W Polsce kwitnie nowy biznes: egzekwowanie po wielu latach należności za usługi, które najczęściej już dawno zostały spłacone. Oczywiście - wszystko to dzieje się w majestacie polskiego prawa i zgodnie z polskimi przepisami.
Spora część tych spraw dotyczy należności za usługi telekomunikacyjne, dlatego w tym tekście skupię się tylko na takich przypadkach.
W takiej działalności celują różnego rodzaju firemki windykacyjne. Proceder wygląda tak: duża firma odsprzedaje swoje wierzytelności za ułamek ich wartości przeróżnym firmom tego rodzaju. Są to z reguły wierzytelności, nazwijmy je - bliskie "przeterminowaniu". Firma która je kupiła czeka następnie kilka lat, a potem w majestacie prawa i z pomocą polskich sądów wszczyna postępowanie egzekucyjne, pomimo że - znowu w świetle prawa - pozwany wcale nie ma obowiązku takich należności spłacać. Tym bardziej - że często już dawno to zrobił...
Opiszę rzecz po kolei: firma A odsprzedaje firmie B szczegółowe dane swoich indywidualnych klientów którym zdarzyło się (albo i nie) opóźnić termin zapłaty za faktury. Dane zawierają: imię, nazwisko, pesel, adres zameldowania, etc. Istnieją także strony internetowe, na których można takie wierzytelności kupić.
Bardzo często jest tak, że klient swoje zaległości dawno zapłacił, ale to już nie zostało odnotowane w firmie która wierzytelności "kupiła". Typowy polski bajzel który powinien być traktowany jako działanie przestępcze. Firma która odkupiła wierzytelności za drobną część ich wartości czeka kilka lat, aż dług odpowiednio wzrośnie wskutek lichwiarskich odsetek, ale przede wszystkim po to - żeby klient który należność uregulował po prostu wyrzucił dowód zapłaty.
Jak wiadomo, takie dowody zapłaty za usługi telekomunikacyjne, które są świadczeniami okresowymi, należy przechowywać przez okres 3 lat, dłużej nie ma potrzeby bo po tym okresie i tak zgodnie z art. 118 kodeksu cywilnego który mówi: "
Jeżeli przepis szczególny nie stanowi inaczej, termin przedawnienia wynosi lat dziesięć, a dla roszczeń o świadczenia okresowe oraz roszczeń związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej - trzy lata." należność się przedawnia i teoretycznie nikt nie ma prawa od nas żądać zapłaty takiego zobowiązania. Oczywiście - tak jest tylko w teorii.
A jak to wygląda w praktyce? Firmy windykacyjne posiadające dawno przeterminowane należności żerują na nieznajomości przepisów, najczęściej przez ludzi starszych. Wysyłają groźnie wyglądające pisma, często imitujące pisma z sądu z nagłówkami typu "NAKAZ ZAPŁATY!", itp., z żądaniem spłaty należności sprzed dobrych kilku lat. I taki dajmy na to starszy człowiek, który dowód zapłaty za rachunek sprzed 6-ciu lat wyrzucił 2 lata wcześniej, nie może udokumentować tego, że już raz za daną usługę zapłacił, a "postraszony" olbrzymimi konsekwencjami - płaci jeszcze raz tym razem już bezpośrednio na rachunek firmy windykacyjnej.
Pamiętajmy: od wydawania "nakazów zapłaty" - są w Polsce póki co ciągle jeszcze sądy, a nie jakieś śmieszne firemki. Nikt nie ma żadnego obowiązku na takie "nakazy" reagować, a jeżeli będą się powtarzać - należy zgłosić na policję podejrzenie próby wyłudzenia.
I wszystko byłoby proste gdyby nie fakt, że ostatnio polskie firemki windykacyjne zaprzęgły do swojej brudnej roboty... właśnie polskie sądy. To, co się najczęściej w tych sądach dzieje to już w ogóle jest śmiech na sali - byle nie sądowej - ale ciągle są to legalnie działające państwowe organy powoływane m.in. w celu rozstrzygania sporów. I te sądy, za stosowną opłatą, bez mrugnięcia okiem wydają nakazy zapłaty wierzytelności które już dawno uległy przedawnieniu.
Jak to możliwe w polskim państwie (bez)prawa? Bardzo prosto: polskie przepisy są jak wiadomo konstruowane tak, żeby mogły się wzajemnie wykluczać, być niespójne i niejasne, bowiem w mętnej wodzie lepiej ryby biorą... Tutaj kluczowym przepisem jest kolejny, tym razem 117 art. kodeksu cywilnego, który mówi:
"§ 1. Z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych, roszczenia majątkowe ulegają przedawnieniu.
§ 2. Po upływie terminu przedawnienia ten, przeciwko komu przysługuje
roszczenie, może uchylić się od jego zaspokojenia, chyba że zrzeka się korzystania z zarzutu przedawnienia. (...)".
Czyli: wiemy że roszczenia się przedawniają, wiemy po ilu latach, ale jednocześnie to wcale nie znaczy że nie można ich zgodnie z przepisami egzekwować, pomimo że są przedawnione. Mało tego, uda się wyegzekwować przedawnione roszczenie, jeżeli ten kogo ono dotyczy "
zrzeknie się korzystania z zarzutu przedawnienia", innymi słowy - jeżeli dłużnik uzna że jest winny pieniądze, nawet po okresie kiedy ta należność się przedawniła, to można je zgodnie z prawem wyegzekwować.
Wszystko w porządku, wygląda to na rzecz dobrą, a jak to wygląda w polskiej praktyce? Ano zgoła inaczej: firma windykacyjna wysyła do sądu standardowe pisemko z żądaniem zapłaty, załączając "niezapłaconą" fakturę. Sąd z automatu zaocznie wydaje nakaz zapłaty - i tutaj UWAGA - przyznając jednak "pozwanemu" prawo do złożenia sprzeciwu od tego nakazu w terminie 14 dni. Co należy zrobić? Należy bezwzględnie taki sprzeciw złożyć powołując się na art. 118 kc wskazując, że termin zapłaty uległ przedawnieniu.
Jeżeli tego nie zrobimy, to automatycznie jest to traktowane że... uznajemy wierzytelność! Ale co robi większość osób? Zaczyna w panice szukać dowodu zapłaty, który już kilka lat temu wylądował na śmietniku. Co robi firma windykacyjna? Po 14 dniach otrzymuje z sądu już prawomocny nakaz zapłaty, pomimo że formalnoprawnie należność się przecież przedawniła czy wręcz rachunek został już dawno zapłacony - i wysyła ten nakaz do komornika sądowego. A dalej - to już wiadomo, komornik w pierwszej kolejności zajmuje należności na poczet własnego wynagrodzenia, a potem egzekwuje należności dla wierzyciela.
Kto jest najwdzięczniejszą "ofiarą" dla tych firm windykacyjnych, sądów i komorników? Ludzie starsi, słabiej wykształceni, utrzymujący się z rent i emerytur. Starsi - a więc często obdarzeni olbrzymim poczuciem obowiązku regulowania swoich należności, pomimo że już raz je uregulowali, słabiej wykształceni - a więc nie wiedzący że żądania tego typu są często bezprawne, renciści i emeryci - a więc komornik nawet nie musi odwiedzać ich w domu żeby "odzyskać" pieniądze, bowiem wystarczy ze zajmie im comiesięczne świadczenie z ZUS.
Z ciekawostek: żeby było zabawniej, zdarza się nawet że przedstawiciel takiej firemki próbuje okłamywać osobę od której usiłuje wyłudzić nienależne żądanie, twierdząc np. że dana należność owszem, przedawnia się, ale nie po 3 latach od terminu zapłaty a np. po 3 latach od chwili gdy dana firma odsprzedała dług ;-)
I na koniec: oczywiście nie chcę generalizować, z pewnością są w Polsce firmy windykacyjne działające uczciwie i zgodnie z przepisami, które ścigają różnej maści kombinatorów. W przeważającej jednak większości - wg mnie wygląda to zupełnie inaczej...
Oczywiście - swoje długi, nawet "przedawnione", trzeba płacić. Ale NIE WOLNO! wyłudzać od ludzi spłaty zadłużenia, które albo nigdy nie istniało, albo już dawno zostało spłacone. Tymczasem - właśnie taki biznes jest coraz częstszą domeną polskich firm windykacyjnych...