poniedziałek, 27 lutego 2006

Kilfenora

Kilfenora, zwana tez Miastem Krzyzy, jest kolejnym miejscem, ktore bedac w Irlandii nalezy odwiedzic.

Znajduja sie tutaj ruiny XII wiecznej katedry (poprzednia, wybudowana na tym miejscu splonela, jeszcze wczesniej stal tutaj drewniany kosciol). W katedrze (jej zrujnowana czesc jest obecnie nakryta szklanym dachem) jak i na przylegajacym bezposrednio do niej cmentarzu, mozemy zobaczyc owiane legenda irlandzkie krzyze, z ktorych najbardziej chyba znany to liczacy sobie ponad 800 lat Doorty Cross.

/Powyzej: Doorty Cross/

Charakterystyczny celtycki krzyz jest, obok trojlistnej koniczynki, najbardziej znanym nieformalnym symbolem Irlandii. Jak podaje internetowa encyklopedia Wikipedia: "Krzyż celtycki (ang. Celtic Cross) forma krzyża, w którym czteroramienny krzyż umieszczony jest w okręgu. Jest charakterystyczny dla celtyckiego chrześcijaństwa, chociaż niewątpliwie ma pochodzenie przedchrześcijańskie. (...)

Krzyż umieszczony w okręgu od najdawniejszych czasów symbolizował słońce. W północno-zachodniej Europie czasów pogańskich stał się atrybutem nordyckiego boga Odyna, inaczej Wodana. Kształt tego symbolu przejęli chrześcijanie zamieszkujący Brytanię i Irlandię. Chrześcijańska wersja krzyża celtyckiego ma wystające poza okrąg wszystkie ramiona a szczególnie dolne, tak by przypominała w jak największej mierze klasyczny krzyż chrześcijański.

Staroangielskim słowem oznaczającym "krzyż" jest "rood". Wywodzące się z łaciny słowo "cross" przywieźli za sobą na Wyspy nordyccy najeźdźcy (Wikingowie), którzy byli poganami
."

/Powyżej: w polu za Katedra znajduje się kolejny z z najbardziej znanych w Irlandii krzyży, zwany West Cross/

Kilka moich zdjęć z Kilfenory znajduje się TUTAJ.

piątek, 24 lutego 2006

Jaskinia Aillwee

Jaskinia Aillwee (Aillwee Cave) - jest reklamowana m.in. jako jedyne powierdzone w Irlandii miejsce gdzie przesypialy zime niedzwiedzie brunatne, na terenie Irlandii juz wytepione...

Bylismy tam w ubiegla niedziele. Coz moge napisac? Warto tam pojechac dla krajobrazu wokol jaskini - ale nie dla samej jaskini. Jaskinia Aillwee jest bardzo skomercjonalizowanym miejscem przeznaczonym do "masowej" obslugi turystow. Co mozna w niej zobaczyc? Troche kosci jednego z "misiow" (kosci - to nawet za duze slowo, bardziej "kostki"), miejsce po jego dawnym legowisku, niewielki wodospad, wyschnieta podziemna rzeke (czyli raczej: miejsce po rzece). W przeciwienstwie do jaskini w Mitchelstown - w jaskini Aillwee wolno robic zdjecia, tyle ze... nie bardzo jest co fotografowac. Za to okolica jest bardzo ciekawa.

Ogolnie rzecz biorac - jaskinia Aillwee jest dobra na zwiedzanie ale niejako "przy okazji" zwiedzania innych turystycznych atrakcji polozonych w okolicy. Wstep: 10 euro od osoby, mozna nabyc rozne pamiatki zwiazane z tym miejscem, wypic kawe i cos przekasic, itp.

/Powyżej: z Agnieszką przed wejściem do jaskini/

/Powyżej: już w środku, przed misiem brunatnym ;-)/

środa, 22 lutego 2006

Poulnabrone Dolmen

W sercu irlandzkiego płaskowyżu Burren znajduje się najbardziej fotografowany - i tym samym znany - dolmen w Irlandii: Poulnabrone.

Dolmen, wg słownikowej definicji - jest to grobowiec megalityczny z okresu neolitu, złożony z dwu lub więcej płyt kamiennych ustawionych na sztorc i przykrytych wielkim płaskim blokiem.

Poulnabrone Dolmen został wzniesiony ok. 5800 lat temu jako tzw. grobowiec portalowy (portal tomb). Zostało tutaj pochowanych na przestrzeni 600 lat (od 3800 do 3200 r. p.n.e) - 22 ludzi... Nakrywający go ka­mień stropowy mie­rzy 365×213 cm i wazy podobno 5 ton.

/Powyżej: Poulnabrone - najbardziej znany w Irlandii grobowiec końcowego okresu epoki kamienia/

poniedziałek, 20 lutego 2006

Cliffs of Moher

Klify Moher (irl. Aillte an Mhothair, ang. Cliffs of Moher) to jedno z najpiekniejszych miejsc w Irlandii. 
 
Jak podaje encyklopedia Wikipedia, jest to "odcinek klifowego wybrzeża Oceanu Atlantyckiego w zachodniej części Republiki Irlandii (hrabstwo Clare). Klif, zbudowany z wapieni i piaskowców, ma około 8 km długości, w najwyższym miejscu osiąga wysokość ponad 200 m."

Do klifow mozna dojechac zarowno samochodem (zwiedzanie klifow jest bezplatne, ale sam parking - nie) jak i autobusem. Do samych klifow dochodzimy wyraznie wytyczona, wznoszaca sie w gore droga. Szlak dla turystow jest dobrze oznaczony i nie nalezy z niego schodzic - co roku na klifach ginie srednio 8 osob: nieostroznych turystow i - samobojcow. Widok: po prostu rzuca na kolana - i zadna fotografia nie odda tego poczucia majestatu i piekna Natury. To po prostu trzeba zobaczyc na wlasne oczy. Bylem tam w miare wczesnie rano - co i Wam polecam, poniewaz pozniej robi sie tłoczno od turystow. Z drugiej strony: podobno klify najpiekniej wygladaja o zachodzie slonca...

/Powyzej: Klify Moheru/

czwartek, 16 lutego 2006

Znowu cieplo :-)

Juz co najmniej od dwoch tygodni zrobilo sie na tyle cieplo, ze na ulicach tlumnie pojawily sie obywatelki i obywatele w koszulkach z krotkimi rekawami. A jest luty :-)

Gwoli scislosci dodac nalezy, ze spotykalem nie raz i nie dwa :-) twardzieli, ktorzy w najwieksza tutejsza "zimowa" pore paradowali w samych tshirt-ach. Ja taki odwazny nie jestem, ale tez z ulga sciagnalem moja "zimowa" kurtke, ktora to musialem przywdziac pod koniec pazdziernika. Prawde piszac, klimat w Irlandii jest tym, co chyba podoba mi sie tutaj najbardziej. Nie lubie zimy. Nie lubie tez upalow. A tutaj - jest w sam raz :-) No i caly rok zielono :-)

/Na zdjatku powyzej jestem na Patrick Street, glownej ulicy w Cork. Slonce co prawda akurat nie swieci, ale jest naprawde cieplo. Jak na luty ;-)/

Jak podaje internetowa encyklopedia Wikipedia: "klimat Irlandii określa się jako typ klimatu umiarkowanego morskiego wilgotnego. Na jego kształtowanie największy wpływ mają napływające z pd.-zach. masy powietrza znad Oceanu Atlantyckiego i łagodząca działalność Prądu Północnoatlantyckiego (Zatokowego). W obrębie wyspy klimat nie jest zbytnio zróżnicowany przestrzennie. Średnie temperatury powietrza wahają się między 4 a 7ºC w styczniu i lutym (najzimniejsze miesiące w roku) natomiast w najcieplejszych miesiącach (lipcu i sierpniu) wynoszą od 14 do 16ºC (średnia roczna ok. 10ºC). Ilość opadów jest różna: od 760 mm na wschodzie do 2540 mm na zach. wybrzeżu (w górach). Średnia dla całej wyspy wynosi 1100 mm. Zróżnicowanie rozmieszczenia opadów, wynika z kierunku mas powietrza – góry zach. wybrzeża stanowią barierę dla chmur deszczowych i tam są największe opady, tereny położone na wschód od nich pozostają w cieniu opadowym i opady są niższe. Dni z opadem występują przeciętnie 200 – 250 razy w roku (część zach.). Opady śniegu zdarzają się rzadko, zazwyczaj tylko w górach. Największe dzienne nasłonecznienie jest w maju i czerwcu i wynosi wtedy 5,5 do 6,5 godziny/dobę."

wtorek, 14 lutego 2006

Rock of Cashel

Tym, czym dla nas jest Zamek Krolewski na Wawelu, tym dla Irlanczykow jest Rock of Cashel. Goscilismy na nim w ubiegla niedziele :-) Poniewaz napisano o nim juz wiele, wiec ogranicze sie jedynie do cytatow.

/Powyzej: z Agnieszka przed Rock of Cashel/
 
Za przewodnikiem Onet.pl:

Cashel

Miasto wyrosło wokół dominującej nad okolicą malowniczej Rock of Cashel (skała Cashel). Rock of Cashel w wieczornej poświacie to jeden z najbardziej niezapomnianych widoków.

Rock of Cashel (skała Cashel), nazwana często po prostu Skałą, jest dostępna od północy i od zachodu. Widok bajkowych wieżyczek, murów i blanków nad rozległą równiną wielu przyprawia o zawroty głowy. Na dziwacznej wapiennej skale w idealnym stanie zachowały się budowle, które mogłyby być samodzielnymi atrakcjami: najpiękniejszy w Irlandii romański kościół, ogromna średniowieczna katedra, mieszkalna wieża zamkowa, XI-wieczna okrągła wieża, unikatowy wczesnoceltycki krzyż oraz Hall of the Vicars (Sala Kantorów) z XV w.

Zatrzymują się tu niemal wszystkie wycieczki autokarowe, dlatego skałę najlepiej zwiedzać wczesnym rankiem lub późnym popołudniem.

A jakby tego było mało, w pobliżu wznoszą się jeszcze dwa zabytkowe klasztory.

Według legendy przelatujący tędy szatan niespodziewanie zobaczył św. Patryka szykującego się do postawienia nowego kościoła. Wstrząśnięty owym widokiem antychryst upuścił trzymany w zębach wielki głaz (niezwykła przełęcz w górach w północno-wschodniej części hrabstwa Tipperary zwana jest Devil’s Bit, czyli Kęs Diabła). Także tutaj św. Patryk miał zerwać koniczynę i posłużyć się nią, by wyjaśnić słuchaczom tajemnicę Trójcy Świętej – trzech nadprzyrodzonych bytów wyrastających z jednej łodygi. Od tego wydarzenia koniczyna stała się nieoficjalnym symbolem Irlandii.

Ponoć właśnie tutaj św. Patryk ochrzcił Irlandię.
W IV w. Cashel było siedzibą króla Munsteru, Cormaca, a w V w. po chrzcie św. Patryka Skała stała się ważnym centrum chrześcijańskim. W 977 r. koronowano tutaj na króla Munsteru Briana Boru.

W XII w. większą część Skały przekazano kościołowi. Wtedy jeden z królów, Cormac Mac Carthy, zbudował mały romański kościółek znany jako kaplica Cormaca. Późniejsza budowa katedry potwierdziła rolę tego miejsca. Schyłek świetności jest związany z najazdem wojsk angielskich w XVII w., które zniszczyły wiele budynków (część została odrestaurowana na przełomie XIX i XX w.).

/Powyzej: w drodze na zamek/
 

i za Wikipedia.pl:

Rock of Cashel (Skała Cashel) - zespół średniowiecznych budowli sakralno-obronnych w Cashel, (hr. Tipperary, Republika Irlandii) położony na stromym wapiennym wzgórzu. W skład kompleksu wchodzą:

* wczesnośredniowieczna okrągła wieża;
* XII-wieczna Cormac's Chapel (Kaplica Cormaca) - najstarszy z zachowanych irlandzkich kościołów romańskich o kunsztownych zdobieniach;
* XIII-wieczna katedra;
* mieszkalna wieża zamkowa;
* Hall of the Vicars (Sala Kantorów) z XV w. (w środku w krypcie oryginalny krzyż celtycki św. Patryka).

Historia

* IV w. siedziba króla Munsteru Cormaca;
* V w. po chrzcie św. Patryka, ważne centrum chrześcijańskie;
* 977 r. koronowano tutaj na króla Munsteru Briana Boru;
* XII w. większą część Skały przekazano kościołowi;
* 1647 najazd wojsk angielskich, które zniszczyły wiele budynków (część została odrestaurowana na przełomie XIX i XX w.).

/Powyzej: stoje z nieco innej, rzadko fotografowanej strony zamku/

Zachecam do spaceru wokol tegoz zamku. Dla mnie sporym zaskoczeniem bylo stwierdzenie faktu, ze bezposrednio do tegoz - tak znanego i holubionego - zamku, od strony praktycznie niedostepnej dla turystow przylega... pastwisko, na ktorym beztrosko pasa sie owce.Tak to irlandzka przeszlosc spotyka sie z terazniejszoscia... Drewniane ogrodzenie ktore widzimy na zdjeciu jest ogrodzeniem tegoz pastwiska wlasnie...

niedziela, 12 lutego 2006

Cahir Castle

Kolejna niedziela - i kolejna wycieczka :-) Tym razem do Zamku w Cahir. Jest to jeden z najwiekszych i lepiej zachowanych zamkow w Irlandii.

/Powyzej: przed zamkiem/

Zostal zbudowany w XIII w. (po wczesniejszym umocnieniu znajdujacego sie tam fortu). Mozemy obejrzec kilka odrestaurowanych komnat wraz z owczesnymi meblami, urzadzenie sluzace do opuszczania kraty chroniacej glowna brame zamku, itp.

/Powyzej: z Agnieszka na zamkowej sali/

W jednej z sal mozemy zapoznac sie m.in. z oszklona miniatura tegoz wlasnie zamku z okresu jego najwiekszej swietnosci, gdzie za pomoca samodzielnie wlaczanego - jak to okreslaja tworcy - "przekazu audiowidualnego" (a tak naprawde chodzi o szereg przyciskow, po nacisnieciu ktorych zaswiecaja sie male lampki w odpowiednich miejscach makiety) mozemy obejrzec rozmieszczenie poszczegolnych budynkow, itp. Na zamku znajduje się również rowniez wystawa fotograficzna innych zamkow w Irlandii.

/Powyzej: na zamkowych murach/

poniedziałek, 6 lutego 2006

Jaskinia w Mitchelstown

W ubiegla niedziele wybraliśmy sie do zwiedzenia jaskini w Mitchelstown ("Mitchelstown Cave") - uchodzacej za jedna z najpiekniejszych w calej Europie.

Sama nazwa moze byc nieco mylaca, bowiem "Mitchelstown Cave" znajduje sie ok. 12 kilometrow za miasteczkiem Mitchelstown. Dokladny adres, to: Burncourt, Cahir, Co.Tipperary, Ireland.

Poniewaz przewodnik wydany przez "National Geografic" reklamowal ta jaskinie jako jedna z najwiekszych atrakcji w calej Irlandii, widok ktory zobaczylem po dotarciu na miejsce nieco mnie zaskoczyl. Bylo to po prostu zwykle gospodarstwo rolne, z domem, pastwiskiem, itp. Po zapukaniu w drzwi domku otworzyla typowa babcia. Na szczescie nie bylo mowy o pomylce. Po prostu wejscie do jaskini znajdowalo sie na - prawdopodobnie - jej posiadlosci, tuz za pastwiskiem. Za przewodnika - sadzac po wieku - "robila" nastoletnia dziewczynka ktora mogla byc (jest?) jej wnuczka. Ot, zapewne rodzinny biznes.

Turysci sa wpuszczani o pelnych godzinach (czyli np. 11.00, 12.00, 13.00, itp), zwiedzanie jaskin trwa ok. 45 minut, cena biletu na dzien dzisiejszy: 5 euro. Nasza maloletnia przewodniczka po oprowadzeniu jednej grupki, wstapila na chwile do domu, a nastepnie "uzbrojona" w duza latarke - zabrala nas. Tloku nie bylo, przecietne grupki licza 4-5 osob (uwaga - w letnim sezonie moze byc inaczej!).

Jaskinia zostala przypadkowo odkryta w 1833 roku przez miejscowego farmera, wydobywajacego kamienie do budowy swego domu. Wejscie do jaskini wowczas odkryte jest uzywane do dzisiaj - przez turystow. Pierwotnie jaskinia zostala nazwana "New Cave", aby odroznic ja od znajdujacej sie w sasiedztwie "Old Cave" (ta ostania pozniej dopiero zostala przechrzczona na "Desmond Cave" - niestety, nie jest ona dostepna dla turystow z powodu niebezpiecznego, 30 metrowego stromego zejcia). Zreszta - i w "Mitchelstown Cave" latwo mozna sobie kark skrecic. Jaskinia jest bardzo surowa praktycznie nie ma turystycznej infrastruktury.

Sama jaskinia sklada sie z trzech "komnat" - z ktorych najwieksza, zwana "Tir Na Nog" ma wymiary 61m x 49m i ma 18 metrow wysokosci. Pamietamy zapewne lekcje geografii o stalaktytach i stalagmitach - oczywiscie znajdziemy je w ww. jaskini, jak rowniez inne formy skalne przybierajace najbardziej fantastyczne ksztalty. Uwaga: najstarsze znajdujace sie tam formy skalne ocenia sie na 350 mln lat! Calosc - po prostu zapiera dech... Z ciekawostek: w jaskini zyja wystepujace tylko tam odmiany m.in. pajakow. Z uwagi na wieczny mrok panujacy tam przez miliony lat (oswietlenie zalozono dopiero w 1972 r.) - pajaki te sa niewidome... A z kolei z uwagi na wyjatkowa akustyke, w jaskini od czasu do czasu odbywaja sie koncerty.

/Powyzej: wejscie do jaskini w Mitchelstown. Znajduje sie ono w tym samym miejscu, w ktorym po raz pierwszy - w 1833 r. - wszedl do niej czlowiek./

Niestety, w samej jaskini w Mitchelstown (podobnie jak w czesci innych tego typu jaskin) jest zakaz fotografowania. Dlaczego? Tlumaczenia sa rozne. Oficjalnie: chodzi tu o to, ze czeste rozblyski fotograficznych fleszy niekorzystnie wplywaja na unikalna faune i flore jaskin. Nieoficjalnie jednak przyznaje sie, ze wlasciciele gruntu na ktorym znajduja sie jaskinie uwazaja tez, ze maja do nich swoiste "prawa autorskie". Bo nie jest tak, ze w jakiniach nie robi sie zdjec. Otoz robi sie - i sprzedaje turystom w formie folderow, albumow, itp. Prawda zapewne - jak to bywa - lezy gdzies posrodku...

Tak czy owak - mloda przewodniczka po tejze jaskini nie potrafila podac zadnego powodu, dla ktorego ten zakaz obowiazuje, tym samym - chcac nie chcac - nabylem oferowany folder (tylko 2 euro, ale za to tylko z 5-cioma, i to raczej brzydkimi :-( zdjeciami). Niestety, oficjalna strona internetowa "Mitchelstown Cave" podana w tymze folderze - nie dziala, totez zapraszam Was do przeszukania internetu w celu obejrzenia zdjec z wewnatrz, a jeszcze lepiej - do osobistych odwiedzin. Naprawde warto.

czwartek, 2 lutego 2006

Tacy sami...

W rozmowach ze znajomymi czasami poruszamy kwestie irlandzkiej mentalnosci - i kulturowych roznic miedzy nami a nimi. Ale - czy Irlandczycy rzeczywiscie roznia sie od nas? W kocu oni - sa potomkami Celtow, a my - Slowian :-) Prawde piszac, dzisiejsi Irlandczycy maja tyle wspolnego z Celtami, co my - z dawnymi Slowianami. Cale stulecia wedrowek ludow na mniejsza czy wieksza skale w polaczeniu z mniej lub bardziej dobrowolna chrystianizacja kraju i wplywami sasiadow - zrobily swoje, w wiekszym lub mniejszym stopniu "makdonaldyzujac" nas wszystkich...

Wiec: czy roznimy sie tak bardzo? Wg mnie: nie. W koncu: i my, i oni - jestesmy mieszkancami tego samego kontynentu, wiekszosc czlonkow naszych spoleczenstw wyznaje ta sama, katolicka religie, mielismy podobne problemy z naszymi sasiadami, nie roznimy sie tez zewnetrznie kolorem skory, wlosow, itp. O pewnych roznicach spoleczno - kulturowych mozemy wg mnie mowic przy spotkaniu Polaka i np. Chinczyka czy rdzennego Afrykanina, Indianina lub Aborygena, ale nie dotyczy to Irlandczykow :-) Tym bardziej teraz: w dobie internetu i telewizji satelitarnej, 16 lat po upadku tzw. "komuny".

Ponadto: dlugotrwale silne wplywy angielskie zrobily swoje. Irlandczycy - to tak jak my - Eurpejczycy, a miejsce ich rdzennej, narodowo - ludowej kultury jest - podobnie jak zreszta u nas - w skansenach i innych "cepeliach". Bo co u Irlandczykow jest tak naprawde typowo irlandzkie? Narodowy jezyk? W zdecydowanej wiekszosci go nie znaja, poslugujac sie praktycznie wylacznie angielskim, jezykiem swego dawnego wroga. Slynne irlandzkie sniadanie? Ruch lewostronny? Gniazdka elektryczne? Umywalki z dwoma kurkami? Scones (popularne tutaj male buleczki z rodzynkami)? Dodawanie mleka do herbaty? To wszystko zostalo "zaimportowane" z Anglii. Zreszta - lacznie ze sw. Patrykiem ktory wprowadzil w Irlandii chrzescijanstwo, a ktory najprawdopodobniej pochodzil z Brytanii (ale na pewno nie byl Irlandczykiem)...

Tak, wiem ze przesadzam. Ale tylko troche. Z drugiej strony: celtyckie mity w umysle przecietnego Irlandczyka zajmuje takie samo miejsce jak nasze slowianskie legendy. Czyli gdzies na peryferiach...

Wg mnie - laczy nas znacznie wiecej - niz dzieli. Niestety, lacza nas tez negatywne cechy. Np. ksenofobia... Irlandczycy - w rozmowie twarza w twarz usmiechnieci i uprzejmi (co za dziwna zbieznosc ze slynna angielska uprzejmoscia, prawda?), za plecami potrafia mowic - i zrobic zupelnie inne rzeczy. Tak, irlandzka uprzejmosc wobec nas jest coraz czesciej nieszczera, poniewaz... Irlandczycy przestaja nas lubic.

Zarzuty jakie podnosza przeciwko nam maja zasadniczo jedno podloze: ekonomiczne. Rzekomo - zabieramy im prace, godzac sie na nizsze stawki. Szkoda tylko, ze nie pomysla w ten sposob, ze to wlasnie ich rodacy zatrudniaja nas za takie wlasnie niskie stawki. No i szkoda, ze zapomnieli juz, jak przez cale dziesieciolecia masowo opuszczali swoja wyspe w poszukiwaniu pracy, czego rezultatem jest teraz fakt, ze znaczna wiekszosc Irlandczykow zyje np. w USA - niz w Irlandii. Bo ekonomiczny boom w Irlandii rozpoczal sie stosunkowo niedawno, wczesniej klepali biede jeszcze wieksza niz my... Ale zaden boom nie trwa wiecznie, sa juz tacy ktorzy na podstawie roznych przeslanek twierdza, ze "celtycki" tygrys zaczyna kulec... Miejmy nadzieje - ze sie myla.

Jednak nie tylko z powodu konkurencji na rynku pracy Irlandczycy przestaja palac do nas sympatia. Takze z powodu - nie ukrywajmy - chamstwa co niektorych z nas. Braku elementarnej kultury, jaka prezentuja co niektorzy polsko - jezyczni przybysze. Prosty przyklad zaobserwowany przeze mnie wczoraj: idzie chodnikiem 20-letni najwyzej szczawik, w otoczeniu takich jak on 20-letnich szczawikow. Potraca kobiete z dzieckiem. Takie rzeczy sie zdarzaja, ale wtedy nalezy natychmiast przeprosic. A co robi szczawik? Ano rzuca do swoich kompanow: "no i gdzie sie ta k.... ryje". Kobieta z dzieckiem od razu wie, ze to Polacy. W koncu j. polski dominuje na ulicach Cork. W jej umysle powstaje stereotyp chamowatego polaczka - cwaniaczka.

Swoja droga - zdumiewajace, ze takie zezwierzecenie, chamstwo i cwaniactwo jest wg mnie prezentowane glownie przez najmlodszych wiekiem naszych imigrantow. Nie widzialem czegos takiego w wykonaniu np. 30 - 40 latkow... Jeszcze bardziej zdumiewajace dla mnie jest to, ze kiedy niedawno bylem w Polsce - niczego takiego nie zaobserowalem. Mlodzieniec kogos potracajacy - natychmiast przepraszal. "Prosze", "przepraszam" i "dziekuje" bylo w ustach 20-letnich mlodzianow w Polsce na porzadku dziennym. Wiec: czy do Irlandii przyjezdza na "saksy" specjalnie wyselekcjonowana grupa polskiej mlodziezy? Wg moich obserwacji - niestety, tak. Szkoda tylko, ze jest to selekcja negatywna...

Czy irlandzka mlodziez jest "lepiej wychowana" od naszej? Nie. Ale - jest wychowana inaczej. Z jednej strony: potrafia zapalic papierosa w autobusie czy tez nabrudzic wokol siebie tak - ze nawet swinie rasy "polska zwisloucha" moglyby sie od nich uczyc. Z drugiej strony: jednak "prosze", "przepraszam" i "dziekuje" - sa u nich na porzadku dziennym... Moze - podobnie jak nasi - "odreagowuja" za granica? Nie wydaje mi sie. W koncu o negatywnych zachowaniach naszych Rodakow slychac praktycznie wszedzie tam - gdzie tylko sie pojawia w mniej lub bardziej zwartej grupie, wywolujac mniejsze lub wieksze zdzwienie, szybko przechodzace w panike, wsrod tubylcow. O Irlandczykach jakos tak nie slychac...

Dlaczego sporo Polakow, zachowujacych sie porzadnie w swojej Ojczyznie, po opuszczeniu jej granic staja sie przyslowiowymi "polaczkami"? Nie mam pojecia. Ale mysle - ze to ciekawe zagadnienie dla socjologow...