wtorek, 23 lipca 2024

79 wizyta w Polsce /8/: pomnik Bohdana Smolenia w Krakowie

W grudniu ub. roku w Krakowie postawiono pomnik Bohdana Smolenia. Rzeźba w formie popularnych ostatnio "ławeczek" znajduje się przy Domu Studenckim "Bratniak", gdzie artysta rozpoczął swoją karierę w czasach studenckich. Autorem pomnika jest Karol Badyna.

/Powyżej: ławeczka Bohdana Smolenia/

niedziela, 21 lipca 2024

79 wizyta w Polsce /7/: Kalwaria Zebrzydowska

Na niedzielę wybraliśmy się do tzw. Polskiej Jerozolimy, czyli - Kalwarii Zebrzydowskiej. Oprócz Patryczka i mnie, była oczywiście Agnieszka i Asia, oraz ich Mamy. Miejsce to jest wpisane na listę UNESCO, i uznane za Pomnik Historii Polski. To tutaj św. Jan Paweł II odprawił swoją ostatnią Mszę Świętą w Polsce.

Za Wikipedią: "Kalwaria Zebrzydowska jest ośrodkiem ruchu pielgrzymkowego do sanktuarium pasyjno-maryjnego oo. bernardynów, które w 1999 r. (manierystyczny zespół architektoniczny i krajobrazowy oraz park pielgrzymkowy z XVII wieku) zostało, jako jedyna kalwaria na świecie, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO (...) W 1999 roku sanktuarium wpisane zostało na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a 17 listopada 2000 roku obiekt uznany został za Pomnik Historii Polski. Kalwaryjskie sanktuarium jest jednym z ważniejszych miejsc kultów pasyjnego i maryjnego – łączy zarówno kult Chrystusa cierpiącego, jak i Matki Bożej. Ideą przewodnią jest odwzorowanie ostatniej drogi Chrystusa (Droga Pojmania i Droga Krzyżowa). W sanktuarium znajduje się obraz Matki Boskiej Kalwaryjskiej."

W bocznej kaplicy bazyliki znajduje się obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej, zwany również Matki Boskiej Płaczącej. Przez wiernych uważany jest za łaskami słynący, popularnie zwany cudownym.

Dalej za Wikipedią: "Założenie przestrzenne Kalwarii tworzą rozłożone na obszarze 6 km² o łącznej długości 5 km, 42 kaplice i kościoły Dróżek Pana Jezusa oraz Matki Boskiej, wybudowane na wzór obiektów z Ziemi Świętej, a poszczególne miejsca odpowiadają nazwom miejsc w Jerozolimie (Golgota, Syjon, góra Oliwna itp.)(...). Sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej od najmłodszych lat było miejscem częstych wizyt i modlitw Karola Wojtyły. Jako papież był tu dwukrotnie, 7 czerwca 1979 r. nadając kościołowi tytuł Bazyliki, oraz 19 sierpnia 2002 r. w czasie obchodów 400-lecia sanktuarium, odprawiając tu ostatnią mszę w Polsce."

Poniżej - kilka zdjęć, na YT można zobaczyć mój filmik z tego wyjazdu: LINK.





piątek, 19 lipca 2024

79 wizyta w Polsce /6/: Wielka Wyprawa Maluchów dla Dzieci

Wybraliśmy się na krakowski na Rynek, gdzie odbył się finał akcji charytatywnej "Wielka Wyprawa Maluchów dla Dzieci". Z tej okazji wjechało tam 80 fiatów 126p. Kierowcy zebrali aż 2 mln zł dla dzieci, które uległy wypadkom komunikacyjnym, wielkie brawa dla nich!

Swoją drogą, niewiele brakowało żebyśmy w drodze na tę imprezę sami ulegli takiemu wypadkowi: o mały włos nie potrąciła nas praktycznie nieoznakowana policyjna furgonetka. Przechodziliśmy po pasach, z zachowaniem szczególnej ostrożności, radiowóz nie był w tamtym momencie pojazdem uprzywilejowanym, mało tego: wyprzedzał na pasach. Ot,przygoda...

/Powyżej: "maluchy" na rynku/

środa, 17 lipca 2024

79 wizyta w Polsce /5/: Dzielnica Filmowa w Zalesiu Górnym

Prosto z Piaseczna przyjechaliśmy z powrotem do Zalesia Górnego. Jesteśmy z Patryczkiem, a dziecko jak wiadomo, ma swoje prawa, w tym - prawo do zabawy. Znajduje się tutaj m.in. rodzinny park tematyczny "Dzielnica Filmowa". Spędziliśmy naprawdę udane popołudnie. Zapraszam do obejrzenia na YT mojego filmiku z tego parku /od 2:43 minuty/: LINK.

Jak napisali na stronie www właściciele tego obiektu: "Dzielnica Filmowa to nie tylko park tematyczny czy kadry scenografii z filmu to też ogromny plac zabaw dla najmłodszych ale co ważne dorośli też nie będą mieli okazji się nudzić. Cały teren dzielnicy położony jest w otulinie parku krajobrazowego co powoduje, że cały czas jesteśmy na świeżym powietrzu. Już w wejściu wita nas bajkowo kasa biletowa to zajezdnia dla lokomotywy Tomek. Natomiast to nie koniec, dopiero zaczynamy. W naszej kolekcji znajduje się bowiem kolekcja ponad 50 aut z filmów oraz bajek, motocykle filmowe, roboty. Dla ciekawych poszukiwaczy leśnych przygód została przygotowana ścieżka Discovery. A po wszystkich atrakcjach filmowych czeka plac zabaw z piaskownica, park trampolin, prysznic z kulkami. Dla bardziej odważnych mamy 3 karuzele. Jeżeli jesteście wielbicielami formuły 1 to czeka na Ciebie czerwony bolid. Dla wielbicieli kawy miła niespodzianka karuzela filiżanki, a dla tych którzy kochają łąkę karuzela motyle. A to nie wszystko co możesz spotkać w dzielnicy".

Poniżej - kilka zdjęć:








wtorek, 16 lipca 2024

79 wizyta w Polsce /4/: Piaseczno

Pogrzeb Iwy był w sobotę, noc spędziliśmy w Zajeździe Ustronie, a następnego dnia wybraliśmy się do Piaseczna, do kościoła św. Anny na Mszę Świętą /na blogu mam kilkudniowy poślizg czasowy/. Urokliwe, dynamicznie się rozwijąjące miasteczko, piękny kościół, rynek z fontanną, ciekawe rzeźby. 

Poniżej - kilka zdjęć:



poniedziałek, 15 lipca 2024

79 wizyta w Polsce /3/: Zajazd Ustronie w Chylicach

Zatrzymaliśmy się tutaj na jedną noc, po pogrzebie Iwy. Chylice to wioska tuż przy Piasecznie k. Warszawy. Bardzo przyjemny pensjonacik. Pokoje z łazienką, w niewygórowanych cenach, z tyłu domu - ogród.

/Powyżej: Zajazd Ustronie/

niedziela, 14 lipca 2024

79 wizyta w Polsce /2/: pogrzeb Iwy Wiśniewskiej

11 lipca b.r., po krótkiej ale wyczerpującej chorobie, odeszła od nas Iwa Wiśniewska. 13 lipca b.r. miał miejsce Jej pogrze. Pojechaliśmy się z Nią pożegnać. Były tłumy ludzi, podczas Mszy Świętej, wiele osób musiało stać na zewnątrz kościoła, bo po prostu brakowało miejsca. Przybyła nie tylko rodzina i sąsiedzi, jak to jest z reguły w zwyczaju, ale wiele osób z całej Polski i zza granicy, które Iwę znały.

Pięć lat temu, Iwa wraz z mężem Krzysztofem i czwórką dzieci, wrócili z Irlandii do Polski. Jak mówili, była to bardzo dobra decyzja w ich życiu. Zamieszkali nieopodal Warszawy, blisko stolicy ale jednocześnie niemal na wsi. Ich dom, zawsze z wywieszona polską flagą, z wyglądu przypomina dawne dworki szlacheckie, jak wypisz wymaluj, z "Pana Tadeusza". Mieliśmy zaszczyt gościć u nich w grudniu ub. roku, kiedy jeszcze nic nie zwiastowało nadchodzącego nieszczęścia. Razem wybraliśmy się na całodzienną wycieczkę do Warszawy i spędziliśmy długie godziny na rozmowach. Tak samo, jak rozmawialiśmy wcześniej, odwiedzając się wzajemnie, my ich w Waterford, Oni nas w Cork.

Więcej o Iwie opublikuję w tym miejscu w przyszłym miesiącu, najpierw mój tekst o Niej ukaże się w bezpłatnym polonijnym miesięczniku MIR.

/Powyżej: miejsce spoczynku Iwy/

sobota, 13 lipca 2024

79 wizyta w Polsce /1/: do Krakowa, przez Manchester

Podobnie jak rok temu, poleciałem z Cork do Krakowa, przez Manchester. Z Cork do Manchesteru Ryanairem, z Manchesteru do Krakowa - Jet2. Wakacje, więc ponownie absurdalne ceny biletów, ale jeżeli ktoś jest skłonny do przesiadki /a ja i tak nie mam wyjścia, bo nie ma bezpośrednich lotów Cork - Kraków/, może lecieć znacznie taniej. Nawet - 3 razy taniej, ot co. Trochę ta polityka cenowa jest dla mnie dziwna, ale - nie moja sprawa, róbta co chceta, ja się dostosuję.

Miałem interesującą "przygodę" z taksówkarzem. Zamówiłem przejaz przez aplikację bolt, z mojego adresu na lotnisko. Kierowca /spoza Europy, prawdopodobnie mający problem z odczytywaniem tekstu w alfabecie łacińskim/, przyjął zlecenie, aplikacja pobrała mi pieniądze z karty. Czekam, ale czas dojazdu się zwiększa, a nie zmniejsza. Po chwili dzwoni do mnie ten jegomość i mówi, że on jest już na lotnisku i czeka na mnie. Tłumaczę, że on ma mnie na lotnisko zawieźć, a nie stamtąd odebrać. Zrozumiał swój błąd, zawrócił. Dowiózł mnie  na miejsce, grzecznie podziękowałem, wysiadam, a on do mnie: "zaczekaj, nie zapłaciłeś za kurs!". No jak to możliwe, skoro apka pobiera mi automatycznie kasę natychmiast po przyjęciu zlecenia? Patrzę, a on po prostu anulował ten kurs, bolt oddał pieniądze z adnotację że "nie udało nam się zapewnić kierowcy". Cuda i dziwy. Najpierw facet jedzie odebrać mnie tam, gdzie miał mnie zawieźć, później anuluje kurs. Myślałem przez chwilę, że to jakiś scam, że wyciągnie ode mnie pieniądze w gotówce /bo tak mu w końcu zapłaciłem, na szczęście - miałem przy sobie/, a z konta i tak znowu zejdzie. Ale - nie, po prostu kierowca  chyba "klikał" w tej apce gdzie popadnie...

Jak wyglądała ta moja podróż, można zobaczyć na filmiku na moim YT: LINK. Tak generalnie, to zapraszam na ten mój "filmowy" kanał, ostatnio sporo się nia nim dzieje ;-)

/Powyżej: lotnisko w Manchesterze/

piątek, 12 lipca 2024

Apocalypto

Film z 2006 roku, ale dopiero teraz obejrzałem, w kiepskiej kopii i z portugalskim dubbingiem, przykrywającym yucatec, język Majów, co nie zmienia faktu, że Mel Gibson po raz kolejny udowodnił, że nie tylko wielkim aktorem - ale i reżyserem jest.

Poznajemy Meksyk i krwawą cywilizację Azteków, tuż przed przybyciem hiszpańskich misjonarzy. Składanie ofiar z ludzi było u wszystkich zamieszkujących tam ludów na porządku dziennym, ale Aztekowie czynili to na masową skalę. Oczywiście jest to kolejny kamyczek do ogródka różnych wolnomyślicieli, którzy wierzą w bajeczki o "szlachetnych dzikich" i złych białych, co to najechali obce ziemie. 

/Powyżej: Apocalypto/

czwartek, 11 lipca 2024

Emigracja na wakacjach

Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły i zaczął się okres urlopowo - wakacyjny. Wielu Rodaków, czy to w kRAJu czy na Zielonej Wyspie, staje w tym momencie przed dylematem, nie tyle gdzie wyjechać, ale przede wszystkim, za co?

W Irlandii, w ciągu ostatnich kilku lat, mieliśmy ogromne zawirowania w branży hotelarskiej. Najpierw, wiadomo, covid i wszystko zamknięte. Później wojna na Ukrainie i fala uchodźców, umieszczona przez irlandzkie władze w hotelach, przez co ceny noclegów dla turystów, z racji ograniczonej podaży jak i chęci powetowania sobie strat za czasów covidowej smuty, wystrzeliły w górę. Okazje zwęszyli właściciele prywatnych domów i mieszkań, oferując turystom najem krótkoterminowy, ale tym samym zmalała podaż mieszkań na zwykłym rynku najmu a ceny biły kolejne rekordy. 

Tak jest zawsze, kiedy politycy poprzez swoje decyzje wpływają na gospodarkę. Przekonaliśmy się o tym w Polsce, gdy przez rządowe pomysły dopłaty do kredytów, mieszkania natychmiast zdrożały. Kiedy się okazało, że kolejny, już po-pisowski rząd tradycyjnie "piniendzy nie ma" i trzeba kupować za swoje, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wolnego rynku, ceny zaczęły spadać. Gdyby tak rządy czy to w Polsce czy w Irlandii przestały nabijać kieszenie bankom, oraz odbierać innym w postaci podatków a rozdawać drugim w postaci dopłat do czynszów czy domów socjalnych, idę o zakład, że rynek natychmiast dokonałby sporej korekty. 

W Irlandii podjęto głośną decyzję o wstrzymaniu finansowania pobytu i wyżywienia uchodźców z Ukrainy w hotelach, i ceny "nagle" poszły ostro w dół. Cuda i dziwy, no kto by się spodziewał, prawda? Miejsca w hotelach już są, co prawda nadal jeszcze cenowo z reguły nieadekwatne do oferowanej jakości, ale - są. Dla większości Rodaków to i tak bez znaczenia, bo urlop tradycyjnie spędzają albo w kRAJu, albo gdzieś, gdzie po prostu świeci słońce. Ewentualnie zostaną tam gdzie mieszkają w Irlandii, bo finanse zaczynają również odgrywać coraz większą rolę.

Właśnie, finanse. Coraz więcej i coraz częściej wielu z nas, mieszkających na tej jakże pięknej Wyspie, musi łapać się za kieszeń. Do niedawna było tak, że w Polsce praca ludzi uszlachetniała, a w Irlandii - wzbogacała, jednak złote lata celtyckiego tygrysa mamy już za sobą, teraz często staramy się jedynie związać koniec z końcem. Pół biedy, gdy na emigracyjny padół łez trafia kwiat polskiej młodzieży, świeżo po szkole za to bez większych zobowiązań, bo kredytów na studia jeszcze się u nas nie zaciąga, jak to z kolei bywa w krajach mieniących się bardziej rozwiniętymi od nas. Jak wiadomo, życie układa się parami, a gdy w wyniku takiego ułożenia pojawiają się dzieci, szybko okazuje się, że nadgodziny w fabryce kanapek czy innych sztucznych kwiatów, nie pozwalają na utrzymanie poprzedniego stylu życia. Wtedy w pierwszej kolejności tnie się najbardziej zbędne wydatki. Za czynsz zapłacić trzeba, za prąd też, ale za wakacyjny wyjazd - już niekoniecznie. W takich przypadkach istnym wybawieniem są dziadkowie w Polsce, a gdy jeszcze mieszkają na wsi, to już pełnia szczęścia. Lepsze to od wczasów all inclusive w Turcji czy innym Egipcie, dziadkowie nacieszą się wnukami, rodzice odpoczną od dzieci, a same dzieci będą takie wakacje wspominały do końca życia.

Nie każdy ma jednak tyle szczęścia lub takie możliwości, jednak jak wiadomo, gdy jest ochota, znajdzie się i sposób. Irlandia to naprawdę fascynujący turystycznie kraj, z drugiej strony Polska to taka Irlandia na sterydach, tylko nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. W czasie covidowych restrykcji, gdy na Zielonej Wyspie mogliśmy poruszać się tylko kilka kilometrów od domu, razem z moją żoną odwiedziłem dziesiątki znajdujących się w pobliżu fascynujących miejsc, których pewnie bym nie zobaczył, gdybyśmy mieli pełną swobodę poruszania się. Na marginesie, warto raz jeszcze przypomnieć, że w czasie covidu Polska była, w porównaniu do tego co się działo w innych krajach, niemal oazą wolności. Oczywiście, były w kRAJu kretyńskie pomysły, jak zakaz wejścia do lasu, ale tutaj z kolei na rogatkach miast stała policja, co widziałem na własne oczy, a żeby przemieszczać się do pracy, musiałem mieć przy sobie specjalny list od pracodawcy, że jestem "niezbędnym pracownikiem". 

Niemniej jeszcze raz: gdyby nie te ograniczenia, pewnie nie odwiedzilibyśmy tylu świętych źródełek, kamieni mszalnych i innych na co dzień nieco ukrytych miejsc, za to o fascynującej historii. Może jest to też jakiś pomysł na spędzanie wolnego wakacyjnego czasu, zwłaszcza z dziećmi w odpowiednim wieku? Często zapominamy też, że dla latorośli najważniejsze jest to, żeby rodzice po prostu poświęcili im swój czas, swoją uwagę. Wspólne wędrówki, odkrywanie ciekawych miejsc czy wręcz biwak pod namiotem, może być większa atrakcją niż wyszukane wczasy w zagranicznych kurortach.

Jednak każdemu według potrzeb i finansowych możliwości. Zagraniczne wyjazdy nie są złe, bo przynajmniej człowiek się przekona, że nie zawsze u sąsiada trawa jest bardziej zielona. Jak to mówią żołnierze rosyjscy, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Oczywiście co innego żyć w danym kraju, a co innego tylko bawić na "wywczasach", ale to przecież oczywista oczywistość. Najważniejsze, żeby nie mieć złych wspomnień, szczególnie związanych z tym, że ktoś chciał nas potraktować wyłącznie jak chodzący bankomat. A takich "byznesmenów" mamy i u siebie pełno, od Bałtyku  po Tatry. W takich sytuacjach internet i aplikacje hotelowe czy taksówkowe to istne wybawienie. Sam już od lat nie rezerwuje noclegów inaczej, jak przez tę czy inna znaną aplikację. I nie obchodzą mnie argumenty, żeby to robić bezpośrednio u właściciela, bo jak przez apkę, to on musi płacić prowizję. Po pierwsze, on nic nie musi, a już na pewno zgłaszać swoich pokoi do takich aplikacji. Po drugie, w razie problemów, mam wsparcie. Po trzecie, pazerność co niektórych przekracza wszelkie granice, łącznie z żądaniem "opłaty klimatycznej", ale tylko w gotówce i bez żadnych pokwitowań. Korzystanie z aplikacji znacznie utrudnia im taki proceder. Nie inaczej jest z aplikacjami taksówkowymi: skutecznie eliminują to dziadostwo, które z przewozu turystów spod lotniska czy innego dworca do centrum miasta, uczyniło sobie złoty interes, zawyżając ceny nawet 5-krotnie. I oczywiście jak przy opłacie klimatycznej: tylko za gotówkę.

Generalnie, wszyscy wolą gotówkę, szczególnie gdy nie wydają na to paragonów. Czasami to już przechodzi ludzkie pojęcie: ot, byliśmy w trzy osoby w jednej z najlepszych a przynajmniej najbardziej znanych krakowskich restauracji. Zjedliśmy, dochodzi do płacenia, naliczają nam za serwis 12% i proszą żeby zapłacić go w gotówce, gdy za cały rachunek płacę kartą. Nie czekają na napiwek, sami go sobie policzyli jako "serwis", dla, przypomnę, ledwie trzech osób. O takich mechanikach samochodowych, to już nie wspomnę, wszyscy tylko gotówkę, czy to w kRAJu czy w Irlandii. Tyle tylko, że ja wypłatę dostaję na konto, i muszę biegać po bankomatach, bo jaśniepan jeden z drugim "woli gotówkę". Żeby nie było: sam jestem za tym, żeby gotówkę zostawić i nie polegać tylko na bankach, które mogą z różnych powodów zablokować nam dostęp do własnych pieniędzy. Jednak niech to będzie wybór, a nie przymus, powodowany tym, że dany delikwent w większej części działa w szarej strefie, z czym się zresztą wcale nie kryje. Jeżeli chcemy żeby gotówka została, to jej użycie powinno być premiowane, czyli np. za towar czy usługę płacimy cenę X, ale przy płatności gotówką, niech kupujący dostaje rabat, np. -5%. Tak byłoby chyba fair, prawda? Tymczasem zdarzają się cwaniacy, którzy działają odwrotnie: za płatność kartą próbują, zupełnie nielegalnie, doliczać kilka procent, bo "oni płacą za obsługę terminala". Nie tędy droga, panie i dranie.

Udanych wakacji Państwu życzę, gdziekolwiek będziecie je spędzać. Ważniejszego od tego - gdzie, jest z kim. Z odpowiednimi osobami, nawet nocleg na dworcu w Kutnie będzie milej wspominany niż wszelkie wygody w dubajskim Burdż al-Arab.

wtorek, 9 lipca 2024

78 wizyta w Polsce /7/: autobusy bez pasażerów

Wracam do Cork, na 2 dni ;-) Tym razem tak jak najczęściej, czyli z przesiadką w Londyn-Stansted. W Krakowie, o 5 rano, była gigantyczna kolejka do odprawy. Miałem co prawda odpowiedni zapas czasowy, ale jak zobaczyłem te, dosłownie, setki ludzi /obstawiam, że nawet ok. tysiąca/, to od razu chciałem wykupić fast track, ale o dziwo - nie było takiej możliwości w mojej aplikacji. Może już było za późno - nie wiem. Stałem prawie godzinę, chyba po az pierwszy w życiu aż tak długo. Ja rozumiem, że wakacje, ale jednak spore zaskoczenie. Kilka osób, co widziałem na własne oczy, nie zdążyło na swoje loty, chociaż ich bagaż główny już się znalazł w samolocie. Jakie są później procedury z tym związane, nie wiem, ale nie zazdroszczę... Moje loty z Krakowa do Londynu i z Londynu do Cork były punktualnie, co się ostatnio rzadko zdarzało. 

Na lotnisku w Cork miałem ciekawą sytuację: kiedy wracam sam, zazwyczaj do domu jadę autobusem. Nigdzie mi się nie śpieszy, z reguły mam niewielką i raczej pustą torbę, bilet do centrum miasta /przy płatności kartą Leap Card/ kosztuje 1,55 euro, a taksówka jakieś 20 euro, więc jeżeli jest to kwestia tylko półgodzinnego czekania, to mogę pospacerować sobie po lotnisku i obejrzeć kolejne wystawy. Oczywiście, co innego gdy jestem z Agnieszką i Patryczkiem. Wracając: przy lotnisku ma też przystanek autobus Citylink, który jedzie do Galway, przez Limerick. Ale również - przez centrum Cork, co wyraźnie wyświetla na tablicy. Pytam, czy mogę w takim razie się zabrać "do miasta", skoro i tak tam jedzie? Kierowca odpowiada, że nie mogę, bo nie ma mi jak sprzedać biletu /rozumiem, że można kupić tylko do tych dwóch wspomnianych miejscowości/. Mówię, że biletu nie potrzebuję ale chętnie zapłacę za przejazd. Widzę, że on też chętnie by wziął, ale z nieukrywanym smutkiem mówi, że nie może, bo ma w autobusie kilka kamer ;-) Ok, rozumiem, też bym na jego miejscu nie ryzykował straty pracy przez branie pasażerów "na łebka", ale - gdzie logika, gdzie sens i zielony ład? Naprawdę spory autobus jeździ pusty do centrum Cork, bo z tego co już nie raz widziałem, naprawdę mało kto na lotnisku wybiera te kierunki /Galway, Limerick/. W centrum miasta też można się dosiąść i kupić bilet. Ale z lotniska do centrum Cork - już nie można, stąd puste przejazdy. Taksówek za to jest z reguły ze 30, do wyboru, do koloru. Miejscowi socjaliści zamiast pomyśleć nad takim ułatwieniem dla transportu publicznego, wolą zwężać kolejne ulice dla ścieżek rowerowych, którymi tutaj naprawdę niewiele osób jeździ..

sobota, 6 lipca 2024

78 wizyta w Polsce /6/: Geocaching Party 2024

Wybraliśmy się na Geocaching Party. Akurat tak się szczęśliwie złożyło, że w tym roku znowu było w Krakowie i akurat tutaj jesteśmy, na poprzednim byliśmy w 2018 roku: LINK. W tym roku imprezę zorganizowano w Akademii Górniczo-Hutniczej.

Poniżej - uczestnicy wydarzenia i Agnieszka z Patryczkiem wrzucająca kamyk z naszym loginem do "logbooka" ;-)


niedziela, 30 czerwca 2024

78 wizyta w Polsce /5/: Bochnia /2/

Po 12 latach - ponownie odwiedzamy Bochnię, zarówno kopalnię soli jak i samo centrum miasta. Tym razem, ponieważ były z nami dzieci, wybraliśmy się do komory Ważyn, gdzie jest m.in. plac zabaw czy "piaskownica", w której zamiast piasku - jest sól. Świetny pomysł na upalną niedzielę: na dworze było ponad 30 st.C, a tam - ledwie 15. Tempreatura w kopalni jest stała, bez względu na porę roku. Na rynku w Bochni, w specjalnych gablotach, można obecnie zobaczyć ciekawe przykłady różnych "skał" i wytrąceń solnych.

Poniżej - zdjęcia z kopalni i rynku, filmik z naszej wycieczki można zobaczyć na moim YT: LINK.






sobota, 29 czerwca 2024

poniedziałek, 24 czerwca 2024

78 wizyta w Polsce /3/: Fotoaparaty

Z plenerowej biblioteczki, znajdującej się nieopodal naszego domu, wypożyczyłem sobie książkę "Fotoaparaty", wydaną w 1998 roku przez Muzeum Regionalne w Mielcu. Stan książeczki - idealny, pomimo upływu tylu lat strony nadal pachną farbą drukarską, a przynajmniej tak mi się wydaje. Najwidoczniej była przechowywana w bardzo dobrych warunkach, ale jednocześnie - nie czytana. Świetna, bogata ilustrowana lektura prowadząca nas przez historię fotografii i samych aparatów fotograficznych.

/Powyżej: Fotoaparaty/

niedziela, 23 czerwca 2024

78 wizyta w Polsce /2/: Dzień Ojca

Dzisiaj jest Dzień Ojca, więc z samego rana dostałem życzenia i takie oto upominki. Najcenniejsza oczywiście jest karteczka ;-)

/Powyżej: moje upominki na Dzień Ojca/

piątek, 21 czerwca 2024

78 wizyta w Polsce /1/: opóźniony lot, ledwo zdążyłem

Wracam do Krakowa. Tym razem z przesiadką w Londynie i niewiele brakowało, żebym się spóźnił na kolejny lot.

Jak już kilka razy pisałem, nie mamy póki co bezpośredniego połączenia Cork - Kraków /chociaż lata temu, przez chwilę - było, realizowała je nieistniejąca już Centralwings, należąca do LOTu/. Generalnie mam więc opcje albo jechać 3,5 godziny autobusem do Dublina i stamtąd lecieć do Krakowa, albo z Cork lecieć z przesiadką, najczęściej w Londynie. Czas podróży jest zbliżony, decyduje z reguły cena, a przy takiej samej cenie, wolę opcję wylotu z Cork. Oczywiście, jest to obarczone pewnym ryzykiem, że jak to przy takich przesiadkach bywa, coś moze pójść nie tak. Autobus to autobus, z reguły wyjedzie i dojedzie na czas, samolot - niekoniecznie. 

I tak się stało właśnie teraz: z powodu burzy samolot z Cork do Londynu - Stansted był opóźniony o 2,5 godziny, tymczasem ja miałem 3-godzinny zapas czasu, co zazwyczaj aż nadto wystarcza na spokojną odprawę, zjedzenie obiadu i rundkę po sklepach. Pół godziny - to już za mało...

Jeszcze czekając na lotnisku w Cork zrobiłem przegląd dostępnych opcji na wypadek gdybym nie zdążył na kolejny lot: mogłem lecieć z lotniska w Stansted, ale dopiero wieczorem następnego dnia, bo wcześniejsze loty były już wykupione. Mogłem też polecieć rano, ale z lotniska w Luton, więc od razu zorientowałem się co do transferu z jednego lotniska na drugie. Oczywiście ceny biletów w obydwu przypadkach nijak się miały do tych, które płaciłem miesiąc wcześniej rezerwując obecny lot, no ale cóż, życie. Opcja trzecia, to ewentualny powrót do domu i lot w innym dniu, ale prawie "normalne" ceny były dostępne dopiero za trzy dni, więc postanowiłem jednak lecieć do tego Londynu.

Zawsze to bliżej Polski, poza tym, była niewielka szansa, że skoro jest burza i loty są opóźnione, to i ten do Krakowa może odlecieć później. Już tak zresztą raz miałem, więc - trzeba spróbować. Wykupiłem opcję fast track i westchnąłem do mojego Anioła Stróża, chociaż byłem już niemal pewny, że czeka mnie wkrótce 2-godzinna jazda autobusem na drugie lotnisko, oczywiście pod warunkiem że w ciągu kilku godzin nie wykupią pozostałych biletów na ten lot.

Po wylądowaniu podjąłem wyścig z czasem. Nie było kontroli paszportowej, bo przylecieliśmy z Irlandii. Nie stałem w kolejce do odprawy, bo - fast track. Droga do mojej bramki daleka, ale pokonałem ją w rekordowym, jak na mnie, tempie. Wszystko to niepotrzebnie, bo oczywiście lot do Krakowa był opóźniony - w sumie o godzinę. O dziwo, nie informowali o tym ani w aplikacji, ani na tablicach z godzinami odlotów. Kolejny raz - się udało ;-) 

Dodam jeszcze, że rezerwując odpowiednio wcześniej i z przesiadką - z reguły udaje mi się latać z Cork do Krakowa, i odwrotnie, za jakieś 200-300 złotych. Oczywiście w wakacje ceny będą zupełnie inne.

I tak rozpoczyna się moja 78 wizyta w Polsce ;-)

/Powyżej: tablica z informacją o kolejnych opóźnionych lotach z Cork. Mój później zwiększył opóźnienie o kolejne 20 minut/

czwartek, 20 czerwca 2024

Horyzont

W czerwcu b.r. na lotnisku w Cork ma miejsce wystawa "Horyzont", na której swoje prace prezentuje Audrey Cantillon, artystka z Kinsale. Oczywiście, prace z wystawy można kupić, a sama artystka z prawdziwie irlandzkim humorem zaapelowała, żeby "kupować dzieła żyjących artystów, zmarli nie potrzebują pieniędzy" ;-)

/Powyżej: "Horyzont" na lotnisku/

środa, 19 czerwca 2024

Chleb sodowy na pamiątkę

W jednym ze sklepów sprzedających m.in. pamiątki z Irlandii, natknałem się nowy produkt: miksturę do samodzielnego upieczenia tradycyjnego irlandzkiego chleba sodowego, do której, jak napisano na opakowaniu, wystarczy dodać mleka. Chleb sodowy rzeczywiście jest bez problemu dostępny w każdym większym sklepie w Irlandii, chociaż nie wydaje mi się, żeby był tutaj najpopularniejszym rodzajem pieczywa. Ot, ciekawostka ;-)

/Powyżej: pudełko z przygotowanymi składnikami do chleba/

wtorek, 18 czerwca 2024

Wszystko zdarza się dwa razy

"Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy" - twierdziła w swoim wierszu Wisława Szymborska. Młoda wtedy była, ledwie brała rozwód z socrealizmem, więc napisała, co wiedziała. Ważne, żeby się rymowało. Kiedy człowiek jest nieco starszy, to już wie, że poezja sobie, a proza życia - sobie.

Przykładów można mnożyć, ale pierwszy z brzegu, jeszcze gorący i to dosłownie: płonące wysypiska śmieci w Polsce. Mogło się zdarzyć raz, nie miało prawa zdarzyć się ponownie. Tymczasem pożary wybuchają tak często, że zaczynamy traktować to jako zwykłą, normalną rzecz, chociaż jest to ewidentny kryminał, twardy dowód na działanie mafii, a zarazem na nieporadność polskich służb. Kolejny przykład? Ostatnie wybory w kRAJu i wszelkie ich następstwa. Jakbyśmy cofnęli się o dekadę i jak to śpiewała z kolei Maryla Rodowicz: "choć w papierach lat przybyło, to naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami". Ja bym doprecyzował: nie tyle tacy sami, ile wręcz ci sami, przynajmniej jeżeli chodzi o miłościwie nam panujących w rządzie i publicznej telewizji. Najbardziej realne déjà vu: te same twarze, ta sama "uśmiechnięta Polska" z czekoladowym orłem i to samo stwierdzenie, że "piniendzy nie ma i nie będzie". To też nie miało prawa drugi raz się wydarzyć, ale jednak.

No cóż, nie chcę rozpisywać się o polityce, bo wybory moich Rodaków nieraz wprawiają mnie w osłupienie i nie potrafię ich sensownie wytłumaczyć. Jak dla mnie, to syndrom sztokholmski w czystej postaci, co powinno na długie lata dać zajęcie psychologom i socjologom, a być może i księżom w konfesjonałach, bo głupota też jest grzechem. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy wiedzę całego świata ma się na wyciągnięcie smartfona z kieszeni. Tym samym ignorancja to wybór, a jak wiadomo, Stwórca dał człowiekowi wolną wolę.

Szymborska w swoim wierszu nawiązała do filozofii Heraklita, który twierdził, że panta rhei i nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Ja tam wolę starego dobrego Koheleta, z jego stwierdzeniem, że nie ma nic nowego pod Słońcem i wszystko już było. Zostawmy politykę, chociaż polityka z pewnością nie zostawi nas. Na naszych oczach zmieniają się bieguny polityczne świata, nową potęgą gospodarczą stały się Chiny. Czy to coś nowego? Chiny mają za sobą dosłownie tysiące lat historii i przez jej większość - były potęgą. Żartobliwie można stwierdzić, że nawet Wyspiański pisał w Weselu, że "Chińcyki trzymają się mocno!", chociaż akurat wtedy stawały się kolonią państw zachodnich. Cóż to jest 100 czy nawet 200 lat, przy historii mierzonej w tysiącleciach? Ot, epizod ledwie. Po 120 latach od wydarzeń opisywanych w Weselu możemy stwierdzić, że "Chińcyki" nie tylko nadal trzymają się mocno, to do tego kolonizują swoich dawnych kolonizatorów. Ale to też nic nowego, bo spójrzmy na kraje zachodnie, które coraz bardziej przypominają swoje dawne afrykańskie kolonie. Jak to mawiają złośliwi, teraz, żeby zobaczyć jak wygląda przeciętne afrykańskie muzułmańskie państwo, wystarczy pojechać do Paryża.

Świat, który znaliśmy, kończy się na naszych oczach, w dużej części na nasze życzenie. Może niekoniecznie nasze, ale kolejnego pokolenia Jak to z kolei śpiewał zespół Kombii /tak, ten drugi, przez dwa "i", co to się porobiło, proszę Państwa/, "każde pokolenie ma własny czas, każde pokolenie chce zmienić świat". Na razie zmieniają świat tak, że jest to, co było, ale może wkrótce "nie będzie niczego", jak twierdził internetowy klasyk, Krzysztof Kononowicz. Mieszkamy w Europie, więc jest siłą rzeczy jesteśmy przesiąknięci europocentryzmem. Przyjmujemy jeszcze do wiadomości istnienie Stanów Zjednoczonych i Rosji, która dla większości z nas kulturowo znajduje się w Azji, oraz Izraela, który, chociaż rzeczywiście znajduje się w Azji, to umieszczamy go, zupełnie niepotrzebnie zresztą, w kulturze europejskiej. Pewnie, że wiemy o istnieniu "reszty świata", ale nie odgrywa ona dla nas większego znaczenia. Tymczasem jeżeli utrzymają się obecne trendy, to najdalej za dekadę, szeroko rozumiana Azja na czele z Chinami, będzie nadawała ton całemu światu. Europa pozostanie skansenem, jednym wielkim disneylandem dla azjatyckich turystów, i to raczej tych biedniejszych.

Na razie, jesteśmy być może w przededniu większej konfrontacji Zachodu ze Wschodem. Nawet nasi politycy dają jasno sygnały, że przyszła wojna z Rosją jest bardzo prawdopodobna. Jak widzimy po tym co się dzieje na Ukrainie, wbrew buńczucznym zapowiedziom i medialnym relacjom, Rosja nie tylko nie przegrywa, ale krok za krokiem się umacnia. Nie pomagają miliardy euro i dolarów pompowane w Ukrainę. Oczywiście bez tej pomocy, Ukraina już dawno musiałaby skapitulować. Kwestia tej wojny to temat daleko szerszy, ścierają się tam różne interesy i o wielu rzeczach nie mamy pojęcia, a medialny teatrzyk, jaki się dla nas odgrywa, to zwykły dym w oczy. Niemniej, jesteśmy Polakami i mamy obowiązki polskie. Przyjąć uchodźców to jedno, ale przy okazji /nawet takiej jak wojna/ upomnieć się o prawdę historyczną - to drugie. Tymczasem przyznanie się Ukrainy do bestialskiego ludobójstwa Polaków i zgoda na ekshumację pomordowanych, to jest absolutne minimum, jakiego powinniśmy żądać. Do tego definitywny koniec czczenia Bandery, Szuchewycza i innych odpowiedzialnych za zbrodnie na naszych Rodakach. Jeżeli Ukraińcy chcą budować swój mit narodowy na tych zbrodniarzach, to powinniśmy się zastanowić, jakim państwem będzie dla nas Ukraina po wojnie. Bo każda wojna kiedyś się skończy, ale graniczyć z sobą będziemy nadal.

Ewentualna wojna z Rosją, do której mam nadzieję nigdy nie dojdzie, to oczywiście element innej geopolitycznej układanki. Jednak wielu Rodaków, patrząc na powolny rozkład Europy, opętanej szaleństwem poprawności politycznej i ekologicznej, widząc realne zagrożenia wojną a jednocześnie nie wierząc w to, że Ameryka będzie jeszcze kiedykolwiek "great again", coraz częściej spogląda w kierunku Azji. Są tam kraje, które pozwalają nie tylko bezpiecznie przetranferować swój majątek, poza obszar zainteresowania polskiego fiskusa, co jeszcze zapewniają spore możliwości zarobku dla osób przedsiębiorczych. O ile mogą być problemy z zakupem ziemi przez obcokrajowców, to raczej bez przeszkód można kupić mieszkanie czy biuro, położone już na pierwszym piętrze. Co kraj, to obyczaj. W przeciwieństwie do Polski, o takiej Hiszpanii i ich słynnych "okupas" nie wspominając, lokatora, który nie chce płacić za wynajem, po prostu wyrzuca się na zbity pysk, bo prawo własności jest tam święte. Sam, gdybym miał do wyboru, zakupić mieszkanie we wspomnianej Hiszpanii czy takiej Kambodży, prawdopodobnie nie zastanawiałbym się ani chwili. Na szczęście mnie takie dylematy nie dotyczą, ale coraz więcej osób rozważa i takie kierunki emigracji.

Osobiście odpowiada mi irlandzki klimat, w Polsce też jest pięknie, poza tym ma już człowiek tyle lat, że wypadałoby się rozglądać za kupnem jakiegoś własnego miejsca, ale już raczej na cmentarzu. Nawet tam ziemia zawsze będzie w cenie, bo jej, w przeciwieństwie do ludzi, nie przybędzie. Jednak młodszym Czytelnikom zostawiam pod rozwagę, czy lepiej być kustoszem we wspomnianym europejskim skrzyżowaniu skansenu z disneylandem, czy może wyjechać tam, gdzie ludzie jeszcze zachowali zdrowy rozsądek. A może czas na kubeł zimnej wody, zakasanie rękawów i ratowanie tego, za co poprzednie pokolenia oddawały życie?

To nie są łatwe dylematy, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo, a dobrze - już było. Samych trafnych decyzji Państwu życzę.

poniedziałek, 17 czerwca 2024

W skrzynce znalezione (12)

Po 3-letniej przerwie, dla odświeżenia blogowej etykiety "W skrzynce znalezione", znowu miesięczna porcja przesyłek, które trafiły do naszej skrzynki pocztowej. W tym miesiącu były wybory, stąd przewaga tych od kandydatów.

/Powyżej: miesięczna porcja przesyłek/


niedziela, 16 czerwca 2024

20 lat w Irlandii, 20 lat bloga

Sobie a muzom do odnotowania: 3 czerwca b.r. minęło 20 lat od mojego przyjazdu do Irlandii, 15 czerwca b.r. minęło 20 lat od kiedy prowadzę tego bloga ;-)

piątek, 14 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /20/: biblioteczka na lotnisku

Równo po miesiącu - przylatuję na chwilę do Cork, na dwa dni dosłownie. Jak zwykle: podlać kwiatki /policzyłem: mamy ich 35, z czego 2 o wielkości małych drzewek ;-) /, odebrać korespondencję, odpalić autko, itp. W zasadzie można by kogoś o to poprosić, z drugiej strony, nie ma co nadużywać cudzej uprzejmości i warto też wszystko sprawdzić  samemu. 

Tym bardziej, że ciągle udaje mi się kupować w miarę tanie bilety. Oczywiście, jeżeli termin nie jest bardzo istotny /staram się zaglądać tutaj co miesiąc, ale kilka dni w tę czy inną stronę nie ma dla mnie znaczenia/ i rezerwuje się z odpowiednim wyprzedzeniem. Tym razem trafiłem na bilety z Krakowa do Dublina za 110 zł /inna rzecz, że dokupiłem jak zwykle miejsce przy przejściu, ale nie musiałem tego robić/. Za autobus z Dublina do Cork zapłaciłem 21 euro, można więc stwierdzić, że bilet lotniczy z Krakowa do Dublina kosztuje praktycznie tyle samo co bilet autobusowy z Dublina do Cork. Ba, czas przelotu i przejazdu również jest zbliżony, czyli w każdym z tych środków transportu trzeba odsiedzieć po 3 godziny.

Z ciekawostek: na lotnisku w Krakowie znajduje się skromna biblioteczka, z której można skorzystać w oczekiwaniu na lot. Bardzo dobra rzecz, której nie spotkałem takiej gdzie indziej.

/Powyżej: biblioteczka na lotnisku/

czwartek, 13 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /19/: EL&N London w Krakowie

W marcu b.r. otworzono w Krakowie EL&N London, podobno najbardziej "instagramową" kawiarnię w mieście ;-) Z całą pewnością najbardziej różową: różowy był nawet papier w toalecie. Wybraliśmy się tam z Agnieszką i Patryczkiem na lody, wyszukaną kawę i herabatę oraz vegańskiego wrapa. Było smacznie, trochę drogo ale z drugiej strony - sporo ludzi. Swoją drogą, fanom instagramowych fotek polecam Be Happy Museum w Krakowie.

Poniżej - w lokalu i Patryczek z lodami:


środa, 12 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /18/: zupa z jadalnego kubka

Na krakowskim Kazimierzu znajduje się m.in. Soup Culture, lokal serwujący wegańskie zupy w jadalnych kubkach. Wybrałem się tam minionej soboty razem z Michałem. Do wyboru były akurat trzy zupy: serowa, pomidorowa i z soczewicy, wybraliśmy pierwszą i ostatnią, były bardzo dobre. Sam kubek to zdaje się rodzaj tortilli, tyle że nieco twardszej niż standardowa.

Poniżej - wejście do lokalu i nasze zupy:


wtorek, 11 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /17/: Dzień Rodziny w przedszkolu

W przedszkolu Patryczka zorganizowano Dzień Rodziny. Oczywiście wybraliśmy się z Agnieszką. Dzieci śpiewały piosenki, powiedziały wierszyk, rodzice dostali laurkę i drobne upominki. Super pomysł!

/Powyżej: występ dzieci w przedszkolu, Patryczek 5-ty od prawej/

poniedziałek, 10 czerwca 2024

niedziela, 9 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /15/: 23 Wielka Parada Smoków

Wybraliśmy się na Wielką Paradę Smoków, organizowaną już po raz 23 przez Teatr Groteska. Parada przeszła przez centrum miasta, można ją zobaczyć na moim filmiku na YT: LINK.

/Powyżej: smok - balon, latający nad Rynkiem/

sobota, 8 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /14/: Muzeum Banksy

W grudniu ub. roku otworzono w Krakowie Muzeum Banksy. Dzisiaj wybrałem się tam, żeby zobaczyć znajdującą się w nim wystawę. Samo muzeum mieści się w budynku dawnej Fabryki Platerów, Srebra i Wyrobów Metalowych Marcina Jarry. W środku, na dwóch piętrach, możemy zobaczyć ponad 150 prac tego nieco tajemniczego i kontrowersyjnego współczesnego artysty. Oczywiście - mówimy o kopiach, przygotowanych przez artystów z całego świata. W museum znajduje się również sklepik, gdzie można nabyć czy to kopie, czy to różne gadżety związane z twórczością Banksy'ego.

Tutaj: LINK można zobaczyć filmik na YT z mojego zwiedzania, poniżej - kilka zdjęć:



niedziela, 2 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /13/: Dzień Dziecka z MPK

Dzisiaj krakowskie MPK również zaprosiło dzieci na organizowany przez siebie Dzień Dziecka. Miał on miejsce w zajezdni tramwajowej Podgórze. Podobno było sporo atrakcji, niestety, większości nie zobaczyliśmy z powodu gigantycznych kolejek do nich. Niemniej, udało nam się zobaczyć m.in. dawne autobusy i współczesne tramwaje ;-)

Poniżej - kilka zdjęć: