wtorek, 31 maja 2022

Parklife

Od 8 kwietnia do 10 lipca b.r. w Glucksman Gallery w Cork ma miejsce wystawa "Parklife: Biodiversity in Contemporary Irish Art". Jak napisali kuratorzy wystawy: "Parklife przedstawia prace irlandzkich artystów, którzy rozważają bioróżnorodność otaczającego nas świata, przyglądając się jak różne formy życia rozwijają się w sferze miejskiej, jak również w bardziej odległych środowiskach."

Poniżej: prace z wystawy "Parklife":


poniedziałek, 30 maja 2022

Pokój modlitwy na lotnisku w Manchesterze

Powoli robi mi się już mini-cykl "kaplic na lotniskach", więc dzisiaj o kaplicy, czy też właściwie "pokoju modlitwy", na lotnisku w Manchesterze, przez które wracaliśmy podczas naszej ostatniej wizyty w Polsce. Jak widać, podobnie jak na lotnisku w londyńskim Stansted, jest to raczej meczet. Takie czasy...

/Powyżej: "pokój modlitwy" na lotnisku w Manchesterze/

niedziela, 29 maja 2022

Haulbowline

Dzisiaj wybraliśmy się na Haulbowline, niewielką wyspę w porcie Cork u wybrzeży Irlandii. Jej irlandzką nazwę /Inis Sionnach/ tłumaczy się jako "Wyspę Lisów". Jak podaje wikipedia, to tutaj w 1720 roku miał zostać założony pierwszy na świecie klub jachtowy. Od 1966 wyspa jest połączona z lądem mostem drogowym. Bardzo malownicze miejsce do spacerów ze świetnym widokiem na Cobh.

Wyspa jest podzielona na dwie części: zachodnia strona jest bazą irlandzkiej marynarki wojennej a wschodnia, którą w latach w latach 1939-2001 zajmowała firma Irish Steel, została przebudowana na park. Przebudowana w dosłownym niemal tego słowa znaczeniu, bowiem po tej firmie z branży przemysłu ciężkiego pozostało miejsce uznane za "jeden z najbardziej zanieczyszczonych byłych terenów przemysłowych w kraju". Park, znany jako Haulbowline Island Amenity Park został otwarty dla publiczności dopiero w styczniu 2021 roku.

Poniżej kilka zdjęć, zainteresowanych polecam również mój filmik na YT: LINK.



sobota, 28 maja 2022

Dzień Afryki w Cork 2022

O tej imprezie, czyli Dniu Afryki w Cork, pisałem już cztery lata temu: LINK i w zasadzie nie ma co się powtarzać. Przez ostatnie dwa lata wskutek ogłoszonej pandemii koronawirusa praktycznie wszystkie imprezy w mieście zostały odwołane, więc tym bardziej wybraliśmy się ponownie zobaczyć to wydarzenie. Standardowo, czyli muzyka, zabawy dla dzieci, namioty z "afrykańską" biżuterią, itp. a wszystko to oczywiście w Fitzgerald Park. W porównaniu z poprzednim razem - zdecydowanie mniej "punków" gastronomicznych. Z rzeczy których nie widziałem wcześniej - to niewielka wystawa afrykańskich masek w mieszczącym się w tym parku Cork Public Museum.

Poniżej kilka zdjęć, dla zainteresowanych polecam również mój filmik na YT: LINK.



piątek, 27 maja 2022

53 wizyta w Polsce

Znowu wylot na 6 dni do Polski. Tym razem loty z przesiadkami: Cork - Londyn - Kraków a z powrotem: Kraków - Manchester - Cork. 

Dlaczego tak? Z trzech powodów: po pierwsze nie ma bezpośrednich lotów z Cork do Krakowa /kiedyś były ale krótko/ więc i tak musimy jechać przez pół Irlandii do Dublina, tym samym lot nawet z przesiadką czasowo wygląda podobnie albo i lepiej. Po drugie: obecnie bywa że lotnisko w Dublinie przeżywa istne oblężenie nie mogąc sobie poradzić z olbrzymią falą wylatujących turystów. Co prawda nas to jeszcze nie dotknęło ale z tego co ludzie wrzucają do sieci wynika że o niektórych godzinach pasażerowie czekają w długich kolejkach na zewnątrz budynku i zdarza się - że nie zdążają na swój lot.  Dlaczego tak się dzieje? W czasie pandemii zwolniono sporo ludzi tam zatrudnionych, wyszkolenie nowych pracowników musi trochę potrwać a po błyskawicznym zakończeniu pandemii ludzie chcą sobie powetować te dwa lata zamknięcia w domu i wylecieć na wakacje. Dzisiaj czytałem że w tej sprawie już interweniuje irlandzki rząd ale myślę że najgorsze jeszcze przed nimi. Powód trzeci, to ceny. Bardzo podrożały bilety na bezpośrednie loty, szczególnie powrotne czyli kierunek Kraków - Dublin. Tutaj z kolei przyczyną jest mocno zwiększony popyt ze strony uchodźców z Ukrainy: praktycznie połowa miejsc w samolotach jest obecnie zajęta przez obywateli tego kraju. Tak więc obecnie podróż z Cork do Krakowa z przesiadką w UK jest dla nas szybsza, tańsza i mniej stresująca.

Jak było w Polsce? Bardzo rodzinnie ;-) Zainteresowanych zapraszam do obejrzenia mojego filmiku z tego ostatniego pobytu w kRAJu: LINK.

czwartek, 19 maja 2022

Ukraine. The Cost of Freedom

Od 18 do 30 maja b.r. w St. Peter's Cork ma miejsce wystawa "Ukraine. The Cost of Freedom". Jak napisali kuratorzy: "to wystawa prac znanych ukraińskich fotografów, pokazująca ból i walkę ludzi, zniszczone miasta ukraińskie, niegdyś piękne i spokojne. Fotografowie ci robili zdjęcia w strefach walk, często ryzykując życiem". 

/Powyżej: fragment wystawy/

środa, 18 maja 2022

52 wizyta w Polsce

Znowu dwa dni w Polsce :-) Agnieszka została na nieco dłużej, tydzień, może dwa, ja poleciałem razem z nią w poniedziałek, wróciłem w środę a w sobotę lecę kolejny raz. Życie. W jedną stronę autobusem do Dublina i lot do Krakowa, z powrotem: lot z Krakowa do Londynu i z Londynu do Cork. Generalnie to drugie rozwiązanie czyli z przesiadką w Londynie bardziej mi pasuje, chociaż czasowo wychodzi na to samo. Ale Londyn to Londyn, choćby tylko lotnisko ;-)

Zapraszam do obejrzenia mojego filmiku z tych niespełna dwóch dni w Polsce: LINK.

niedziela, 15 maja 2022

Przybywa komunistycznych wlepek w Cork

Dawno nic nie było o "sierpach i młotach w Cork" i generalnie o aktywności irlandzkich komunistów. Chyba Rosja znowu przelała trochę rubli bo ponownie oblepili miasto wlepkami: jedna sygnowana przez CYM /Connolly Youth Movement, jest to młodzieżowa przybudówka Komunistycznej Partii Irlandii/ a druga przez Socialist Voice /to oficjalna gazetka tej partii/. 

/Powyżej: wlepka CYM/

/Powyżej: wlepka Socialist Voice/

sobota, 14 maja 2022

Botanica: The Art of Plants

Od 17 marca do 18 września b.r. w Crawford Art Gallery w Cork ma m.in. miejsce wystawa "Botanica: The Art of Plants". 

Jak napisał kurator wystawy: "kolekcja gromadzi wybrane historyczne i współczesne prace, żeby zbadać w jaki sposób artyści przedstawiali rośliny w swoich dziełach na przestrzeni czasu. W sztuce rośliny występują jako akompaniament do ważnych tematów, niosą symboliczne znaczenia i pojawiają się jako samodzielne podmioty."

Poniżej - "Irish Tree Alphabet", praca Katie Holten, /ur. 1975/, współczesnej irlandzkiej artystki, która skupia się na badaniu wpływu człowieka na środowisko naturalne. Z opisu pracy: to seria rysunków drzew z listy istniejących rodzimych i nierodzimych gatunków, które zadomowiły się w Irlandii. W tej pracy każdej literze alfabetu łacińskiego przypisano drzewo w swojej irlandzkiej formie: A = Ailm (sosna zwyczajna), B = Beith (brzoza), B = Coll (leszczyna), itd. Dodatkowo dołączono jeszcze alfabet Ogham, czyli wczesnego irlandzkiego języka pisanego, którego znaki ze względu na swój kształt nazywano feda (drzewa) lub nin (rozgałęzienia).

/Powyżej: "Irish Tree Alphabet"/

piątek, 13 maja 2022

5 rocznica ślubu

Właśnie obchodzimy 5 rocznicę naszego ślubu <3 Z tej okazji dwa tygodnie temu wybraliśmy się do Edynburga a dzisiaj przygotowałem kolację. Od Żony tradycyjnie dostałem nową okolicznościową koszulkę ;-)

/Powyżej:  świętujemy naszą rocznicę ślubu/

/Powyżej: w mojej nowej okolicznościowej koszulce ;-)/

czwartek, 12 maja 2022

Tęcza z samolotu

Wczoraj opublikowałem filmik z mojej 51 wizyty w Polsce a dzisiaj jeszcze tylko zrzut ekranu jednego z kadrów, pokazujący nietypową tęczę, czyli starotestamentowy Znak Przymierza gdzieś nad Dublinem. Raz, że widziana z okna samolotu, dwa - że podwójna a trzy - że o takim trochę nietypowym kształcie. Zainteresowanych zapraszam do obejrzenia filmiku: LINK, na którym się pojawia.

/Poniżej: tęcza gdzieś nad Dublinem/

środa, 11 maja 2022

51 wizyta w Polsce

I znowu na niespełna dwa dni polecieliśmy do Polski. Główny cel to oczywiście państwowy kurs który robimy i który wymusza na nas obecność w kRAJu co tydzień, w każdy wtorek. Jaki to kurs to na razie za wcześnie o tym pisać ale w tym miesiącu już go skończymy. 

W jedną stronę lecieliśmy obowiązkowo w maskach /obsługa na lotnisku w Dublinie tuż przed zejściem do samolotu nie chciała odprawić jednego jegomościa, dopóki nie pokazał że maseczkę posiada/ w drugą stronę już nikt o maseczki nie pytał. Ponownie połowa samolotu to obywatele Ukrainy. 

Trochę emocji wzbudziło lądowanie na lotnisku w Dublinie które nie udało się za pierwszym razem i jest to widoczne na filmiku poniżej, w 5:17 minucie. Tym razem filmik nagrałem celowo w takim formacie myśląc bardziej o umieszczeniu go na TiKToku niż Youtube ale w końcu wrzuciłem tu i tu, przez co może się go ogląda lepiej a może gorzej, w zależności od urządzenia.

Poniżej - filmik: LINK.

środa, 4 maja 2022

Mężczyźni, którzy poszli własną drogą

Człowiek uczy się całe życie. Mam wrażenie że wcześniej świat był o wiele prostszy a wiedza przekazywana przez pokolenia zachowywała swoją aktualność. Nawet dla mnie, urodzonego na początku dekady lat 70-tych ubiegłego wieku, przez całe dziesięciolecia pewne sprawy wydawały się oczywiste, jak to że na przykład są tylko dwie płcie a małżeństwo to z definicji związek kobiety i mężczyzny. W tym przeświadczenie miałem nadzieję dożyć jasnego końca swoich dni ale ostatnia dekada pokazała, jak bardzo się myliłem. Otóż jak twierdzą absolwenci przeróżnych tam "studiów" genderowych, płci może być dowolna ilość w dodatku płeć może się płynnie zmieniać nawet kilka razy w ciągu dnia. Widzicie Państwo sami w jakiej ciemnocie tkwiłem. O małżeństwie nawet pisać nie chcę, chociaż nadal nie rozumiem dlaczego nie można zachować tego terminu wyłącznie dla określenia związku osób dwóch różnych płci? Ach, pewnie dlatego że płeć jest przecież zmienna, prawda?

Wydawać by się mogło że takie problemy z nieaktualna wiedzą mają tylko dziadersi w moim wieku ale ze zdumieniem odkryłem że wielu młodych mężczyzn również zaczyna mieć inne zdanie. I tak oto ze zdumieniem chociaż dość przypadkowo trafiłem na ruch MGTOW, czyli skrót od Men Going Their Own Way a w polskim tłumaczeniu: Mężczyźni, którzy poszli własną drogą. Zrobiłem mały research wśród pokolenia obecnych 20-30 latków i okazuje się że nie jest to jakaś tam forumowo - internetowa nisza ale niemal wszyscy o tym słyszeli a co drugi wręcz się z tym identyfikuje. Jak podaje wikipedia, jest to ruch: "heteroseksualnych mężczyzn, pochodzących ze świata zachodniego i w różnym stopniu zdystansowanych od kobiet, zwłaszcza od instytucji małżeństwa. Będąc częścią współczesnego uniwersalnego ruchu praw mężczyzn, MGTOW podziela pogląd na współczesne problemy społeczne mężczyzn, ale zwolennicy widzą ich rozwiązanie w dobrowolnym usunięciu się, oraz usunięciu (częściowo lub całkowicie) wszelkich instytucji publicznych i konstrukcji prawnych, które wymagałyby bliskich kontaktów z kobietami. MGTOW to gotowość trzymania się z dala od poważnych związków z kobietami i nieposiadania dzieci". 

Tyle polska encyklopedia bo jej wersja angielska zarzuca sympatykom tego niesformalizowanego ruchu standardowo... rasizm a dalej to nawet nie wiem, bo przestałem czytać. Jeżeli ktoś wszędzie widzi rasizm to na wizytę u okulisty już za późno ale za to ostatni dzwonek na wizytę u psychiatry. Zarzut rasizmu jest jak wiadomo w społeczeństwach zachodnich traktowany absolutnie priorytetowo, bezapelacyjnie i dotyczy wszystkiego z czym dana persona się nie zgadza. Taka ciekawostka: kiedyś na moim blogu opisałem jeden z obrazków jakie miał miejsce w sobotnie popołudnie przy głównej ulicy w Cork, mianowicie naprzeciwko siebie rozstawili swoje stoliki zwolennicy ateizmu oraz muzułmanie nawołujący do przejście na islam. Czyli pełny pluralizm, proszę Państwa. Co zarzucił mi w komentarzu jeden z mieszkających tutaj niespełnionych polskojęzycznych artystów? Oczywiście - rasizm. Gdzie tu rasizm? No cóż, on wie a ja nie muszę. Dlatego jak czytam jakieś wyssane z brudnego palucha zarzuty o "rasizmie" to w głowie zapala mi się nie tyle lampka ostrzegawcza co wręcz cała latarnia morska.

Wracając: jak do tego doszło że heteroseksualni mężczyźni nie chcą poważnych związków z kobietami? Co poszło nie tak? Zarzuty są skierowane oczywiście w kierunku kobiet a raczej do wojujących feministek, które wg nich nie tyle zmieniły co wręcz zniszczyły tradycyjne struktury społeczne. Dawniej wiadomo jak było: panna wydawała się za mąż w możliwie wczesnym wieku, rodziła dzieci i zajmowała się domem. Gdy którejś z dziewcząt przytrafiło się dziecko przed ślubem, była społecznie napiętnowana i ponosiła tego ogromne konsekwencje. Wszystko zmienił powszechny dostęp do nowoczesnej antykoncepcji: panie mogły w końcu w tym względzie zrównać się z mężczyznami, czyli bez obaw o konsekwencje rozpocząć współżycie przed ślubem. W dodatku często z wieloma partnerami i to o wiele atrakcyjniejszymi niż potencjalni kandydaci na męża. 

Ale, jak to śpiewała Anna Jantar: "nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić, nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić". Lata przemijają, ludzie się zmieniają, również fizycznie. A u pań średni wiek nie oznacza wcale średnich szans na zamążpójście, to z reguły są już żadne szanse. Oczywiście można z tym polemizować, ba - próbować zakrzyczeć, ale rzeczywistość jest właśnie taka. Tak wiem, od każdej reguły są wyjątki, teraz ludzie pobierają się później niż kiedyś, niemniej im bardziej odkładana decyzja o wejściu w poważny związek tym trudniej o taki związek i z reguły pani zostaje sama, chociaż na osłodę często z rozkosznym dzieciaczkiem który jednak dla wielu mężczyzn nie stanowi atutu, co wręcz odstrasza. Już tak jakoś jest, że mało który facet chce wychowywać nie swoje dziecko, mając dodatkowo świadomość że jego partnerka czerpała z życia pełnymi garściami i dopiero nieplanowana ciąża /pomimo wspomnianego pełnego dostępu do antykoncepcji/ spowodowała że zaczęła szukać nie tyle partnera dla siebie, co ojca dla dziecka. 

Na polskim twitterze w dyskusjach użytkowników powiązanych z MGTOW "cykl życia" takiej kobiety opisano frazą: "studia, kariera, zabawy karuzela, Ściana, kot, wino, antydepresanty". Ściana, obowiązkowo pisana z wielkiej litery, to cezura wieku po której drastycznie spadają szanse na zamążpójście. Po Ścianie atencja przystojnych mężczyzn gwałtownie spada, bowiem kierują swoje zainteresowania ku młodszym partnerkom. Faceci ze średniej półki z reguły już są żonaci, może z mniej atrakcyjnymi paniami ale za to tworzą udane związki. Zostaje ewentualnie ten margines męskiej populacji z samego dna, który przecież dla wykształconej i ciągle atrakcyjnej kobiety po kilku/kilkunastu przelotnych związkach z samcami alfa jest absolutnie nie do przyjęcia. Frustracja narasta, stąd pojawia się wino i w końcu antydepresanty, o biednym kocie nie wspominając.

Zaznaczam że cała ta opisana powyżej teoria nie jest mojego autorstwa, tylko przynależy do ruch MGTOW. Mało tego, uważam że można z nią polemizować bo przecież jak pisał ponad dwa tysiące lat temu Kohelet: "jeśli jest coś, o czym by się rzekło: «Patrz, to coś nowego» - to już to było w czasach, które były przed nami". Wszystko już było, nic nowego pod słońcem a historia lubi się powtarzać. Panie zawsze starały się, choćby podświadomie, wybrać na potencjalnego ojca swoich dzieci nosiciela najlepszych genów. Jeżeli byłby do tego również majętny to stanowi dodatkowy ogromny atut, bo każdy ma rachunki do opłacenia i generalnie lepiej być młodym, pięknym i bogatym niż starym, brzydkim i biednym. Tyle tylko, że rzeczywiście coraz więcej młodych mężczyzn decyduje się na życie bez kobiet, więc może w każdej bajce jest ziarnko prawdy?

Wychodzi na to, że pozorna wolność obyczajowa może zaszkodzić samym paniom a panowie, jak zwykle i tak sobie poradzą. Szczególnie w Polsce - ale to już jest temat na inny felieton...

wtorek, 3 maja 2022

Edynburg - podróż w 5 rocznicę ślubu

Zbliża się piąta rocznica naszego ślubu. Pierwszą świętowaliśmy w Paryżu, drugą w Wenecji, trzecią chcieliśmy świętować w Wiedniu, mieliśmy już zabookowane loty i hotel gdy nagle, na dwa lata, świat się zatrzymał. Tak jak nagle się zatrzymał tak i niespodziewanie ruszył znowu. Skoro tak, postanowiliśmy wrócić do naszej jedynie słusznej tradycji corocznych podróży poślubnych ;-) Co prawda akurat 13 maja /czyli dokładnie w rocznicę naszego ślubu/ będziemy w Polsce, nie przeszkodziło to jednak w podjęciu szybkiej decyzji o wyjeździe przynajmniej na dwa dni. Wybór padł na Edynburg, stolicę Szkocji

Szkocja jest piękna, do tej pory byliśmy tylko w Glasgow ale to Edynburg uchodzi za jedno z najpiękniejszych miast na świecie. I co równie ważne przy tak spontanicznie podjętej decyzji: loty mieliśmy z Cork i do Cork, bez konieczności podróżowania przez Dublin. Świetny wybór, dobrze się bawiliśmy spędzając czas głównie na wyszukiwaniu geocachingowych skrytek ;-)

Ale oczywiście również przespacerowaliśmy się Royal Mile, odszukaliśmy pomnik niedźwiedzia kaprala Wojtka, zwiedziliśmy Galerię Narodową i Muzeum Narodowe Szkocji ale również Muzeum Harrego Pottera /generalnie jest to sklep/, zobaczyliśmy Scott Monument czyli wiktoriański gotycki pomnik szkockiego pisarza Sir Waltera Scotta, który jest drugim co do wielkości pomnikiem pisarza na świecie, byliśmy na grobie Bobby'ego - psa który przez 14 lat czuwał na grobie swojego pana, posłuchaliśmy ulicznego dudziarza, zjedliśmy haggis, szkocką potrawę narodową /w wersji mięsnej i wegańskiej/, itd.

Poniżej - kilka zdjęć i filmik: LINK.

/Powyżej: przed lotniskiem w Edynburgu /

/Powyżej: pomnik niedźwiedzia kaprala Wojtka/

/Powyżej: Zamek w Edynburgu/

/Powyżej: Katedra św. Idziego/

/Powyżej: uliczny dudziarz/

/Powyżej: pomnik szkockiego pisarza Sir Waltera Scotta/

/Powyżej: Muzeum Narodowe Szkocji/

/Powyżej: nasz obiad czyli haggis, szkocka potrawa narodowa. Agnieszki w wersji mięsnej i moje w wersji wegańskiej/

Poniżej - filmik: