poniedziałek, 31 maja 2021

Koronawirus w Cork /53/: punkt szczepień w urzędzie miasta

W urzędzie miasta w Cork utworzono punkt szczepień przeciwko COVID-19. W celu zwiększenia potrzebnej powierzchni, bezpośrednio przy budynku rozstawiono namioty przez które przechodzą wszyscy chętni chętni do zaszczepienia się. Na dzień dzisiejszy w Irlandii szczepi się osoby w wieku 45-69 lat /w Polsce od 10 maja b.r. szczepi się już wszystkich chętnych pełnoletnich/.

/Powyżej: urząd miasta w Cork wraz z dostawionymi do niego namiotami/

piątek, 28 maja 2021

Fejkuniusy groźniejsze niż koronawirusy

Chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, że żyjemy w epoce szumu informacyjnego. Monopol tradycyjnych mediów na przekazywanie informacji został wraz z rozwojem internetu już dawno przełamany, ale wcale nie idzie to w parze z większą rzetelnością medialnego przekazu. Media od dawna już nie tyle opisują rzeczywistość ile ją kreują a wraz ze wzrostem ilości źródeł przekazujących nam kolejne doniesienia wykładniczo rośnie również ilość manipulacji, plotek i ordynarnych fake newsów, które żyją własnym życiem w medialnej przestrzeni publicznej. Jak się przed tym chronić?

Cofnijmy się nieco o ponad dekadę, do roku 2010. Tak, chodzi o Katastrofę Smoleńską. Pamiętacie Państwo jak wtedy na potęgę zaczęto wypuszczać kolejne fake newsy które - pomimo że szybko były dementowane - to jednak w niektórych głowach siedzą do tej pory? Że piloci cztery razy podchodzili do lądowania, że rozkaz lądowania wydał pijany generał który wszedł do kokpitu, że w końcu miejsce katastrofy przekopano "na metr w głąb, itp., itd. To tylko te najbardziej znane ale takich historii było tak wiele że wymienienie wszystkich wykraczałoby poza ramy tego felietonu. Jednak nawet te wystarczą żeby każdy przeciętnie inteligentny człowiek wyciągnął z tego odpowiednie wnioski. Jakie? Ano choćby takie, żeby nie wierzyć bezkrytycznie w medialny przekaz to raz, a dwa - że takich bzdur nie mogli wymyślić sami dziennikarze chociaż jak pisał poeta "mnóstwo Kainów jest pośród nas", ale że raczej "inni szatani byli tam czynni".

Tak swoją drogą zdaję sobie oczywiście sprawę, że Katastrofa Smoleńska i to co po niej bezpośrednio nastąpiło głęboko przeorała i podzieliła nasz Naród. W przeciwieństwie do innych speców od wszystkiego ja nadal nie wiem jak do niej doszło ale opierając się wyłącznie na faktach mogę stwierdzić jedno: samolot został wyprodukowany w Rosji, był serwisowany w Rosji, rozbił się w Rosji i śledztwo w tej sprawie powierzono... Rosji. Kogo za winnych uznała Rosja? No oczywiście, że Polaków a kogo innego miałaby uznać? No to skoro to już sobie ustalili to dlaczego pomimo wielokrotnych żądań polskiego rządu nie chcą zwrócić wraku samolotu który od 11 lat niszczeje gdzieś tam w ruskim hangarze? Rosjanie swoim buńczucznym zachowaniem dają prawo do podejrzeń jakoby to oni przyczynili się do tej katastrofy i w dodatku dają do zrozumienia że nic nie można im zrobić. Nie mamy pańskiego płaszcza a samolot chociaż mamy to nie oddamy, ot co. Niewiele możemy z tym zrobić ale skoro Rosjanie toczą jakieś zakulisowe polityczne gierki dając celowo asumpt do takich a nie innych podejrzeń, to sam zagrałbym w tę grę i wprost uznał ich za winnych katastrofy, skoro w tym celu puszczają do nas swoje kacapskie oczko. Chcieli to niech mają, dopuścili się tylu zbrodni że jedna w tą czy w tamtą nie robi już różnicy. Ale i naszych rodzimych Kainów też trzeba rozliczyć, w II Rzeczpospolitej za oddanie śledztwa Rosjanom takiego politycznego decydenta czekałby stryczek, u nas - dostaje się awans.

Wspominam o tym Smoleńsku nie po to by niektórych z Państwa zanudzać ale po to żeby wskazać na wyraźną cezurę po której Polacy zaczęli tracić zaufanie do mediów, na własne oczy widząc do jakich manipulacji się uciekały byleby podtrzymać własną polityczną narrację. Ale oto minęła dekada i mamy kolejny przełomowy moment w naszej historii: pandemia koronawirusa. Ponownie spora część mediów zamiast przekazywać odbiorcom rzetelne wiadomości zajęła się czystą dezinformacją i znowu jak w przypadku Katastrofy Smoleńskiej buduje się nam przed oczami jakieś wyimaginowane obrazy. Oczywiście rozumiem że początkowo sami lekarze więc tym bardziej i dziennikarze nie mieli pełnej wiedzy o tym z czym mamy do czynienia, co nie przeszkodziło jednak w publikacji i powielaniu kolejnych setek bzdur wyssanych z medialnych palców. Wirus miał być tak zjadliwy że można się nim było zarazić siadając w autobusie na miejscu na którym dobę wcześniej siedział jego nosiciel, ba - wirus miał przez wiele godzin utrzymywać się w powietrzu co praktycznie jakąkolwiek walkę z nim czyniło niemal niemożliwą, pokazywano nagrania jak we Włoszech wojskowe ciężarówki nocą dostarczały trumny, itd., itp. Dlaczego ktoś rozpętuje taką histerię? Wbrew pozorom te wszystkie lockdowny, obostrzenia itp. są dla wielu ludzi, firm i całych rządów bardzo intratnym okresem i z całą pewnością wiele by dali żeby ta piękna dla nich chwila trwała znacznie dłużej a najlepiej już wiecznie.

Tak jak w przypadku Smoleńska, gdy nie będąc ekspertem od katastrof lotniczych mogę jedynie wyciągać pewne wnioski na podstawie najbardziej znanych podstawowych faktów, tak i w przypadku koronawirusowej pandemii nie będąc ekspertem w tej wąsko wyspecjalizowanej dziedzinie medycyny mogę jedynie opierać się na założeniach opracowanych już tysiące lat temu przez poprzednie generacje, które uczyły że "ten zrobił, kto miał z tego korzyść" i że "gdy nie wiadomo o co chodzi, na pewno chodzi o pieniądze". I żeby nie było: nie neguję istnienia koronawirusa, wiem że część chorych przechodzi go bardzo ciężko a niewielki odsetek nawet umiera. Niemniej mamy chyba sytuację gdy zastosowane lekarstwo jest groźniejsze od samej choroby, bo środki zastosowane do walki z nim czyli w praktyce kolejne lockdowny i ograniczenie pacjentom dostępu do części usług medycznych, najprawdopodobniej przyniosą groźniejsze skutki niż samo zarażenie wirusem. Maseczki, social distance i pozostały reżim sanitarny powinien wystarczyć, cała reszta to juz jest najprawdopodobniej polityka. Oczywiście może być też tak, że część krajów bezmyślnie kopiuje środki zastosowane u swoich sąsiadów, tak jak w Polsce sołtys Psiej Wólki uznaje za stosowne 17 marca podświetlić remizę na zielono bo tak robią z Pałacem Kultury i Nauki /dawniej im. Józefa Stalina/ w Warszawie kolejni włodarze tego miasta. Skoro tak robią w "stolycy" tudzież w wielu innych miastach na świecie które honorują w ten sposób dzień św. Patryka, to i w Psiej Wólce trzeba. Oczywiście bez cienia refleksji czy Irlandczycy tak samo chętnie sami z siebie rewanżują nam się tym samym 11 listopada i wywieszają biało-czerwone flagi w swoim odpowiedniku takiej wioski. Podpowiem: nie, nie wywieszają, ani w swoich odpowiednikach Psich Wólek, ani nawet w swojej stolicy. Tak, że tak...

No dobrze ale czas dobijać do brzegu i odpowiedzieć na postawione we wstępie pytanie: jak bronić się przed powszechnym zalewem fake newsów? Teoretycznie należałoby samemu sprawdzać wszystkie informacje w kilku źródłach co w praktyce nie ma to większego sensu. Tym co ma większy sens jest ciesząca się od kilku miesięcy coraz większą popularnością koncepcja "diety niskoinformacyjnej". Tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy ile kompletnie zbędnych wiadomości codziennie do nas dociera. Zbędnych, ponieważ i tak nie mamy żadnego wpływu na prezentowane nam wydarzenia, nie wnoszą one nic nowego za to z całą pewnością absorbują mnóstwo czasu który można wykorzystać znacznie bardziej racjonalnie. Mało tego, pomimo swego ogromu są one jeszcze poddane przez media specjalnej obróbce, żeby wzbudzić nasze zainteresowanie czy przykuć na dłużej uwagę. Dochodzi do tego że z powodu tego ogromu ludzie często czytają już same tytuły, które w dodatku sa redagowane w sposób jak najbardziej klikbajtowy i przez to często wprowadzają w błąd.

Dieta niskoinformacyjna absolutnie nie polega na tym żeby odciąć się od informacji ale na tym, żeby te wszystkie informacje przepuścić przez swojego rodzaju filtr który oddzieli fakty od opinii i usystematyzuje je odsiewając ziarno od plew. W Polsce powstają już wyspecjalizowane serwisy które świadczą takie usługi. Nazw i adresów stron podawał nie będę bo nie o kryptoreklamę tutaj chodzi ale zasada działania jest prosta: zamiast oglądać codzienne wydania dzienników telewizyjnych oraz śledzić informacje na wielu stronach internetowych otrzymujemy co dwa - trzy dni na nasz adres e-mail swego rodzaju newsletter z najważniejszymi wydarzeniami jakie miały miejsce w kraju i na świecie. Maksymalna zwięzłość i tylko fakty, bez zbędnych opinii i komentarzy. Sam z takiej usługi korzystam już prawie od roku i bardzo ją sobie chwalę. Koszt to raptem kilka złotych miesięcznie ale można też wybrać niewiele uboższe wersje bezpłatne.

Zapewne są też inne warianty diety niskoinformacyjnej ale na pewno warto na nią przejść jak najszybciej, dla własnego zdrowia psychicznego i lepszego spożytkowania w końcu ograniczonego czasu, czego sobie i Państwu w tej zafałszowanej miedialnie rzeczywistości życzę.

poniedziałek, 24 maja 2021

Koronawirus w Cork /52/: koniec pomiarów temperatury

Tak dla odnotowania: w pracy od marca zeszłego roku przed wejściem do pracy każdorazowo mierzono nam temperaturę. Dzisiaj zdemontowano stanowisko z kamerą termowizyjną, tym samym jak rozumiem - zaprzestano tych pomiarów. Maseczki obowiązują nadal a wszyscy chętni mogą nawet codziennie wykonywać sobie test na koronawirusa.

czwartek, 13 maja 2021

4 rocznica ślubu

Dzisiaj obchodzimy 4 rocznicę naszego ślubu. Podobnie jak rok temu, niestety - w domu, bo koronowirusowa karuzela kręci się nadal i o poważniejszym wyjeździe można raczej zapomnieć. Oczywiście wszystko się da ale trudno byłoby czerpać przyjemność z podróży gdzie na każdym kroku czekałyby na nas testy i inne kwarantanny. Bez sensu. 

Tak więc znowu w domku ale też fajnie ;-) Obejrzeliśmy "Oświadczyny po irlandzku" i wymieniliśmy się drobnymi upominkami. Tradycyjnie dostałem m.in. okolicznościową koszulkę ;-)

/Powyżej: nasza rocznicowa kolacja/

/Powyżej: oglądamy film/

/Powyżej: w mojej okolicznościowej koszulce /

środa, 5 maja 2021

Mass Rock w Ballyshoneen

Kamień Mszalny w w Ballyshoneen to kolejne ważne dla Irlandczyków miejsce związane z niełatwą historią Zielonej Wyspy. 

Mass Rock, jak już pisałem na blogu przy okazji takich kamieni w Glenville i Kilshinihan to wspólna nazwa dla skał lub kamieni, znajdujących się w wielu odosobnionych miejscach w Irlandii i używanych przez wiele lat jako ołtarze w odprawianych potajemnie rzymskokatolickich Mszach Świętych. Działo się to w czasach gdy katolicy byli prześladowani przez brytyjskich okupantów i nie mogli swobodnie praktykować swojej wiary. Często w takich miejscach umieszczano pojedyncze kamienie pochodzące ze zburzonych kościołów.

Poniżej - Mass Rock w Ballyshoneen, widoczny na zdjęciu ołtarz postawiono w 1969 roku a odnowiono w 2013 roku.


wtorek, 4 maja 2021

St. Olan's Well i Ogham Stone

Nieopodal Aghabulloge, małej wioski w hrabstwie Cork znajduje się St. Olan's Well, źródło św. Olana i Ogham Stone, kamień z inskrypcjamiw piśmie ogham. Filmik z naszej wycieczki do tego miejsca znajduje się na YT: LINK.

Ze St. Olan's Well i wyrastającym w tym miejscu drzewem jest związanych kilka legend. Woda miała być lekarstwem na choroby oczu, pielgrzymi zabierali również ze sobą gałązki drzewa, które wycięte - odrosło na nowo. Wg jednej ze wspomnianych legend zasadził je sam św. Olan, kiedy pilnował krów w pobliżu studni. Odstawił na chwilę przy źródle swój kij służący mu do zaganiania bydła i to właśnie z niego miało wyrosnąć drzewo. Sam św. Olan żył w VI wieku i był nauczycielem św. Findbara, biskupa Cork.

Jak już kilkakrotnie pisałem przy okazji innych irlandzkich "świętych źródeł": z badań przeprowadzonych 60 lat temu wynika, że w Irlandii znajdowało się ponad 3 tysiące przeróżnych "świętych studni" - więcej niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie. Do naszych czasów zachowało się ok. 1300 z nich. W irlandzkich mitach źródła były swoistym połączeniem świata materialnego i duchowego. Wiele wczesnych irlandzkich kościołów katolickich zostały zbudowanych w pobliżu pogańskich studni, które były wykorzystywane do chrztu.

Ogham Stone ma prawie 3 metry wysokości. Napis na nim we wspomnianym piśmie ogham rozszyfrowano jako "Nó, syn Deaga" i najprawdopodobniej honoruje wodza plemienia Clana Deaghda, które kiedyś rządziło na tych terenach. Być może przy tym kamieniu znajdowało się miejsce jego pochówku. Sam kamień jednak nie znajduje w swoim pierwotnym miejscu ale w 1851 roku został przeniesiony z pobliskiego miasteczka Mountrivers, gdzie odkryto go w fundamentach starego młyna, który z kolei mógł być zbudowany na miejscu dawnego fortu. Wyryty na nim krzyż jest oczywiście późniejszy.

W latach 70-tych ub.w. postawiono w tym miejscy również figurę NMP i stacje drogi krzyżowej.

/Powyżej: St. Olan's Well i Ogham Stone/

/Powyżej: St. Olan's Well/

/Powyżej: Ogham Stone/

poniedziałek, 3 maja 2021

Paweł Kapusta: Pandemia. Raport z frontu

O epidemii koronowirusa wkrótce powstaną hollywoodzkie i bollywoodzkie superprodukcje. Na razie - piszą o nim książki, również w Polsce. "Pandemia" Pawła Kapusty została wydana we wrześniu ubiegłego roku ale niewiele straciła na aktualności. 

Tym bardziej że jest to reporterski zapis szeregu rozmów z ludźmi którzy byli wtedy na pierwszej linii frontu z wirusem, kiedy epidemia dopiero się zaczęła i gdy tak naprawdę nikt za bardzo nie wiedział z czym mamy do czynienia, za to media przedstawiały niemal apokaliptyczne obrazy a politycy każdej opcji dawali popisy swojej ignorancji. Mamy więc na gorąco odnotowane spostrzeżenia, uwagi i przemyślenia zarówno lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, pracowników hospicjów ale również sprzedawcy w dużym sklepie, nauczycielki, pracownika zakładu pogrzebowego, listonosza, przedsiębiorcy rolnemu który wraz z zamknięciem restauracji stracił część rynku zbytu i w końcu samego autora książki który również zachorował na C19.

Książka - być może wbrew założeniom autora - zostawia przeświadczenie że socjalizm jednak nie działa i rozwiązaniem wielu problemów w niej opisanych jest pełna prywatyzacja szkół i "służby" zdrowia. Cudzysłów w tym ostatnim określeniu jest jak najbardziej na miejscu, co za chwilę stanie się bardziej widoczne. Zapraszam do przeczytania kilku wg mnie interesujących cytatów z "Pandemii":

I tak jednak z ratowniczek medycznych mówi nam: "jeżeli ktoś dzisiaj myśli, že gdy zabraknie w szpitalu środków ochrony osobistej to ktokolwiek z personelu podejdzie do zakażonych pacjentów, jest w błędzie. Przychodzimy do pracy, wykonujemy ją najlepiej, jak potrafimy, ale wymagamy zapewnienia nam bezpieczeństwa. Nikt nie będzie się narażał. Praca w ochronie zdrowia nie jest służbą ani misją. Każdy chce wrócić do domu i cieszyć się zdrowiem. Swoim, a przede wszystkim bliskich."

Pielęgniarka o zachowaniu lekarzy: "Pielęgniarki nie zawsze są informowane, że pacjent jest podejrzany o zakażenie. Idziemy do niego, pracujemy przy nim bez wiedzy, że istnieje uzasadnione ryzyko, podejrzenie. Komunikacja między pielęgniarką a lekarzem jest żadna. To u nas nic nowego. Może na innych oddziałach jest lepiej, ale my jesteśmy traktowane jak gorszy sort. Z pogardą. Jak mięso armatnie. Jak ktoś, kto może się zarazić, bo nikt się tym nie będzie przejmował."

Nauczycielka o zdalnym nauczaniu: "Mogłam pójść na łatwiznę. Mam koleżanki, które w Librusie, internetowym dzienniku, zadawały zadania. Nic więcej ich nie obchodziło. Później tylko zerkały na odpowiedzi, wystawiały oceny. Zerowe zaangażowanie."

Sam autor zarażony koronawirusem o badaniu lekarskim:
- "Gdzie mógł się pan zarazić? – pyta pani doktor.
- Miałem kontakt z człowiekiem, który był na nartach w Austrii – odpowiadam. Lekarka pisze, bez cienia wątpliwości: "Pacjent miał kontakt z chorym z Włoch". Nawet nie protestuję, przecież dobrze słyszała. Może im to do statystyk potrzebne? Nie wnikam. "

I kilka opinii innych, znanych osób, które udzieliły wywiadów autorowi "Pandemii":

O wprowadzeniu lockdownu: "to nie była to decyzja ekonomiczna, wynikająca z zimnej kalkulacji. To decyzja stricte polityczna. Demokratycznie wybrani przywódcy zrozumieli, że społeczeństwa będą miały do nich największe pretensje, jeśli dojdzie do załamania systemów ochrony zdrowia. A koszt, by tego uniknąć? To pytanie nie jest w takich momentach najważniejsze. Strach przed utratą mandatu do rządzenia z powodu załamania w systemie zdrowotnym – sytuacja w Hiszpanii i północnych Włoszech wystraszyła polityków w innych rejonach świata – spowodował, że decydenci byli skłonni ponieść nawet największe konsekwencje ekonomiczne. Zapaść ochrony zdrowia, jej niewydolność spowodowana zaniedbaniami władzy, byłaby przez media i społeczeństwo odebrana jako coś zbrodniczego. Politycy, dbając również o swój interes, zrobili wszystko, by do tego nie dopuścić."

O zmianach już po opanowaniu epidemii: "To będzie kolosalna zmiana, większa niż przypuszczamy. Wielu z nas miało na pewno moment refleksji nad tym, jak funkcjonujemy we współczesnym świecie. Gdzie pracujemy. Jakie zajęcia wykonujemy. Władza zamknęła nas w domach, a świat się nie skończył. To bardzo mocny przekaz, bo według mnie pokazuje, że większość z nas wykonuje pracę ogólnie zbędną. Oczywiście, ma pan rację. I to w kolejnych latach będzie coraz dobitniej widać. Dla wielu ludzi będzie to dotkliwe doświadczenie."

I w końcu o roli mediów: "Kolejne zjawisko: społeczeństwo w tak bardzo prosty sposób, bez protestów, powiedziałbym bez mruknięcia przystające na radykalne ograniczenie swojej wolności. Wie pan dlaczego? Powód jest banalny. Ludzie się po prostu bardzo przestraszyli. I ta metoda straszenia okazała się niezwykle skuteczna. Oczywiście chodzi mi o rolę mediów. Telewizje, internet, gazety straszą, bo dla mediów pisanie o tym wszystkim to nie kwestia rzetelnego informowania, a rozrywki. Straszenie to ich zajęcie. Straszyły wszystkie media, bez ich politycznego rozróżnienia. Jak człowieka nastraszysz, to człowiek temu ulegnie, przynajmniej na początku. Ale w zależności od rozwoju sytuacji zmienia swoje postępowanie.

(...) Wie pan, ludzie się uczą. Bardzo szybko zdaliśmy sobie sprawę, że śmiertelność spowodowana przez pandemię koronawirusa jest mikroskopijna w porównaniu z innymi przyczynami śmiertelności. I że w gruncie rzeczy jest to swego rodzaju straszenie. Ta pandemia to nie jest aż taka okropna rzecz."

Dobrze się czyta, pomimo 260 stron przebrnąłem przez nią przez raptem jeden dzisiejszy poniedziałkowy bank holiday ;-)