poniedziałek, 28 lutego 2022

Koronawirus w Cork /64/: prawie koniec maseczek w Irlandii

Od dzisiaj w Irlandii zniesiono obowiązek noszenia maseczek w sklepach, urzędach, miejskiej komunikacji, itp. Zalecono dalsze korzystanie z maseczek w placówkach opieki zdrowotnej. Wcześniej, tj. 22.01.b.r. zniesiono prawie wszystkie obostrzenia pandemiczne, bo "kraj przeszedł przez omikron lepiej niż się spodziewano". Nadal przy podróżach międzynarodowych trzeba mieć paszport covidowy lub wykonywać testy.

Dzisiaj rano jechałem do pracy miejskim autobusem, wszyscy maseczki jeszcze mieli. Po pracy robiliśmy zakupy w większym sklepie, połowa klientów już maski zdjęła ;-)

Ale - w pracy zarówno u Agnieszki /EMC/Dell/ i u mnie /Apple/ nadal musimy nosić maseczki. Jak długo - nie wiadomo.

niedziela, 27 lutego 2022

Irlandzkie jabłka, tym razem na pewno

Irlandczycy jak wiadomo kochają to, co irlandzkie. Dlatego często jabłka z Nowej Zelandii czy truskawki z Holandii są przepakowywane i oklejane ponownie z informacją że są "100% Irish". W Dunnes Stores natknąłem się na irlandzkie jabłka, które tym razem naprawdę mają być irlandzkie. 

Sprzedawane są pod marką "Grá" /co po irlandzku znaczy "Miłość"/ a samą markę tworzy grupa kilkudziesięciu irlandzkich przedsiębiorców którzy na swojej stronie napisali: "Jesteśmy grupą dumnych irlandzkich producentów z całej wyspy Irlandii a Grá to marka której używamy, aby wyróżnić nasze produkty. Grá ma dla nas sens, ponieważ, no cóż, jesteśmy Irlandczykami, kochamy to, co robimy i wkładamy dużo pasji w nasze gospodarstwa i nasze produkty. Rozwinęliśmy markę, ponieważ chcieliśmy ułatwić konsumentom dostrzeżenie najwyższej jakości lokalnych produktów. Uważamy, że to bardzo ważne. Kupowanie lokalnych produktów minimalizuje odległość od pola do stołu, tworzy lokalne miejsca pracy, a co najważniejsze, lokalne produkty po prostu smakują świeżo, prawda?"

Te konkretne jabłka mają pochodzić z ponad 50-letniej farmy w okolicy Cahir.

/Powyżej: irlandzkie jabłka/

sobota, 26 lutego 2022

Irlandzkie walentynkowe znaczki pocztowe /4/

Już od 16 lat z okazji Walentynek irlandzka poczta wydaje dedykowaną temu świętu serię znaczków. Wiem że już dawno po tym święcie ale ostatni miesiąc spędziłem w Polsce więc dopiero po powrocie mogłem zajrzeć do skrzynki pocztowej i odebrać moją przesyłkę z tymi znaczkami. Zawsze takie okolicznościowe zamawiam przez stronę An Post, irlandzkiej poczty, bo: nie muszę chodzić na pocztę /gdzie też nie zawsze je mają/ a sama wysyłka jest bezpłatna. W tym roku walentynkowe znaczki wyglądają tak jak poniżej. 

Dla zainteresowanych jak wyglądały irlandzkie walentynkowe znaczki pocztowe w poprzednich latach: 2019, 2020, 2021. O innych irlandzkich znaczkach można na moim blogu przeczytać TUTAJ.

/Powyżej: pakiet znaczków/

/Powyżej: irlandzkie walentynkowe znaczki/

piątek, 25 lutego 2022

Rosja w bandycki sposób napadła na Ukrainę....

Rzadko na blogu wracam do jakiś wspomnień sprzed lat, szczególnie gdy już o tym napisałem. Było, minęło, ważne co jest i co będzie. Ale dzisiaj wyjątkowo, bo i sytuacja jest wyjątkowa: już 8 lat temu garstka naszych Rodaków organizowała protest przed rosyjska ambasadą w Dublinie: LINK. Miałem zaszczyt być wtedy z nimi. I już wtedy organizatorzy napisali m.in.: "Jesteśmy teraz świadkami rosyjskiej polityki opresji wobec Ukrainy i niezgodnego z prawem działania - aneksji Krymu. Połączmy siły w proteście przeciwko Putinowi i polityce, która przynosi cierpienie!". Przypomnę - to było 8 lat temu. 

8 lat temu - ale doskonale pamiętam reakcje sporej grupy Rodaków mieszkających w Irlandii na tę akcję. Od zwykłych "heheszków" po oskarżenia że przynosimy "wstyd Polsce i Polakom". I co? Dalej jesteście takiego zdania? Wstawcie sobie w profilówki na fb flagi Ukrainy bo tyle tylko potraficie ale najpierw uderzcie się w piersi. Tym razem - w swoje. I milczcie.

Wojna nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, zawsze cierpieć będą w niej niewinni. Winę za tę wojnę ponosi tylko i wyłącznie Rosja, niezależnie czy Ukraina dała jakikolwiek pretekst czy nie. To jest tak /a przynajmniej powinno być/ jak przy kolizji drogowej z udziałem pijanego kierowcy: nawet gdyby jechał prawidłowo to i tak jest jego wina, bo w ogóle nie powinien znaleźć się na drodze. 

Pan Bóg z największego nawet zła może wyprowadzić dobro. Po tej wojnie, która mam nadzieję szybko się zakończy, Zachód przekona się wreszcie czym jest Rosja. Zobaczy też na własne oczy jak wyglądają prawdziwi uchodźcy wojenni: to kobiety, dzieci i starcy a nie młode agresywne byczki w wieku poborowym. 

Dla nas to jest też lekcja, po wydarzeniach w innych krajach, w tym również tych z przeszłości: nie powinniśmy mieć u siebie jakiejkolwiek grupy mniejszości narodowej która ma /lub może mieć/ wobec nas jakiekolwiek roszczenia terytorialne, domagać się specjalnego statusu, itp. Polacy w Irlandii nigdy nie będą twierdzili że należy przyłączyć jakiejś jej hrabstwo do Polski ale są w naszej Ojczyźnie grupy które przebąkują coś o autonomii, o jakiś "wolnych miastach", itp. Takich trzeba wprost traktować jak jawną agenturę.

Jest też nadzieja, że w końcu dowiemy się prawdy o Katastrofie Smoleńskiej.

Niech Pan Bóg ma w opiece Ukrainę!

p.s. Dla zainteresowanych: tutaj napisałem jak wspieraliśmy Ukrainę 8 lat temu: LINK, tutaj o kolejnym proteście przed rosyjską ambasadą w Dublinie 2015 roku /było nas jeszcze mniej/: LINK a tutaj o proteście przed niemiecką ambasadą w Dublinie: LINK. A wisienką na torcie był protest irlandzkich komunistów /z udziałem polskojęzycznych osób z polskim paszportem/ przed Konsulatem RP w Dublinie przeciwko decyzji polskiego rządu o usunięciu pomników "wdzięczności" itp. stawianych rosyjskim okupantom: LINK.

czwartek, 24 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (13): powrót do Cork

Czas wracać do corkowskiej rzeczywistości. Samolot do Dublina, autobus do Cork. Sobie a muzom kilka zdjęć centrum Cork mocno wieczorową porą, cyknięte na szybko, z komórki - ale mi się podoba. Takie ma się widoki gdy się wraca z Dublina lub wprost przeciwnie - jedzie się tam wcześnie rano...

Poniżej - centrum Cork, ulica św. Patryka, most św. Patryka i dworzec autobusowy:



środa, 23 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (12): maseczkomat

W Irlandii do końca lutego przestaną obowiązywać niemal wszystkie ograniczenia anty-covidowe, łącznie z noszeniem maseczek. W Polsce jeszcze nie i taki automat w jednej z galerii handlowych pewnie jeszcze trochę postoi. Można w nim kupić maseczki i testy na covid.

/Powyżej: automat z maseczkami i testami/

wtorek, 22 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (11): ktoś szuka szczęścia...

Takie ogłoszenie w jednym ze sklepów tej niemieckiej sieci w Polsce. Dobrze że humor i fantazja w Narodzie nie ginie. Tak swoją drogą, mam nadzieję że kiedyś Niemcy będą robili w Niemczech zakupy w polskiej sieci, jeździli polskimi samochodami, pracowali w polskich fabrykach a pieniądze trzymali w polskich bankach. A - i w tych polskich sklepach zamieszczali takie ogłoszenia. Może być po niemiecku. Że mrzonki? Na razie tak. Na razie.

A poza tym - fajna data jest dzisiaj, może akurat ktoś to szczęście znajdzie.

/Powyżej: ogłoszenie w Kauflandzie/

poniedziałek, 21 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (10): Perła Przemyśla

Na obiad wybraliśmy się do restauracji "Perła Przemyśla". Z jednej strony jest to restauracja mieszcząca się na dworcu kolejowym a z drugiej - jest naprawdę świetna.

Zamówiliśmy zupę kresową, gołąbki przemyskie z tartymi ziemniakami/ i pierogi przemyskie z soczewicą i z czarnego ciasta. Na koniec szarlotka z lodami i brzoskwiniową herbatą. Ponieważ był to piątek, pani powiedziała że dzisiaj restauracja nie serwuje dań mięsnych. Coś pięknego, bardzo mi się to podoba! Wszystko bardzo pyszne, fantastyczny wystrój, bardzo miła pani która serwowała nam obiad. Gorąco polecam to miejsce!

/Powyżej: restauracja Perła Przemyśla/

/Powyżej: gołąbki przemyskie/

/Powyżej: pierogi przemyskie/

/Powyżej: szarlotka/

niedziela, 20 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (9): geocaching i Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej

W Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej znajduje się skrytka geocachingowa. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że znajduje się wewnątrz budynku, tuż przy recepcji i ma postać solidnej szkatuły. Oczywiście pracownicy muzeum /ale jak się okazało - nie wszyscy/ znają temat i ewentualnie jedynie życzliwie się przyglądają. Skrytka jest zamknięta na kłódkę szyfrową.

/Powyżej: Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej/

/Powyżej: Agnieszka przy otwartej skrytce/

sobota, 19 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (8): Muzeum Dzwonów i Fajek w Przemyślu

Jak napisano na stronie muzeum: "Ekspozycja dzwonów i fajek była pierwszą i nadal jedyną tego typu w Polsce. Ludwisarstwo i fajkarstwo to bardzo rzadkie zawody. W Przemyślu rozwijają się od XIX wieku i z pewnością nie należą do ginących zawodów. Rzemiosła te są ważnym elementem dziedzictwa kultury materialnej miasta."

Muzeum istnieje od 2001 roku i mieści się w Wieży Zegarowej, wybudowanej z kolei w roku w 1777. Początkowo miała być to dzwonnica nowej cerkwi katedralnej obrządku greckokatolickiego, która ostatecznie nie została. Wspaniałe eksponaty. Do tego fantastyczny punkt widokowy na całe miasto. Trochę materiałów z tego muzeum znajduje się w moim filmiku z Przemyśla na YT: LINK.

/Powyżej: Muzeum Dzwonów i Fajek/

piątek, 18 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (7): "Cuda Wianki" w Przemyślu

Kolację i śniadanie zjedliśmy w restauracji "Cuda Wianki". Wybraliśmy ją ze względu na będące w menu lokalne dania. I tak: na przystawkę zamówiliśmy proziaki, słynne chlebki podkarpackie serwowane z twarożkiem, masłem, powidłami śliwkowymi i kefirem. Następnie Agnieszka zamówiła żurek z grzybami a ja zupę z batatów. Na danie główne Agnieszka wybrała bałabucha, czyli ciasto drożdżowe z nadzieniem z kaszy gryczanej, ziemniaków i białego sera podawane z kubkiem barszczu a ja gołąbki przemyskie z farszem z tartych ziemniaków. Do tego bardzo lokalne piwko /dla mnie/ i świetna herbata dla Agnieszki.

Smakowało, więc przyszliśmy tutaj również na śniadanie. Obowiązkowa kawa i ponownie proziaki, serwowane dodatkowo z żółtym serem i pomidorami.

/Powyżej: nasza obiadokolacja/

/Powyżej: jemy śniadanie w cuda wianki/

czwartek, 17 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (6): Przemyśl

Z Tomaszowa Lubelskiego wracamy do Krakowa. Po drodze odbijamy nieco, żeby spędzić dzień w Przemyślu. Wykupiliśmy jeden nocleg /hotel Albatros/, tak żebyśmy mogli na spokojnie pospacerować wieczorem i po południu po mieście. Kolację i śniadanie zjedliśmy w restauracji "Cuda Wianki" a obiad kolejnego dnia - w "Perle Przemyśla". Odkryliśmy nietypową geocachingową skrytkę w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej, zwiedziliśmy Muzeum Dzwonów i Fajek, odwiedziliśmy fantastyczne kościoły. Wspaniałe miasto!

Zainteresowanych zapraszam do obejrzenia na YT mojego krótkiego filmiku z pobytu w tym mieście: LINK.

/Powyżej: widok na Przemyśl z wieży zegarowej Muzeum Dzwonów i Fajek/

/Powyżej: tarcza zegara na wieży, widziana od środka/

/Powyżej: pomnik przy bazylice archikatedralnej/

środa, 16 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (5): obiadokolacja w Verona Cafe Ristorante

Wieczorem podjechaliśmy do Zamościa na obiad połączony z kolacją. Wybór /przypadkowy ale nie najgorszy/ padł na ogródek Verona Cafe Ristorante przy zamojskim Rynku.

/Powyżej: zamojski Ratusz, przed nim urządzono lodowisko/

/Powyżej: jemy późny obiad/

wtorek, 15 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (4): mechaniczny zegarek

Odebrałem od zegarmistrza mechaniczny radziecki zegarek znaleziony na przysłowiowym strychu /czy też dokładniej: w barku w mieszkaniu moich Rodziców/. Przeleżał tam ponad 30 lat z dość błahego powodu /pęknięte szkiełko i oderwana wskazówka/. Pan zegarmistrz twierdził że te stare radzieckie mechanizmy nie ustępują szwajcarskim, chociaż na allegro można je kupić za sto złotych. Z wyczyszczonym mechanizmem, nowym paskiem i szkiełkiem być może będzie chodził kolejne lata.

/Powyżej: zegarek Łucz 17/

poniedziałek, 14 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (3): Jarczów

Wybraliśmy się do Jarczowa żeby obejrzeć tamtejszą dawną cerkiew z 1755 roku pod wezwaniem Świętego Mikołaja z Miry - a obecnie jest to nieużytkowany rzymskokatolicki kościół św. Stanisława Biskupa. Obok znajduje się drugi, współczesny murowany kościół.

Wizerunek cerkwi znajduje się w herbie gminy. Jak wyczytałem, "jest to jedyna na Zamojszczyźnie cerkiew z dzwonnicą nad babińcem. Konstrukcja budynku, zastosowaniem niektórych rozwiązań, odbiega od powszechnie stosowanych w drewnianych cerkwiach. Zakrystie w obrysie nawy, forma łuku tęczowego, gzyms wieńczący ściany zewnętrzne - nawiązują swoimi rozwiązaniami do barokowego kościoła modrzewiowego w Tomaszowie Lubelskim."

Bardzo ładne miejsce, chociaż niestety obydwa budynki zastaliśmy zamknięte. Wokół świątyń jest park/ogród z kilkoma figurami świętych.

/Powyżej: wejście na teren kościoła/

/Powyżej: widok z ogrodu na obydwa budynki świątyń/

/Powyżej: dawna cerkiew, obecnie nieużytkowany kościół/

/Powyżej: budynek nowego kościoła/

/Powyżej: św. Piotr, jedna z figur świętych w przykościelnym parku/

piątek, 11 lutego 2022

47 wizyta w Polsce (1): chaos na lotnisku w Krakowie

Dwa dni po przylocie do Irlandii, wróciłem z powrotem do Polski. Niestety - na pogrzeb mojej Siostry...

Na lotnisku w Krakowie kompletny chaos, jeszcze takiego czegoś takiego nie widziałem. Zdaje się że kilka samolotów wylądowało w tym samym czasie i obsługa nie potrafiła nad tym zapanować. Po wyjściu z samolotu trzymano nas pół godziny przed wejściem na halę odpraw, w środku tłum ludzi, nawet bagaże jak widać pościągali z taśmy żeby zrobić miejsce na kolejne. Na szczęście - Agnieszka cierpliwie czekała /jak pisałem, została w Polsce nieco dłużej/.

/Powyżej: czekamy na zewnątrz żeby wejść na halę odpraw/

/Powyżej: tłum ludzi w hali przylotów/

/Powyżej: bagaże ściągnięte z taśmy żeby zrobić miejsce dla kolejnych/

/Powyżej - Agnieszka/

czwartek, 10 lutego 2022

Żegnaj, Siostrzyczko...

Dzisiaj o godzinie 5 rano zmarła moja Siostra, Sabinka. Była 10 lat młodsza ode mnie i od prawie 10 lat zmagała się z nieuleczalną chorobą, stwardnieniem zanikowym bocznym. Lekarze dawali jej od 3 do 5 lat życia, dzięki bardzo dobrej opiece przeżyła prawie 10. Widziałem się z Nią raptem 2 tygodnie temu, podczas poprzedniej wizyty w Polsce, nic nie wskazywało na to że zbliża się to najgorsze. Niestety, dzisiaj dołączyła do naszej Mamy, która zmarła 2 lata temu

Do zobaczenia, Siostrzyczko, uściskaj Mamę...

/Powyżej: nekrolog mojej Siostry.../

środa, 9 lutego 2022

Miłość, miłość pod Dublinem

Zbliżają się Walentynki, dawniej święto ku czci św. Walentego, katolickiego biskupa i męczennika, dzisiaj celebrowane głównie przez handlowców na całym świecie dla których są to drugie, zaraz po Bożym Narodzeniu, finansowe żniwa. To tak dla przypomnienia gdyby ktoś z grona szanownych Czytelników zapomniał o skromnym upominku dla swojej ładniejszej lub mądrzejszej drugiej połowy. Jeszcze zdążycie, chociaż już na ostatnią chwilę. Single mogą z kolei kupić coś dla siebie, przynajmniej prezent będzie na pewno trafiony.

Miłość to piękna rzecz i każdemu powinna się przytrafić, inaczej życie na tym ziemskim padole łez nie jest do końca spełnione. Jak to pisał św. Paweł w swoim Hymnie o Miłości /1 Kor 13,1/: "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący." Powiedzmy sobie szczerze, różnie z tą miłością bywa, szczególnie tutaj, na Zielonej Wyspie. Życie na emigracji, w oddaleniu od rodziny i środowiska w którym jesteśmy znani przy jednocześnie lepszym a więc dającym niezależność statusie materialnym, prokuruje różne historie które się ludziom przytrafiają. Co innego życie gdzieś pod Lublinem a co innego pod Dublinem. Z drugiej strony złośliwi mawiają że o ile, jak śpiewał Sławomir, "w Zakopanem polewamy się szampanem" o tyle "pod Dublinem polewamy się tanim winem" ale kto by tam dawał wiarę takim zawistnikom. Niemniej kwestie miłosno - obyczajowe również się zmieniają w zależności od okresu czasu w którym przebywamy na emigracji. Sam mieszkam tutaj od prawie osiemnastu lat, więc na podstawie obserwacji uczestniczącej mogłem przynajmniej pobieżnie przyjrzeć się jak kształtowały się relacje międzyludzkie na przestrzeni czasu.

Na początku, czyli w 2004 roku kiedy Irlandia otworzyła dla nas rynek pracy bez konieczności upokarzającego ubiegania się o pozwolenia na pracę, emigrację z Polski stanowili w zdecydowanej większości mężczyźni. Daleki jestem od zaglądania komuś pod kołdrę ale oczywistym było że taki stan rzeczy na dłuższą metę nie miał racji bytu, więc wkrótce dołączyły tutaj panie. Można by rzec wulgarnie: przyleciały panie i skończyło się sobotnie chlanie ale nie ma co uogólniać. Tym bardziej że bywało i tak że od razu przyjeżdżały pary albo to panie przecierały szlaki. Nie zawsze też samotni faceci przy sobocie, po robocie, brali się za wódkę, wielu miało przecież inne zainteresowania jak filatelistyka czy klejenie modeli żaglowców a przynajmniej - tak słyszałem dawno dawno temu, gdzieś tam w kolejce przed prowadzonym przez Rosjan polskim sklepem.

Życie jak wiadomo układa się parami ale czasami niektóre pary dobrały się wyraźnie nie do pary. Były pary które przestawały nimi być wkrótce po przylocie. Bo imprezowy zawrót głowy, bo kuszący tygiel kultur z całego świata, bo w końcu prawdziwa niezależność finansowa znosiła wcześniejsze zależności. Bywały pary które nie przetrwały czasu oddalenia, bo związek na odległość po prostu nie ma racji bytu i każdy kto ma trochę oleju w głowie zdaje sobie z tego sprawę. Bywały pary które oddaliły się od siebie już tutaj: bo dzieci i konieczność 12-godzinnej pracy na zmianę żeby się niemi zająć a wspólna niedziela to trochę za mało żeby ten związek podtrzymać. Emigracja ma też do siebie że uwypukla negatywne ludzkie cechy i coś co w Polsce wydawało się niegroźną przywarą, tutaj często urosta do poważnego problemu.

Życie na emigracji po prostu ma odmienne prawa niż życie w swojej ojczyźnie. Pięknie ujął to Piotr Czerwiński w swoim genialnym "Przebiegum Życiae", wydanej już w 2009 roku książce będącej obrazem najnowszej unijnej polskiej emigracji w Irlandii: "I tell you, emigracja to jak skok na główkę do zimnej wody. Drzesz się jak noworodek, marzniesz jak mrożonka i rodzisz się–umierasz–rodzisz się–umierasz dwadzieścia razy. (…) I zaciskasz oczy i pięści, tak mocno, że boli cię głowa, like jakby miała eksplodować. I desperacko próbujesz utrzymać się na powierzchni, więc machasz rękami jak najęty, kinda spalając pięćset milionów kalorii na sekundę. Jest szansa, że nie pójdziesz na dno i że w końcu zrobi się cieplej; ale nigdy nie wiadomo. (…) A ludzie naokoło kinda mają cię w dupie, bo albo czują się już dobrze w tej zimnej wodzie, albo krzyczą i zmagają się tak samo jak ty, a ty wiesz, co to znaczy zbliżyć się do kogoś, kto tonie. I tell you, kina po stokroć pierdolisty fun, emigracja". Tak właśnie jest, przynajmniej na początku. Ponad dekadę później dla tych którzy przetrwali jest nieco inaczej ale dla "świeżaków" to jak najbardziej aktualny opis sytuacji w której się znajdą. Dlatego wiele związków po prostu nie przetrwa, bo I tell you kinda nie jest to dobry czas na miłość.

Żeby jednak nie było tak pesymistycznie, to większość historii ma jednak swoje szczęśliwe zakończenie. Wyjazd a tym samym nieco oddalenia od bliższej i dalszej rodziny wielu parom wyszło na dobre. Do tego wspomniana niezależność finansowa również może bardziej cementować związek niż go rozbijać. Wszystko to rzecz bardzo indywidualna i dwie niemal identyczne historie mogą mieć różne zakończenia. Jak w tej pozornie tylko nie na temat przypowieści o rabinie, który na pytanie: "czy można palić tytoń podczas studiowania Tory?" zdecydowanie odpowiedział że nie! Ale na pytanie "czy można podczas palenia tytoniu studiować Torę?" odpowiedział - że tak.

Wróćmy na koniec do naszych Walentynek w Irlandii i ciekawostek z tym związanych: w Dublinie znajdują się relikwie wraz z okazałą figurą świętego Walentego. Przechowuje się je w kościele Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel /Church of Our Lady of Mount Carme/. Sam kościół należy do oo. karmelitów. Warto go odwiedzić nawet czysto turystycznie, bo wybudowany w latach 1826/27 jest jednym z największych kościołów w Dublinie a w 1983 roku powstały dla niego jedne z najlepszych organów w Irlandii. Oczywiście Polacy nie gęsi i swój słowiański odpowiednik Walentynek mają, nawet na Zielonej Wyspie. Przed koronawirusową pandemią nasi Rodacy w Limerick przez pięć lat organizowali "Kupała Night". Udało mi się być na ostatnim takim wydarzeniu, w 2019 roku. Jak napisali wówczas organizatorzy: "Noc Kupały to pradawne święto obchodzone w czasie przesilenia letniego. (...) Kupała - Cúpla - Couple  to słowa, które pomogą Wam zrozumieć sens tej tradycji." Było sporo muzyki, warsztaty garncarskie i z plecenia wianków, pokazy tańców a nawet mody słowiańskiej. Na licznych stoiskach można było nabyć produkty oferowane przez polskich rękodzielników. Całość zwieńczył pokaz ognia oraz wrzucenie wianków do przepływającej przez Limerick rzeki Shannon.

Miejmy nadzieję że w tym roku znowu uda nam się wspólnie świętować to Święto Miłości w Limerick a na razie - cieszmy się Walentynkami. Obyśmy lądując w tej zimnej emigracyjnej wodzie nie zapomnieli o tym, co naprawdę ważne. Bo inaczej będziemy jak wspomniany "cymbał brzmiący"...

wtorek, 8 lutego 2022

46 wizyta w Polsce (12): na koniec - filmik

Czas wrócić do Cork. Agnieszka jeszcze może zostać, tym bardziej że pozostało kilka spraw do załatwienia, ja niestety musze wracać do pracy. Lot do Dublina, autobus do Cork i już jestem w domu. Zainteresowanych zapraszam do obejrzenia na YT filmiku z naszego pobytu w Polsce: LINK

niedziela, 6 lutego 2022

46 wizyta w Polsce (11): niedzielny obiad w Niepołomicach

W niedzielę razem z Agnieszką i jej Mamą byliśmy w Niepołomicach. Wstąpiliśmy na obiad do restauracji "Jakubowe Smaki". Swoją drogą wychodzi na to podczas tego pobytu głownie jemy ;-)

/Powyżej: jemy obiad ;-)/

sobota, 5 lutego 2022

46 wizyta w Polsce (10): kamyk z Jeleniej Góry

Odwiedziliśmy naszych przyjaciół, Anetę i Darka. Dostałem od nich autentyczny kamyk /a nawet dwa/ z Jeleniej Góry w której rzeczywiście byli.  Wiecie, kto po nich stąpał ;-)

/Powyżej: kamyki z Jeleniej góry/

piątek, 4 lutego 2022

46 wizyta w Polsce (9): vegańskie śniadanie

Z takich oto wegańskich produktów przygotuję dzisiejsze śniadanie. Można? Można. Z kolei ten metalowy kubek to mój nowy nabytek. Zawsze chciałem mieć i proszę - trzeba spełniać swoje marzenia ;-)

/Powyżej: produkty na śniadanie/

czwartek, 3 lutego 2022

46 wizyta w Polsce (8): obiadokolacja u Wierzynka

Krakowski Wierzynek to chyba najbardziej znana historyczna restauracja w Polsce. Byłem tam 7 lat temu, bez Agnieszki /co mi kilka razy wypomniała/, więc tym razem poszliśmy razem ;-) Porcje znacznie większe niż poprzednio, ceny również. Nadal nie jest to dobre miejsce dla wegetarian. Agnieszka zamówiła krem rakowy, polędwicę wołową z grzybami i sernik chałwowy a ja krem z leśnych grzybów z oliwą truflową, gołąbki grzybowe i biszkopt miodowy. Do tego herbatę, wodę i degustację miodów pitnych. Podobnie jak poprzednio - było bardzo smacznie.

/Powyżej: Wierzynek/

/Powyżej: krem z leśnych grzybów/

/Powyżej: krem rakowy/

/Powyżej: gołąbki grzybowe/

/Powyżej: polędwica wołowa z grzybami/

/Powyżej: biszkopt miodowy/

/Powyżej: sernik chałwowy/

środa, 2 lutego 2022

46 wizyta w Polsce (7): MOCAK 9

Wróciliśmy do Krakowa, czas na obowiązkową wizytę w MOCAKu. Mam wrażenie że od sierpnia, kiedy byłem tutaj ostatni raz, niewiele się zmieniło. Sobie samemu na pamiątkę praca z 1977 roku "bez tytułu [Widzę to, co chcę]" której autorem jest Wolf Kahlen. Jak napisali kuratorzy wystawy: "przesłaniem tej pracy jest zachęta do bezpośredniego kontaktu z naturą zamiast dystansowania się od niej. Artysta ostentacyjnie i prowokacyjnie aranżuje sytuację, która dla większości z nas wydaje się odpychająca."

/Powyżej: "bez tytułu [Widzę to, co chcę]"/