardziej logistyczny niz faktyczny wynikajacy rzekomo "z lenistwa". Takie wyjazdy powinny byc planowa z conajmniej polrocznym wyprzedzeniem i (podkreslam) w obecnych czasach odpowiednio REKLAMOWANE aby sie to logistycznie powiodlo.

    Nie moge sie zgodzic ze "najleprzym sposobem leczenia zlamania reki jest amputacja".

    wybacz ze sie tak rozgadalem ...raz na 8 lat tak mam :D

    milego dnia

    pozdrawiam
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Trudno mi tu polemizowac ale skoro "dzieci chca brac udzial w paradzie" to nie do konca rozumiem w czym jest problem ? Czy problem nie polega czasem na tym ze brakuje rodzicow chetnych do pelnienia roli "opiekunow" w trakcie wyjazdu na w/w parade ? Moze to byc problem bardziej logistyczny niz faktyczny wynikajacy rzekomo "z lenistwa". Takie wyjazdy powinny byc planowa z conajmniej polrocznym wyprzedzeniem i (podkreslam) w obecnych czasach odpowiednio REKLAMOWANE aby sie to logistycznie powiodlo. "


      Problem jest w tym, że jak napisała Pani Dyrektor: "Prośba syna, aby rodzina pojechała na szkolne zawody albo piknik kwitowana słowami "SZKODA PALIWA"(...). " Na paradzie nie potrzeba opiekunów, dzieci są - podobnie jak w szkole - pod opieką pedagogów. Wyjazd na parade powinien być planowany z półrocznym wyprzedzeniem? Niektorzy uczniowie mieszkaja w Cork, więc nawet nigdzie jechać nie muszą, inni - w okolicy Cork. To nie jest większy wysiłek logistyczny jak zawiezienie dzieci co tydzien do szkoły na kilka godzin. Co do reklamy, to akurat w przypadku szkoły jest to bardzo proste: oprócz info na stronie www i fb, nauczyciele ogłaszają to w klasach w trakcie lekcji, itp. Taka informacja z pewnością dotarła do KAŻDEGO rodzica, co do tego nie ma wątpliwości.

      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Czcigodny Piotrze,

    "Wyjazd na parade powinien być planowany z półrocznym wyprzedzeniem?"

    Tak Piotrze. My planujemy rozne akcje charytatywne nawet z wiekszymy wyprzedzeniem.

    "Niektorzy uczniowie mieszkaja w Cork, więc nawet nigdzie jechać nie muszą, inni - w okolicy Cork."

    Tu nie chodzi tylko o dojazd ale tez "rozreklamowanie" akcji. Wiekszosc ludzi niestety woli w sobote isc do marketu a- w najlepszym razie do kina- niz "za darmo" marznac pare godzin z puszka i ulotkami w rekach czy machac grabiami,lopata albo sekatorem....

    "Taka informacja z pewnością dotarła do KAŻDEGO rodzica, co do tego nie ma wątpliwości."

    Kiedys nie majac jeszcze doswiadczenia prowadzilem taka akcje gdzie tylko poprzestalismy na "poinformowaniu" czlonkow o tym ze tego i tego dnia organizowana jest jedna z imprez.Skonczylo sie na tym ze oprocz organizatorow przyszly doslownie 2 osoby (malzenstwo). Na szczescie bylo to organizowane wraz z innymi ogranizacjami o "podobnym" profilu wiec mojej wpadka nie byla az tak widoczna.


    Tak juz na marginesie dodam ze ja sie czesto przygladam moim "miejscowym" sasiadom. Mieszkam zazwyczaj na "przyzwoitych" osiedlach i przyznam ze nie widzialem nigdy aby moi sasiedzi jakos tlumami wybierali sie na parade.Duzo szybcie sie zbieraja jak np. trzeba posprzatac osiedle czy przyciac krzaki niz wybrac sie na parade. Wiec tym bardziej mam watpliwosci czemu akurat Polacy mieli by sie ta aktywnoscia wyrozniac kiedy miejscowi w swej masie wola grillowac.

    pozdrawiam
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotr, akcja była "rozreklamowana", rodzice o niej wiedzieli. Jak skwitowali prośbę dziecka? "Szkoda paliwa".
      Btw, jak sądzisz jaka byłaby frekwencja naszych Rodaków gdyby trzeba było społecznie "posprzątać osiedle czy przyciąć krzak"?

      Usuń
    2. "Btw, jak sądzisz jaka byłaby frekwencja naszych Rodaków gdyby trzeba było społecznie "posprzątać osiedle czy przyciąć krzak"?

      Osobiscie -procentowo -nie widze roznicy w uleganiu "chorobie cywilizacji konsumpcyjnej" Polakow ,Anglikow czy Irlandczykow.

      Co do twojego pierwszego zdania nie mogel polemizowac gdyz nie sledzilem sprawy ale podejrzewam ze "rozklamowana" byla ona tak samo jak ja kiedy "rozreklamowalem" swoja pierwsza akcje (pisalem o tym wyzej).W tych czasach "poderwanie ludzi do dzialania" to jak sam wiesz wymaga duzo wiecej niz kilku ogloszen.

      A ponizej cos na poprawe nastroju -oczywiscie w kwesti "aktywnosci spolecznej naszych rodakow"- :

      http://panoramairl.com/ogromny-odzew-mieszkancow-irlandii-pozwoli-ofiarom-pozaru-z-newbridge-na-szybki-powrot-do-normalnosci.html

      pozdrawiam
      PiotrROI

      Usuń
  6. Czy udzial w paradzie jest miara patriotyzmu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym sensie - tak. Udział w polskiej grupie w Paradzie pokazuje że szanujemy zwyczaje i tradycje kraju w którym mieszkamy, ale jednocześnie nie zapominamy, "skąd nasz ród".

      Usuń