niedziela, 29 kwietnia 2012

DKCh 2012: wykład o. Cezarego Binkiewicza: "Chrześcijaństwo i Nauka"

W niedzielę, 29 kwietnia b.r. o godz. 19.00 w St. Augustine's Church w Cork w ramach Dni Kultury Chrześcijańskiej miał miejsce wykład o. Cezarego Binkiewicza: "Chrześcijaństwo i Nauka".

/Powyżej: o. Cezary Binkiewicz w trakcie wykładu/

Jak powiedział o swoim wykładzie o. Binkiewicz: "Tym, na czym chciałbym się skupić, to ewentualne trudności pojawiające się na skrzyżowaniu wiary religijnej i nauki. Centralną czy też istotną tezą mojego wystąpienia będzie teza, że nie ma sprzeczności pomiędzy naukami empirycznymi (to na nich się skupię mówiąc o nauce) a wiarą chrześcijan w boskie stworzenie świata. Chciałbym także chwilę poświęcić tzw. współczesnemu ateizmowi, który, jak uważam, sam jest pewną quasi wersją wiary religijnej."

Ojciec Cezary Binkiewicz jest doktorem filozofii, specjalizuje się w filozofii analitycznej w obrębie antropologii. Przez pięć lat był wicerektorem Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Dominikanów, przez rok prowadził telewizyjny program dla dzieci "Ziarno". Od grudnia 2008 roku mieszka w Dublinie.

Poniżej - fragment wykładu o. Cezarego Binkiewicza:

DKCh 2012: Konkurs Biblijny

W niedzielę, 29 kwietnia b.r. o godz. 14.00 w Polskiej Szkole w Cork w ramach Dni Kultury Chrześcijańskiej miał miejsce Konkurs Biblijny.

Konkurs w postaci testu wyboru obejmował swoim zakresem Ewangelię św. Łukasza wg Biblii Tysiąclecia. Wyłoniono czterech zwycięzców, w tym dwoje uczestników zajęło ex aequo I miejsce z taką samą ilością punktów. Nad prawidłowym przebiegiem konkursu czuwał ks. Piotr Galus.

/Powyżej: jury i zwycięzcy Konkursu Biblijnego/

I miejsce zajęli ex aequo: Magdalena Pabian-Owczarek i Marek Marczak, II miejsce: Monika Borys i III miejsce: Rafał Jaroszewski.

Dla zwycięzców ufundowano nagrody:

I miejsce: elektroniczny czytnik e-książek Kindle, zestaw książek: Richard Rohr: "Wszystko ma swoje miejsce. Dar modlitwy kontemplacyjnej"; Nessmann Philippe: "Pod piaskami Egiptu. Tajemnice Tutanchamona"; Kardynał Angelo Comastri: "Jan Paweł II w sercu świata. Świadectwo o błogosławionym papieżu", gadżety DKCH; (dwoje zwycięzców otrzymało identyczne nagrody za I miejsce);

II miejsce: wielokrotna wejściówka do Foty ważna do sierpnia b.r., zestaw książek: Hélene Dumont: "Z Maryją na szlakach Bożego Miłosierdzia. Medytacja ze św. Siostrą Faustyną", Pascal Ide: "Chrystus daje wszystko". Teologia miłości Benedykta XVI", Garzonio Marco: "Kodeks z Tarsu", gadżety DKCH;

III miejsce: nagrody książkowe: Marcello Stanzione: "Papieże i aniołowie. Opieka aniołów w życiu papieży", Nessmann Philippe: "Pod piaskami Egiptu. Tajemnice Tutanchamona", Garzonio Marco: "Kodeks z Tarsu", Richard Rohr: "Wszystko ma swoje miejsce. Dar modlitwy kontemplacyjnej", gadżety DKCH.

Fundatorami nagród w Konkursie Biblijnym są: Sklep "Pewex" przy Leitrim Street w Cork, Fota Wildlife Park w Carrigtwohill, Wydawnictwo Esprit SC Piotr Mistachowicz, Kazimierz Bocian ul. Zaporoska, Kraków, Wydawnictwo św. Stanisława BM Archidiecezji Krakowskiej, ul. Straszewskiego, Kraków.

Poniżej - film z Konkursu Biblijnego:

DKCh 2012: wykład Grzegorza Rękasa: "Ikona-Idol"

W niedzielę, 29 kwietnia b.r. o godz. 11.00 w "salce na górze" St. Augustine's Church w Cork w ramach Dni Kultury Chrześcijańskiej miał miejsce wykład Grzegorza Rękasa: "Ikona-Idol".

/Powyżej: wykład Grzegorza Rękasa/

Jak we wstępie do wykładu napisał Grzegorz Rękas: "We współczesnym społeczeństwie europejskim "fenomen człowieka areligijnego przejawił się w pełnej krasie. Współczesny człowiek areligijny bierze na siebie nowa sytuację egzystencjalną: postrzega się jedynie jako przedmiot i podmiot historii, wzbrania się przed tym, co transcendentne. Innymi słowy: człowiek ów nie zgadza się, że istnieje inny rodzaj człowieczeństwa poza sposobem bycia człowieka przejawiającym się w różnych sytuacjach historycznych. Człowiek tworzy sam siebie, może zaś naprawdę tworzyć samego siebie w tym stopniu, w jakim zdesakralizuje siebie i świat. Sacrum stoi pomiędzy nim, a jego wolnością.  Nie może się stać samym sobą, zanim się całkowicie nie zdemistyfikuje. Nie może być naprawdę wolny, zanim nie zabije ostatniego z bogów." (M.Eliade "Sacrum i profanum"). Powyższy pogląd jasno wskazuje na istotę postrzegania zagadnień ludzkiej egzystencji w świetle świeckości pozbawionej elementu duchowego. Interesującym jest jednak fakt nadania elementu boskości we współczesnym świecie pop-kultury. Bożyszcze świata owej pop-kultury często są określane mianem -idola- co przywołuje element kultowości na podobieństwo czci oddawanej ówczesnym bogom. Opozycja "eidolon" - "eikon" obecna u Platona została interesująco opisana przez Jean-Luc Marion'a. Dokonując podziału na ikony i idole, chrześcijański teolog wyznacza ścieżki, które się przenikają, jednak są dwoma różnymi torami. Termin "eidolon" odnosi się do przepychu świata widzialnego - zmysłowego postrzegania. Rzeczywistość poprzez swą różnorodność stwarza możliwość istnienia wielu postaci boskości. Jednak pojmowanie owej boskości zatrzymuje się w sferze doświadczeń zmysłowych. Taki jest właśnie idol, który w samopoznaniu znajduje swój kres."

Wykład był na bardzo wysokim poziomie i pomimo że wymagał dużego skupienia - był prawdziwą intelektualną ucztą.

Grzegorz Rękas - urodzony w Polsce 1978 r. Studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Po ukończeniu studiów przeniósł się do Irlandii. Uczestnik wielu międzynarodowych wystaw (New York, Florencja, Istambuł, Cork). Współcześnie mieszka i tworzy w zachodniej części hrabstwa Cork.

Poniżej - początek wykładu Grzegorza Rękasa:

sobota, 28 kwietnia 2012

DKCh 2012: XXIX Rozmowy (nie)Kontrolowane

W sobotę, 28 kwietnia b.r. w The Franciscan Well Brewery w Cork w ramach Dni Kultury Chrześcijańskiej, miały miejsce "Rozmowy nieKontrolowane" z udziałem Gościa Specjalnego, którym był o. Bartłomiej Parys.

/Powyżej: Rozmowy nieKontrolowane z o. Bartłomiejem Parysem/

Kilka słów o naszym Gościu: Ojciec Bartłomiej Parys, SVD - pochodzi z Dębicy (podkarpackie). W 2002 roku wstąpił do zgromadzenia zakonnego Misjonarzy Werbistów. Związany z Irlandią od 2007 roku, kiedy przybył tu w ramach praktyki przygotowującej do pracy misyjnej. Odbył tu studia z zakresu mass mediów: Christian Communication and Development na Uniwersytecie Świętego Patryka w Maynooth. Wyświęcony w Polsce na kapłana w 2011 r., jesienią tegoż roku wrócił na Zieloną Wyspę, aby podjąć wyzwanie Nowej Ewangelizacji w Irlandii.

W trakcie spotkania, w niekrępującej atmosferze, można było porozmawiać z naszym Gościem na wszelkie, często kontrowersyjne i trudne tematy związane z Kościołem - ale nie tylko.

Poniżej - fragment "Rozmów...":

DKCh 2012: pokaz filmu Dekalog IX

W sobotę, 28 kwietnia b.r. w The Franciscan Well Brewery w Cork miał miejsce pokaz filmu "Dekalog IX" Krzysztofa Kieślowskiego. Po filmie wśród uczestników pokazu rozlosowano nagrody. Ci, którzy mieli mniej szczęścia, otrzymali gadżety DKCh.

/Powyżej: pokaz filmu Dekalog IX/

Poniżej - fragment tego wydarzenia:

piątek, 27 kwietnia 2012

DKCh 2012: modlitwa w duchu Taizé

III Dni Kultury Chrześcijańskiej w Cork oficjalnie rozpoczęły się dzisiaj - od modlitwy w duchu Taizé w St. Augustine's Church.

/Powyżej: udekorowany ołtarz w St. Augustine's Church w Cork/

Poniżej - film z fragmentami modlitwy:

DKCh 2012: budowanie/malowanie Arki

Dzisiaj wolontariuszki MyCork przygotowały Arkę, która będzie użyta podczas zabawy z dziećmi "W Arce" podczas Dni Kultury Chrześcijańskiej w Cork.

/Powyżej: wolontariuszki MyCork z - prawie gotową - Arką/

niedziela, 22 kwietnia 2012

DKCh 2012: informacja o "Dniach..." i ulotki przed kościołem

Dzisiaj w St. Augustine's Church w Cork ogłosiliśmy informację o III Dniach Kultury Chrześcijańskiej w Cork. Zaraz po Mszach Św. w języku polskim, rozdaliśmy ulotki z planem DKCh.

/Powyżej: Mariusz Kurc, Beata Molendowska - i moja /nie/skromna osoba/

Poniżej - film z ogłoszeniem w kościele o rozpoczynających się Dniach Kultury Chrześcijańskiej:

piątek, 20 kwietnia 2012

DKCh 2012: plan III Dni Kultury Chrześcijańskiej

Stowarzyszenie MyCork zaprasza wszystkich zainteresowanych do udziału w organizowanych przez nas po raz trzeci Dni Kultury Chrześcijańskiej w Cork. 

Poniżej zamieszczamy plan poszczególnych wydarzeń DKCh. Udział we wszystkich wydarzeniach DKCh /za wyjątkiem wycieczki/ - jest bezpłatny.


Plan III Dni Kultury Chrześcijańskiej
11 kwietnia - 15 maja b.r.


11.04-3.05 Konkurs Fotograficzny "Chrześcijaństwo"
miejsce: portal MyCork.org


27.04 piątek

miejsce: St. Augustine's Church, Washington Street, Cork
godz. 20:00 modlitwa w duchu Taize


28.04 sobota

miejsce: The Franciscan Well Brewery, North Mall, Cork /sala na piętrze/
godz. 18:00 pokaz filmu Dekalog IX;
godz. 20:00 rozmowy /nie/kontrolowane: spotkanie z o. Bartłomiejem Parysem, werbistą


29.04 niedziela

miejsce: St. Augustine's Church, Washington Street, Cork /sala na górze/
godz.: 11:00 wykład "Ikona-Idol" /wykład wygłosi Grzegorz Rękas, artysta/

miejsce: Polska Szkoła, Gardiner's Hill, Cork
godz.: 14:00 Konkurs Biblijny "Ewangelia św. Łukasza"

miejsce: St. Augustine's Church, Washington Street, Cork
godz. 19:00 wykład: "Chrześcijaństwo i Nauka" /wykład wygłosi o. Cezary Binkiewicz, dr filozofii, dominikanin z Dublina/


5.05 sobota

miejsce: Polska Szkoła, Gardiner's Hill, Cork
godz. 14:00 przedstawienie teatralne "Święty Patryk" wg scenariusza Agnieszki Imiołek, przygotowane przez uczniów Polskiej Szkoły w Cork


miejsce: Triskel Arts Centre, Tobin Street, Cork
17.00 koncert poezji śpiewanej - Izabela Czekała: "Jestem Ci wdzięczna Panie"
18.00 przedstawienie teatralne "Jezus Żyje" Polonijnego Teatru Młodzieżowego "Deska" z Waterford
18.30 koncert poezji śpiewanej - Iwa Wiśniewska: "Bogoojczyźniane patriotyzmy"


6.05 niedziela

miejsce: St. Augustine's Church, Washington Street, Cork /sala na górze/
11:00 spotkanie dla dzieci "W Arce"


7.05 poniedziałek (bank holiday)

godz. 07:30 wycieczka do Glendalough i Powerscourt Gardens


8-12.05.b.r.

miejsce: Cork Vision Centre, North Main Street, Cork  /miejsce na piętrze/
wystawa malarska "Ikona-Idol": Grzegorz Rękas (Cork) i Grażyna Klinkowska (Waterford)

Serdecznie zapraszamy!

wtorek, 17 kwietnia 2012

Łyżka soli w beczce miodu

Rodacy na emigracji wychwalają pod niebiosa polską żywność, napędzając tym samym klientów z innych krajów rodzimym producentom. Tymczasem ci ostatni coraz częściej strzelają sobie w stopę, uprawiając jawny sabotaż.

Przed miesiącem Polską wstrząsnęła "afera solna": rodacy w kRAJu dowiedzieli się, że od 10 lat jadali produkty z solą drogową, wypadową, czy jak tam ją zwał, ale na pewno nie była to sól spożywcza. I na tym wiedza się kończy, bo do jakich produktów ten chemiczny odpad został dodany, nie dowiemy się chyba nigdy. Zaraz po "aferze solnej" przyszła kolej na "aferę jajeczną": tym razem poszło o susz jajeczny w którym nie było jajek, ale za to był używany przez kilkadziesiąt jak nie kilkaset firm z branży żywnościowej, które robiły sobie jaja - z klientów. I tak idzie ku lepszemu: pamiętacie Państwo z kolei "aferę mięsną" z 2009 roku? Dla przypomnienia: sprowadzono wtedy ze Szwecji do Polski mięso "wyprodukowane" w latach 80-tych ub.w. Tak, to sproszkowane mięso miało ponad 20 lat. Trafiło do wyrobów garmażeryjnych. Których - także nie wiadomo do dzisiaj. Rok wcześniej okazało się z kolei, że do Polski trafiła z Irlandii bliżej nieokreślona, ale dość spora partia mięsa skażona dioksynami. Poinformowali o tym sami Irlandczycy, bo polskie służby sanitarne odpowiedzialne za kontrolę importowanej żywności - istnieją chyba tylko na papierze. To oczywiście, i co do tego chyba nie ma złudzeń, tylko wierzchotek góry lodowej. O ilu rzeczach nie wiemy?

Z tego typu aferą sam miałem do czynienia niemal 20 lat temu, gdy byłem początkującym dziennikarzem jednego z lokalnych tygodników. Na jej trop wpadłem zupełnie przypadkowo, pisząc relację o czymś błahym, przysłowiowym sporze o miedzę, inwestycjach we wsi czy uchwałach rady gminy - już nie pamiętam. Ot, "wygadał" się sołtys jednej z wsi w której byłem, a który na pytanie: "a co tam panie sołtysie jeszcze ciekawego słychać?", odpowiedział: "a nic, tylko wszystkie świnie nam zdechły". Gdzieś z tyłu głowy zapaliła się lampka, i po wypytaniu sołtysa udałem się do miejscowego weterynarza, żeby zapytać o te świnie. Ten, gdy przedstawiłem mu się że zarabiam na chleb pisaniem do gazety, wystraszył się nie na żarty. Niemniej wyciągnąłem od niego, oczywiście pod solenną przysięgą że nigdy go nie wskażę jako źródła informacji, że na terenie co najmniej kilku powiatów panował, jak to określił "pomór świń". Świnie masowo zdychały, ich mięso powinno się utylizować. Ale - nie robiono tego. Padlina szła do konserw, konserwy - głównie na eksport, ale także na polskie sklepowe półki. Informacje sprawdziłem i potwierdziłem. W trakcie tegoż "sprawdzania i potwierdzania", po raz pierwszy w swojej, w ogromnym cudzysłowie "dziennikarskiej karierze", próbowano wywrzeć na mnie nacisk, żebym dal sobie spokój z publikacją, argumentując, że mięso w konserwach jest podgrzewane do wysokiej temperatury która niszczy wszelkie wirusy, a poza tym, jeżeli o tym napiszę, to natychmiast ustanie eksport jak i sprzedaż w kraju konserw z tych zakładów mięsnych, a ludzie stracą pracę. Oczywiście - stracą ją... przeze mnie. Na moje argumenty, że nie byłoby problemu gdyby wszyscy uczestnicy tego procederu zachowywali się po prostu porządnie, usłyszałem inne "dobre rady", które powinienem od razu zgłosić na policję, jako groźby karalne.

Tekst oczywiście opublikowałem. Uważałem, że powinnością dziennikarza jest rzetelna informacja, a nie współdziałanie z podejrzanymi typami, którzy nabijają sobie kabzę kosztem ludzi nieświadomych tego, co kupują. Co dalej stało się tym zakładem? Ano nic, chociaż eksport z tej fabryczki konserw co prawda na jakiś czas rzeczywiście się urwał, bo za zachodnią granicą kRAJu takie rzeczy traktuje się poważnie, ale pracy nikt nie stracił: konserwy skierowano do sklepów w innych rejonach Polski. A sam zakład? Przetrwał kolejne piętnaście lat. Padł coś ze cztery lata temu, pewnie dlatego że do jego kierowania zabierały się różne "Staszki", które "chciały sprawdzić się w biznesie" - że przypomnę słowa byłego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka.

Jak widać, przez ostatnie dwie dekady niewiele się w Polsce pod tym względem zmieniło. Dziennikarze co jakiś czas nagłaśniają kolejne "afery żywnościowe", ale nikomu nie dzieje się krzywda /może poza niektórymi zbyt dociekliwymi "pismakami"/ a biznes kręci się dalej. Jak to w ogóle możliwe? Zapewne jest to efekt skali: kiedy zabijesz jednego człowieka - jesteś mordercą, kiedy zamordujesz tysiące lub wręcz miliony - zawsze znajdą się durnie którzy obwołają cię bohaterem. Stąd stara ludowa mądrość /chociaż rodem chyba spod budki z piwem/ mówi, że jak kochać - to królowe, jak kraść - to miliony. Nie wiem ilu jest w naszym kRAJu amantów królowych, ale miłośników przygarnięcia grubszej, za to nie swojej gotówki - nigdy nie brakowało. To jest właśnie polski paradoks: kiedy chce się otworzyć mały lokal spożywczy, sanepid bez trudu wykaże masę uchybień, ale gdy do Polski wjeżdżają całe tiry ze skażoną żywnością czy kilkudziesięcioletnim mięsem, do smaku dosolonym solą drogową, to problemu nie ma. No, chyba że ci wścibscy dziennikarze podniosą larum, wtedy trzeba będzie wykonać kilka pozorowanych czynności, pogrozić paluszkiem i zapowiedzieć, że ma to być /przed/ostatni raz...

Jeżeli prawdą jest, że, przynajmniej w jakimś stopniu, jest się tym, co się je, to aż strach pomyśleć kim są nasi Rodacy w kRAJu, po całej dekadzie wcinania soli drogowej... Na szczęście problem ten chyba nie dotyczy wszystkich, chociaż nie wiązałbym tego z coraz popularniejszymi tezami, że w Polsce żyją dwa narody polskie, czy też w naszej Ojczyźnie tak naprawdę niewielu jest Polaków, zamieszkałych wśród licznych tubylców. Jednak nie ma co ukrywać, że linia podziału naszego Narodu jest coraz wyraźniejsza. Widać to także po młodszym pokoleniu, które, umownie i z grubsza rzecz jasna, można podzielić na pokolenie JPII, wyznającego wartości przekazane przez Papieża-Polaka, i pokolenie JP (od inicjałów pewnego polityka), które wyznaje wartości często diametralnie odmienne. Jeżeli do tego dołożymy pokolenie MTV, o którym pisałem przed miesiącem, to mamy niemal pełny obraz złotej polskiej młodzieży.

A jak to napisał ponad 400 lat temu Jan Zamoyski: "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". Bo z młodzieży nieuchronnie wyrastają dorośli. Także ci, którzy później własnym Rodakom dosypią do beczki miodu - łyżkę soli. Drogowej, rzecz jasna...

niedziela, 15 kwietnia 2012

ZUS w Cork

Dzisiaj w hotelu Imperial w Cork miało miejsce spotkanie zorganizowane przez Wydział Konsularny Ambasady RP w Dublinie, na którym przedstawiciele polskiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych informowali zainteresowanych Rodaków o kwestiach związanych m.in. z emeryturami i zasiłkami chorobowymi w Polsce.

/Powyżej: zus-owskie spotkanie w Cork/

Wybrałem się tam z ciekawości. W końcu, było nie było, sytuacja kuriozalna: wielu Polaków przyjechało do Irlandii właśnie po to, żeby nie mieć nic wspólnego z ZUS-em, a tutaj ZUS trafił za nimi. Ale po spotkaniu mogę tylko napisać, że Panu Bogu dziękuję za Unię Europejską, nawet ze wszystkimi jej, niestety, niedoskonałościami i wadami, która jednak wymogła na takich ZUS-ach /czy tez: na różnych (p)osłach odpowiedzialnych za prawo w Polsce/, zmianę wielu przepisów. Gdyby nie to, większość z nas mogłaby sobie lata przepracowane w Polsce przysłowiowo wsadzić w buty. A tak, jest lepiej, chociaż do ideału ciągle daleko. No ale to, co oni wdrożyli u siebie 40 lat temu, my zaczęliśmy dopiero teraz.

Spotkanie, w którym uczestniczyło ok. 35-40 osób, było ważne przede wszystkim dla tych, którzy część życia przepracowali w Polsce, a część w Irlandii, a także dla tych którzy, odpukać, ulegliby jakiemuś wypadkowi w Polsce, będąc ubezpieczonymi w Irlandii.

Oprócz porcji wiedzy na temat funkcjonowania sposobów przeliczania emerytury z różnych krajów, można było poznać m.in. takie niuanse /ale mowa ciągle o sprawach okołozusowskich/ jak np. to, że dokumenty uzyskane z urzędu w jednym kraju, przy składaniu do urzędu w Polsce nie muszą być tłumaczone na język polski - a podobno tego domaga się część niedouczonych urzędników, że pracując w Irlandii i prowadząc działalność gospodarcza w Polsce płaci się składki tylko w Irlandii, że lekarz w Polsce nie ma prawa odmówić wystawienia ubezpieczonemu w Irlandii, który uległ wypadkowi/chorobie zaświadczenia na druku ZUS ZLA - a podobno często takie odmowy się zdarzają, itd, itp. Nie wiem, z czego to niedouczenie wynika, bo zakładam, że UE daje pieniądze na odpowiednia szkolenia?

Ciekawy jest też casus niektórych nauczycieli pracujących w polonijnych szkołach w Irlandii /zresztą - i nie tylko/. Część z nich jest zatrudnianych przez polskich pracodawców, np. przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą podległy Ministerstwu Edukacji Narodowej. W takich przypadkach, wg słów eksperta z ZUS, składki na ubezpieczenie powinny być odprowadzane do irlandzkiego Social Welfare (ponieważ ci nauczyciele na stałe mieszkają i pracują w Irlandii, a nie zostali tylko oddelegowani do pracy tutaj), tymczasem - składki, niezgodnie z prawem, są odprowadzane do polskiego ZUS, bo polska instytucja zatrudniająca nauczycieli w Irlandii uważa, że składki należy płacić tam, gdzie jest siedziba pracodawcy.

Po spotkaniu można było zasięgnąć porady na temat indywidualnych przypadków.

sobota, 14 kwietnia 2012

Piotrek Trzynastego

Kolejna polska, niskobudżetowa produkcja. Wspominam o niej, bo jest polska - i niskobudżetowa ;-) No i tematycznie zahacza o horror, a to w naszym kinie rzadkość.

Nie wiem dlaczego tak jest, ale horrory to nie jest ulubiony gatunek filmowy naszych twórców. Powiedzmy sobie szczerze: w Polsce nie kręci się horrorów, a jak już ktoś się za to bierze, to efekt z reguły jest żałosny. Komedie, dramaty, dokumenty - i owszem, mamy nienajgorsze. Inscenizacje polskiej literatury - także. Ale horror - nie, poza nielicznymi wyjątkami. Tym bardziej więc o filmie wspomnieć trzeba.

"Piotrek Trzynastego" to w zasadzie polski odpowiednik "Strasznego filmu", czyli parodia filmów grozy, w tym przypadku: "Piątku trzynastego" i "Koszmaru z ulicy Wiązów". Fabuła: grupa młodych ludzi wybiera się do chatki na Mazurach, tam prześladuje ich psychopata z maczetą, którego może pokonać dopiero tytułowy Piotrek ;-) Z ciekawostek: psychopatę zagrał Cezary Pazura,  jest tam też kilku innych znanych aktorów.

Polecam tylko i wyłącznie miłośnikom polskiego kina klasy B ;-)

piątek, 13 kwietnia 2012

Rifrazioni

W Triskel Arts Centre ma obecnie miejsce wystawa "Rifrazioni" Angelo Garoglio.

/Powyżej: fragment wystawy "Rifrazioni"/

Angelo Garoglio urodził się w 1951 roku w Mediolanie. Mieszka i pracuje w Turynie. Wystawia od 1979 roku, m.in. we Włoszech, Francji, Niemiec, Irlandii, Lichtensteinu, Szwajcarii. "Rifrazioni" w Triskel Arts Centre potrwa od 8 kwietnia do 3 czerwca b.r.

Warto pójść do Triskel Arts Centre nie tylko dla samych wystaw, ale także żeby obejrzeć piękne wnętrze Christchurch - XVIII-wiecznego odrestaurowanego kościoła protestanckiego, który obecnie już nie jest użytkowany przez wiernych, ale w 2010 roku został połączony, czy też - stał się właściwą częścią tego centrum sztuki.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Przebudzenie

"Przebudzenie" Joanny Lichockiej, to podobnie jak "Solidarni 2010" i "Krzyż", interesujący dokument, pokazujący kształtowanie się nowej, solidarnej grupy Polaków, którzy po 10.04.2010 wyszli z narzuconej przez polskojęzyczne media w Polsce izolacji.

Film pokazuje wydarzenia bezpośrednio po katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku i te późniejsze, kiedy doszło do gorszących scen na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, kiedy przy biernej postawie służb porządkowych lżono modlących się pod ustawionym tam Krzyżem, a także do samoczynnego organizowania się ludzi, którzy zaczęli spotykać się każdego 10 miesiąca.

Ważny film, warto obejrzeć.

wtorek, 10 kwietnia 2012

II rocznica Katastrofy Smoleńskiej

Dzisiaj jest druga rocznica wydarzeń z 10.04.2010 roku. Jeżeli miałbym ten dzień i to, co nastąpiło później, porównać do któregoś z wydarzeń irlandzkiej historii, to, oczywiście w dużym uproszczeniu i w mojej subiektywnej ocenie, najbliższe byłoby chyba Powstanie Wielkanocne, które wybuchło w Irlandii 24 kwietnia 1916 roku, czy też w szczególności: to, co nastąpiło później.

Analogia oczywiście jest bardzo odległa, ale pewne mechanizmy wydają mi się zbliżone. Zanim jednak przejdę do meritum, najpierw krótka uwaga: nigdy nie byłem zwolennikiem Lecha Kaczyńskiego. Oczywiście, być może postrzegałem go przez pryzmat załganych polskojęzycznych mediów, być może też wynikało to z tego, że wyjeżdżając z Polski w 2004 roku miałem serdecznie dość polskich polityków, obojętnie z której strony i obojętnie co mówiących. Tak więc nie byłem zwolennikiem Lecha Kaczyńskiego, nie głosowałem na niego /zresztą po moim wyjeździe nie wziąłem udziału w żadnych polskich wyborach/ i nie ma co się teraz przebierać w cudze piórka /jak to, z tego co zauważyłem, robią co niektórzy/ i twierdzić co innego. I, gdybym mógł cofnąć czas jednocześnie posiadając wiedzę którą mam teraz, również nie byłbym "fanem" Lecha Kaczyńskiego. Koniec, kropka.

Ale Katastrofa Smoleńska wiele rzeczy zmieniła. I tutaj można odwołać się do podobnego przykładu z irlandzkiej historii. Gdybym miał porównać Lecha Kaczyńskiego do któregoś z irlandzkich polityków, to najbliższy byłby, oczywiście przy wszystkim różnicach, Patrick Pearse, przywódca Powstania Wielkanocnego. Irlandzcy powstańcy w 1916 roku mieli przeciwko sobie wszystkich: nie tylko brytyjskich okupantów, ale także własnych rodaków. Dublińskie gospodynie częstowały herbatą brytyjskie żołdactwo, jednocześnie pomstując na swoich rodaków, których "nieodpowiedzialna awantura" sparaliżowała życie w stolicy. Powstanie upadło po sześciu dniach, powstańców ujęto, a Patrick Pearse został stracony jako pierwszy z 16 przywódców powstania. I te właśnie egzekucje spowodowały ogromną zmianę w nastawieniu Irlandczyków. Większość z nich, chociaż początkowo popierało przywrócenie spokoju przez Brytyjczyków, zapałała oburzeniem, które rozlało się także na inne kraje zamieszkałe przez irlandzką diasporę, oraz spowodowało ogromny wzrost uczuć patriotycznych co z kolei spotęgowało dążenie do niepodległości. Gdyby nie powstanie w 1916 roku i założenie wówczas IRA, być może nie byłoby wojny o niepodległość w latach 1919-21, a w konsekwencji powstania Wolnego Państwa Irlandzkiego, które w kolejnych latach coraz bardziej uniezależniało się od byłego okupanta, przypieczętowując to w 1949 roku wystąpieniem ze Wspólnoty Brytyjskiej.

Czy można dostrzec analogię pomiędzy tym, co wydarzyło się w Irlandii w konsekwencji Powstania Wielkanocnego z 1916 roku a Katastrofą Smoleńską w 2010 roku? Wg mnie, tak. O ile wcześniej spora grupa osób, w tym i ja, nie darzyła sympatią polskich polityków którzy znaleźli się w samolocie lecącym do Smoleńska /chociaż przy całej niechęci - nikt chyba nie życzył im śmierci/, o tyle to, co się wydarzyło PO katastrofie, zaczęło budzić niepokój, a później - gniew. Polski rząd w 2010 roku popełnił błąd, tak jak rząd brytyjski w roku 1916. Każdy, choćby darzył największą niechęcią tych, którzy później zginęli w samolocie, widzi przecież, że całe to "śledztwo" pozostawione w rękach Rosjan coraz bardziej staje się farsą, kpiną nie tylko z tych, którzy zginęli oraz z ich rodzin, ale także szyderstwem z całego Narodu. Narodu Polskiego, który pomimo zaborów, dwóch wojen, okupacji niemieckiej i sowieckiej, ciągle istnieje.

Sporej części Polaków przestało być wszystko jedno. Zaczęliśmy uważniej przyglądać się mediom. Ludzie coraz bardziej gromadzą się, co widać po liczebnościach różnych wieców i pochodów, pomimo że ich liczba jest systematycznie zaniżana przez oficjalne przekaziory. Coś się w Polsce zaczęło dziać...

Dokąd to nas zaprowadzi? Zobaczymy. Być może donikąd, być może zapał zniknie tak, jak znikło "pojednanie" wielu grup po śmierci Jana Pawła II.

Ale być może jest to zalążek czegoś Wielkiego...

-------------------------
A na koniec, informacja: dzisiaj w Dublin City Council, Civic Offices, Wood Quay, Dublin 8 o godz. 18.00 będzie miało miejsce otwarcie wystawy "Prawda i Pamięć. Smoleńsk 2010", sprowadzonej do Dublina przez tamtejszy Klub Gazety Polskiej. Wystawa będzie miała miejsce, jak adres wskazuje, w miejskim magistracie, swoja obecność potwierdził Ambasador Gruzji. Natomiast zabraknie Ambasadora RP, dla którego - pomimo że wystawa jest praktycznie już znana w całej Polsce, a także była, chociaż w ocenzurowanej wersji, prezentowana w Parlamencie Europejskim, "przesłane informacje dotyczące organizowanej przez Państwa wystawy nie zostały uznane za wystarczające, by Pan Ambasador mógł potwierdzić swój udział w jej otwarciu." - jak czytamy w e-mailu przesłanym do organizatorów.

--------------------
Dopisek z 11.04.b.r. Jak przeczytałem na FB - wystawa w Dublinie dzień po otwarciu została "ocenzurowana". Jej organizatorzy napisali: "Co może nie zaskakuje, ale niewątpliwie zasmuca to fakt, że ktoś tej wystawy wyraźnie się boi .... Bo czym tłumaczyć to, że już w pierwszym dniu, organizatorzy zostali poinformowani o skardze na "polityczny podtekst" oraz "sugerowanie winy rosyjskiej"... Dostaliśmy wybór - albo pod "kontrowersyjnymi" zdjęciami podpisy zostaną zaklejone, albo wystawa będzie musiała być zdjęta.... Po poważnym zastanowieniu doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie wystawę pozostawić, pod warunkiem obecności osoby, która kontekst zasłoniętych podpisów będzie wyjaśniać. Ale nie sposób nie powiedzieć ... to jest co najmniej bardzo przykre ".

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Cobh: setna rocznica zatonięcia Titanica

Zbliża się setna rocznica zatonięcie Titanica (15 kwietnia). Z tej okazji w Cobh, przed stu laty zwanym Queenstown, ostatnim porcie do którego zawinął ten parowiec, przygotowano szereg atrakcji. Chociaż była to wielka tragedia, teraz świętuje się ją niemal na wesoło. Wynika to trochę z upływu czasu, a trochę - z irlandzkiego charakteru.

Byłem dzisiaj w Cobh, głównie po to żeby zobaczyć Balmoral, statek który dla uczczenia tej rocznicy wyruszył w identyczny rejs jak Titanic. Na pokład zabrano dokładnie tyle samo osób, dodam - ubranych w stroje z epoki. Pasażerowie mają zjeść identyczną kolację do tej samej muzyki jak pasażerowie Titanica w noc przed zatonięciem. Po dopłynięciu na miejsce katastrofy - mają wrzucić do wody kwiaty.

Statek wypłynął, tak jak Titanic, z Southampton w Anglii. Z ciekawostek: chcąc dotrzeć na miejsce katastrofy dokładnie w setną rocznicę, musiał wypłynąć dwa dni wcześniej od Titanica, bo pomimo że jest to nowoczesny liniowiec - jest wolniejszy od tego słynnego parowca. Swoją drogą, przed wojną koleje w Polsce również jeździły szybciej, niż teraz. Paradoks?

Statek okazał się na tyle wolny, że pomimo że planowo miał wpłynąć do Cobh o godz. 13.00 był opóźniony co najmniej o kilka godzin, o czym dowiedziałem się już na miejscu. Uznałem, że czekał nie będę, ale za to odwiedziłem, po raz wtóry zresztą, Cobh Heritage Centre m.in. z wystawą poświęconą Titanicowi, jak i innym statkom które przeszły do historii a które gościły w porcie w Cobh (względnie - zostały zatopione niedaleko tegoż portu), a także przedstawiającą historię irlandzkiej emigracji "za chlebem".

A poza tym w Cobh jak zwykle to co przy zawinięciu większego statku: uliczny festyn, stragany, muzyka na żywo, etc. ;-)

/Powyżej: zwiedzam Cobh Heritage Centre/

niedziela, 8 kwietnia 2012

Ballinspittle

Ballinspittle to niewielka wioska w hrabstwie Cork. Nie wyróżniała się niczym szczególnym aż do lata 1985 roku, kiedy to wielu świadków zaobserwowało poruszanie się znajdującej się w grocie nieopodal wioski figury Matki Bożej. Wkrótce Ballinspittle było na ustach mieszkańców całej Irlandii.

/Powyżej:  figura Matki Boskiej w Ballinspittle/

To był w ogóle wyjątkowy rok w Irlandii. Poruszające się figury Matki Boskiej, wg świadectw wielu osób, odnotowano aż w 47 miejscowościach na Wyspie. Jednak to właśnie Ballinspittle przyciągnęło najwięcej pielgrzymów i tam odnotowano największą ilość świadectw ludzi potwierdzających poruszanie się figury.

Ruchy posągu po raz pierwszy zaobserwowały dwie kobiety 22 lipca 1985 roku, dwa dni później ich obserwacje potwierdził funkcjonariusz lokalnej Gardy. Do wioski zaczęło napływać tysiące pielgrzymów. Trzy miesiące później, 31 października, dwóch mężczyzn na oczach tłumu rzuciło się na pomnik z młotkiem i siekierą, poważnie go uszkadzając. Zostali ujęci, ale nie ponieśli kary. Pochodząca z 1954 roku figura została naprawiona.

/Powyżej:  figura Matki Boskiej w Ballinspittle/

Kościół Katolicki do dzisiaj zachowuje neutralne stanowisko wobec wydarzeń z 1985 roku na Zielonej Wyspie. Niemniej ludzie ciągle przyjeżdżają do Ballinspittle, aby na chwilę przystanąć w zadumie przed grotą z figurą Maryi.

Będąc w Ballinspittle warto odwiedzić również znajdujące się tam "święte źródło", znane jeszcze z czasów przedchrześcijańskich.

sobota, 7 kwietnia 2012

Święcenie pokarmów w Cork

Dzisiaj jest Wielka Sobota. W tzw. "polskim kościele" w Cork, tj. St. Augustine's Church, ma miejsce wielkanocne święcenie pokarmów.


/Powyżej: dzisiejsze święcenie pokarmów w St. Augustine's Church/

St. Augustine's Church to spory kościół, zmieści się w nim nawet 1200 wiernych. Święcenie ma miejsce co godzinę, od 10.00 do 16.00, i za każdym razem kościół jest pełny /a przynajmniej tak było w latach ubiegłych - i dzisiaj o godz. 13.00, gdy tam byłem/. Dodatkowo polscy księża święcą pokarmy także w kościołach w innych miejscowościach w hrabstwie Cork, a w mniejszych miejscowościach, jak np. w Cloyne, Rodacy sami zbierają się na określoną godzinę i proszą o tą posługę irlandzkiego księdza /zwyczaj święcenie pokarmów nie jest w Irlandii praktykowany/.

W tym roku święcenie pokarmów w Cork ma miejsce po raz szósty. Po raz pierwszy - miało miejsce 15 kwietnia 2006 r.

piątek, 6 kwietnia 2012

Łukasz Ślipko: Pokój z widokiem na Dunnes Stores

Jestem chyba jednym z pierwszych, jeżeli wręcz nie pierwszym ;-) czytelnikiem w Cork książki Łukasza Ślipko "Pokój z widokiem na Dunnes Stores". Udało mi się ją dostać wczoraj, trochę na kredyt bo jeszcze przed wyceną, "prosto z paczki" książek które przybyły do Saloniku Prasowego BaDaCZ w Cork.

Przeczytałem ją jednym tchem. Jest to, z tego co wiem, pierwsza "polska" książka z Cork w tle. Jak napisano na okładce: "Pokój z widokiem na Dunnes Stores to zbiór literackich reportaży, poświęconych życiu naszych rodaków, mieszkających w Irlandii. Autor pokazuje nam Zieloną Wyspę taką, jakiej nie zna przeciętny czytelnik: wyspę szczęśliwą, ale czasem też wyspę nonsensu. Książka jest więc o miejscu, ale przede wszystkim o ludziach: Irlandczykach, Polakach, ale także przedstawicielach innych nacji, w ich wzajemnych, skomplikowanych relacjach. (...)".

Świetna lektura!

Z tego co się dowiedziałem, 5 maja b.r. w Saloniku Prasowym BaDaCZ ma odbyć się spotkanie z Autorem. Na pewno warto przyjść po autograf :-)

O Autorze: Łukasz Ślipko. Rocznik 79. Pisarz i felietonista. Ukończył filozofię na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Publikował w Gazecie Wrocławskiej, Estetyce i Krytyce, Ricie Baum, Zbliżeniach Polsko-Niemieckich, Opolskim Kwartalniku Kulturalnym – Prowincja, Brzeskim Portalu Miejskim i prasie polonijnej. Od 2006 roku mieszka w Irlandii.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Eye of the Beholder

W Cork Vision Centre w dniach 2-24.04.b.r. ma miejsce zbiorowa wystawa "Eye of the Beholder", na której swoje prace prezentuje trzynastu czeskich i słowackich fotografików, członków "irsko.fotoklub".

/Powyżej: część prac z wystawy "Eye of the Beholder"/

Jak napisano na stronie irskofotoklub.com: "Irsko.fotoklub został założony w sierpniu 2007 roku w Dublinie jako organizacja nonprofit fotografów amatorów jak i profesjonalistów. Jego celem jest rozwijanie i popularyzacja fotografii w słowackiej i czeskiej społeczności żyjącej w Irlandii."

Wystawa interesująca, warto wstąpić i obejrzeć. Oficjalnie wystawa jest organizowana przez czeską i słowacką ambasadę, we współpracy z ww. klubem fotograficznym.

To zresztą nie pierwsza wystawa artystów z tych /i nie tylko/ krajów, którzy mają wsparcie swoich ambasad. A co z artystami polskimi? Ano - nic. Jak powiedział mi John X Miller, szefujący CVC a ponadto pełniący funkcję honorowego konsula Węgier, pierwsza i jak na razie ostatnia wystawa polskich artystów w CVC miała miejsce w 2005 roku. To już 7 lat temu. A przypomnę, że wg chociażby danych z ubiegłorocznego Censusu (tj. spisu ludności w Irlandii), jesteśmy tutaj najliczniejszą mniejszością narodową. Statystycznie więc rzecz biorąc, powinniśmy więc mieć równie statystycznie najliczniejszą pośród imigrantów grupę artystów, chcących zaprezentować swoje prace w tej prestiżowej galerii, na wystawienie w której, tu znowu słowa Johna X Millera: "czeka się dwa lata". Tymczasem wystawiają się Słowacy, Czesi, Węgrzy, Turcy, itp., itd., każdy ze wsparciem swojej ambasady (!) - a przynajmniej takie podpisy widzę za każdym razem - a o Polakach jakoś nie słychać. A przecież też mamy w Irlandii swoją ambasadę a w Cork również konsulat honorowy. Więc dlaczego jest jak jest? Powie ktoś, że nie jest rolą ambasady czy konsulatu "załatwiać" Polakom miejsca w irlandzkich galeriach. No halo - to dlaczego w takim razie robią to ambasady tych pozostałych krajów?

Na szczęście, już wkrótce mam nadzieję przełamiemy w Cork tą złą passę, przynajmniej jeżeli chodzi o wystawę polskich twórców w CVC. W maju w ramach III Dni Kultury Chrześcijańskiej będzie tam miała miejsce wystawa Ikon pisanych przez polskich artystów.

Ale o tym - napiszę wkrótce.

środa, 4 kwietnia 2012

Mike Bunn: "Ireland: The Taste and the Country"

Ta książka to rzadkie skrzyżowanie albumu fotograficznego, przewodnika i książki kucharskiej ;-)

Wspaniałe zdjęcia Irlandii, opisy odwiedzanych miejsc i przepisy lokalnych potraw. Świetna rzecz dla miłośników podróży po Zielonej Wyspie - i ciekawych lokalnej, irlandzkiej kuchni ;-)

wtorek, 3 kwietnia 2012

AIB Art Collection

W Crawford Municipal Gallery of Art w Cork ma obecnie miejsce m.in. wystawa "AIB Art Collection".

Wystawa, jak sama nazwa wskazuje, jest częścią kolekcji dzieł sztuki należącej do Allied Irish Banks, irlandzkiego banku. Bank gromadził obrazy od 1980 r., podobno jego ambicją było nabyć dzieła które umożliwią prześledzenie rozwoju irlandzkiej sztuki od narodzin modernizmu w 1880 r., po czasy współczesne. Przez lata kolekcja rosła, chociaż część wybitnych obrazów nie była dostępna publiczności, zdobiąc biura tej czy innej bankowej "szyszki".

 /Powyżej: fragment "AIB Art Collection" w Crawford Municipal Gallery of Art/

Za to teraz, tj. w 2012 roku, AIB zdecydował się przekazać część swojej kolekcji irlandzkiemu państwu (właśnie te obrazy można obecnie podziwiać w Cork w Crawford Municipal Gallery of Art), kolejne ma przekazać w następnych latach. Gest wydawałoby się szlachetny, gdyby nie to, że - o ile się orientuję - to samo irlandzkie państwo przejęło AIB gdzieś tak z półtora roku temu, za potężne długi spowodowane rozdawaniem na lewo i prawo nieściągalnych kredytów. Jak więc AIB przekazało państwu to, co do niego już zdaje się należy, nie wiem. Pewnie chodzi to o jakieś prawne niuanse.

Niemniej, warto się wybrać do galerii i obejrzeć wystawę. Tym bardziej, że potrwa ona tylko do 14 kwietnia b.r.

Siódma rocznica śmierci Papieża Jana Pawła II

Dzisiaj mija siedem lat od śmierci Papieża Jana Pawła II. Po wczorajszej wieczornej Mszy Św. w St. Augustines Church w Cork, polska schola przygotowała czuwanie, w trakcie którego przypomniano najważniejsze wydarzenia z życia Papieża.

/Powyżej: schola w w St. Augustines Church w Cork/

niedziela, 1 kwietnia 2012

Welcome to Poland - z MyCork

Dzisiaj w Montenotte Hotel miało miejsce spotkanie informacyjne pod nazwą "Welcome to Poland". Spotkanie zorganizowało Stowarzyszenie MyCork, skierowane było przede wszystkim do osób które wybierają się do Polski na Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2012.

/Powyżej: "Welcome to Poland" w Montenotte Hotel/

W trakcie spotkania można było przede wszystkim zasięgnąć informacji w języku angielskim na temat Euro 2012 oraz o Polsce. Przygotowano mnóstwo materiałów do pobrania, a także bezpłatną degustację polskich produktów. Spotkanie, przygotowane i poprowadzone bardzo profesjonalnie, umilił m.in. gitarzysta i piosenkarz Tony Milner.