piątek, 30 grudnia 2022

Sztuczna inteligencja: przyjaciel czy wróg?

30 listopada ub. roku świat się zmienił, chociaż być może jeszcze tego jeszcze nie zauważyliśmy. Tego dnia firma OpenAI uruchomiła ChatGPT, czyli swego rodzaju program komputerowy, którego zadaniem jest prowadzenie konwersacji z ludźmi. Takich programów jest już sporo, ale ten natychmiast zwrócił na siebie uwagę, dzięki niezwykle szerokim możliwościom zastosowania. Można za jego pomocą "napisać" kod komputerowy, tekst piosenki, scenariusz filmowy czy felieton.

Ponieważ zbliżają się walentynki, zadałem mu proste pytanie: "czym się różnią walentynki w Irlandii od tych w Polsce?" Po chwili dostałem odpowiedź: "Walentynki są świętem zakochanych, obchodzonym 14 lutego w wielu krajach na całym świecie. W Polsce i Irlandii walentynki są obchodzone podobnie, ale są pewne różnice. W Polsce walentynki są bardziej komercyjne i popularne niż w Irlandii. Można zauważyć to po ilości reklam, dekoracji i prezentów, które pojawiają się w sklepach i na ulicach. W Irlandii walentynki są raczej skromniejsze i nie tak mocno promowane. Różnica ta wynika prawdopodobnie z faktu, że w Polsce kultura miłosna jest bardziej rozwinięta i akcentuje się rolę romantycznych związków. W Irlandii z kolei, chociaż ludzie lubią spędzać czas z ukochaną osobą, to nie kładzie się takiego nacisku na to, by obchodzić specjalne święto związane z miłością. Mimo różnic, w obu krajach ludzie lubią spędzać walentynki ze swoimi bliskimi, przesyłając sobie życzenia i prezenty oraz spędzając czas razem. Czy to poprzez wspólny wyjazd, romantyczną kolację czy po prostu spędzenie wieczoru we dwoje. Ważne jest, by pokazać drugiej osobie, że jest dla nas ważna i ukochana."

Przypomnę, że cały ten powyższy walentynkowy tekst powstał bez mojej ingerencji i poprawek. Zadając kolejne pytania, mógłbym w ciągu kilka minut stworzyć pełnowymiarowy felieton do MIRa. Wiecie Państwo, co to oznacza? M.in. to, że na rynku pracy dziennikarze co prawda przetrwają, ale wielu pracowników mediów wkrótce będzie musiało się przebranżowić.

Podobnie zresztą, jak wielu kiepskich artystów, tworzących do tej pory wyłącznie "za pomocą komputera". Kiedyś czytałem wywiad z takim polskojęzycznym twórcą zamieszkałym w Dublinie, który przekonywał że "komputer to jego narzędzie". Problem w tym, że to było jego jedyne narzędzie. Komputer to narzędzie wielu ludzi, w tym i moje. Tyle że ja mogę ten tekst napisać na maszynie albo i ręcznie, skrobiąc długopisem po kartce z zeszytu albo i patykiem na piasku. On, jeżeli mu wyciągnąć wtyczkę z gniazdka, może co najwyżej usiąść nad rzeką Liffey i zapłakać. O tym artyście od dawna już nikt nie słyszał i pewnie nie usłyszy, bo konkurencja zrobiła się zbyt duża, i takich jak on można hurtowo zgarniać spod social welfare. 

Mam co prawda dobrze sobie radzących znajomych, tworzących cyfrowo różnego rodzaju sztukę wizualną, ale oni równie dobrze radzą sobie z komputerem jak i bez. W ostateczności mogą nawet zamoczyć palec w farbie i stworzyć dzieło sztuki na ścianie swojej szopy. Kiedyś nawet gościłem u takiej pary, która własną kuchnię przerobiła w gigantyczny obraz, tworząc w niej panoramę niemal w 3D. I weź teraz, "artysto", wymaluj sobie tak komputerem.

Dla takich wyłącznie komputerowych "twórców", stryczkiem na szyję stają się programy generujące obrazy za pomocą słownego opisu. Najpopularniejszy z nich to obecnie Midjourney, ale jest też kilka innych. Sam już w ten sposób stworzyłem kilka interesujących obrazków, będąc w tej dziedzinie kompletnym ignorantem i skończonym beztalenciem. Skoro ja mogłem, to tym bardziej ktokolwiek inny, obdarzony minimalnym pojęciem bądź sporą ilością wolnego czasu, może wygenerować coś naprawdę zdumiewającego.

Po raz pierwszy przekonano się o tym podczas ubiegłorocznego konkursu dla "artystów cyfrowych" w Kolorado. Jak podają media, obraz "Théâtre D'opéra Spatial", który wygenerował Jason Allen przy pomocy Midjourney, zajął tam pierwsze miejsce. Tym samym rozpoczęto szerszą dyskusję o tym, czy sztuczna inteligencja jest rzeczywiście tylko narzędziem, jak pędzel, płótno i farby? Dalej można zapytać: do kogo należą prawa autorskie powstałych w ten sposób dzieł? Wspomniany na wstępie tekst o walentynkach nie jest przecież tak naprawdę mój. Powstał co prawda w odpowiedzi na moje pytanie, ale stworzył go w całości program komputerowy, którego użyłem. Więc - kto ma do niego prawa?

Na takie pytania odpowiedzą sobie wkrótce prawnicy, ale prosty lud nie czekając na finał debaty, zaczyna korzystać z generowanych obrazów i tekstów na potęgę. Wkrótce zauważymy zmiany na rynku mediów, również i społecznościowych. Już teraz powstają pierwsze strony internetowe opierające się na generowanych w ten sposób treściach. Tym samym, wielu mniej utalentowanych grafików i copywriterów, czeka zmiana pracy. Po co płacić za coś, co samemu "z pomocą komputera" można zrobić szybciej, lepiej i taniej? Oczywiście ktoś, kto potrafi używać innych, czyli bardziej analogowych narzędzi niż program komputerowy, powinien sobie poradzić. Reszta może ciągle przyjąć się do pralni albo przy montażu elementów elektronicznych. Pracowałem w obydwu tych miejscach, nie widzę specjalnej różnicy.

Myślę że to będzie tak jak z fotografią: najpierw artyści malarze mieli fotografów w głębokiej pogardzie, uważając że fotografia to tylko ciekawostka technologiczna, która nigdy się nie przyjmie. Okazali się być w tzw. "mylnym błędzie", fotografów zaczęło przybywać a malarzy ubywać. W końcu fotografia, nawet ta analogowa, okazywała się w użyciu znacznie prostsza, szybsza i tańsza. Poprawnie wykonane zdjęcie mógł wykonać każdy, po odpowiednim ale stosunkowo krótkim przyuczeniu. Poprawnie namalować obraz, mogła już tylko utalentowana osoba. Co nie znaczy, że malarze - portreciści zmarli z głodu. Najlepsi przetrwali a pozostali, ot jak to na wolnym rynku, poszukali sobie innej pracy. 

Podobną rewolucję mogliśmy ponownie obserwować przy przejściu z fotografii analogowej na cyfrową. Początkowo również ci starsi fotograficy z nieukrywaną pogardą traktowali fotografię cyfrową, znowu widząc w niej tylko technologiczną nowinkę. Szybko się okazało że popełnili ten sam błąd, co ich koledzy - malarze. Kiedy okazało się że możemy obyć się  bez filmu, ciemni, wywoływaczy, przerywaczy i utrwalaczy, o powiększalnikach nie wspominając, po aparaty cyfrowe sięgnęły miliony ludzi. Dzisiaj zdjęcia robi praktycznie każdy, nie mając pojęcia o ustawianiu parametrów przysłony czy głębi ostrości. Pstryk i jest fotka, jakością wcale nie ustępująca tej wykonanej przez dawnych "mistrzów fotografii". 

Oczywiście, człowiek utalentowany nawet z trywialnej sceny zrobi dzieło sztuki, podczas gdy inny fotografowanym kolegom obetnie pół głowy, a na pewno nogi, niemniej: prawie wszystkim fotografom analogowym już dziękujemy. Prawie, bo jest jeszcze garstka, która w niemal magiczny sposób potrafi wykorzystywać to medium. Jednak efekt skali robi swoje. Podobnie jak jest i wspomniana garstka malarzy portrecistów, którzy potrafią całkiem nieźle wyżyć ze swojej profesji. Niemniej słowo - klucz, to ta wspomniana "garstka". Przetrwają tylko naprawdę utalentowani. I dobrze.

Na pewno dzięki sztucznej inteligencji, przybędzie nam wiele rzeczy do przeczytania i obejrzenia. Obyśmy tylko mieli czas na to. A jeżeli komuś nie będzie odpowiadała jakość lub poziom, zawsze może wrócić do wybitnych pereł literatury i malarstwa, stworzonych przez ludzi, w których jedyne co mogło być sztuczne, to szczęka lub peruka. Naprawdę jest tego tyle, że życia nie starczy aby je wszystkie dogłębnie przestudiować..

Jaka jest przyszłość sztucznej inteligencji? Zadałem to pytanie... sztucznej inteligencji/czyli ChatGPT/ i otrzymałem odpowiedź: "Sztuczna inteligencja (AI) jest coraz bardziej powszechna i staje się coraz bardziej zaawansowana. W przyszłości możemy spodziewać się jeszcze większego wykorzystania AI w różnych dziedzinach, takich jak medycyna, transport, rolnictwo, a nawet w naszych codziennych domowych urządzeniach. Jednym z największych korzyści płynących z rozwoju AI jest automatyzacja wielu czynności, co pozwala ludziom skupić się na bardziej wymagających i kreatywnych zadaniach. AI może również pomóc w rozwiązywaniu skomplikowanych problemów i wspomóc decyzje podejmowane przez ludzi. Jednak AI niesie ze sobą także pewne obawy, takie jak utrata miejsc pracy spowodowana automatyzacją oraz pytanie o to, czy AI będzie w stanie zachować odpowiednie standardy etyczne. 

Ważne jest, aby rozwijać AI w sposób odpowiedzialny i zapewnić, że będzie ona służyć dobru ludzi. Niektórzy eksperci twierdzą również, że w przyszłości AI może osiągnąć taki poziom inteligencji, że będzie mogła przewyższyć ludzkie możliwości. To rodzi pytanie o to, jak ludzie i AI będą współistnieć i współpracować. W każdym razie jest jasne, że AI będzie mieć ogromny wpływ na nasze życie w przyszłości. Ważne jest, abyśmy byli przygotowani na te zmiany i abyśmy rozwijali AI w sposób odpowiedzialny i etyczny."

Czego Państwu i sobie życzę.

p.s.: tytuł tego felietonu również wymyślił ChatGPT...

czwartek, 29 grudnia 2022

Irlandzki znaczek cyfrowy

W październiku b.r. irlandzka poczta wprowadziła nową usługę: znaczek cyfrowy. W odróżnieniu od polskich "neoznaczków", nie drukujemy go, a - piszemy w rogu koperty, ponieważ jest to 12-cyfrowy kod. Na razie takie znaczki możemy wykorzystywać tylko w korespondencji lokalnej, na ternie Irlandii.

Znaczki można kupić w aplikacji An Post. Na razie są dwa rodzaje, w zależności od wielkości koperty. Są nieco droższe niż znaczki standardowe za takie przesyłki, ale: znaczek cyfrowy możemy kupić w każdym miejscu i czasie, nie potrzebujemy do niego drukarki i co najważniejsze: dostajemy informację o dostarczeniu przesyłki /ale nie możemy jej śledzić/.

Czekałem na okazję żeby go przetestować, i w końcu się trafiła: Agnieszka wysyłała list do konsulatu RP w Dublinie. Kupiłem taki znaczek w aplikacji, napisałem go w rogu koperty, list wrzuciłem do skrzynki. Dzisiaj dostałem powiadomienie w aplikacji, na e-mail i testowo też na nr telefonu, że list dotarł. Czyli - działa ;-)

Poniżej - list do polskiej ambasady ze znaczkiem cyfrowym oraz potwierdzenie dostarczenia listu które dostałem na e-mail:


wtorek, 27 grudnia 2022

Polonijne Spotkanie Opłatkowe w Ballincollig

Dzisiaj w Ballincollig Community Hall miało miejsce Spotkanie Opłatkowe, przygotowane przez wspólnotę działającą przy Duszpasterstwie Polskim w Cork. Była modlitwa, dzielenie się opłatkiem, wspólny posiłek, jasełka w wykonaniu dzieci i kolędowanie. Świetnie spędzony czas.

Poniżej - Spotkanie Opłatkowe:


sobota, 24 grudnia 2022

Boże Narodzenie 2022

Zgodnie z naszą własną, już 8-letnią tradycją, na Boże Narodzenie albo ktoś przyjeżdża do nas, albo my - wyjeżdżamy do Dublina. W tym roku gości u nas Mama Agnieszki, poza tym - po raz pierwszy spędzamy Święta z Patryczkiem, więc zostaliśmy w domu. Też fajnie ;-)

Poniżej - kilka zdjęć z naszej Wigili oraz filmik na YT: LINK.



Poniżej - filmik z naszej Wigili:

piątek, 23 grudnia 2022

Leahy's Open Farm raz jeszcze, tym razem - z Patryczkiem

Dzisiaj wybraliśmy się z Patryczkiem, Agnieszką i jej Mamą do Leahy's Open Farm. Byliśmy tam w 2009 roku, sporo się zmieniło. Leahy's Open Farm to skrzyżowanie muzeum ludowego z ogrodem zoologicznym oraz placem zabaw. Oczywiście, kiedy zwiedzaliśmy je 13 lat temu interesowało nas co innego, teraz - zupełnie co innego, jak to z 2-latkiem ;-)

Szerszy opis tej farmy polecam w notce z poprzedniego naszego pobytu: LINK, poniżej kolaż zdjęć i filmik z naszej wycieczki: LINK.

/Powyżej: kilka zdjęć z Leahy's Open Farm/

Poniżej - filmik z naszej wycieczki na farmę:


czwartek, 22 grudnia 2022

Zdjęcie ze św. Mikołajem

Na chwilę wstąpiliśmy do Wilton Shopping Centre. Konkretnie na pocztę, żeby wysłać list - na którym po raz pierwszy umieściłem irlandzki znaczek cyfrowy, samemu pisząc go w rogu koperty. Mam nadzieję, że dojdzie, bo pan na poczcie stwierdził że widzi to pierwszy raz w życiu, chociaż wie, że coś takiego istnieje. Za kilka dni napiszę o tym więcej. 

W samym centrum natknęliśmy się na kolejnego św. Mikołaja, z którym można sobie zrobić fotkę. Za 10 euro, rzecz jasna. Skorzystaliśmy, fajna pamiątka, zaraz znajdzie się w ramce ;-)

/Powyżej: zdjęcie ze św. Mikołajem/

poniedziałek, 19 grudnia 2022

Kolejne wlepki z sierpem i młotem

Młodzieżówka Komunistycznej Partii Irlandii nie próżnuje i znowu zaśmieca miasto wlepkami z sierpem i młotem. Tym razem ogłosili, że wybór jest jeden i prosty: "socjalizm albo zagłada" /w domyśle - globalna, co symbolizuje nawet ziemski glob na grafice/.

/Powyżej: kolejna komunistyczna wlepka w Cork/

niedziela, 18 grudnia 2022

Idź pod prąd!

Od dłuższego czasu coraz bardziej widoczny staje się trend zadawania pytań przeróżnej maści celebrytom, z dziedzin, o których nie mogą mieć najmniejszego pojęcia. Mało tego, wielu ludzi znanych wyłącznie z tego, że są znani, zakłada swoje konta na mediach społecznościowych, stając się, co prawda internetowymi, ale za to nieomylnymi guru dla swoich wyznawców.

Nie byłoby w tym może nic złego, gdyby nie fakt coraz większej powszechności tego zjawiska i związanych z tym zagrożeń. Co prawda, wsiadając do samolotu ciągle oczekujemy, że pokieruje nim pilot z odpowiednim wyszkoleniem i doświadczeniem, ale już zapadając na mniej lub bardziej groźną chorobę, zdarza się, że odrzucamy osiągnięcia zachodniej medycyny, bardziej wierząc, że uleczy nas przysłowiowe włożenie na trzy zdrowaśki do chlebowego pieca, jak to opisywał Prus w "Antku".

Oczywiście to ostatnie najczęściej wynika z bezsilności, kiedy medycyna staje się bezradna. Człowiek wtedy chwyta się wszystkiego, łącznie z kupowaniem nadziei sprzedawanej przez różnej maści szarlatanów oferujących, a to cudowny sok, a to wspaniale urządzenie migające dwiema diodami, które ma za zadanie otworzyć nasze czakry i pobudzić je do walki z chorobą, itp. O dziwo, nie jest to tak do końca pozbawione sensu, pod warunkiem, że się wierzy, że taka „terapia” faktycznie nam pomoże. Wiara, jak wiadomo, czyni cuda a efekt placebo przecież istnieje, i w niektórych przypadkach jest ponoć tak skuteczny, jak zwykła terapia. Słowo klucz: „w niektórych".

Wróćmy do naszych celebryckich guru. Nie mogę zrozumieć, dlaczego dziennikarze przepytują przeróżne gwiazdki sportu czy muzyki na tematy związane ze zdrowiem lub polityką? Czy naprawdę oczekujemy, że facet, który na co dzień żyje z kopania piłki i niemający dostępu do informacji niejawnych, rozumie świat w którym funkcjonuje na tyle, żeby swoje przemyślenia ogłaszać jako prawdy objawione? Jeszcze gorzej z zawodowymi bokserami: po przyjęciu przez lata kariery tysięcy potężnych ciosów na głowę, nie można wypytywać ich o złożone kwestie geopolityczne, bo to zwyczajnie nieludzkie, a zakrawa wręcz o tortury. To samo zresztą dotyczy gwiazdek muzyki. Przecież na miły Bóg to, że ktoś ładnie śpiewa, nie znaczy od razu, że ma rację.

Pomijam już swoistą jakość tych naszych celebrytów. Przez lata mówili tekstem napisanym przez innych, często wybitnych ludzi swoich epok, więc sami uwierzyli, że oni też coś mają do powiedzenia. Do tego dochodzi marna jakość wykształcenia, pomimo że zawsze zarabiali zdecydowanie ponadprzeciętne, a więc na dobre szkoły było ich stać. Stąd mamy takie kwiatki jak aktorzyna, bredzący o Polakach, którzy pod Cedynią mieli używać dzieci jako żywych tarcz. Ten to przynajmniej tylko mówił, pokazując jedynie, jakim jest durniem. Jego znacznie bardziej znany i utytułowany ojciec, pozujący na autorytet moralny a Polskę mający w głębokiej pogardzie, dopuścił się przestępstwa, siadając po pijaku za kierownicę i próbując uciekać z miejsca wypadku. Ot, takie to mamy elity. Zresztą, lista polskojęzycznych gwiazd i gwiazdeczek, przyłapanych na jeździe na podwójnym gazie, jest naprawdę imponująca.

I takich ludzi wypytujemy o kwestie związane z polską racją stanu? Ludzi wręcz, przepraszam za wyrażenie, ujemnych intelektualnie? Klaunów, którzy w średniowieczu mogliby zarabiać jedynie "grając" w obwoźnych cyrkach, gdzieś pomiędzy występem pół baby, pół kozy czy pokazem rzutów karłem?

Jedyną odpowiedzią na takie zachowania może być ekonomiczne prawo, że podaż odpowiada na popyt. Ludzi po prostu, z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu, interesuje to, co ma do powiedzenia na temat przyczyn wojny na Ukrainie ta czy inna pani modelka, czy aktorka, pan tancerz czy bokser. Nie interesują ich wykłady historyków, bo całe dzieje Polski wyłoży im w kilku zdaniach pani pisarka, która nawet nagrodę Nobla dostała, a od której ja sam dowiedziałem się, że jesteśmy potomkami kolonizatorów. Nie wiem co prawda gdzie znajdują się te nasze byłe kolonie, bo tego już pani pisarka nie dopowiedziała, ale jak rozumiem, tym samym znaleźliśmy się wreszcie w zaszczytnym gronie zachodnich państw europejskich, które swoje potęgi zbudowały na tychże koloniach.

To, że celebryci często i z ogromną pewnością siebie plotą bzdury, mogłoby być nawet zabawne, ale to, że są ludzie, którzy im wierzą - już nie za bardzo. Bo są to ludzie, którzy mają prawa wyborcze. Tym bardziej przerażające są pomysły obniżenia wieku czynnego prawa wyborczego, do lat 16. Może od razu do 9, bo przecież Pol Pot, ideowy guru ludzi mających takie pomysły, uważał, że to właśnie dzieci, nieskażone błędami „burżuazyjnej” edukacji, najbardziej nadają się na rolę budowniczych nowego, sprawiedliwego społeczeństwa.

Wszystko to wynika z coraz większego lenistwa intelektualnego, w jakie popadamy. Mając w kieszeni uprzedzenie, za pomocą którego mamy dostęp do praktycznie całej wiedzy ludzkości, wybieramy przeglądanie śmiesznych memów. To prędzej czy później musi się zemścić a cenę zapłacą następne pokolenia.

Co robić? Trzeba iść pod prąd. Postępu technologicznego cofnąć się nie da, ale zamiast przeglądać memy, lepiej czytać e-booki. Zamiast oglądać wypakowane reklamami programy w TV, można poświęcić czas na obejrzenie autorskich programów interesujących twórców, nawet na YT. Zamiast słuchać radiowej papki, można posłuchać ciekawych podcastów. Wbrew pozorom, interesujących i wartościowych treści w necie jest mnóstwo.

Internet może być błogosławieństwem i przekleństwem, wszystko zależy od naszych wyborów. W nowym, 2023 roku, samych udanych wyborów Państwu i sobie życzę!

sobota, 17 grudnia 2022

Mikołajki z My Little Craft World 2022

W sobotę, 17 grudnia b.r., My Little Craft World zaprosiło wszystkie dzieci na spotkanie ze Świętym Mikołajem. Podczas zabawy dzieci m.in. namalowały portret św. Mikołaja, wysłuchały historii o prawdziwym świętym Mikołaju, wzięły udział w zabawach ruchowych, i nauczyły się piosenki o św. Mikołaju. Podczas spotkania ze świętym, każde dziecko otrzymało drobny prezent z zestawem kreatywnym i słodyczami. Na zakończenie odbyła się loteria fantowa, w której każdy coś wygrał. Na rodziców czekał poczęstunek: kawa, herbata i świąteczne ciasta. Podczas zabawy wręczono również nagrody dla laureatów konkursu plastycznego "Pocztówka z Polski".

Więcej zdjęć można zobaczyć w galerii My Little Craft World na fb: LINK, a filmik z tego wydarzenia jest poniżej.

/Powyżej: wspólne zdjęcie z św. Mikołajem/

Poniżej - filmik z Mikołajek - LINK:

czwartek, 15 grudnia 2022

61 wizyta w Polsce /12/: wracamy do Cork

Czas wracać. Zostawiamy za sobą zasypany śniegiem Kraków i lecimy do zalanego deszczem Cork. Lot opóźniony dobre pół godziny, standardowo: żadnej informacji o tym, ot, staliśmy w korytarzu po odprawie paszportowej. Wcześniej bardzo skrupulatnie sprawdzano bagaże podręczne, czy mają odpowiednie wymiary. U sporej części - nie miały. Sam lot bez problemu, przygotowaliśmy dla Patryczka różne książeczki, więc był zajęty. Lotnisko w Dublinie świątecznie udekorowane. Autobus do Cork, taksówka do domu.

wtorek, 13 grudnia 2022

61 wizyta w Polsce /11/: buty w dwóch rozmiarach

Pojechaliśmy do sklepu kupić cieplejsze buty dla Patryczka. Była ostatnia para, Patryczek przymierzył, pasowały. Buty miały być po 70 złotych /bez paru groszy/, przy kasie okazało się że do zapłaty jest... 17 złotych. Dlaczego? Raz, że ostatnia para, dwa, czego nie zauważyliśmy, były to różne rozmiary, co widać na pudełku, a na co kompletnie nie zwróciliśmy uwagi. Kupiłem oczywiście, bo - pasowały. Patryczek w nich chodzi, wygląda na to że wszystko jest o.k. Ot, taka sytuacja ;-)

/Powyżej: pudełko z butami Patryczka/

poniedziałek, 12 grudnia 2022

61 wizyta w Polsce /10/: Patryczek pierwszy raz w życiu zobaczył śnieg

W Polsce od kilku dni trwa zima pełną gębą. Tym samym, Patryczek po raz pierwszy w życiu zobaczył śnieg. Po początkowej konsternacji, gdy znane sobie ścieżki na plac zabaw zastał przykryte czymś "białym - nieznanym", szybko go polubił. Niestety, próba ulepienia bałwana spełzła na niczym: śnieg po prostu "rozsypywał" się w rękach, nie dało rady nic sensownego się z niego sklecić.

Poniżej - pierwsza prawdziwa zima Patryczka:



niedziela, 11 grudnia 2022

61 wizyta w Polsce /9/: kiermasz w Tauron Arena

Dzisiaj w Tauron Arena miał miejsce m.in. kiermasz świąteczny, na którym swoje świeczki, miody i słodkie bukiety wystawiała Agnieszka. Obok niej swoje książki sprzedawała druga Agnieszka /Imiołek/, publikująca pod literackim pseudonimem Izabella Agaczewska. Odwiedziliśmy na chwilę z Patryczkiem to miejsce. Mnóstwo stoisk, od gastronomii /gdzie spróbowałem oryginalnych chińskich pierogów/ po najbardziej pomysłowe i pracochłonne rękodzieło.

/Powyżej: dwie Agnieszki i Patryczek/

sobota, 10 grudnia 2022

61 wizyta w Polsce /8/: życzenia dla radia

Wybieraliśmy się dzisiaj rodzinnie do Ogrodu Świateł "Piotruś Pan", niestety - deszcz pokrzyżował nam plany. Wstąpiliśmy więc do pobliskiego centrum handlowego M1, na świąteczny kiermasz i na obiad w jednej z tamtejszych knajpek. Trafiliśmy tam również na kolejnego św. Mikołaja, który wraz ze swoją Śnieżynką nagabywał przechodniów do nagrania dla Radia Kraków życzeń, bożonarodzeniowych i noworocznych. Oczywiście długo mnie namawiać nie trzeba było, co widać na załączonym obrazku ;-)

/Powyżej: Agnieszka z Patryczkiem i Łukasz z Oliwką, w tle - nagrywam życzenia dla Radia Kraków/

piątek, 9 grudnia 2022

61 wizyta w Polsce /7/: budujemy wieżę!

Mamy z Patryczkiem różne zabawy, w tym - budowanie wieży z różnych klocków. To znaczy ja buduję, on burzy, ja buduję od nowa. Dzisiaj nagle role się odmieniły - i oto pierwsza zbudowana przez Patryczka wieża, z naszego kalendarza ;-)

/Powyżej: pierwsza zbudowana przez Patryczka wieża/

czwartek, 8 grudnia 2022

61 wizyta w Polsce /6/: Mikołajki w Metropolo by Golden Tulip

Kolejna, już czwarta mikołajkowa impreza Patryczka. Tym razem - w hotelu Metropolo by Golden Tulip. Było sporo zabawy i konkursów, każde dziecko otrzymało upominek dostosowany do swojego wieku. Patryczek nadal wykazuje sporą rezerwę do krasnoludów przebranych za św. Mikołaje ;-)

Poniżej - Patryczek, Agnieszka i mikołajkowa impreza:



wtorek, 6 grudnia 2022

61 wizyta w Polsce /5/: św. Mikołaj w Galerii Krakowskiej

Wybraliśmy się z Patryczkiem w odwiedziny do kolejnego /już trzeciego/ św. Mikołaja, tym razem w Galerii Krakowskiej. Jak widać, Patryczek darzy coraz większą nieufnością panów w czerwonych kubrakach ;-)

Poniżej - w wiosce św. Mikołaja w Galerii Krakowskiej:




niedziela, 4 grudnia 2022

61 wizyta w Polsce /4/: przez pazerność dorosłych - zabrakło prezentów dla dzieci

Na niedzielną Mszę Świętą wybraliśmy się do Sanktuarium św. Jana Pawła II. Po mszy - wszystkie dzieci zostały zaproszone na spotkanie ze św. Mikołajem i miały otrzymać prezent, którym była dość wypchana torba słodyczy. Niestety, z powodu karygodnego zachowania dorosłych, część dzieci otrzymały ledwie pół prezentu a niektóre - wcale.

Dzieci w kościele było ok. 200-300, przygotowanych prezentów aż 1000. Jak to więc możliwe? Pomimo dobrych chęci organizatorów, zabrakło doświadczenia. Brak kontroli nad wydawanymi paczkami spowodował że dorośli brali po kilka toreb, jak również wysyłali po kolejne swoje dzieci. Chyba w połowie organizatorzy zorientowali się, że paczek dla wszystkich nie wystarczy, więc zaczęli dzielić je na pół. Taką właśnie "połówkę" dostała dla Patryczka - Agnieszka. Najgorzej, że co najmniej 20 dzieci odeszło z niczym.

No cóż, przerabialiśmy to samo, gdy organizowaliśmy bezpłatne imprezy dla dzieci w Cork: na każdej znalazł się jeden taki rodzic, który - nie patrząc czy wystarczy dla innych dzieci - ładował po cichu do torby to czy owo. To samo z robieniem zdjęć: zapomnij że zrobisz dobre, bo wszyscy się pchają, kolejek praktycznie nikt nie uznaje, itp. To zdjęcie na dole zrobiłem kiedy już praktycznie wszyscy się rozeszli, było to ostatnie zdjęcie św. Mikołaja z dzieckiem. Na każdym innym zrobionym wcześniej - miałbym innego rodzica w tle. 

Na takich bezpłatnych imprezach potrzeba do pomocy znacznie więcej wolontariuszy, niż na tych biletowanych. Ale wystarczy wprowadzić symboliczną opłatę, która co prawda w żadnym wypadku nie pokryje nawet kosztów wynajmu sali, o innych kosztach nie wspominając, by sytuacja zmieniała się diametralnie: spokój, kultura, wszyscy mili. Dlaczego tak jest - nie wiem, ale działa.

Poniżej - ludzie czekający przed kościołem na św. Mikołaja i św. Mikołaj z Patryczkiem i Agnieszką:


sobota, 3 grudnia 2022

61 wizyta w Polsce /3/: św. Mikołaj - po raz pierwszy

Rozpoczynamy z Patryczkiem serię mikołajkowych spotkań. Na pierwszy ogień - odwiedzamy Angelikę i Łukasza, który zresztą wcielił się w rolę rzeczonego Mikołaja. Oczywiście prezenty dostali wszyscy, duzi i mali ;-)

/Powyżej: z Patryczkiem, Agnieszką i św. Mikołajem/

czwartek, 1 grudnia 2022

środa, 30 listopada 2022

61 wizyta w Polsce /1/: info o meczu i bezsensowna kolejka

Kolejny wyjazd na 2 tygodnie do Polski. Tym razem również przez Dublin, podobnie będziemy wracali - już z Agnieszką i Patryczkiem, którzy zostali w Polsce. Autobus do Dublina, lot do Krakowa. W trakcie lotu kapitan informował nas o wyniku meczu Polska - Argentyna ;-) Po wylądowaniu kolejka do bramek samoobsługowych, w których dokonuje się samodzielnej odpraw skanując paszport. Zabrakło kogoś z obsługi, więc zrobiła się kolejka spowodowana kompletnie irracjonalnym zachowaniem pasażerów: było czynnych 5 bramek ale ludzie korzystali tylko z jednej. Kilka osób /w tym i ja/ patrząc na to, przechodzi pod barierką i omijając kolejkę podchodzi do bramek, z których nikt nie korzystał. Skanujemy się i wszystko jest o.k. Na lotnisku czekała już na mnie Agnieszka ;-)

/Powyżej: widok z okna autobusu w Dublinie na - zdaje się - nową instalację w Dublinie, tym razem na środku rzeki Liffey/

wtorek, 29 listopada 2022

Behind the Scenes: Collection at Work

Od 26 listopada b.r. do 19 marca 2023 roku w Crawford Art Gallery w Cork ma miejsce m.in. wystawa "Behind the Scenes: Collection at Work". Nie jest to tak naprawdę nowa wystawa, ale wybrany przegląd tego, co składa się na kolekcję tej galerii. 

/Powyżej: fragment wystawy/

czwartek, 24 listopada 2022

sPOKÓJ pod choinkę

Przed nami grudzień, przez wielu chyba najbardziej ulubiony miesiąc w roku. Na pewno przez handlowców, którzy przystrajając świątecznie witryny sklepowe, zaczynają grudzień obchodzić w listopadzie, a coraz częściej nawet w październiku. Grudzień to dla katolików radosne święta Bożego Narodzenia, w czasie których celebrujemy, że "On to dla nas ludzi, i dla naszego zbawienia, stał się człowiekiem". 

Dla dzieci to przede wszystkim czas prezentów, przynoszonych przez Świętego Mikołaja. Dla innych, tworzących alternatywne rzeczywistości, to jakieś Święta Zimowe, a prezenty rozdaje przerośnięty krasnolud z elfami. Swoją drogą, ciekawe jak na taką potwarz zareagowaliby bohaterowie tolkienowskiej sagi "Władca pierścieni", wg której elfy to istoty dumne i wyniosłe, chłodno i z dystansem odnoszące się do innych ras. Ah, o rasach teraz pisać nie można, no chyba że biały coś przeskrobał, wtedy - tak. Ale żeby elfy pomagał krasnoludowi roznosić prezenty dla dzieci? Tego nawet wspomniany Tolkien by nie wymyślił, chociaż wyobraźnię miał nie z tego świata. 

Jak to mówią, ludzie którzy nie wierzą w Boga - uwierzą we wszystko. Stąd ostatnio wśród zatwardziałych ateistów taka popularność przeróżnych tarotów, stawianych przez wróżki. Człowiek jest istotą religijną i potrzebuje wiary. W najgorszym wypadku w przeróżne gusła a przynajmniej w zabobony, jak piątek trzynastego, czarnego kota przebiegającego drogę czy pukanie w niemalowane drewno, chociaż bardziej skuteczne byłoby stuknięcie się we własną głowę. Na takie zachowania nasi sąsiedzi, Słowacy, mają nawet przysłowie: "kto věří v pověry ten v Boha neverí" /kto wierzy w przesądy ten nie wierzy w Boga/. Swoją drogą, najbardziej zdumiewają mnie osoby, które z dumą podkreślają swój ateizm a jednocześnie wierzą w gazetowe horoskopy. Ci to naprawdę mają wiarę, chociaż nie zdają sobie z tego sprawy.

Grudzień to w końcu ostatni miesiąc mijającego roku, to wręcz zapowiedź roku następnego, w założeniu - lepszego. A trzeba przyznać, działo się w tym roku tyle, że gdyby ktoś nam to przepowiedział z dwa lata temu, postukalibyśmy się w głowę. Lub w niemalowane drewno, co kto woli. Światowa pandemia i jej skutki, globalna recesja, wystrzelona w kosmos inflacja i w końcu wojna u naszych granic. Co do pandemii, Chińczycy ciągle poważnie do niej podchodzą i gdzieniegdzie nadal izolują całe miasta, chociaż trzeba przyznać że natrafiają na coraz większy opór społeczny, pomimo że społeczeństwem są wysoko zdyscyplinowanym. Przerwane łańcuchy dostaw eliminują z rynku setki firm. Inflacja spowodowana po części dodrukiem pieniędzy, ale również paniką nakręcaną irracjonalnym stadnym zachowaniem /wszyscy podnoszą ceny to i ja muszę, muszę szybko wydać pieniądze, bo za chwilę nie będą nic warte/ staje się realnym zagrożeniem dla całych grup społecznych, w wielu krajach. I w końcu: wojna na Ukrainie i miliony uchodźców, których trzeba wykarmić i zakwaterować. O ile z tym pierwszym nie ma żadnego problemu, bo żywności dla ludzi jest sporo /może być co najwyżej źle dystrybuowana/ to mieszkań czy hoteli jest już ograniczona ilość. 

To oczywiście przekłada się na dalsze perturbacje. Zarówno w Polsce jak i w Irlandii poszybowały w górę ceny mieszkań oraz wynajmu pokoi hotelowych. Oczywiście nie ma co porównywać problemów ludzi, którzy musieli zostawić wszystko i uciekać z własnego kraju, z problemami parweniusza, który spędzi tegoroczne święta Bożego Narodzenia nie, jak co roku w ostatniej dekadzie, na jednej z wysp Polinezji Francuskiej, ale, o zgrozo, tam gdzie mieszka. Co gorsze - pewnie z własną rodziną, o ile go zaproszą do wspólnego stołu. Niemniej jednak, ktoś nie zarobi a tym samym straci, ktoś drugi z kolei zyska, chociaż niekoniecznie w wartości przeliczalnej na jakąkolwiek walutę. 

Oczywiście nigdy nie ma tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Co prawda w większych miasteczkach w Irlandii pracy ciągle jest sporo, ale brakuje mieszkań. Tam gdzie są, nie ma z kolei pracy. Tam, gdzie jest praca, trzeba za mieszkanie wydać tyle, że sens pobytu na Zielonej Wyspie staje pod znakiem zapytania. I koło się zamyka. Brak mieszkań staje się naprawdę poważnym problemem w Irlandii. Sam mam znajomych, którzy rozważają powrót do Polski, właśnie z powodu problemów mieszkaniowych. Owszem, pracę mają, tę samą od 10 lat i od 10 lat otrzymują tę samą wypłatę. Tymczasem ceny wystrzeliły w górę co najmniej dwukrotnie. I tutaj nie zanosi się na happy end, bo mieszkań nie przybędzie w ciągu kilku tygodni czy nawet miesięcy. Wychodzi na to, że pracujemy za mieszkanie i wyżywienie, czyli za tyle, co dawny niewolnik. Na szczęście mamy paszporty w kieszeni i zawsze, gdzieś tam, trawa jest bardziej zielona. Tyle że łatwo to napisać, ale trudniej zrobić, szczególnie gdy człowiek ma na głowie rodzinę z dziećmi w szkołach a do tego często kredyt na karku, w dodatku niekoniecznie zaciągnięty na dom w Irlandii.

Co więc nas czeka w przyszłym roku? Trudno bawić się we wspomnianą na wstępie wróżkę, kiedy na naszych oczach dzieją się najmniej prawdopodobne rzeczy. Według jednej z tradycji, imiona czterech jeźdźców Apokalipsy to: Wojna, Zaraza, Głód i Śmierć. Dwie pierwsze, czyli wojnę i zarazę, mamy odhaczone, zostaje więc, mało optymistycznie, głód i śmierć. Chociaż z drugiej strony, dziwna to była zaraza. Statystycznie rzecz biorąc, do tej pory niewielu ludzi przez nią zmarło, za to wielu lekarzy dzięki niej wybudowało sobie wille. Wojna również wygląda nieco inaczej. Owszem, ludzie na niej giną ale bardziej prawdopodobna wydaje się tam śmierć z wychłodzenia z powodu nadciągającej zimy, niż od karabinowej kuli. Głód w naszej części świata jest mało prawdopodobny a śmierć - no cóż, czeka każdego. Może więc nie będzie tak źle.  Wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie ta właściwa Apokalipsa. Jako osoba wierząca /chociaż bardzo, bardzo zły ze mnie katolik/, kusi mnie żeby napisać: a szkoda! Bo patrząc na to, co robimy z tą naszą Ziemią, ojczyzną ludzi, należy nam się. 

Każda wojna kiedyś się kończy, ta na Ukrainie również. Możni tego świata dokonają podziału łupów, bo chyba nikt nie wierzy, że tak jak dzieci dostaną prezenty pod choinkę, tak i Ukraina będzie miała swojego Świętego Mikołaja. Za każdy wystrzelony nabój i każdego rozbitego drona, trzeba będzie zapłacić. Za odbudowę infrastruktury - również. Ukraińcy będą ponosić skutki tej wojny przez wiele, wiele lat. Podobnie zresztą będzie z Rosją i jej niedawnymi sojusznikami, Niemcami. Ci ostatni są zresztą coraz bardziej odpychani od wspólnego stołu przez Amerykanów, którzy zdają się wracać do europejskiej gry. Co to oznacza dla Polski? Że będziemy mieli słabszych sąsiadów, którzy w dodatku nigdy nie byli zbyt przyjaźni wobec nas. Tym samym skoro tamci będą słabsi, to my będziemy silniejsi. Jakkolwiek brutalnie by to nie zabrzmiało, ale powtarzając za Bismarckiem, Churchillem i, niestety, Stalinem: zwykli ludzie nie powinni widzieć jak robi się politykę, to raz, dwa: w polityce nie ma sentymentów, a trzy: państwa nie mają sojuszników, mają co najwyżej wspólne interesy. Paradoksalnie więc, z tej wojny rosyjsko - ukraińskiej najbardziej zwycięska może wyjść... Polska. Oczywiście pod warunkiem, że nasi rządzący mądrze to rozegrają. Nie my rozpętaliśmy tę wojnę ale to my zachowaliśmy się jak trzeba. To Polacy przyjęli do swoich własnych domów setki tysięcy uchodźców. To Polacy zrównali uchodźców w prawach z własnymi obywatelami. O ogromnej pomocy materialnej nawet nie ma co wspominać. Jak to przyznali sami Ukraińcy: "Polska dała nam więcej niż zostawiła sobie". Słusznym więc będzie zmiana naszej sytuacji geopolitycznej i mam nadzieję, że tak się stanie.

Czy nasza Ojczyzna dostanie taki prezent pod choinkę od Świętego Mikołaja? Bardzo tego Państwu i sobie życzę, chociaż obawiam się że jeszcze nie w tym roku. Wojna może przeciągnąć się na wiele kolejnych miesięcy, bo zbyt wiele krajów jest w to zaangażowanych, które w dodatku mają sprzeczne interesy. 

I tylko zwykłych ludzi żal, którzy chcieli sobie spokojnie żyć. Oby nadchodzący rok przyniósł i im, i nam, chociaż w części powrót do normalności...

środa, 23 listopada 2022

Grzane wino na święta

W Irlandii, w okresie świątecznym, bardzo popularne jest grzane wino, czy też poncz. Z tego co zauważyłem, właśnie trafiło do sklepów. Najczęściej jest dostępne oczywiście w wersji alkoholowej ale również i bez, jak ten na zdjęciu poniżej. Kupiłem go, jak widać, w Dunnes Stores, gdzie jest dostępny pod marką sklepu, w cenie ledwie 2 euro za butelkę. Po podgrzaniu, nawet bez dodatkowych przypraw, bardzo dobre.

/Powyżej: bezalkoholowy mulled punch/

wtorek, 22 listopada 2022

Corban Walker: As Far As I Can See

Od 15 października b.r. do 15 stycznia 2023 roku w Crawford Art Gallery w Cork ma miejsce wystawa "As Far As I Can See", na której możemy oglądać prace Corbana Walkera. Autor wystawy, urodzony w 1967 roku w Dublinie, jest, jak napisali kuratorzy wystawy: "światowej sławy artystą mieszkającym w Irlandii, który tworzy instalacje, rzeźby i rysunki, skupiając się na systemach stworzonych przez człowieka i postrzeganiu skali". 

Walker nie tylko umieścił w galerii swoje prace ale w ramach wystawy - "usunął" też część znaczących dzieł, będących w stałej ekspozycji galerii. Trzeba przyznać, jest w tym wreszcie jakaś oryginalność ;-)

Poniżej - wystawa:


niedziela, 20 listopada 2022

Polish Christmas Village w Waterford 2022

Niedzielne popołudnie spędziliśmy w Waterford, Świątecznej Stolicy Irlandii, gdzie jak co roku wybraliśmy się do Polskiej Wioski Bożonarodzeniowej która jest organizowana w tym mieście już po raz dziesiąty. Polish Christmas Village jest częścią zimowego festiwalu Winterval. Sama Polska Wioska Bożonarodzeniowa to miejsce gdzie polscy artyści i rękodzielnicy mogą zaprezentować /i oczywiście sprzedać/ swoje prace. Jak co roku można tam kupić m.in. przygotowane przez Agnieszkę słodkie bukiety i świeczki z wosku pszczelego.

Poniżej - kilka zdjęć, więcej jest na mojej stronie na fb: LINK, z kolei na moim YT można zobaczyć filmik z naszego wyjazdu: LINK.






sobota, 19 listopada 2022

113 Warsztaty z My Little Craft World: ozdoby świątyczne

W sobotę, 19 listopada b.r. My Little Craft World zaprosiło wszystkie dzieci na kolejne świąteczne warsztaty kreatywne, podczas których dzieci przygotowały ozdoby świąteczne. Z uwagi na duże zainteresowanie warsztaty odbyły się w dwóch grupach.

Poniżej - Agnieszka przed rozpoczęciem zajęć, grupa pierwsza i druga:



piątek, 18 listopada 2022

Chasing The Ball

Od 14 listopada do 7 grudnia b.w. w St. Peter's Cork ma miejsce wystawa "Chasing The Ball", na której można obejrzeć materiały związane z udziałem Irlandii i Włoch w mistrzostwa świata w piłce nożnej, w latach 1990-2002.

Poniżej - wystawa:


czwartek, 17 listopada 2022

Irlandzkie bożonarodzeniowe znaczki pocztowe (7)

Na stronie An Post, irlandzkiej poczty, zamówiłem dwa komplety bożonarodzeniowych znaczków pocztowych, na wysyłkę zagraniczną i krajową. Wyglądają tak, jak poniżej, czyli po lewej stronie mamy te zagraniczne a po prawej - lokalne. Zagraniczne to, jak widać, świeca i gołąbek. Kto pomyśli może zgadnie, że chodzi tutaj o Boże Narodzenie. Lokalne nieco bardziej nawiązują do świąt, bo mamy przynajmniej choinkę i aniołka. O innych irlandzkich znaczkach można przeczytać tutaj: LINK

Poniżej - tegoroczne irlandzkie bożonarodzeniowe znaczki pocztowe:



wtorek, 15 listopada 2022

Nauczyciele bez klasy

Bez wątpienia żyjemy w czasach powszechnego upadku i zdziczenia obyczajów. Coś, co było nie do pomyślenia jeszcze 30 lat temu, teraz staje się normą społeczną. Zachowania, które niegdyś ściągnęłyby na daną personę powszechne oburzenie, dzisiaj sprawiają że stawia się ją na piedestale. Słowa, które jeszcze kilka dekad temu były zupełna normą, teraz stają się aktem odwagi. 

Sprawdza się na nas chińska klątwa o życiu w "ciekawych czasach", ale - daj Panie Boże - może już i w czasach ostatecznych, bo wątpię byśmy jako ludzkość mogli stoczyć się jeszcze bardziej. Stare przysłowie mówi, że ryba psuje się od głowy, albo - jak chciał niegdyś Ryszard Petru - głowa psuje się od góry. Za ogłupienie kolejnych pokoleń odpowiadają solidarnie rodzice i nauczyciele. O ile jednak rodzicem można zostać przez zupełny przypadek , o tyle żeby zostać nauczycielem trzeba tego jednak chcieć, a przypominam, że ciągle nie ma przymusu pracy w tym zawodzie. 

Wracając raz jeszcze do starych chińskich klątw, pamiętajmy i o tej: "obyś cudze dzieci uczył!" Można więc wywnioskować, że to nic fajnego i za taką pracę biorą się albo pasjonaci, albo desperaci. Ewentualnie tacy, którzy chcą wyciągnąć z niej więcej fruktów niż na pierwszy rzut oka wydaje się to możliwe. Wielu nauczycieli, często z braku jakichkolwiek innych propozycji zawodowych, zostaje nimi wyłącznie dla benefitów jakie niesie praca w tym zawodzie. Wiadomo, długie wakacje, pensum i ciągle jeszcze jako taki szacunek społeczny do tego zawodu, który z roku na rok jest coraz mniejszy ale ciągle jeszcze - jest. Oczywiście nauczyciele przy każdej pensji są pełni pretensji, niczym polonista Adaś Miauczyński z pamiętnego Dnia Świra, ale jednocześnie robią wszystko żeby utrwalić obowiązujący dziurawy system i żądać dosypywanie do niego coraz większej góry pieniędzy. Podobnie zresztą jak lekarze, ale już nie weterynarze. Ci ostatni zostali w Polsce sprywatyzowani w pierwszej kolejności, dzięki czemu świadczą dla swoich podopiecznych usługi na najwyższym poziomie i bez żadnej łaski. Powie ktoś: człowiek to nie zwierzę. Tak, ale tylko na poziomie duchowym, biologicznie jesteśmy podobnymi tworami. Dzisiaj jednak nie będzie o lekarzach czy weterynarzach, ale o nauczycielach.

Sam jestem z ostatniego pokolenia, na którym w szkołach stosowano kary cielesne. Oczywiście chodzi tutaj wyłącznie o banalne wytarganie za uszy czy przyłożenie linijką w łapę, ale jednak dzisiaj jest to nie do pomyślenia. I od razu: absolutnie nie jestem za stosowaniem kar cielesnych w szkołach, posłuszeństwo ucznia powinno wynikać z autorytetu nauczyciela. Co jednak zrobić, gdy tego autorytetu wśród uczniów zwyczajnie już nie ma? Dochodzimy do takich absurdów jak ten z pamiętnego filmiku do dzisiaj krążącego po internecie, w którym uczeń w trakcie lekcji nałożył nauczycielowi kosz na głowę, przy absolutnej bierności tegoż pedagoga. Za moich czasów taki uczeń dostałby linijką nie tyle w dłoń co prosto przez głupi łeb, rodzice byliby wezwani do szkoły w trybie natychmiastowym, sam "koszowy" wyleciałby ze szkoły z wilczym biletem a edukację musiałby kontynuować w najlepszym przypadku w sąsiednim województwie, chociaż bardziej prawdopodobny byłby drugi koniec Polski.

Niestety, utrata autorytetu przez nauczycieli jest nie tylko pochodną braku odpowiedniego wychowania w domu, ale też i działań samych pedagogów. Zaczęło się na samym początku lat 90-tych ubiegłego wieku. Wielu z nich uświadomiło sobie, że zostało stworzonych do innych celów a nadrzędnym z tych celów jest zdobycie w końcu upragnionej fortuny. Co prawda i wcześniej byli tacy, którzy nie gardzili sutymi składkowymi upominkami od swoich uczniów przy różnych to okazjach, ale to była tylko przygrywka tycia do zamożnego życia. I tak, sam pamiętam moje zdumienie, gdy na przełomie szalonych lat 80/90 ub.w. zobaczyłem jednego z moich już byłych nauczycieli handlującego butami na bazarze, a drugi tuż przed końcem prowadzonej lekcji, oferował uczniom przywiezione przez siebie z Turcji modne wówczas dżinsowe kurtki. Niby nic, prywatna inicjatywa godna pochwały, i buty i kurtki są ludziom potrzebne, ale jednak jakiś dysonans, jakiś zgrzyt. Nauczyciel to był przecież KTOŚ, autorytet, drugi po rodzicach, trzeci po Panu Bogu, otoczony szacunkiem często wzbudzając niemal nabożną trwogę, a tutaj coś tak przyziemnego. Jeżeli jesteś nauczycielem, wyglądaj jak nauczyciel i zachowuj się jak nauczyciel. Jeżeli jesteś księdzem, wyglądaj jak ksiądz i zachowuj się jak ksiądz. Niby prosta zasada, ale jakoś ostatnio coraz trudniejsza do opanowania, zarówno przez nauczycieli, jak i przez księży.

Opisałem swój pierwszy przypadek dysonansu poznawczego dotyczącego zachowania się nauczycieli, opiszę i ostatni, który miał miejsce raptem kilka tygodni temu, w Krakowie. Przechadzałem się akurat po Rynku, gdy nagle przy pomniku naszego narodowego wieszcza, Adama Mickiewicza, dwóch panów rozłożyło sobie transparent. Trzymać we dwóch było nieporęcznie, więc po namowach udało im się pozyskać jeszcze jedną bardzo młodą dziewczynę do pomocy w trzymaniu, czy też, jak cały czas powtarzał starszy z nich, w "naprężaniu" banera. Na wspomnianym transparencie wypisali mało kulturalnie wyrażoną prośbę do obecnego ministra oświaty, żeby "znalazł fizyka do ich szkoły". Wspomniany starszy banerowy nosił kolorową czapeczkę (nie wiem czy tęczową, bo nie liczyłem kolorów a i tak słabo u mnie z rozpoznawaniem barw) i podawał się za... nauczyciela. W dodatku pochodzącego z, a jakże, Warszawy. Drugi z panów był młodszy, typowy student któremu, jak to wśród studentów często bywa, wydawało się że rozumie już absolutnie wszystko i zna reguły gry, w którą gra. Dziewczę, jak wspomniałem, z łapanki, typowa nastolatka. Tę zmanipulowaną dwójkę pominę, bo nie ma o czym pisać ale ciekawą postacią był pan nauczyciel, już w sile wieku. Zaraz po rozwinięciu banera, prosił kogo się tylko dało o zrobienie im zdjęcia i przesłaniu na jego mejlowy adres. Ot, taki warszawski desant w Krakowie, sam nawet nie ogarnął tak podstawowych spraw a wiadomo: zdjęcie z takiej pokazowej akcji to podstawa. Kiedy później wklepałem sobie w net treść tego banera, pokazał mi się on w innych miastach, wygląda więc na zorganizowana akcję, prawdopodobnie pod auspicjami ZNP. 

Pan nauczyciel zaczął nagabywać przechodząca młodzież, której na krakowskim rynku zawsze jest pełno, pytając czy w ich szkołach nie brakuje fizyków? Okazało się, że nie brakuje, wszędzie są, jeden z uczniów nawet zażartował że jak im brakuje, to mogą oddać swojego.  Z kolei przechodnie zaczęli wypytywać pana nauczyciela, w której to konkretnie szkole brakuje fizyka, na co ten niezmiennie odpowiadał, że w każdej. Ot, kolejny dysonans, jak to przy belfrach nowej generacji bywa, chociaż ten, jak wspomniałem, wyglądał na takiego, co jeszcze o marksizmie i leninizmie mógł nauczać. Tak, wiem że teraz w niektórych krajach zaczyna się tego nauczać się od nowa, ale to już inna historia. Przy transparencie zebrały się dwie grupki, które zrobiły sobie na jego tle zdjęcie: wycieczka z Warszawy (co bardzo spodobało się panu nauczycielowi, który jeszcze raz podkreślił że on też z Warszawy), i - z Norwegii. Ci ostatni to z jakiejś podstawówki, zapytali po angielsku pana nauczyciela w kolorowej czapce co tam jest, na tym transparencie, wypisane? Na to pan nauczyciel wydukał również po angielsku (brawo!) że "polski minister oświaty jest... homofobem".

Do tej pory przyglądałem się temu biernie, uznając że protestować publicznie każdy może, nawet jeżeli taki pan nauczyciel wspina się na pomnik Mickiewicza w Krakowie, chociaż bliższe ewolucyjnie byłoby mu chyba drzewo. Ale gdy grę weszło szkalowanie na zewnątrz własnego kraju, w dodatku tak prymitywne, nie wytrzymałem. Młodzieży wyjaśniłem, że pan nauczyciel łże jak bura suka, a panu nauczycielowi w krótkich żołnierskich słowach, co o nim myślę. Wskutek tego baner został natychmiast zwinięty i tak oto pierwszy raz w życiu sam spacyfikowałem demonstrację, nieważne - że 3 osobową. Aha: całą akcję sfilmował komórką pomocnik tego pana nauczyciela (o roboczym kryptonimie "student") więc niewykluczone że w chwili kiedy Państwo to czytacie, już robię za żywą ilustracją artykułu w jakimś belferskim periodyku, opisującym jak to gruby, łysy i agresywny neonazista przerwał im pokojową demonstrację. Wiadomo, każdy kto ma inne zdanie to naziol a agresja jest jego nieodłącznym przymiotem.

W dawnych czasach, i nie mam tutaj na myśli słusznie minionego ustroju, taki pan nauczyciel musiałby szybko się przekwalifikować na stróża nocnego lub czyściciela miejskiej kloaki, bo nigdzie indziej posady by nie znalazł. Dzisiaj facet który kłamiąc szkaluje własny kraj, zostaje bohaterem i to nie tylko w swoim domu. W dawnych, jeszcze przedwojennych ogłoszeniach prasowych często wymagano od nauczyciela aplikującego na daną posadę żeby oprócz stosownego wykształcenia był również... żonaty. Wiadomo, jak żonaty, to stateczny. Dzisiaj nawet dyrektor szkoły może być wytatuowany po samą szyję, i jednego takiego rodzynka nawet pokazywali w tv. Przy czym nikt nie skupiał się na jego wiedzy, tylko na tatuażach, dość niechlujnych zresztą. Od razu zastrzeżenie: nie jestem przeciwny tatuażom, chociaż sam żadnego nie mam, ale na miły Bóg, powtórzę raz jeszcze: jesteś nauczycielem, wyglądaj jak nauczyciel i zachowuj się jak nauczyciel. Ale jeżeli przypominasz brudnopis a w ramach wydumanego "protestu" przebierasz się za krowę lub skaczesz jak małpa po pomnikach, to zrozum: w ten sposób autorytetu wśród młodzieży nie zdobędziesz. Co prawda powiedzą ci że jesteś wyluzowany i cool, ale nieodmiennie skończysz z koszem na głowie.

Nikt nie musi być nauczycielem, nikt też nie powiedział że to zawód na całe życie. Może uczciwiej jest jednak handlować butami na bazarze albo importować ciuchy z Turcji? W McDonaldzie też ciągle przyjmują. Tak na sam koniec chciałbym dodać, że może na takiego nie wyglądam, ale do szkoły chodziłem. Mało tego, moi Rodzice sami byli nauczycielami. Ale to było zupełnie inne pokolenie, inny świat, więc tym bardziej boli, gdy widzę kto obecnie bierze się za ten tak odpowiedzialny zawód, kto kształtuje nową generację.

Samych mądrych decyzji przyszłym nauczycielom życzę, jednocześnie ściągając czapkę i kłaniając się w pas tym prawdziwym, z krwi i kości, pedagogom i przewodnikom życia dla młodzieży. Wierzę, że ciągle jeszcze jesteście, chociaż z każdym rokiem Was ubywa...

poniedziałek, 14 listopada 2022