czwartek, 6 listopada 2014

Belfast

Do Belfastu wybierałem się od dobrych kilku lat, ale - zawsze coś... Z Cork to jednak kawałek, no ale w końcu, pod pretekstem urodzinowej wycieczki - się udało ;-)

Belfast, stolica Irlandii Północnej, kraju /czy tez - prowincji/ wchodzącego w skład Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Stał się znany na świecie głównie z powodu Troubles - czyli krwawego konfliktu toczącego się od lat 60-tych ub.w. aż do 1998 roku, kiedy to zawarto tzw. Porozumienie Wielkopiątkowe w którym obie strony zobowiązały się do korzystania wyłącznie z pokojowych i demokratycznych sposobów działania. Od tego czasu turystów przybywa, co jest zresztą w interesie obydwu stron bo z czegoś /czy też - kogoś/ trzeba żyć. Dawni bojownicy walczący po jednej czy drugiej stronie są często obecnie przewodnikami po dzielnicach w których toczyły się walki, a same dzielnice ze słynnymi muralami stały się kolejną atrakcją turystyczną.

Na temat konfliktu napisano dziesiątki książek, każdy ma prawo do własnego zdania, ludzie ginęli z jednej i drugiej strony, jednakże chociaż nic nie jest tak proste jak się na pierwszy rzut oka wydaje, to moja sympatia jednoznacznie lokuje się po stronie republikanów. Wiadomo kto kogo najechał, kto kogo okupował i kto zasiedlał czyje ziemie. Tak to właśnie jest gdy się ma w swoim kraju mniejszość etniczną, mającą w dodatku poparcie bogatego sąsiedniego państwa - to ku przestrodze nas, Polaków.

Do Belfastu pojechaliśmy z Agnieszką autobusem, z przesiadką w Dublinie. W sumie - ok. 6 godzin jazdy w jedna stronę, z półgodzinna przerwą. O tym że przekroczyliśmy jakąś granicę dowiedziałem się z sms-ów od mojego operatora, który poinformował mnie że od teraz będzie roaming. Przyjechaliśmy w poniedziałek po południu, wyjechaliśmy w środę również po południu, jak na pierwszy raz w tym mieście starczyło aż nadto. Myślałem że Belfast jest znacznie większy, na szczęście - z centrum da się niemal wszędzie dotrzeć w kilkanaście minut pieszo, a gdzie się nie da - można podjechać np. jednym z autobusów typu "hop on" czy też taksówką. Z autobusu skorzystaliśmy w zasadzie tylko po to żeby dostać się do tych słynnych dzielnic oddzielonych wysokim parkanem zwanym "murem pokoju", znajdujących się przy Falls Road i Shankill Road i to nie z powodu bezpieczeństwa - co po prostu odległości, nie chcąc tracić kilku godzin na wędrowanie w poszukiwaniu murali, których zresztą powoli ubywa.

A sam Belfast sprawia wrażenie sympatycznego i przyjaznego miasta. Piszę to oczywiście z perspektywy 2-dniowego turysty który przespacerował się kilka razy po centrum, w tym - dwa razy późnym wieczorem. No właśnie - to jedno jest nietypowe: już ok. 18:00-19:00 na ulicach robiło się pusto. Godzina 20:00, centrum miasta i niemal żywego ducha oprócz grupki młodzieży okupującej schodki przed Big Fish. Z drugiej strony, w takim słynnym pubie The Crown - ludzi sporo. Nie wiem, może to taki urok tego miasta...

Poniżej: kilka fotek ze zwiedzania Belfastu /więcej zdjęć jest TUTAJ/:

/Powyżej: Big Fish. Rzeźbę ustawiono z okazji oczyszczenia się rzeki Lagan w której znowu pojawiły się ryby. Na ceramicznych "Łuskach" można zapoznać się z historią Belfastu. W rzeźbie ukryto również tzw. kapsułę czasu/

 /Powyżej: Titanic Belfast - czyli wszystko o zbudowanym w Belfaście Titanicu/

/Powyżej: Jeden z murali w dzielnicy republikanów. Został uwieczniony na niej Bobby Sands, więzień polityczny który zmarł podczas strajku głodowego/

/Powyżej: Belfast City Hall/

/Powyżej: Albert Memorial Clock z 1869 r., jeden z najbardziej charakterystycznych zabytków w Belfaście. Kiedyś - gromadziły się wokół niego panie nieciężkich obyczajów oczekujące na marynarzy, dzisiaj - przychodzą tutaj już tylko turyści ;-)/

/Powyżej: Queens University/

/Powyżej: Ulster Museum - największe muzeum w Irlandii Północnej. Można tutaj spędzić cały dzień.../

/Powyżej: palmiarnia w Botanic Gardens - pochodzi z 1840 r. i jest to jeden z pierwszych na świecie budynków tego typu/

/Powyzej: The Statue of Harmony Belfast/

/Powyżej: hotel "Europa", obecnie reklamuje się jako "najbardziej bombowy hotel na świecie". Faktycznie - w okresie Troubles bomby wybuchały w nim kilkadziesiąt razy.../

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz