Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Klify. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Klify. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 kwietnia 2015

Valentia Island

Piękna pogoda, więc wycieczka na wyspę Valentia. Głównie po to, żeby zobaczyć na własne oczy liczące sobie podobno  385 mln lat skamieniałe tropy wczesnych tetrapodów /czworonogów/, a także miejsce upamiętniające wschodni punkt końcowy transatlantyckiego kabla telegraficznego. A przy okazji również latarnię morską, klify, grotę z figurą Matki Bożej, itp.

Wyspa ma 11 km długości i 3 km szerokości, można się na nią dostać wygodnie mostem z miejscowości Portmagee, która stała się znana głównie z... najczystszej  publicznej toalety w Irlandii ;-) Ostatni raz byłem tam 7 lat temu, ale nic się od tego czasu nie zmieniło - toaleta stoi na swoim miejscu i nadal jest czysta.

Już na wyspie w miejscowym pubie dostajemy mapkę z zaznaczonymi atrakcjami turystycznymi. Zaczynamy od latarni morskiej, udostępnionej do zwiedzania z przewodnikiem. Warto zajrzeć dla widoków, chociaż w porównaniu z Hook Head Lighthouse czy Mizen Head - to nic specjalnego.

/Powyżej: przed latarnią na Valentia Island/

Mnie osobiście najbardziej interesowały te słynne ślady tetrapodów. Odnajdujemy stosowną tabliczkę, zostawiamy auto na zaimprowizowanym parkingu i schodzimy nad ocean.

/Powyżej: tabliczka wskazująca ścieżkę do śladów tetrapodów/

Barierki zagradzają bezpośredni dostęp, muszę wytężać wzrok żeby dostrzec drobne regularne wgniecenia w skale która rzekomo 400 mln lat temu musiała być błotem. Traf chciał, że z powodu problemu z aparatem - mogłem zrobić zdjęcia tylko komórką z kilku metrów, więc wygląda to jak wygląda, ale w sumie - no mniej więcej takie coś to jest. Ha, naczytałem się gdzieś po "internetach" że to ślady dinozaura, więc miałem trochę inne tego wyobrażenie, tymczasem trop bardziej przypominał ślady małego pieska. No ale - te rzekome 400 mln lat robi wrażenie. I tak podobno są to najstarsze znane ślady w Europie i jedne z najstarszych na świecie. Odkryto je w 1993 roku. Osobiście - nie wierzę ani w te 400 mln lat ani za bardzo że są to jakieś ślady.

/Powyżej: jeden ze śladów tetrapodów/

Ale zanim odkryto rzekome ślady tetrapodów, wyspa była znana jako wschodni punkt końcowy transatlantyckiego kabla telegraficznego, łączącego ją ze wschodnim wybrzeżem Nowej Fundlandii. Po raz pierwszy udało się w ten sposób przesłać wiadomość z wyspy w 1857 roku, stałe połączenie uruchomiono w 1866 i używano go przez kolejne 100 lat, aż do 1966. Obecnie w miejscu dawnej stacji telegraficznej znajduje się pamiątkowy monument.

/Powyżej: miejsce dawnej stacji telegraficznej, zwanej Telegraph Field/

Odnajdujemy też powstałą w 1954 roku Grotę z figurą Matki Bożej:

/Powyżej: Grota na wyspie Valentia/

Na wyspie są również Klify Fogher. Mają 180 metrów wysokości. Za drobną opłatą można podjechać własnym autem, są dostępne parkingi, a następnie udać się na spacer żeby podziwiać widoki.

/Powyżej: Klify Fogher/

wtorek, 9 października 2007

Kinsale: Old Head

Najbardziej znane klify w Irlandii - to oczywiscie Klify Moher. Ostatnio, niestety, coraz bardziej skomercjalizowane... Ale irlandzkie klify mozemy podziwiac w wielu miejscach. Takze - niedaleko Cork.

Mam na mysli klify znajdujace sie przy Old Head w Kinsale. Niestety, najpiekniejszy fragment tego półwyspu jest niedostepny dla turystow: zajęła je firma ktora prowadzi tam pole golfowe. W tej sprawie trwaja juz od dawna protesty Irlandczykow, ktorzy nie godza sie na pozbawienie ich dostepu do tego urokliwego miejsca.

Niemniej, miejsca ktore sa dostepne - są rowniez fascynujace. Klify w Kinsale oczywiscie znacznie ustepują wielkoscia Klifom Moher, ale niektorzy twierdza - ze sa znacznie ładniejsze ;-) No coz, jest to rzecz gustu. Niemniej, zeby wyrobic sobie zdanie na ten temat, nalezy zobaczyc takze inne irlandzkie klify, w tym obowiazkowe - te w Old Head w Kinsale ;-)

/Powyzej: klify w Old Head of Kinsale/

czwartek, 26 października 2006

Wyspy Aran: Inishmore

Wyspy Aran, chociaz lezace na uboczu - tak naprawde sa samym sercem dawnej, celtyckiej Irlandii. W ich sklad wchodza trzy wyspy Inismore, Inishmaan i Inisheer. Zwiedzanie zaczynamy od najwiekszej.


/Powyżej: z Agnieszką na Inishmore/

Najpierw kilka informacji za Wikipedia.pl:

"Arann, ang. Aran Islands - grupa trzech wapiennych wysp u zachodnich wybrzeży Irlandii w Zatoce Galway.
Położenie Wysp Aran W skład wysp wchodzą: - Inishmore (irl. Inis Mor), pow. 3092 ha, liczba miesz.: 831 os. (2002 r.), - Inishmaan (irl. Inis Meain), pow. 912 ha, liczba miesz.: 187 os. (2002 r.), - Inisheer (irl. Inis Oirr lub Inis Oirtheach), pow. 567 ha, liczba miesz.: 262 os. (2002 r.). Główną osadą jest port Kilronan (Cill Rónáin) na wyspie Inishmore, zamieszkany przez 270 osób. Połączenia promowe z Rossaveal (hr. Galway), Doolin (hr. Clare); połączenie lotnicze wszystkich wysp obsługiwane przez lokalne linie lotnicze Aer Arann. Obecnym źródłem utrzymania mieszkańców wysp jest obsługa ruchu turystycznego, rękodzieło (wyrób swetrów), rybołówstwo, rolnictwo. Najwcześniejsze ślady osadnictwa na wyspach pochodzą z epoki brązu (ok. 700 lat p.n.e.) i żelaza, m.in. kamienne forty Dun Aengus (Dun Aonghasa) i Dun Duchathair na wyspie Inishmore. Z późniejszego okresu zachowały się pozostałości budowli obronnych i wczesnochrześcijańskich kościołów. W średniowieczu, w związku z rozwojem portu w Galway wyspy nabrały pewnego znaczenia strategicznego, stąd toczyły się o nie walki lokalnych klanów. W 1565 r. królowa Elżbieta I przekazała wyspy w ręce angielskie, pod warunkiem ochrony interesów Korony. Utrata pozycji ekonomicznej w XVII w. i zainteresowania ze strony Anglii spowodowała zapanowanie biedy na wyspach. Sytuację pogaszały wysokie czynsze dzierżawcze nakładane przez właścicieli na użytkowników tych skalistych i nieurodzajnych ziem. Mimo powiązań z ruchem oporu przeciwko Anglikom w Irlandii, mieszkańcy wysp żyli w głębokiej izolacji. W związku z renesansem kultury celtyckiej od końca XIX w. datuje się szersze zainteresowanie życiem i kulturą wyspiarzy z powodu zachowanego bogatego folkloru i tradycji oraz przetrwania języka irlandzkiego w codziennym użyciu. Ilustracją ciężkiego życia na przekór naturze jest film dokumentalny Roberta O'Flaherty'ego "Man of Aran". Obecnie coraz większą rolę w gospodarce odgrywa turystyka, wyspy przyciągają turystów niezwykłymi krajobrazami klifowego wybrzeża, unikalną atmosferą jak również licznymi obiektami zabytkowymi. Źródło: "http://pl.wikipedia.org/wiki/Arany".

/Powyżej: kamienne murki/

Aby dostac sie na Wyspy nalezy najpierw udac sie do Galway, gdzie - np. w jednym z biur Irish Ferries (ale niekoniecznie, na Wyspy plywaja tez inni przewoznicy) za wiecej niz przystepna cene mozemy wykupic specjalny pakiet w sklad ktorego wchodzi przeprawa promem (wraz z dowozem i przywozem autobusem z portu w Rossaveal) w obydwie strony + nocleg w B&B na wyspie. Kupujemy taka wycieczke na najwieksza z Wysp Aran: Inishmore. Dojazd autobusem z Galway do Rossaveal trwa ok. godziny, przeprawa promem z Rossaveal na Inishmore - ok. 45 minut. Oczywiscie, po postawieniu nogi na ladzie turysta nie jest zostawiony samemu sobie, ale przedsiebiorcy mieszkancy natychmiast proponuja mu zwiedzanie wyspy na kilka mozliwych sposobow, od jazdy "dorozka" po wypozyczenie roweru.

Sami pierwszego dnia korzystamy z innej opcji: wsiadamy do turystycznego minibusu, ktorego kierowca za pare euro obwozi nas po calej niemal wyspie, po drodze snujac barwne opowiesci o jej historii i dniu dzisiejszym. Od naszego rozmownego przewodnika dowiadujemy sie m.in., ze: "mamy 3 wyspy, 3 szkoly, 3 policjantow - ale za to 6 pubow :-) " Od siebie dodam, ze liczba "3" nie zawsze sie sprawdza, bowiem na wyspie jest jeden bank (czynny jeden dzien w tygodniu), jeden sklep spozywczy (chociaz sklepow z artykulami pamiatkarskimi z Wysp jest chyba 9), jeden bankomat, itp. Z ciekawostek: Inishmore zostala zelektryfikowana w 1975 r., jednakze nasz rozmowca z rozrzewnieniem wspomina, jak to pewnego razu mieli awarie pradu - akurat w Wigilie, i wszyscy mieszkancy spedzili ten czas razem, przy swieczkach - w pubie...

Oprocz snucia opowiesci, przewodnik pokazuje tez najbardziej godne uwagi miejsca do dokladnego zwiedzenia. Wykorzystamy to takze nastepnego dnia - kiedy to wypozyczamy na 1 dzien rower, aby moc juz powoli i na spokojnie nacieszyc sie fantastycznymi widokami ;-)

/Powyżej: Dun Aenghus/

Wczesniej jednak nasz przewodnik podwozi nas w okolice prehistorycznego kamiennego fortu Dun Aenghus - bedacego niejako "wizytowka" Inishmore. Kiedy dokladnie powstal sam fort - niewiadomo. Jak podaje Wikipedia.pl: "Dun Aengus (irl. Dun Aonghasa) – pozostałość kamiennej budowli obronnej (fortu) pochodzącej najprawdopodobniej z epoki późnego brązu (ok. 700 lat p.n.e.), znajdująca się na wyspie Inishmore (Wyspy Aran, Irlandia). Tworzą ją trzy koncentryczne, kamienne mury w kształcie półkręgów, z których wewnętrzny – największy ma 6 m wysokości i 5,5 m grubości. Prawdopodobnie w przeszłości budowla miała kształt regularnego koła, jednak prawie jej połowa osunęła się w wyniku podmycia i zawalenia się klifu, na skraju którego się znajduje, do morza." Do samego fortu udajmy sie ok. kilometrowa dróżka, na koncu ktorej oprocz fortu czekaja nas tez niezapomniane widoki na klify. W ogole cala okolica jest fantastycznym widokiem...

/Powyżej: klify/

Przy wejsciu na droge prowadzaca do fortu na turystow czekaja sklepy ;-) Specjalnoscia Wysp Aran sa... arany :-) Arany - to slynne na cala Irlandie swetry z welny wyspiarskich owiec. Sam nabywam koszulke z wizerunkiem celtyckiego druida, majac slowo sprzedawczyni, ze poniewaz te koszulki projektuje i wykonuje jej syn wylacznie na potrzeby prowadzonego przez nia sklepu, sa one niedostepne gdziekolwiek indziej :-)

Wracajac na nocleg do B&B pytam mojego rozmowce o Polakow: czy mieszkaja tutaj? Oczywiscie - przytakuje. W sezonie naplywa tutaj cala fala naszych Rodakow, glownie do pracy przy obsludze turystow, ale nawet poza sezonem sporo z nich zostaje usilujac zatrudnic sie do wszelkiego rodzaju pracy.

Pytam tez, czy to prawda ze mieszkancy wyspy rozmawiaja miedzy soba po irlandzku (bo zdazylem sie juz zorientowac, ze wyczytana przeze mnie w jednym z przewodnikow informacja, jakoby napisy na szyldach byly wylacznie po irlandzku - jest po prostu nieprawda). Moj przewodnik zaczyna udzielac mi wymijajacych odpowiedzi, co pozwala domniemywac, ze jest to jedna z kolejnych "irlandzkich legend". No coz, Irlandczycy - jak to juz kiedys wspomnialem - to mistrzowie turystycznego marketingu...

/Powyżej: jeden ze sklepów na wyspie/

Po sniadaniu wypozyczamy rowery i zapuszczamy sie w najciekawsze rejony wyspy. Poprzedniego dnia w krystalicznie czystej zatoce pokazal sie delfin, niestety, nastepnego gdzies odplynal - ale jest za to cale stadko fok. Z kolei lad jest pokryty kamiennymi niskimi murkami, ulozonymi z mnostwa kamieni zebranych na polach... Kamienne, zamykajace dana przestrzen murki pozwalaja na swobodny wypas bydla (krow, owiec i koz). Dodatkowo - przy wielu takich mini-pastwiskach mozna zauwazyc kamienne zbiorniki m.in. na deszczowke ktora pozniej pija pasace sie zwierzeta (wyspa jest otoczona slona woda).

Po dwoch dniach spedzonych na Inishmore z zalem przychodzi opuszczac ta wyspe, ktora - choc komercjalizuje sie w blyskawicznym tempie - ciagle zachowuje jeszcze dawny, celtycki "klimat"...

Jezeli chcecie odwiedzic Wyspy Aran - pospieszcie sie, bowiem tabuny turystow z kazdym sezonem nieodwolalnie zmieniaja ich oblicze z surowego, ale pieknego serca celtyckiej Irlandii - w kolejna miejscowosc letniskowa...

------------------------
Dopisek z sierpnia 2019 roku: po 13 latach ponownie wybraliśmy się na Inishmore. Zdjęcia z tej wycieczki można zobaczyć na moim fb: LINK.

poniedziałek, 20 lutego 2006

Cliffs of Moher

Klify Moher (irl. Aillte an Mhothair, ang. Cliffs of Moher) to jedno z najpiekniejszych miejsc w Irlandii. 
 
Jak podaje encyklopedia Wikipedia, jest to "odcinek klifowego wybrzeża Oceanu Atlantyckiego w zachodniej części Republiki Irlandii (hrabstwo Clare). Klif, zbudowany z wapieni i piaskowców, ma około 8 km długości, w najwyższym miejscu osiąga wysokość ponad 200 m."

Do klifow mozna dojechac zarowno samochodem (zwiedzanie klifow jest bezplatne, ale sam parking - nie) jak i autobusem. Do samych klifow dochodzimy wyraznie wytyczona, wznoszaca sie w gore droga. Szlak dla turystow jest dobrze oznaczony i nie nalezy z niego schodzic - co roku na klifach ginie srednio 8 osob: nieostroznych turystow i - samobojcow. Widok: po prostu rzuca na kolana - i zadna fotografia nie odda tego poczucia majestatu i piekna Natury. To po prostu trzeba zobaczyc na wlasne oczy. Bylem tam w miare wczesnie rano - co i Wam polecam, poniewaz pozniej robi sie tłoczno od turystow. Z drugiej strony: podobno klify najpiekniej wygladaja o zachodzie slonca...

/Powyzej: Klify Moheru/