piątek, 17 maja 2024

77 wizyta w Polsce /3/: wi-fi przez kartę sim

W mieszkaniu w Krakowie nie mamy stałego internetu. Nie było takiej potrzeby, jesteśmy tutaj tymczasowo, chociaż ta tymczasowość trwa już drugi rok. Oczywiście gdybym wiedział, że tyle potrwa załatwianie naszych Bardzo Ważnych Spraw, to pewnie od razu bym taki internet założył, ale, jak to mawiał zdaje się "Rado", swego czasu gwiazda YT: "człowiek wie gdzie się kładzie, ale nie wie, gdzie wstanie". Nie wiedząc, jak długo tutaj będziemy i tym samym nie chcąc się wiązać umową, do tej pory polegaliśmy na internecie w naszych komórkach, co po prostu wystarczało. W razie czego robiło się hotspot, i już. 

Niemniej wypatrzyłem na aliexpress taki bardzo tani modem z routerem, czy jak tam to zwał, na kartę sim. Kosztował ledwie 22 euro, czyli jakieś 100 złotych. Kupiłem, kurier dostarczył w ciągu niespełna 2-tygodni, podłączyłem, wszystko działa, jest normalne wi-fi w domu. Kartę sim mam w prepaidzie, co też jest dla mnie ważne. Oczywiście tutaj żadnych oszałamiających prędkości nie będzie, ale - spokojnie można oglądać filmy na YT, zdjęcia i filmy automatycznie się wgrywają do "chmury", aplikacje się aktualizują, itp. Oczywiście, to samo można wymusić i na zwykłym internecie w komórce, ale tak jest jednak nieco wygodniej. Mała rzecz, a cieszy ;-) Na tyle mała, że mieści się na dłoni, a że na kartę sim, więc można też wszędzie zabrać ze sobą.

/Powyżej: bezprzewodowy router 4G, który kupiłem/

77 wizyta w Polsce /2/: 7 rocznica ślubu

Naszą 7 rocznicę ślubu /która miała miejsce kilka dni temu, mam tutaj na blogu parodniowy poślizg/ świętowaliśmy trywialnie, w Krakowie ;-) Akurat tak nam wyszło że nie możemy się za bardzo ruszyć poza miasto, więc jest jak jest. Za to wybraliśmy się do wesołego miasteczka, gdzie m.in. przejechaliśmy się kołem widokowym, a Patryczek "zaliczył" większość atrakcji dostosowanych do jego wieku. Później spacer wzdłuż Wisły i kawka na jednym z zacumowanych tam statków.

/Powyżej: na kole widokowym/

czwartek, 16 maja 2024

77 wizyta w Polsce /1/: chcieli mi dać dowód innego Polaka

Wracam do Krakowa, tym razem standardowo: o 1:30 w nocy mam autobus do Dublina, o 7:00 rano lot do Krakowa. Z Cork na lotnisko w Dublinie jeździ dwóch prywatnych przewoźników: Aircoach i GoBus. Ten drugi jest o 2 euro droższy, za to ma bardziej komfortowe autobusy i nie jest tak zatłoczony, stąd ostatnio preferuję właśnie jego. Zasnąłem zaraz za Corkiem, obudziłem się już na lotnisku. Chyba jeszcze nigdy nie spało mi się tak dobrze.

Przy kontroli bagażu, już w Dublinie oczywiście, podeszła do mnie celniczka i zapytała, jak mam na imię? Po czym pokazała mi polski dowód osobisty, rodaka który też miał na imię Piotr, i z równie jak ja ogolona głową. Oczywiście drugie imię i nazwisko inne, ale tego już nie sprawdzała i była gotowa przekazać mi ten dokument, przekonana, że to ja go zgubiłem. Polak, Piotr i łysy, co może się nie zgadzać? ;-) Oczywiście wyprowadziłem ja z błędu, stwierdzając że może i podobny jestem, ale - to nie ja. Swoją drogą, sam  zawsze lecę z paszportem, w razie czego - daje więcej możliwości.

Na lotnisku w Krakowie czekała już na mnie Agnieszka z Patryczkiem, razem poszliśmy na taras widokowy z którego można było obejrzeć sobie samoloty. Tylko te "zaparkowane", bo widok startujących i lądujących był już poza zasięgiem znajdujących się na tym tarasie, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami, prawda?

I tak oto rozpoczęła się moja 77 wizyta w Polsce ;-)

środa, 15 maja 2024

A Matter of Time

Od 17.02 do 3.06 b.r. w Crawford Art Gallery w Cork ma m.in. miejsce wystawa A Matter of Time. Wystawa prezentowana na dwóch piętrach, składa się z 60 prac prac wykonanych przez 25 artystów i, jak napisali kuratorzy: "nawiązuje do zmian klimatycznych, narodowości, postkolonializmu, pamięci, zdrowia, urbanistyki, medytacji, nadziei, dziedzictwa, itp."

/Powyżej: fragment wystawy A Matter of Time/

wtorek, 14 maja 2024

Palacze, psiarze i cykliści

Jestem Polakiem, więc naturalne jest to, że narzekam i że denerwuje mnie wiele rzeczy. Taka już nasza natura, nie ma co z tym walczyć, trzeba akceptować. Co najbardziej wyprowadza mnie z równowagi? Palacze, imprezowicze, psiarze, rowerzyści i nosiciele plecaków. Czyli nie jest najgorzej.

Jak wiadomo, kto zabija palacza, temu Pan Bóg przebacza. No dobrze, nie jest to prawdą, chociaż czasami chciałbym, żeby było. Sam jestem byłym palaczem, paliłem przez dwadzieścia lat i rzuciłem dwadzieścia lat temu, czyli jak widać, wcześnie zacząłem, ale też wiem o czym piszę. Palacz najczęściej nie rozumie, że papierosowy dym jest dla niepalących czymś raczej obrzydliwym. Najczęściej to zresztą poślednie gatunki tytoniu upakowane w papierosach nawet znanych marek, ale gdzie im tam do szlachetnych cygar czy fajki, co nie znaczy oczywiście, że dym z tych ostatnich jest czymś wiele lepszym. A może i rozumie, ale odczucia innych ma w pogardzie, stąd biorą się takie cymbały palące na balkonie, klatce schodowej, czy choćby we własnym oknie, i za nic mający to, że ich papierosowy dym wciska się każdą szparą w cudze okna i drzwi. Zwróć takiemu uwagę, to ola Boga, ale jak to, przecież to jego balkon? Przy tym wszystkim rzucanie niedopałków gdzie popadnie, to już naprawdę drobiazg, chociaż nie mniej obrzydliwy, niż sam dym. Trochę się to ostatnio cywilizuje, zabroniono już smrodzić w lokalach gastronomicznych i na przystankach autobusowych, chociaż z przestrzeganiem tego ostatniego zakazu, różnie bywa. Ciągle jeszcze trzeba uważać na ulicy, żeby nie dostać znienacka chmurą dymu prosto w nos, albo żarem z niedopałka w oko, bo i takie przypadki się zdarzają.

Gorsi od palaczy są imprezowicze, względnie uważających się za melomanów fani pseudomuzyki. Jakoś nigdy nie spotkałem słuchających na pełny regulator fanów muzyki klasycznej. Tutaj następuje pewna korelacja: im muzyka bardziej schlebia poślednim gustom, tym słucha się jej głośniej, często przymuszając do tego sąsiadów co wręcz przechodniów. Ci nasi współcześni Janko Muzykanci za nic mają to, że mieszkają w domach ze sklejki i mają współlokatorów z każdej strony swojej klitki. Na zwróconą uwagę, najczęściej sugerują, żebyś się wyprowadził gdzieś na wieś. Ty masz się wyprowadzić, bo idiota jeden z drugim robi ze swojego mieszkanka klub towarzyski, połączony z dyskoteką. O prawdziwych klubach, dyskotekach czy chociażby słuchawkach do uszu, chyba nie słyszeli. Podobnie jest z chłopcami w różnym wieku, słuchającymi na pełny regulator muzyki w swoim aucie. Co do zasady, jeżeli ja, siedząc w drugim aucie, słyszę muzykę z twojego autka, to znaczy, że coś jest z tobą nie tak. Powie ktoś: wolnoć Tomku w swoim domku, ale to działa w obie strony: może i masz prawo słuchać głośnej muzyki tam, gdzie akurat jesteś, ale to nie znaczy, że masz prawo zmuszać mnie do słuchania tego samego. Może faktycznie wyprowadzka jest dobrym pomysłem, ale to zdecydowanie ty powinieneś się wyprowadzić. Najlepiej pomiędzy takich samych jak ty, wtedy szybko zatęsknisz za cywilizacją.

Jednych i drugich przebijają psiarze. Niedawno media podały, że bulterier zagryzł 2-miesieczne niemowlę. Co ludzie pisali w komentarzach? "Biedny piesek, mam nadzieję, że nie stanie mu się krzywda, a rodzice zostaną ukarani za brak opieki nad dzieckiem", itp. Życie psa jest dla nich o niebo ważniejsze, od życia dziecka. Zezwierzęcenie, inaczej tego nazwać nie można. Już pomijam takie sprawy, jak spacery bez smyczy i kagańca, bo przecież "nie gryzie", niesprzątanie po swoich pupilach, itp. Trzeba przyznać, że w Polsce jest pod względem o wiele lepiej niż w Irlandii, na Zielonej Wyspie mamy stan mniej więcej taki, jak w latach 90-tych w kRAJu.

Oczywiście, co do zasady nie należy winić psa, tylko jego właściciela. Pies to pies, reaguje instynktownie i może niewłaściwe odczytać sygnały. Niemniej żyjąc w ludzkim stadzie, powinien być poddany pewnej socjalizacji. Tymczasem spora część psich właścicieli nie rozumie podstawkowych potrzeb swoich pupili. Stąd tak liczne skargi sąsiadów takich psiarzy, którzy muszą znosić całodzienne ujadanie biednego zwierzęcia, zamkniętego w czterech ścianach, gdy jego pan/i/ znika z domu często na 10-12 godzin, żeby zarobić na karmę dla niego i kieliszek chleba dla siebie. Nieszczęśliwy pies ma lęk separacyjny, cierpią też jego sąsiedzi, ale dla psiarza wszystko jest w porządku, bo przecież pies jest po to, żeby szczekał. A jeżeli ci się nie podoba, to, wiadomo: wyprowadź się, najlepiej na wieś. Tymczasem wieś to z pewnością bardziej naturalne środowisko dla psa /jak i każdego innego zwierzęcia/ niż miasto.

O rowerzystach to można epopeję napisać. Wiadomo: uważają się za pełnoprawnych uczestników ruchu drogowego, ale żadnych egzaminów potwierdzających znajomość przepisów - zdawać nie muszą. Skoro nie muszą, to z automatu ich nie znają, bo i po co? Tym samym nagminnie je łamią, z reguły nie ponosząc żadnej odpowiedzialności, no, chyba że nieszczęśliwie zatrzymają się na czymś większym od nich. Do tego nie dokładają się do dróg w formie żadnego podatku drogowego, ich pojazdy nie mają rejestracji umożliwiających identyfikację, z reguły są nieoświetlone, no po prostu hulaj dusza. I większość z nich skwapliwie z tego korzysta: kto nie wjechał kierowcy przed maskę, nie wymusił pierwszeństwa, nie przejechał na czerwonym świetle, nie zmusił pieszego do uskoku, podczas slalomu po chodniku czy w końcu jak król szos jechał środkiem drogi nie dając się wyminąć, niech pierwszy rzuci kamieniem. Część takich zachowań wynika z głupoty i braku instynktu samozachowawczego, a na to rady nie ma, ale część ze zwykłej niewiedzy. Za komuny, co do zasady Pareto, 80% było absolutnie złe i wymagające potępienia. Pozostałe 20%, po ewentualnym dostosowaniu do współczesnych realiów, można by ponownie wprowadzić w życie. W tym - obowiązującą niegdyś kartę rowerową. Sam jako dziecko na takową zdawałem, poznałem tym samym sporą garść przepisów i obowiązujących zasad. Teoretycznie i teraz w Polsce niepełnoletni kierujący rowerem powinni taką kartę posiadać, ale - kto to sprawdza? Rzecz się jednak powinna tyczyć dorosłych, bo to oni sprawiają najwięcej wypadków. I nakaz zdawania jakiejś formy egzaminów powinien obowiązywać w całej UE. Skoro jeździsz tą samą ulicą, co ktoś jadący autem, skoro uważasz się za tak samo pełnoprawnego uczestnika ruchu drogowego, no to może powinieneś zdobyć podobne uprawnienia?

Przy poprzednich wymienionych, nosiciele plecaków jawią się już całkiem sympatycznie. Chodzi oczywiście wyłącznie o tych delikwentów, którzy plecaka nie zdejmują nigdy, ze szczególnym uwzględnieniem komunikacji miejskiej. Naprawdę tak trudno zrozumieć, że gdy ma się spory dodatkowy garb na plecach, trzeba bardziej uważać, żeby kogoś nie uderzyć? Plecakowcy najczęściej nie widzą dalej, niż koniec tegoż swojego plecaka i najwyraźniej uważają, że świat się kręci wokół nich, czy też raczej - razem z nimi. Nie zliczę, ile razy musiałem robić uniki /nie zawsze udane/, gdy jakaś persona, szukała swego miejsca na Ziemi, choćby tylko w postaci właściwego fotela w samolocie. Naprawdę tak trudno go zdjąć, szczególnie w zatłoczonym i ciasnym miejscu? Czasami tylko obawa przed konsekwencjami wynikającymi z kodeksu karnego powstrzymuje mnie od..., a zresztą, mniejsza z tym.

Wszystkie te zachowania mają jeden wspólny mianownik: ewidentny brak kultury, połączony z kompletnym lekceważeniem zasad współżycia społecznego. Jak wiadomo, miło jest być ważnym, ale też ważne jest być miłym. Tutaj z reguły nie ma ani jednego, ani drugiego. Z czego to wynika? Po części, z braku wychowania wyniesionego z domu, trochę z fatalnego wykształcenia w szkole, gdzie nauczyciel już dawno przestał być autorytetem, za to przy każdej pensji jest pełen pretensji. Reszta jest pochodną tych dwóch pierwszych czynników i mamy samonapędzające się koło. Jak z tego wybrnąć? Niestety, tylko przez egzekwowalny system nakazów i zakazów, bo jak widać na edukację w domu, czy tym bardziej w szkole, nie ma co liczyć. Skoro udało się w Polsce w taki sposób nakłonić kierowców do ustępowania pierwszeństwa pieszym na pasach, powoli uda się wykorzenić inne złe nawyki.

Czego Państwu i sobie życzę.

poniedziałek, 13 maja 2024

Naszość - Tylko Dla Nienormalnych

Świetny dokument z 2023 roku, w reżyserii Magdaleny Piejko. Udało mi się obejrzeć na platformie vod tvp, o dziwo jeszcze nie usunęła go cenzura obecnej władzy.

Opis za dystrybutorem: "Grupa mieszkańców Poznania, tworzących w latach 90. „Akcję Alternatywną Naszość” wymyśla happeningi ośmieszające działaczy komunistycznych i organizuje protesty przeciwko zbrodniczej działalności Putina. Międzypokoleniowa i ideowo różnorodna grupa, na czele której stał Piotr Lisiewicz, wydaje także pismo „Naszość – tylko dla nienormalnych”, na łamach którego znalazły się rysunki oraz liczne wiersze tworzone przez członków formacji. Grupa wydała także tomik poezji zatytułowany „Flaki z nietoperza”. Ich potyczki z systemem sądowniczym, policją i mediami stają się opowieścią o nieznanej liście swoistych tabu tamtego czasu. Pokazują też uniwersalną i antytotalitarną moc śmiechu i ludzkiej kreatywności."

/Powyżej: plakat z filmu/

niedziela, 12 maja 2024

Reflecting Through Art

Na lotnisku w Cork ma miejsce m.in. wystawa Reflecting Through Art, na której swoje prace prezentują osoby, które, jak napisali kuratorzy: "doświadczyły wyzwań związanych ze zdrowiem psychicznym". Wystawa została przygotowana przez Cork Mental Health Foundation, który realizuje ten projekt od 1996 roku.

/Powyżej: tegoroczna wystawa/

sobota, 11 maja 2024

Pomnik Michaela Collinsa przy Grand Parade w Cork

W październiku 2023 roku, przy Grand Parade w Cork, odsłonięto nowy pomnik Michaela Collinsa. Pomnik jest wzorowany na fotografii, jaką zrobiono Collinsowi w 1922 roku w Wexford, a nawiązuje do faktu, że ten wielki irlandzki przywódca miał zwyczaj otwarcie poruszać się rowerem po Dublinie, pomimo że był poszukiwany a za jego głowę wyznaczono nagrodę. 

Pomnik ufundowano ze środków pozyskanych ze zbiórki społecznej, a nazwiska darczyńców zostały umieszczone w "kapsule czasu" pod pomnikiem. Miejsce postawienia pomnika nie jest przypadkowe: to tutaj 12 marca 1922 roku Michael Collins wziął udział w wiecu, podczas którego wygłosił pełne pasji przemówienie do 50-tysięcznego tłumu. Konwój Collinsa również minął to miejsce wczesnym rankiem 22 sierpnia 1922 r., podczas jego podróży z hotelu Imperial, w którym spędził ostatnią noc, w drodze do Béal na Bláth, gdzie został zastrzelony później tego samego dnia. Prawdopodobnie tą samą drogą przywieziono również jego ciało. 

W odsłonięciu pomnika wzięła udział Fidelma Collins, wnuczka Michaela Collinsa i jego najbliższa żyjąca krewna.

/Powyżej: pomnik Michaela Collinsa przy Grand Parade w Cork/