poniedziałek, 30 lipca 2007

Irlandzki bank wita Polaków

Od niedawna na pazerow latajacych z Polski do Irlandii liniami Centralwings - czeka mila niespodzianka: otoz w samolocie na swoich fotelach znajduja bezplatna polskojezyczna broszurkę pt.: "Witaj w Irlandii! Pierwsze kroki na Zielonej Wyspie".

30-stronicowa ksiazeczka jest adresowana zarowno do turystow, jak i przyjezdzajacych do pracy. Zawiera m.in. opis najciekawszych miejsc w Irlandii, oraz szereg informacji przydatnych przy poszukiwaniu mieszkania i zatrudnienia.

Znajdziemy w niej rowniez info m.in. o polskich instytucjach i stowarzyszeniach dzialajacych w poszczegolnych irlandzkich miastach, tytuly polskiej prasy a nawet adresy polskich lekarzy majacych swoje gabinety na Zielonej Wyspie ;-)

Wydawcą polskojezycznej broszury jest dzialajacy w Irlandii bank permanent tsb, ktory w ten sposob reklamuje swoje uslugi wsrod przybywajacych do Irlandii Polakow.
/Na zdjeciu: okladka ww. broszurki/
Z ciekawostek: na stronie nr 2 tej ksiazeczki widnieje zabawna pomylka, otoz w posiadanym przeze mnie egzemplarzu, przy opisie zamku w Blarney zamieszczono zdjecie zamku... Rock of Cashel ;-) Tak czy owak - obydwa zamki sa warte zobaczenia ;-)

czwartek, 26 lipca 2007

Reedpod, czyli trzcina ze stali

W Dublinie jest Szpila, a w Cork: Reedpod, nietypowa rzeźba symbolizująca strąk trzciny.

/Powyżej: Reedpod w Cork/

Sama nazwa Cork (irl. Corcaigh) - nawiązuje do moczarów, i to właśnie trzcina niegdyś obficie porastała bagniste tereny, na których znajduje się obecnie miasto. Centrum miasta leży tak naprawdę na wyspie pomiędzy głównymi korytami rzeki Lee, a większość ulic powstała w wyniku zasypania dawnych kanałów rzecznych.

Reedpod
została wzniesiona w listopadzie 2006 roku. Znajduje się przy Lapp's Quay. Ma 13 metrów wysokości i waży 3 tony. Wykonana jest ze stali pokrytej miedzią.

Ciekawostką jest fakt, ze rzeźba została zaprojektowana tak, aby... nieznacznie kołysała się przy podmuchach wiatru ;-)

wtorek, 24 lipca 2007

Z bliska, ale z daleka

Pare dni kupilem nowy aparat fotograficzny. Co prawda przed rokiem kupilem juz jeden (pisalem o tym tutaj: LINK. ), a na blogu i tak zamieszczam glownie zdjecia robione komorka (o tym z kolei pisalem tutaj: LINK, niemniej - stwierdzilem, ze przyda mi sie wlasnie ten.

/Obok - chwale sie moim nabytkiem ;-)/

Nie bede wymienial parametrow, itp. - bo, hm, "zawodowcy", zeszli by ze smiechu przed monitorem. Ja jestem kompletnym amatorem, i nigdy tego nie ukrywalem a przy wyborze kierowalem sie tylko jedna rzecza: jak najwiekszym optycznym zoomem, czyli mozliwoscia fotografowania roznych obiektow - z daleka. Wybor padl na jeden z modeli Sony - majacy 12-krotny takiz zoom (czyli mniej wiecej 4 razy wiecej od obecnie przecietnych "cyfrowek").

Teraz mam mozliwosc rejestrowania roznych zdarzen dziwnych i ulotnych, ktore kazdy emigrant napotyka na swojej drodze, a ktorych to nie mial mozliwosci zaobserwowania, lub nie zwracal na nie uwagi - we wlasnym kraju...

niedziela, 22 lipca 2007

Polski Burak czy Tania Polka?

Z przykroscia donosze, ze zakonczyl sie kolejny polski biznes w irlandzkim Cork: swoje podwoje zamknela "Gospoda", pierwsza i jedyna polska restauracja w tym miescie.

"Gospoda" zaistniala na gastronomicznym rynku Cork niemal dokladnie rok temu, o czym pisalem tutaj: http://piotrslotwinski.blogspot.com/2006/07/polska-gospoda-od-tygodnia-polacy-i-nie.html

Dlaczego "Gospoda" zamknela swoje podwoje - nie wiadomo, ale gdy nie wiadomo o co chodzi, zapewne chodzi o pieniądze... "Gospode" znali chyba wszyscy Polacy w Cork: mozna bylo tam zjesc duzo i tanio, w dodatku potrawy niedostepne gdzie indziej, od barszczu czerwonego po placki ziemniaczane. To, ze wszyscy "Gospode" znali nie oznacza zaraz, ze sie tam stolowali. Co prawda w weekend bywalo trudno o stolik (inna rzecz, ze bylo tych stolikow raptem pare...), ale na tygodniu lokal czesto swiecil pustkami...

/Powyzej: lokal po zamknietej polskiej "Gospodzie"/

"Gospoda" to drugi po pubie "Bialo Czerwoni", o ktorym pisalem tutaj: http://piotrslotwinski.blogspot.com/2005/08/polski-pub-pare-dni-temu-powstal-w-cork.html polski lokal ktory w Cork ktory - pomimo olbrzymiej rzeszy mieszkajacych tutaj naszych Rodakow - zostal zamkniety.

Jezeli do tego dolozymy zawieszenie wydawania "Emigracji..." - pierwszego polskiego lokalnego pisma w Cork (o niej z kolei pisalem tutaj: http://piotrslotwinski.blogspot.com/2007/02/emigracja.html ) to mozna sie zastanowic, czy w ogole jest sens otwierac w Cork jakikolwiek legalny biznes adresowany do Polakow?

Polskie sklepy co prawda ciagle dzialaja, chociaz nie wiem ile z nich jest naprawde polskich? Moze jeden, a moze zaden? Glownie - sa to sklepy prowadzone przez Ukraincow i Litwinow...

Co sie dzieje? Czy Polacy nie sa dobrymi klientami dla wlasnych Rodakow? Wszystko wskazuje na to - ze to prawda... O ile "polskie" biznesy jeszcze jako tako wychodza byc moze w Dublinie, o tyle w Cork - drugim pod wzgledem wielkosci miescie w Irlandii - juz "niezazbytnio"...

A moze to tylko przypadek? Zobaczymy...

Wczoraj ze znajomymi zastanawialismy sie, czy - pomimo zamkniecia "Gospody" - polski lokal gastronomiczy w Cork nie jest jednak skazany na sukces? Oczywiscie, przy spelnieniu odpowiednich zalozen... Starly sie 2 koncepcje: jeden z kolegow udowadnial, ze szanse powodzenia mialby taki lokal, gdzie polozono by nacisk na jakosc potraw: mogloby byc drogo pod warunkiem ze np., cytuje: "barszcz czerwony bylby robiony z prawdziwych, polskich burakow - a nie z torebki", a z kolei jego kolezanka oponowala, ze nacisk nalezy polozyc np. na podkreslenie ze, znowu cytuje: "lokal nalezy do Polki, i ze jest tutaj tanio".

Szybko padly propozycje nazw dla tych lokali: koledze ktory jest amatorem "czerwonego barszczu z prawdziwych polskich burakow" zaproponowalismy, aby nazwal swoj lokal "Polski Burak" :-), a z kolei dla kolezanki, ktora jest zwolenniczka "podkreslenia polskiej narodowosci wlascicielki lokalu oraz oferowanych przez nią wyjatkowo niskich cen" padla propozycja, aby na szyldzie umiescila napis: "Tania Polka" ;-)

Ciekawe, jaki bylby efekt marketingowy tych nazw? ;-)

sobota, 21 lipca 2007

Debiutuję w "Życiu w Irlandii"

"Zycie w Irlandii" to kolejna, po "Emigracji..." i "Anonsie Polskim" polska gazeta w Irlandii, ktora wydrukowala moj tekst ;-)

Tym razem, byl to calostronicowy mini przewodnik: "Cork: co warto zobaczyc", w ktorym opisalem kilka miejsc w Cork ktore - wg mnie - sa szczegolnie interesujace.

/Na zdjeciu powyzej: po lewej stronie okladka "Zycia..." nr 28 z 19.07.b.r., po prawej - moj tekst w tym numerze/

"Zycie w Irlandii" ukazuje sie od roku. Gazete mozna kupic na terenie calej Wyspy (w punktach z polska prasa) lub online wersje elektroniczną.

Dla zainteresowanych: kopie moich tekstow dotychczas publikowanych w polonijnej prasie w Irlandii znajduja sie tutaj: http://picasaweb.google.com/piotr.slotwinski/Prasa

czwartek, 19 lipca 2007

Powitanie na dworcu ;-)

Dworzec autobusowy w Cork 3 lata temu przeszedl ogromna metamorfoze: z budynku znanych nam z polskich prl-owskich miasteczek dworcowego "pekaesu", przeobrazil sie w dworzec niewielkiego, europejskiego miasta ;-)

Ale dla mnie osobiscie znacznie ciekawsza jest sciana znajdujaca sie za tym dworcem: jest tam ogromne, hm, graffiti? - tak duze, ze nie dalem rady objac je cale obiektywem, bo skutecznie uniemozliwialy mi to podjezdzajace autobusy.

/Na zdjeciu powyzej stoje przed sciana z fragmentem gigantycznego graffiti zawierajacym m.in. powitanie w j. polskim/

Niezwykle sympatycznym gestem ze strony Irlandczykow jest umieszczenie na tym malowidle napisow "witamy" w roznych jezykach, w tym - po polsku ;-) Malo tego, powitanie w naszym jezyku umieszczono jako trzecie, zaraz po powitaniach w jezyku irlandzkim i angielskim.

Na zdjeciu u gory zamiescilem fragment fotki z tymze wymalowanym wielojezycznym powitaniem, dolna strzalka wskazuje miejsce gdzie jest ono umieszczone. Niestety, fotka jest "ucieta" bo inaczej sie nie dalo - ale jezeli tylko bedziecie w Cork - zobaczcie to koniecznie ;-)

wtorek, 17 lipca 2007

Sztuka z butika

Uwielbiam sztukę współczesną. Naprawde :-) Co prawda kompletnie sie na niej nie znam, ale za kazdym razem kiedy trafie na jakakolwiek wystawe takowej, zatrzymuje sie w dzieciecym zachwycie. Szczegolnie - jesli to abstrakcja. Wtedy jestem pelen podziwu dla artysty, ktory probuje trzepnac troche kasy na przeroznych snobach ;-)

Moim kultowym obrazem jest dzielo Kazimierza Malewicza "Czarny kwadrat na białym polu". No genialne po prostu :-) Niespelna rok temu, tutaj, w Irlandii, a konkretnie: w miejskim muzeum w Galway, natrafilem na dzielo, wg mnie - co najmniej dorownujace tamtemu: bylo to plotno Erika Adriana Van Der Grijn pt. "White Painting".

Pisze o tym, poniewaz podczas mojego krotkiego pobytu w Schull udalo mi sie zajrzec do kilku znajdujacych sie tam butikow z wyrobami tamtejszych - i nie tylko - artystow. Szczegolnie przypadl mi do gustu stateczek (na zdjatku ponizej), produkowany tam niemal masowo w przeroznych rozmiarach i cenach.

/Na zdjeciu powyzej: w jednym z artystycznych butikow w Schull demonstruje omawiane dzielo ;-)/

Ten byl jednym z mniejszych i tanszych. Dwa kawalki drewna, dwa patyki, cztery guziki i drucik. Genialne w prostocie. Czas potrzebny do wykonania, jak na moje oko: 10 minut. No, przynajmniej mi by to tyle zajelo, w irlandzkim tempie pracy, rzecz jasna. Cena: ledwie ;-) 75 euro. Wieksze - kosztowaly odpowiednio wiecej. Caly butik byl pelen tego rodzaju dziel ;-) I zeby nie bylo: ja sie wcale nie nabijam z artystow. Ja ich naprawde podziwiam...

Zreszta, z jednym kiedys pracowalem w Polsce przez krotka chwile. Byl on wlasnie malarzem - abstrakcjonista. Poczatkujacym, wiec na zycie musial zarabiac w inny sposob, niz poprzez sprzedaz swoich dziel. W czasie, gdy go poznalem, organizowal swoja pierwsza wystawe. Przeczytalem mini-katalog do niej, w ktorym jakis profesor znanego uniwersytetu pisal o autorze i jego dzielach. Nie zrozumialem absolutnie niczego z calostronicowego tekstu...

Pozostali moi koledzy z pracy troche sie z tegoz artysty nabijali, ale ja - w stosunku do niego - bylem pelen naboznej niemal czci. Kiedys nieopatrznie go zapytalem, czy umialby namalowac konia, albo inne zwierze? Takie z lbem, nogami, ogonem? I zeby bylo od razu wiadomo, jakie to jest zwierze? Obrazil sie wtedy na mnie na dobrych pare dni ;-)

No ale, zaraz po tej wystawie tenze kolega zwolnil sie z pracy. Nie znam powodow, mam jedynie nadzieje, ze jego wystawa okazala sie sukcesem, kolega swoimi dzielami zapelnil sciany salonow nuworyszow jednoczesnie trzepiac na tym konkretna kase ;-)

Czego i wszystkim pozostalym artystom zycze ;-)

p.s. A pozostalych (nie-artystow) zapraszam do rozwiazania krotkiego quizu: czy dane obrazy namalowal artysta - czy sympatyczna malpa Congo: http://reverent.org/an_artist_or_an_ape.html :-)

niedziela, 15 lipca 2007

Bus Eireann: 1-dniowe wycieczki

Pisalem w ostatnim tygodniu o moich wycieczkach do kilku miejscowosci. Uwazny Czytelnik zauwazyl zapewne, ze wszystkie one odbyly sie... jednego dnia :-)

Zaczne od tego, ze roznie mozna spedzac wolny czas. Na przykład poprzez zwiedzanie tego kranca Europy w ktorym sie znalezlismy. Wczesniej nalezy oczywiscie troche poczytac: przede wszystkim o historii Irlandii, tej dawniejszej i blizszej. Znajomosc burzliwych dziejow tego kraju pozwoli nam lepiej zrozumiec mentalnosc i charakter jego mieszkancow, niz wspolne picie piffka z niekoniecznie reprezentatywna ich czescia.

Zwiedzanie Wyspy nie musi byc drogie. Pomijam juz fakt, ze panstwowe muzea czy galerie w Irlandii z reguly oferuja wstep wolny. Z ciekawostek: 10 dni temu w Muzeum Historii Naturalnej przy Merrison Square w Dublinie zawalily sie schody. Zostalo (niegroznie) rannych 11 osob. Wsrod nich nie bylo zadnego Polaka. I bardzo dobrze, rzecz jasna, ale... statystycznie rzecz biorac - powinien byc...

No ale, jak napisalem, coraz wiecej naszych Rodakow przeklada zwiedzanie Zielonej Wyspy nad smetne siedzenie przed polska tv wzglednie pseudointegracje w pubach. I m.in. dla nich wychodzi z oferta chocby Bus Eireann, ktory oferuje wiele atrakcyjnych 1-dniowych wycieczek po roznych miejscach Irlandii za rownowartosc kilku piw w pubie. I wlasnie pare dni temu na takiej wycieczce bylem ;-)

Powie ktos: phi, takie zwiedzanie. No coz, lepsze takie, niz zadne. W ubieglym roku wybralem sie w ten sposob na Ring of Kerry ;-) I wtedy, i teraz, przywiozlem pareset zdjec, dowiedzialem sie o wielu rzeczach ktorych nie znalazlem w przewodnikach, itp. Warto? Warto :-)

O ile rok temu nie spotkalem wowczas na takiej wycieczce zadnego Rodaka, tak teraz - bylo ich juz kilku. I z duma musze przyznac, ze na tle paru innych nacji rowniez bioracych udzial w tej "wyprawie" - Polacy byli wzorowymi Europejczykami ;-) No coz, podroze - chocby i nieduze - naprawde ksztalca, wiec mozna przyjac niemal za pewnosc, ze biora w nich udzial ludzie na pewnym poziomie...

Totez wszystkim "poczatkujacym turystom" w Irlandii - polecam pod rozwage takze ta oferte Bus Eireann.

piątek, 13 lipca 2007

Cape Clear

Cape Clear - to niewielka wyspa w hrabstwie Cork polozona na Oceanie Atlantyckim. Jednoczesnie jest to najdalej na południe wysunięta zamieszkana część Irlandii: dalej lezy jedynie niezamieszkala skała Fastnet. Cape Clear ma ok. 5 km dlugosci i 2,5 km szerokosci. Mieszka tam obecnie ok. 120 osob.

O wyspie po raz pierwszy wspomina Book of Armagh, ksiega z poczatku IX w., ktora wymienia ja jako "wyspe kleryków". Jednak wyspa jest zamieszkana juz od ok. 5 tysiecy lat, o czym swiadcza archeologiczne odkrycia, m.in. z celtyckimi motywami.

Ze względu na swoje polozenie, do czasu instalacji w 1866 pierwszego podoceanicznego kabla telegraficznego, wyspa była pierwszym miejscem w Europie odbierającym wiadomości z wielu okrętów z USA. Jeszcze w roku 1830 wyspę zamieszkiwało dziesiec razy wiecej osob niz obecnie. Liczbe ludnosci zdziesiatkowala kleska glodu i ogolne fatalne warunki ekonomiczne. Pelny dostep do elektrycznosci, po wczesniejszych nieudanych probach z elektrownia wiatrowa, zapewniono mieszkancom raptem 10 lat temu, w 1997 r.: prad na wyspe plynie z lądu podmorskim kablem.

Transport i zaopatrzenie zapewnia plynacy raz dziennie prom z Baltimore, w okresie letnim czestotliwosc jego kursowania zwieksza sie czterokrotnie, do czego dochodzi jeszcze sezonowe polaczenie z Schull, z ktorego ja sam skorzystalem, aby dostac sie na Cape Clear ;-)

/Powyżej: Cape Clear/

środa, 11 lipca 2007

Schull: port u stop góry

Lezace u stop gory Mount Gabriel miasteczko Schull w hrabstwie Cork, jest mekka artystow - oraz turystow. Znajduje sie tam rowniez malowniczy port z ktorego mozna wyplynac na jedna z pobliskich wysepek.

/Na zdjeciu powyzej: stoje przed malownicza zatoczka w Schull/

Przy glownej ulicy ulokowalo sie sporo butikow z dzielami artystow. Jest tu rowniez planetarium. Co roku w Schull odbywa sie Art Festiwal. Miasteczko uchodzi za najpiekniejsze w poludniowej czesci hrabstwa Cork.

Klika moich fotek z Schull znajduje sie TUTAJ.

wtorek, 10 lipca 2007

Bantry: miasto nad zatoka

Bantry - jest miastem w hrabstwie Cork, położone nad zatoką Bantry. Wg danych z 2006 r. mieszka tutaj ok. 3300 osob. Oprocz turystyki najważniejszą gałęzią gospodarki Bantry jest rybołówstwo - znajduje sie tutaj port rybacki. Ze wzgledu na polozenie, to wlasnie tutaj czesto mialy miejsce historyczne desanty wojskowe.

Bantry slynie przede wszystkim z Bantry House - pierwszej w Irlandii prywatnej posiadłości otwartej dla zwiedzających, w ktorej zgromadzono wspaniale wyposazenie. Kolejna atrakcja to wczesnochrześcijański kamienny słup Kilnaruane znajdujacy sie tuż za miastem. Zniszczone rzeźbienia przedstawiają czterech wiosłujących mężczyzn, apostoła i krzyż.

/Powyżej: pomnik sw. Brendana, zwanego "podróżnikiem" z racji wypraw jakie odbył opisanych jako "Navigatio Brendani" - przypisuje mu się pobyt m.in. na Azorach, w Islandii, na Grenlandii i w Ameryce Północnej/

W centrum Bantry znajduje sie Wolfe Tone Square z pomnikiem swojego patrona: Theobald Wolfe Tone (20 czerwca 1763 – 19 listopada 1798) byl irlandzkim bohaterem narodowym, przywódca powstania w 1798. Na tym samym placu znajduje sie rowniez ciekawy pomnik sw. Brendana, pochodzącego z Irlandii i żyjącego na przełomie V/VI w. zwanego "podróżnikiem" z racji wypraw jakie odbył.

Kazdego roku w Bantry w drugi weekend maja odbywa sie "festiwal małż", a na początku czerwca prestiżowy West Cork Chamber Music Festival /Festiwal Muzyki Kameralnej Zachodniego Cork/.

poniedziałek, 9 lipca 2007

Gougane Barra

Lezace w County Cork w prowincji Munster glebokie jezioro Gougane Barra daje poczatek rzece Lee. Znajduje sie tam niewielka kamienna kaplica, St Finbar's Oratory, polaczona z ladem groblą.

Wg przekazow, to wlasnie tutaj w VI w. sw. Finbar modlil sie i mieszkal, zanim zalozyl osade monastyczna na miejscu dzisiejszego Cork. Jednak obecna budowla, chociaz jest wierna kopia, pochodzi z XX w. Nieco starsze sa ruiny zabudowan koscielnych, pochodzacych z ok. 1700 r.

Niemniej, St Finbar's Oratory jest bardzo popularnym miejscem slubow irlandzkich par ;-) W poblizu znajduje sie Forest Park, ktory zaczal byc zalesiany w 1938 roku. Jak dla mnie, zobaczenie go bylo sporym przezyciem - byl to pierwszy "las" jaki widzialem w czasie mojego 3 letniego pobytu w Irlandii :-)

Kilka zdjec wiecej z mojej wycieczki do Gougane Barra znajduje sie TUTAJ.

/Powyzej: St Finbar's Oratory przy jeziorze Gougane Barra/

niedziela, 8 lipca 2007

Cork Simon Community

W Cork od 1971 r. działa Simon Community, instytucja oparta glownie na wolontariuszach, ktora niesie pomoc osobom bezdomnym i zagrożonym bezdomnoscia.

W ciagu ostatnich 3 lat pomogla ogromnej liczbie naszych Rodakow, czesto pozostawionych w Cork samym sobie przez dotychczasowych "przyjaciol", lub ewentualnie tym, ktorzy przyjechali tutaj zupelnie bez wyobrazni i zadnego zabezpieczenia, czy to w postaci "zalatwionej" z Polski pracy, czy tez odpowiednio sporych oszczednosci...

Wielu Polakow korzystalo i nadal korzysta z Dziennego Centrum przy Anderson's Quay, gdzie osoby znajdujace sie w trudnej sytuacji zyciowej moga liczyc na natychmiastowa pomoc, nawet w tak prozaicznych sprawach jak mozliwosc wziecia prysznica, ogolenia sie, wyprania ubrania czy najedzenia do syta...

Wolontariusze z Cork Simon Community wieczorem rozwoza takze gorace posilki, pisalem o tym tutaj: http://piotrslotwinski.blogspot.com/2007/06/irlandczycy-dokarmiaja-polakow.html

Ponadto Cork Simon Community prowadzi szereg programow szkoleniowych i edukacyjnych, umozliwiajacych powrot do pracy i normalnego zycia. Wiecej aktualnych informacji mozna uzyskac na: www.corksimon.ie

W Irlandii, oprocz Cork, Simon Community dziala w szeregu innych miastach, blizsze szczegoly znajduja sie na stronie www.simon.ie

Z uwagi na ciagle wzrastajaca liczbe naszych Rodakow zwracajacych sie do Simon Community, Polacy - wolontariusze beda bardzo mile widziani...

Tygodnik "Rewia": W Dublinie, a na swoim

W ukazującym się w Polsce tygodniku "Rewia" (nr 27 z 4 lipca b.r.), w artykule p. Katarzyny Kopacz: pt.: "W Dublinie, a na swoim", autorka napisala m.in.... o mnie :-)

Obok: moje zdjecie umieszczone w "Rewii".

"Rewia" - to jak mozemy przeczytac na stronie Wydawnictwa Bauer: "jest pierwszym na polskim rynku magazynem skierowanym do czytelniczek w wieku powyżej 35 lat, szukających porad przydatnych w codziennym życiu i jednocześnie sporej dozy rozrywki." ;-)

Oprocz mojej nie-skromnej osoby, w artykule mozna przeczytac m.in. o moim koledze Arkadiuszu Zimoniu, ktory zalozyl Polska Ligie Pilkarskich Szostek, oraz o tworcach "Polskiej Gazety".

Tygodnik "Rewia" jest dostepny w punktach sprzedazy prasy w calej Polsce.

Fragmenty artykulow prasowych dotyczace mojej (nie)skromnej osoby mozna przeczytac z plikow znajdujacych sie tutaj:
http://picasaweb.google.com/piotr.slotwinski/Inne

piątek, 6 lipca 2007

Uwaga na rowery

Jak juz pisalem, rower jest ulubionym srodkiem lokomocji Polakow na emigracji. Tanim - i ekologicznym, chociaz watpie, zeby komukolwiek z jego "emigranckich" uzytkownikow o ekologie chodzilo.

Natomiast "taniosc" jest istotnym atutem. Jednorazowy wydatek w wysokosci kilkudziesieciu euro za uzywany bicykl, pozwala szybko przemieszczac sie po miescie i rozwiazuje problemy z oplatami za parking.

Z drugiej strony - nie nalezy parkowac tez zbyt dlugo w jednym miejscu, bo wracajaca wieczorowa pora z imprezowni rozbawiona mlodziez potrafi nie tylko porozbijac samochodowe lusterka, ale takze "dla zartu" sprobowac zrobic z rowerowego kola... osemke, co widac na zdjęciu ponizej ;-)


Swoja droga, niedawno czytalem jak to pewien oszczedny Polak z Cork, nie chcac placic za taksowke, ani nawet za autobusowy bilet, wyjezdzajac na urlop do Polski pojechal na lotnisko rowerem, ktory w sobie tylko znany sposob zdolal objuczyc standardowym bagazem. Rower "zaparkowal" przy jakims slupie tuz przy wejsciu do budynku lotniska, pieczolowicie go oczywiscie zabezpieczajac stosownym lancuchem, i byl niesamowicie zdziwiony, gdy po powrocie z 3-tygodniowych "wywczasow" w Polsce - swojego roweru nie zastal ;-)

środa, 4 lipca 2007

Elizabeth Fort - 400 letnia twierdza w Cork

Nad Cork górują mury 400-letniego Elizabeth Fort, którego historia jest ściśle wpleciona w losy miasta. 


Elizabeth Fort został zbudowany u schyłku XVI w. i służył armii do obrony miasta. W 1603 r., kiedy rządy objął król James I, doszło w Cork do rozruchów skierowanych przeciwko nowemu władcy, w trakcie których mieszkańcy zniszczyli fort. Zamieszki stłumiono, a obywatele Cork zostali zmuszeni do odbudowy fortu na swój własny koszt.


W 1624 i 1649 fort został znacznie wzmocniony. Na przełomie 1689/90r. wykorzystano Elizabeth Fort podczas oblężenia Cork. M.in. wtedy ostrzelano z niego średniowieczną Katedrę św. Finbarra, która uległa zniszczeniu.


Następnie przekształcono fort w koszary wojskowe - i w wiezienie, a w 1835 - w wiezienie kobiece, chociaż później ponownie przejęto zabudowania do celów militarnych.


W 1922 r. w trakcie wojny domowej budynki znajdujące się w obrębie murów zostały spalone. Odbudowane - wykorzystuje obecnie Garda (irlandzka policja).


Z fortu rozciąga się świetny widok na panoramę Cork. Elizabeth Fort jest zlokalizowany przy Barrack Street.

poniedziałek, 2 lipca 2007

Świątynie w Cork: Synagoga

Cork jest jedynym miastem w Irlandii - poza Dublinem - w którym znajduje się żydowska synagoga. Synagoga w Cork została wybudowana w 1881 a mieści się przy South Terrace.

 /Na zdjęciu powyżej: budynek synagogi w Cork/

W Irlandii Żydzi mieszkali od wieków. Najstarsze źródła pisane pochodzą z XI wieku i mówią o wizycie pięciu żydowskich kupców przybyłych "od morza".

Pewna część Żydów przybyła do Irlandii po średniowiecznych pogromach w Portugalii i w Hiszpanii - i osiedliła się na południu Irlandii. Najwięcej Żydów przybyło do Irlandii w czasie II wojny światowej, było ich wtedy ok. 5600. Obecnie mieszka ich ok. 2 tysięcy - przede wszystkim w Dublinie. W Cork - pozostało około 20 osób.

Żydzi często piastowali odpowiedzialne funkcje: pierwszym żydowskim burmistrzem w Irlandii został już w 1555 r. William Annyas, a z kolei będący żydowskiego pochodzenia Gerald Goldberg - został burmistrzem Cork w 1977 r.

Żydzi brali udział m.in. w walce Irlandczyków o niepodległość: najbardziej znanym z nich jest Robert Briscoe, emisariusz Michael'a Collins'a, który był odpowiedzialny za dostawę broni z Niemiec.

W historii Irlandii jest tez czarna karta: w 1904 r. katolicki ksiądz podburzył mieszkańców Limerick przeciwko mieszkającej tam malej grupie Żydów przybyłych głównie z Litwy. Doszło wtedy do wydarzeń znanych jako "pogrom w Limerick". Mieszkający tam Żydzi opuścili miasto - na szczęście zostali bardzo gościnnie przyjęci przez mieszkańców Cork. Wspomniany już burmistrz Cork - był właśnie potomkiem tamtej grupy żydowskich uciekinierów.

niedziela, 1 lipca 2007

The Gateway Bar w Cork

Irlandia, jak wiadomo, słynie z licznych pubów - i wiekowych pubów. 

 /Na zdjęciu powyżej: The Gateway Bar/

Najstarszym pubem w Irlandii jest Sean's Bar w Athlone. Dublin co prawda chlubi się swoim Brazen Head, jako rzekomo najstarszym, niemniej - jest on młodszy od tego najstarszego o jakieś 300 lat. Z kolei najstarszym pubem w Cork jest The Gateway Bar, który działa nieprzerwanie od 1698 roku. Mieści się przy Barrack Street.