wtorek, 23 maja 2017

38 wizyta w Polsce (10): w korku na autostradzie

 Powrót do Cork, z przygodami jakich jeszcze nie było.

Plan był prosty: autobusem /Neobus/ do Wrocławia, stamtąd samolot do Cork. Zapas czasowy ok. 3 godziny. Tymczasem tuż przed Wrocławiem olbrzymi korek na autostradzie, wywróciła się ciężarówka z odpadami mięsnymi, przez co 2 godziny praktycznie staliśmy w miejscu. Korek potęgował punkt poboru opłat, gdzie ludzi zjeżdżających z autostrady skrupulatnie kasowano auto po aucie. Żeby było ciekawiej, info o wypadku i korku kierowcy otrzymali prawdopodobnie jeszcze w Krakowie, pomimo to nie wybrali alternatywnej trasy. Podobnie później pakowali się w korki pomimo że nawet googlowski gps informował o nich i wskazywał alternatywne trasy. Czy to młody wiek i niedoświadczenie czy surowy prikaz od przełożonych żeby jechać wyłącznie wyznaczoną trasą - nie wiem, ale wskutek tego dotarliśmy na miejsce 2,5 godziny po czasie.

Mieliśmy niespełna pół godziny do zamknięcia bramki, do tego wyjątkowo główny bagaż a przed sobą również przykorkowany o tej porze Wrocław, przez który musimy przejechać żeby dostać się na lotnisko. Jeszcze jadąc w autobusie zamówiliśmy taksówkę. Wysiadamy, taksówki nie ma, czy też raczej jest - ale gdzieś tam hen, bo z jakiegoś powodu kierowca na przystanek podjechać nie może, pomimo że po drugiej stronie ulicy jest postój.  Nie mamy czasu go szukać, rezygnujemy z kursu i bierzemy pierwszą z brzegu taksówkę z postoju, zdecydowanie przepłacamy ale po wariackiej jeździe dotarliśmy na miejsce przed planowaną godziną zamknięcia bramek.

Cóż z tego, skoro bramka jednak została już zamknięta, dobre 5 minut przed czasem. Pani wykonuje kilka telefonów, odblokowują dla nas odprawę bagażową. Zdążyliśmy. Jak się okazało, za nami wsiadło do samolotu jeszcze kilka osób z tego samego autobusu.

I to by było na tyle ;-)

poniedziałek, 22 maja 2017

38 wizyta w Polsce (9): dużo pracy, jeszcze więcej Ukraińców

Taka refleksja po tych 2-tygodniach spędzonych w Polsce: gołym okiem widać, że coś drgnęło na rynku pracy. Nawet w małych miejscowościach na sklepowych witrynach pojawiły się ogłoszenia o poszukiwaniu pracowników. 

Oczywiście, może być tak że jest to słabo płatna praca, ale jest. Jeszcze 2-3 lata temu tego nie było. Dostaję też sygnały od znajomych że faktycznie nie ma teraz problemu ze znalezieniem pracy w kRAJu. Czy to efekt szerszych działań rządu PiS, czy też tylko wprowadzona w życie zasada #wystarczyniekraść - nie wiem. Pamiętam, że w czasie poprzednich rządów PiS, w latach 2005-2007 bezrobocie również zmalało, ale wówczas tłumaczyłem to sobie masową emigracją z Polski po wejściu do UE i otwarciem rynków pracy w niektórych krajach. Teraz widać że jest inaczej, nawet GUS podaje że więcej Polaków wraca do Polski niż emigruje.

Być może dla polskich pracowników sytuacja byłoby jeszcze lepsza, gdyby nie masowa imigracja do Polski Ukraińców. Pomimo że w przeciwieństwie do "uchodźców" /którzy też są coraz bardziej widoczni, pomimo że Polska ich podobno "nie przyjmuje"/ wtapiają się w tło, to jednak język ukraiński nawet w takim Krakowie - jest niemal powszechny. Trochę to niepokojące zważywszy na fakt trudnej wspólnej historii która rzuca się cieniem po czasy współczesne oraz na roszczenia terytorialne jakie część Ukraińców /być może niewielka, ale słyszalna/ wysuwa przeciwko Polsce.

Zdaję sobie sprawę, że ja sam będąc imigrantem w Irlandii być może nie powinienem się wypowiadać na takie tematy, ale jest zasadnicza różnica pomiędzy imigracją polską w Irlandii a ukraińską w Polsce. Chociażby właśnie taka, że między Polakami a Irlandczykami nie ma sporów o wspólną historię, nie ma też wspomnianych roszczeń terytorialnych a Polacy w Irlandii z pewnością nigdy V kolumną nie będą. Mam nadzieję, że tym razem będzie tak również w przypadku Ukraińców w Polsce...

Wydawałoby się więc, że jest to dobry czas żeby zacząć myśleć o powrocie, jednak mam obawy czy ten karnawał nie skończy się tak jak poprzednio, czyli przedterminowymi wyborami, POwrotem do władzy Partii Oszustów i przeróżnych potomków tych przywiezionych na ruskich tankach pop-ów /pełniących obowiązki Polaków/. Jak na razie widać że ci bandyci mają tyle za uszami, że nie cofną się przed niczym.

No i - dobre wyniki gospodarcze to nie wszystko. Osobiście nie uwierzę w #dobrazmiana dopóki nie zobaczę polityków z PO i PSL oraz choćby skromnej reprezentacji urzędników którzy niszczyli życie Polaków - za kratami. 500+ czy Mieszkanie+ nie mają dla  mnie większego znaczenia, ja czekam na Cela+.

Pożyjemy, zobaczymy. Na razie jest nadzieja że moja tymczasowa już 13-letnia emigracja być może powoli zmierza ku końcowi ;-)

niedziela, 21 maja 2017

38 wizyta w Polsce (8): I Komunie Święte

Powrót do Krakowa. Weekend upływa nam pod znakiem I Komunii Świętej dzieci naszych przyjaciół i rodziny. W sobotę byliśmy zaproszeni na komunię Wiktorii, a w niedzielę - Zuzanny, chrześnicy Agnieszki.

/Powyżej: z Wiktorią i Zuzanną/

poniedziałek, 15 maja 2017

38 wizyta w Polsce (7): raz sierpem, raz młotem...

Kilka dni u Rodziców w Tomaszowie Lubelskim. Tutaj, podobnie jak w Cork, też można znaleźć graffiti z sierpem i młotem. Ale zupełnie w innym kontekście ;-) Tutaj ludzie wiedzą czym jest komunizm i gdzie jest miejsce takich symboli...

/Powyżej: tomaszowskie graffiti /

niedziela, 14 maja 2017

38 wizyta w Polsce (6): Galeria Sztuki Współczesnej "Bunkier Sztuki" w Krakowie

Wreszcie udało mi się zajrzeć do Bunkra Sztuki. Wybierałem się kilkakrotnie, ale zawsze coś... A może podświadomie czułem, że MOCAK ustawił wysoko poprzeczkę i raczej trudno będzie innej galerii w Krakowie mu dorównać. I nie pomyliłem się: dużo przestrzeni, mało sztuki. Budynek w centrum miasta, świetna lokalizacja i potencjał, a to co tam obecnie warto zobaczyć można wyliczyć na palcach jednej dłoni. No nic, zajrzę tam przy kolejnych pobytach w Krakowie żeby to jeszcze zweryfikować, może akurat tak trafiłem...

/Powyżej: wejście do Bunkra Sztuki/

/Powyżej - jedna z najciekawszych prac w "Bunkrze...": Maciej Jerzmanowski, Okupacja przestrzeni/

sobota, 13 maja 2017

38 wizyta w Polsce (5): Ach, co to był za ślub...

13 maja 2017 r. razem z Agnieszką zawarliśmy związek małżeński.

Data nie jest przypadkowa, to setna rocznica objawień w Fatimie. Przygotowania do ślubu zaczęliśmy od... obrączek. Pomimo że znaliśmy się jeszcze z Polski, połączyła nas Irlandia, dlatego chciałem żeby na obrączkach był motyw z irlandzkiego pierścienia Claddagh, czyli dwie dłonie trzymające serce w koronie. Trochę się naszukaliśmy takich obrączek, łącznie z wizytą w znanym sklepie jubilerskim w Galway, w którym znajduje się nawet muzeum tego pierścienia. Niestety, o ile wybór pierścionków spory, o tyle obrączek z takim motywem zdecydowanie mniej. Zdecydowaliśmy się więc zrobić je w Polsce co było bardzo dobrym pomysłem. Dodatkowo zamówiliśmy wewnętrzny grawer z irlandzką sentencją przypisaną do tego pierścienia /Ligean grá agus cairdeas réimeas deo/, przy czym ja mam ją w oryginale a Agnieszka - po polsku. Dodaliśmy również nasze imiona i datę ślubu.

Sam ślub zaczęliśmy trochę na odwrót - od sesji zdjęciowej na Wawelu. Później udaliśmy na przystań, gdzie już razem z naszymi weselnymi Gośćmi wypłynęliśmy statkiem "Legenda" na rejs po Wiśle. Po rejsie pojechaliśmy retrobusem i całą kolumną turystycznych meleksów na miejsce naszej ślubnej ceremonii. Po ślubie i życzeniach - wyruszyliśmy z powrotem do restauracji Vidok, z pięknym widokiem na Wawel, w której miało miejsce nasze wesele. Dodam: wesele bezalkoholowe, na którym jednak wszyscy świetnie się bawili niemal przez całą noc. Jest w tym spora zasługa wynajętego przez nas na ten cel wodzireja, który specjalizuje się w prowadzeniu wesel bezalkoholowych i potrafił zapewnić rewelacyjną zabawę zarówno dla dorosłych - jak i dla dzieci, których właśnie dzięki temu że na imprezie nie było alkoholu, było naprawdę sporo ;-) Pierwszy taniec - oczywiście do "Kocham Cię jak Irlandię" Kobranocki. Było również filmowo: wyświetlono "Love Story", prezentację zdjęć z naszego dzieciństwa i kolejnych lat, po której rozdaliśmy Oscary i Victorie dla najbliższych nam osób. Nie zabrakło również wspólnego poloneza i walca ze świecami, a po podaniu tortu - większość z Gości już do końca zabawy nie zeszła z parkietu;-)

Poniżej - kilka zdjęć:






piątek, 12 maja 2017

38 wizyta w Polsce (4): MOCAK 6

Jak zwykle zaraz po przylocie do Krakowa, obowiązkowa wizyta w MOCAK-u. Tym razem m.in. świetna wystawa "Sztuka w sztuce", w której artyści wykorzystują znane prace innych twórców do tworzenia własnych dzieł. Zdjęcia z tej wystawy można zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.

/Powyżej - Leo Caillard: Hipsters in Stone /fotografie/ i Hipsters in Marble /rzeźby/

czwartek, 11 maja 2017

38 wizyta w Polsce (3): chasydzki cyrk i krakowskie klauny

Z Liverpoolu lecę do Krakowa. Razem ze mną leci również grupa ortodoksyjnych Żydów. Ci, którzy mnie lepiej znają wiedzą że od zawsze byłem zadeklarowanym filosemitą, tym większe moje rozczarowanie nimi, bo zachowywali się... hm, powiedzmy - nie do końca stosownie...

Pejsy, brody, chałaty, koszule z frędzlami, kapelusze noszone na jarmułkach, itp. Z daleka rzucają się w oczy, jeszcze na lotnisku. Głośno rozmawiają między sobą po hebrajsku, ale wyłapuję padające kilka razy słowo "priority". I faktycznie, gdy zaczyna się odprawa cała ta grupka ustawia się w tej "priorytetowej" kolejce, z pierwszeństwem wejścia. Wszystko fajnie, tylko zaraz okazało się że panowie Żydzi nie wykupili tegoż pierwszeństwa. Dlaczego więc uznali że im się ono należy? A może po prostu nie chcieli stać w jednej kolejce z gojami? Na nic się zdały kłótnie i perswazje, zostali wycofani na koniec zwykłej kolejki i tym samym wchodzą na pokład jako jedni z ostatnich.

W Ryanairze jest tak, że bodajże pierwsza setka pasażerów może wnieść swój podręczny bagaż z sobą, natomiast pozostali dostają na swój bagaż naklejki i przy wejściu do samolotu muszą go oddać, bezpłatnie, do luku bagażowego. Ponieważ ta grupka, zdaje się chasydów, weszła na końcu, każdy już miał swój podręczny bagaż ometkowany. Pomimo tego wnieśli go na pokład. Jedna ze stewardess zdecydowanie zaprotestowała i zagrodziła im wejście każąc oddać wnoszony bagaż, na co jeden z Żydów po prostu ją odsunął - i cała grupa weszła jakby nigdy nic. Miałem na to wszystko świetny widok, bo siedziałem tuż przy wejściu. No cóż, po czymś takim uznałem za oczywiste że zostanie wezwana policja i na tym zakończy się ich podróż. Nic z tych rzeczy. Gdyby to zrobili Polacy czy inna nacja z naszej części Europy, pewnie by tak było, ale w przypadku Żydów to wiadomo - byłby to skrajny antySSemityzm i raSSizm.

Panowie Żydzi weszli na pokład powodując kompletny rozgardiasz. Głośno nawoływali między sobą próbując ulokować swoje bagaże /a byli rozlokowani losowo w różnych miejscach/, zablokowali możliwość przejścia jeszcze kilkunastu osobom które weszły za nimi. Kiedy w końcu jakoś udało im się upchać walizki, wszczęli niemal awanturę o... kapelusze, które nosili na jarmułkach. Zażądali od obsługi żeby również znalazła dla nich miejsce. A obsługa, złożona z kilku dziewczyn i jednego, również dość "dziewczęcego" chłopaka, potulnie spełniała ich żądania.

Startujemy. Na wyraźne, kilkukrotne zwrócenie uwagi, na czas startu zapinają pasy. Później już robią co chcą i nie stosują się do żadnych poleceń. Na przeciwko mnie siedział zdaje się jakiś rabin, więc co chwilę odbywały się do niego chasydzkie pielgrzymki, w trakcie których głośno o czymś debatowano, wymachiwano rękami, blokowano innym pasażerom dostęp do toalety, a co gorsza - co chwilę któryś z nich beztrosko opierał się o drzwi. Obsługa nie reagowała. Na koniec panowie Żydzi wystosowali żądanie które również zostało spełnione, żeby poinformowano wszystkich pasażerów że "mają zaszczyt lecieć razem ze znajdującym się na pokładzie Aaronem - Jakimś Tam", /Grostem czy Frostem, nie zapamiętałem niestety/, po czym sami Żydzi zaczęli bić gromkie brawo. No cyrk, po prostu...

Lądujemy. Udało mi się wysiąść jako jeden z pierwszych omijając chasydów, bo obawiałem się że tak jak blokowali wejście, tak i i skutecznie mogą zablokować takim gojom jak ja - wyjście.

Odprawa w Krakowie, już w nowej hali. Rosjanie mają takie powiedzenie: cyrk odjechał, klauny zostały. W Krakowie wybudowali sobie nowe lotnisko, ale przy odprawie paszportowej pracują tam te same klauny co wcześniej. Tutaj jeszcze #dobrazmiana nie dotarła i przylatujący do naszego pięknego kRAJu na dzień dobry muszą stykać się z funkcjonariuszami o poziomie kultury tychże chasydów, z wyraźnie zaznaczonym podziałem na panów i gojów...

/Powyżej: grupka chasydów debatuje ze swoim rabinem, blokując innym przejście do toalety oraz beztrosko opierając się o drzwi/

środa, 10 maja 2017

38 wizyta w Polsce (2): Liverpool jak Areopag

Z Cork do Krakowa lecę przez Liverpool. Bezpośrednich połączeń między tymi dwoma miastami ciągle niestety nie ma, chociaż kiedyś były, w dodatku cieszyły się sporym zainteresowaniem. Najwidoczniej komuś to przeszkadzało. 

Na lotnisku w Liverpoolu zauważyłem kaplicę, czy też, ściślej rzecz biorąc, "prayer room", pokój modlitwy. Zajrzałem tam - i mocno się zdziwiłem. Nie wiem doprawdy jakiemu bogu poświęcona jest ta kaplica. Jak to powiedział na Areopagu do Ateńczyków św. Paweł: "widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: "Nieznanemu Bogu".

No cóż, ja taki "ołtarz" odnalazłem na liverpoolskim lotnisku. Historia zatoczyła koło...

/Powyżej: kaplica na liverpoolskim lotnisku/

wtorek, 9 maja 2017

38 wizyta w Polsce (1): Islandia w Cork

Kolejne dwa tygodnie spędzę w Polsce. Wylatuję - na własny ślub ;-)

Mam trochę czasu przez odlotem, więc na lotnisku w Cork oglądam wystawę fotograficzna "Iceland Experience", na której swoje prace, powstałe podczas podróży po Islandii, prezentują członkowie Blarney Camera Club.

/Powyżej: Iceland Experience/

poniedziałek, 8 maja 2017

Wyklęty

Wspaniały film pokazujący realia drugiej połowy lat 4-tych ub.w. w Polsce, gdy okupacja niemiecka została zastąpiona okupacją rosyjską.

Polscy żołnierze podziemia niepodległościowego nie składają broni. Zresztą, nie mają wyjścia, wiedzą że ci którzy uwierzyli komunistycznej "amnestii" najpierw byli nieludzko torturowani w ubeckich katowniach, a później mordowani.


niedziela, 7 maja 2017

IPP Cork - wspólne wyjście do kina na film "Wyklęty"

W niedzielę 7 maja b.r. członkowie i sympatycy klubu "Idź Pod Prąd" w Cork wybrali się razem do kina The Reel Picture na pokaz filmu "Wyklęty". Wielkie kino, absolutnie każdy powinien go obejrzeć!

/Powyżej: członkowie i sympatycy IPP Cork przed kinem The Reel Picture/

sobota, 6 maja 2017

2 € i 1000 IDR

W sklepie w którym pracuję omyłkowo przyjęto do kasy monetę o nominale 1000 indonezyjskich rupii, biorąc ją za monetę 2-eurową. 2-euro to ok. 8 złotych, 1000 IDR to jakieś... 30 groszy, przynajmniej tak wynika z internetowej "przeliczarki". Ta sama lub bardzo zbliżona wielkość i ciężar, prawdopodobnie ten sam metal użyty do produkcji, różnica w wartości ok. 30-krotna. To tylko pokazuje jak obecnie bardzo umowna i w zasadzie wirtualna jest wartość pieniądza jako środka płatniczego.

/Powyżej monety: 2 € i 1000 IDR/

piątek, 5 maja 2017

Uliczni akrobaci w Cork

Oprócz muzyków, przechodniów w Cork zabawiają swoimi pokazami m.in. uliczni magicy i akrobaci. Poniżej występ duetu przed Tesco na Paul Street.

/Powyżej: uliczni akrobaci/

Poniżej - filmik z występu:

czwartek, 4 maja 2017

Elsewhere

Od 28 kwietnia do 20 maja b.r. w CIT Wandesford Quay Gallery i w Elizabeth Fort ma miejsce wystawa "Elsewhere", na której swoje prace prezentują artyści skupieni w Backwater Artists Group. Zdjęcia z tej wystawy można zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.

/Powyżej: jedna z prac na wystawie/

środa, 3 maja 2017

Komuniści i "antyfaszyści" z IWW

Kolejna komunistyczna organizacja zaczyna zostawiać swoje ślady w Cork. Tym razem pod płaszczykiem związku zawodowego Industrial Workers of the World /IWW/ i jego "Komitetu Antyfaszystowskiego", czy jak tam go zwał.

/Powyżej: zaśmiecająca Cork wlepka komunistycznego Industrial Workers of the World/

Zajrzałem na ich stronę internetową. Oto fragment "Preambuły Do Konstytucji IWW":
"Klasa pracująca i klasa zatrudniająca nie maja żadnych wspólnych interesów. Nie może być zgody, dopóki głód i podstawowe potrzeby milionów ludzi pracy nie są zaspokojone, gdy garstka tworząca klasę zatrudniającą jest w posiadaniu wszystkich dóbr. Walka między tymi dwoma klasami musi trwać, dopóki pracownicy świata nie zorganizują się jako klasa, wezmą w posiadanie środki produkcji, zniosą pracę najemna i będą żyć w harmonii z Ziemią.(...) Zamiast konserwatywnego motta „Uczciwa płaca za uczciwy dzień pracy”, na naszych sztandarach musi widnieć rewolucyjne hasło „Zniesienie systemu płacowego”. Obalenie kapitalizmu jest historyczną misją klasy pracującej. Proces produkcyjny musi zostać zorganizowany, nie tylko po to, aby przeciwstawiać się kapitalizmowi w codziennej walce, ale również aby kontynuować produkcję po upadku kapitalizmu. Przez organizacje przemysłu budujemy podwaliny nowego społeczeństwa w strukturach starego."

Szczerze pisząc, takiego lewackiego bełkotu już dawno nie czytałem. Zastanawiałem się gdzie oni widzą tych "faszystów" - i już wiem: dla nich "faszyści" to po prostu przedsiębiorcy oraz ewentualnie każdy kto ma odmienne zdanie. Ale przynajmniej wiemy jaki jest plan: towarzysze komuniści obalą kapitalistów, zajmą ich miejsce i "wezmą w posiadanie" środki produkcji a następnie będą "kontynuowali produkcję", tylko już w "nowym społeczeństwie", w którym to oni będą rozdawać karty, czy też raczej - kartki: na cukier, wódkę i parę butów. Znacie to? Znamy. Niektórzy nawet jeszcze pamiętają...

A na razie, dopóki kapitalizm jeszcze dyszy a "system płacowy" nie został zniesiony, towarzysze z Komitetu Antyfaszystowskiego IWW nawołują do wstąpienia w ich szeregi - i opłacania składek. Pieniądz musi krążyć, a jak ;-)

Z ciekawostek, za lewacką Wikipedią: "Mimo szeroko zakrojonej propagandy Polacy byli najmniej liczną grupą narodową reprezentowaną w IWW.  (...)20 października 1998 r. ukonstytuował się w Polsce Komitet Organizacyjny polskiej sekcji IWW. Został on zarejestrowany w sądzie w 1999 r. pod nazwą „Światowy Związek Pracowników IWW Polska”. Związek posiadał sekcje w Warszawie i Krakowie, jednak na skutek braku sukcesów organizacyjnych zakończył swą działalność po kilku latach."

Cieszy, że Polacy mają więcej rozsądku niż inne nacje, wśród których IWW zbiera swoje żniwo. To jest - składki...

poniedziałek, 1 maja 2017

Jazzowe trio

Poniedziałek, bank holiday więc dla większości osób dzień wolny od pracy, dodatkowo ładna pogoda, stąd na ulicach Cork sporo przechodniów - i muzyków. Tym razem m.in. jazzowe trio:

/Powyżej: muzycy na Oliver Plunkett St/

Poniżej - krótki filmik: