wtorek, 15 listopada 2022

Nauczyciele bez klasy

Bez wątpienia żyjemy w czasach powszechnego upadku i zdziczenia obyczajów. Coś, co było nie do pomyślenia jeszcze 30 lat temu, teraz staje się normą społeczną. Zachowania, które niegdyś ściągnęłyby na daną personę powszechne oburzenie, dzisiaj sprawiają że stawia się ją na piedestale. Słowa, które jeszcze kilka dekad temu były zupełna normą, teraz stają się aktem odwagi. 

Sprawdza się na nas chińska klątwa o życiu w "ciekawych czasach", ale - daj Panie Boże - może już i w czasach ostatecznych, bo wątpię byśmy jako ludzkość mogli stoczyć się jeszcze bardziej. Stare przysłowie mówi, że ryba psuje się od głowy, albo - jak chciał niegdyś Ryszard Petru - głowa psuje się od góry. Za ogłupienie kolejnych pokoleń odpowiadają solidarnie rodzice i nauczyciele. O ile jednak rodzicem można zostać przez zupełny przypadek , o tyle żeby zostać nauczycielem trzeba tego jednak chcieć, a przypominam, że ciągle nie ma przymusu pracy w tym zawodzie. 

Wracając raz jeszcze do starych chińskich klątw, pamiętajmy i o tej: "obyś cudze dzieci uczył!" Można więc wywnioskować, że to nic fajnego i za taką pracę biorą się albo pasjonaci, albo desperaci. Ewentualnie tacy, którzy chcą wyciągnąć z niej więcej fruktów niż na pierwszy rzut oka wydaje się to możliwe. Wielu nauczycieli, często z braku jakichkolwiek innych propozycji zawodowych, zostaje nimi wyłącznie dla benefitów jakie niesie praca w tym zawodzie. Wiadomo, długie wakacje, pensum i ciągle jeszcze jako taki szacunek społeczny do tego zawodu, który z roku na rok jest coraz mniejszy ale ciągle jeszcze - jest. Oczywiście nauczyciele przy każdej pensji są pełni pretensji, niczym polonista Adaś Miauczyński z pamiętnego Dnia Świra, ale jednocześnie robią wszystko żeby utrwalić obowiązujący dziurawy system i żądać dosypywanie do niego coraz większej góry pieniędzy. Podobnie zresztą jak lekarze, ale już nie weterynarze. Ci ostatni zostali w Polsce sprywatyzowani w pierwszej kolejności, dzięki czemu świadczą dla swoich podopiecznych usługi na najwyższym poziomie i bez żadnej łaski. Powie ktoś: człowiek to nie zwierzę. Tak, ale tylko na poziomie duchowym, biologicznie jesteśmy podobnymi tworami. Dzisiaj jednak nie będzie o lekarzach czy weterynarzach, ale o nauczycielach.

Sam jestem z ostatniego pokolenia, na którym w szkołach stosowano kary cielesne. Oczywiście chodzi tutaj wyłącznie o banalne wytarganie za uszy czy przyłożenie linijką w łapę, ale jednak dzisiaj jest to nie do pomyślenia. I od razu: absolutnie nie jestem za stosowaniem kar cielesnych w szkołach, posłuszeństwo ucznia powinno wynikać z autorytetu nauczyciela. Co jednak zrobić, gdy tego autorytetu wśród uczniów zwyczajnie już nie ma? Dochodzimy do takich absurdów jak ten z pamiętnego filmiku do dzisiaj krążącego po internecie, w którym uczeń w trakcie lekcji nałożył nauczycielowi kosz na głowę, przy absolutnej bierności tegoż pedagoga. Za moich czasów taki uczeń dostałby linijką nie tyle w dłoń co prosto przez głupi łeb, rodzice byliby wezwani do szkoły w trybie natychmiastowym, sam "koszowy" wyleciałby ze szkoły z wilczym biletem a edukację musiałby kontynuować w najlepszym przypadku w sąsiednim województwie, chociaż bardziej prawdopodobny byłby drugi koniec Polski.

Niestety, utrata autorytetu przez nauczycieli jest nie tylko pochodną braku odpowiedniego wychowania w domu, ale też i działań samych pedagogów. Zaczęło się na samym początku lat 90-tych ubiegłego wieku. Wielu z nich uświadomiło sobie, że zostało stworzonych do innych celów a nadrzędnym z tych celów jest zdobycie w końcu upragnionej fortuny. Co prawda i wcześniej byli tacy, którzy nie gardzili sutymi składkowymi upominkami od swoich uczniów przy różnych to okazjach, ale to była tylko przygrywka tycia do zamożnego życia. I tak, sam pamiętam moje zdumienie, gdy na przełomie szalonych lat 80/90 ub.w. zobaczyłem jednego z moich już byłych nauczycieli handlującego butami na bazarze, a drugi tuż przed końcem prowadzonej lekcji, oferował uczniom przywiezione przez siebie z Turcji modne wówczas dżinsowe kurtki. Niby nic, prywatna inicjatywa godna pochwały, i buty i kurtki są ludziom potrzebne, ale jednak jakiś dysonans, jakiś zgrzyt. Nauczyciel to był przecież KTOŚ, autorytet, drugi po rodzicach, trzeci po Panu Bogu, otoczony szacunkiem często wzbudzając niemal nabożną trwogę, a tutaj coś tak przyziemnego. Jeżeli jesteś nauczycielem, wyglądaj jak nauczyciel i zachowuj się jak nauczyciel. Jeżeli jesteś księdzem, wyglądaj jak ksiądz i zachowuj się jak ksiądz. Niby prosta zasada, ale jakoś ostatnio coraz trudniejsza do opanowania, zarówno przez nauczycieli, jak i przez księży.

Opisałem swój pierwszy przypadek dysonansu poznawczego dotyczącego zachowania się nauczycieli, opiszę i ostatni, który miał miejsce raptem kilka tygodni temu, w Krakowie. Przechadzałem się akurat po Rynku, gdy nagle przy pomniku naszego narodowego wieszcza, Adama Mickiewicza, dwóch panów rozłożyło sobie transparent. Trzymać we dwóch było nieporęcznie, więc po namowach udało im się pozyskać jeszcze jedną bardzo młodą dziewczynę do pomocy w trzymaniu, czy też, jak cały czas powtarzał starszy z nich, w "naprężaniu" banera. Na wspomnianym transparencie wypisali mało kulturalnie wyrażoną prośbę do obecnego ministra oświaty, żeby "znalazł fizyka do ich szkoły". Wspomniany starszy banerowy nosił kolorową czapeczkę (nie wiem czy tęczową, bo nie liczyłem kolorów a i tak słabo u mnie z rozpoznawaniem barw) i podawał się za... nauczyciela. W dodatku pochodzącego z, a jakże, Warszawy. Drugi z panów był młodszy, typowy student któremu, jak to wśród studentów często bywa, wydawało się że rozumie już absolutnie wszystko i zna reguły gry, w którą gra. Dziewczę, jak wspomniałem, z łapanki, typowa nastolatka. Tę zmanipulowaną dwójkę pominę, bo nie ma o czym pisać ale ciekawą postacią był pan nauczyciel, już w sile wieku. Zaraz po rozwinięciu banera, prosił kogo się tylko dało o zrobienie im zdjęcia i przesłaniu na jego mejlowy adres. Ot, taki warszawski desant w Krakowie, sam nawet nie ogarnął tak podstawowych spraw a wiadomo: zdjęcie z takiej pokazowej akcji to podstawa. Kiedy później wklepałem sobie w net treść tego banera, pokazał mi się on w innych miastach, wygląda więc na zorganizowana akcję, prawdopodobnie pod auspicjami ZNP. 

Pan nauczyciel zaczął nagabywać przechodząca młodzież, której na krakowskim rynku zawsze jest pełno, pytając czy w ich szkołach nie brakuje fizyków? Okazało się, że nie brakuje, wszędzie są, jeden z uczniów nawet zażartował że jak im brakuje, to mogą oddać swojego.  Z kolei przechodnie zaczęli wypytywać pana nauczyciela, w której to konkretnie szkole brakuje fizyka, na co ten niezmiennie odpowiadał, że w każdej. Ot, kolejny dysonans, jak to przy belfrach nowej generacji bywa, chociaż ten, jak wspomniałem, wyglądał na takiego, co jeszcze o marksizmie i leninizmie mógł nauczać. Tak, wiem że teraz w niektórych krajach zaczyna się tego nauczać się od nowa, ale to już inna historia. Przy transparencie zebrały się dwie grupki, które zrobiły sobie na jego tle zdjęcie: wycieczka z Warszawy (co bardzo spodobało się panu nauczycielowi, który jeszcze raz podkreślił że on też z Warszawy), i - z Norwegii. Ci ostatni to z jakiejś podstawówki, zapytali po angielsku pana nauczyciela w kolorowej czapce co tam jest, na tym transparencie, wypisane? Na to pan nauczyciel wydukał również po angielsku (brawo!) że "polski minister oświaty jest... homofobem".

Do tej pory przyglądałem się temu biernie, uznając że protestować publicznie każdy może, nawet jeżeli taki pan nauczyciel wspina się na pomnik Mickiewicza w Krakowie, chociaż bliższe ewolucyjnie byłoby mu chyba drzewo. Ale gdy grę weszło szkalowanie na zewnątrz własnego kraju, w dodatku tak prymitywne, nie wytrzymałem. Młodzieży wyjaśniłem, że pan nauczyciel łże jak bura suka, a panu nauczycielowi w krótkich żołnierskich słowach, co o nim myślę. Wskutek tego baner został natychmiast zwinięty i tak oto pierwszy raz w życiu sam spacyfikowałem demonstrację, nieważne - że 3 osobową. Aha: całą akcję sfilmował komórką pomocnik tego pana nauczyciela (o roboczym kryptonimie "student") więc niewykluczone że w chwili kiedy Państwo to czytacie, już robię za żywą ilustracją artykułu w jakimś belferskim periodyku, opisującym jak to gruby, łysy i agresywny neonazista przerwał im pokojową demonstrację. Wiadomo, każdy kto ma inne zdanie to naziol a agresja jest jego nieodłącznym przymiotem.

W dawnych czasach, i nie mam tutaj na myśli słusznie minionego ustroju, taki pan nauczyciel musiałby szybko się przekwalifikować na stróża nocnego lub czyściciela miejskiej kloaki, bo nigdzie indziej posady by nie znalazł. Dzisiaj facet który kłamiąc szkaluje własny kraj, zostaje bohaterem i to nie tylko w swoim domu. W dawnych, jeszcze przedwojennych ogłoszeniach prasowych często wymagano od nauczyciela aplikującego na daną posadę żeby oprócz stosownego wykształcenia był również... żonaty. Wiadomo, jak żonaty, to stateczny. Dzisiaj nawet dyrektor szkoły może być wytatuowany po samą szyję, i jednego takiego rodzynka nawet pokazywali w tv. Przy czym nikt nie skupiał się na jego wiedzy, tylko na tatuażach, dość niechlujnych zresztą. Od razu zastrzeżenie: nie jestem przeciwny tatuażom, chociaż sam żadnego nie mam, ale na miły Bóg, powtórzę raz jeszcze: jesteś nauczycielem, wyglądaj jak nauczyciel i zachowuj się jak nauczyciel. Ale jeżeli przypominasz brudnopis a w ramach wydumanego "protestu" przebierasz się za krowę lub skaczesz jak małpa po pomnikach, to zrozum: w ten sposób autorytetu wśród młodzieży nie zdobędziesz. Co prawda powiedzą ci że jesteś wyluzowany i cool, ale nieodmiennie skończysz z koszem na głowie.

Nikt nie musi być nauczycielem, nikt też nie powiedział że to zawód na całe życie. Może uczciwiej jest jednak handlować butami na bazarze albo importować ciuchy z Turcji? W McDonaldzie też ciągle przyjmują. Tak na sam koniec chciałbym dodać, że może na takiego nie wyglądam, ale do szkoły chodziłem. Mało tego, moi Rodzice sami byli nauczycielami. Ale to było zupełnie inne pokolenie, inny świat, więc tym bardziej boli, gdy widzę kto obecnie bierze się za ten tak odpowiedzialny zawód, kto kształtuje nową generację.

Samych mądrych decyzji przyszłym nauczycielom życzę, jednocześnie ściągając czapkę i kłaniając się w pas tym prawdziwym, z krwi i kości, pedagogom i przewodnikom życia dla młodzieży. Wierzę, że ciągle jeszcze jesteście, chociaż z każdym rokiem Was ubywa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz