poniedziałek, 13 grudnia 2010

Polskie firmy windykacyjne - czyli z życia hieny

W Polsce kwitnie nowy biznes: egzekwowanie po wielu latach należności za usługi, które najczęściej już dawno zostały spłacone. Oczywiście - wszystko to dzieje się w majestacie polskiego prawa i zgodnie z polskimi przepisami.

Spora część tych spraw dotyczy należności za usługi telekomunikacyjne, dlatego w tym tekście skupię się tylko na takich przypadkach.

W takiej działalności celują różnego rodzaju firemki windykacyjne. Proceder wygląda tak: duża firma odsprzedaje swoje wierzytelności za ułamek ich wartości przeróżnym firmom tego rodzaju. Są to z reguły wierzytelności, nazwijmy je - bliskie "przeterminowaniu". Firma która je kupiła czeka następnie kilka lat, a potem w majestacie prawa i z pomocą polskich sądów wszczyna postępowanie egzekucyjne, pomimo że - znowu w świetle prawa - pozwany wcale nie ma obowiązku takich należności spłacać. Tym bardziej - że często już dawno to zrobił...

Opiszę rzecz po kolei: firma A odsprzedaje firmie B szczegółowe dane swoich indywidualnych klientów którym zdarzyło się (albo i nie) opóźnić termin zapłaty za faktury. Dane zawierają: imię, nazwisko, pesel, adres zameldowania, etc. Istnieją także strony internetowe, na których można takie wierzytelności kupić.

Bardzo często jest tak, że klient swoje zaległości dawno zapłacił, ale to już nie zostało odnotowane w firmie która wierzytelności "kupiła". Typowy polski bajzel który powinien być traktowany jako działanie przestępcze. Firma która odkupiła wierzytelności za drobną część ich wartości czeka kilka lat, aż dług odpowiednio wzrośnie wskutek lichwiarskich odsetek, ale przede wszystkim po to - żeby klient który należność uregulował po prostu wyrzucił dowód zapłaty.

Jak wiadomo, takie dowody zapłaty za usługi telekomunikacyjne, które są świadczeniami okresowymi, należy przechowywać przez okres 3 lat, dłużej nie ma potrzeby bo po tym okresie i tak zgodnie z art. 118 kodeksu cywilnego który mówi: "Jeżeli przepis szczególny nie stanowi inaczej, termin przedawnienia wynosi lat dziesięć, a dla roszczeń o świadczenia okresowe oraz roszczeń związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej - trzy lata." należność się przedawnia i teoretycznie nikt nie ma prawa od nas żądać zapłaty takiego zobowiązania. Oczywiście - tak jest tylko w teorii.

A jak to wygląda w praktyce? Firmy windykacyjne posiadające dawno przeterminowane należności żerują na nieznajomości przepisów, najczęściej przez ludzi starszych. Wysyłają groźnie wyglądające pisma, często imitujące pisma z sądu z nagłówkami typu "NAKAZ ZAPŁATY!", itp., z żądaniem spłaty należności sprzed dobrych kilku lat. I taki dajmy na to starszy człowiek, który dowód zapłaty za rachunek sprzed 6-ciu lat wyrzucił 2 lata wcześniej, nie może udokumentować tego, że już raz za daną usługę zapłacił, a "postraszony" olbrzymimi konsekwencjami - płaci jeszcze raz tym razem już bezpośrednio na rachunek firmy windykacyjnej.

Pamiętajmy: od wydawania "nakazów zapłaty" - są w Polsce póki co ciągle jeszcze sądy, a nie jakieś śmieszne firemki. Nikt nie ma żadnego obowiązku na takie "nakazy" reagować, a jeżeli będą się powtarzać - należy zgłosić na policję podejrzenie próby wyłudzenia.

I wszystko byłoby proste gdyby nie fakt, że ostatnio polskie firemki windykacyjne zaprzęgły do swojej brudnej roboty... właśnie polskie sądy. To, co się najczęściej w tych sądach dzieje to już w ogóle jest śmiech na sali - byle nie sądowej - ale ciągle są to legalnie działające państwowe organy powoływane m.in. w celu rozstrzygania sporów. I te sądy, za stosowną opłatą, bez mrugnięcia okiem wydają nakazy zapłaty wierzytelności które już dawno uległy przedawnieniu.

Jak to możliwe w polskim państwie (bez)prawa? Bardzo prosto: polskie przepisy są jak wiadomo konstruowane tak, żeby mogły się wzajemnie wykluczać, być niespójne i niejasne, bowiem w mętnej wodzie lepiej ryby biorą... Tutaj kluczowym przepisem jest kolejny, tym razem 117 art. kodeksu cywilnego, który mówi:
"§ 1. Z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych, roszczenia majątkowe ulegają przedawnieniu.
§ 2. Po upływie terminu przedawnienia ten, przeciwko komu przysługuje roszczenie, może uchylić się od jego zaspokojenia, chyba że zrzeka się korzystania z zarzutu przedawnienia. (...)".

Czyli: wiemy że roszczenia się przedawniają, wiemy po ilu latach, ale jednocześnie to wcale nie znaczy że nie można ich zgodnie z przepisami egzekwować, pomimo że są przedawnione. Mało tego, uda się wyegzekwować przedawnione roszczenie, jeżeli ten kogo ono dotyczy "zrzeknie się korzystania z zarzutu przedawnienia", innymi słowy - jeżeli dłużnik uzna że jest winny pieniądze, nawet po okresie kiedy ta należność się przedawniła, to można je zgodnie z prawem wyegzekwować.

Wszystko w porządku, wygląda to na rzecz dobrą, a jak to wygląda w polskiej praktyce? Ano zgoła inaczej: firma windykacyjna wysyła do sądu standardowe pisemko z żądaniem zapłaty, załączając "niezapłaconą" fakturę. Sąd z automatu zaocznie wydaje nakaz zapłaty - i tutaj UWAGA - przyznając jednak "pozwanemu" prawo do złożenia sprzeciwu od tego nakazu w terminie 14 dni. Co należy zrobić? Należy bezwzględnie taki sprzeciw złożyć powołując się na art. 118 kc wskazując, że termin zapłaty uległ przedawnieniu. Jeżeli tego nie zrobimy, to automatycznie jest to traktowane że... uznajemy wierzytelność! Ale co robi większość osób? Zaczyna w panice szukać dowodu zapłaty, który już kilka lat temu wylądował na śmietniku. Co robi firma windykacyjna? Po 14 dniach otrzymuje z sądu już prawomocny nakaz zapłaty, pomimo że formalnoprawnie należność się przecież przedawniła czy wręcz rachunek został już dawno zapłacony - i wysyła ten nakaz do komornika sądowego. A dalej - to już wiadomo, komornik w pierwszej kolejności zajmuje należności na poczet własnego wynagrodzenia, a potem egzekwuje należności dla wierzyciela.

Kto jest najwdzięczniejszą "ofiarą" dla tych firm windykacyjnych, sądów i komorników? Ludzie starsi, słabiej wykształceni, utrzymujący się z rent i emerytur. Starsi - a więc często obdarzeni olbrzymim poczuciem obowiązku regulowania swoich należności, pomimo że już raz je uregulowali, słabiej wykształceni - a więc nie wiedzący że żądania tego typu są często bezprawne, renciści i emeryci - a więc komornik nawet nie musi odwiedzać ich w domu żeby "odzyskać" pieniądze, bowiem wystarczy ze zajmie im comiesięczne świadczenie z ZUS.

Z ciekawostek: żeby było zabawniej, zdarza się nawet że przedstawiciel takiej firemki próbuje okłamywać osobę od której usiłuje wyłudzić nienależne żądanie, twierdząc np. że dana należność owszem, przedawnia się, ale nie po 3 latach od terminu zapłaty a np. po 3 latach od chwili gdy dana firma odsprzedała dług ;-)

I na koniec: oczywiście nie chcę generalizować, z pewnością są w Polsce firmy windykacyjne działające uczciwie i zgodnie z przepisami, które ścigają różnej maści kombinatorów. W przeważającej jednak większości - wg mnie wygląda to zupełnie inaczej...

Oczywiście - swoje długi, nawet "przedawnione", trzeba płacić. Ale NIE WOLNO! wyłudzać od ludzi spłaty zadłużenia, które albo nigdy nie istniało, albo już dawno zostało spłacone. Tymczasem - właśnie taki biznes jest coraz częstszą domeną polskich firm windykacyjnych...

11 komentarzy:

  1. "A to Polska właśnie..."

    OdpowiedzUsuń
  2. Cosik odbiega auto coraz bardziej od Irlandii na rzecz Polski. Nie wiem czy to dobry pomysl. W Irlandii mozna ogarnac niektore tematy na chlopski rozum. W Polsce jest tyle ustwa i przepisow ze nie ogarnie ich nikt - jak maja zabrac to zabiora i znajdka kilkanascie przepisow ktore im to umozliwia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję Ci Piotrze za zwięzłe i klarowne przedstawiewnie sprawy. "Nieznajomość prawa szkodzi" - wiemy o tym wszyscy, ale zachowanie tych żałosnych windykatorów jest poniżej wszelkiej krytki

    OdpowiedzUsuń
  4. Piotrze,

    "jeżeli dłużnik uzna że jest winny pieniądze, nawet po okresie kiedy ta należność się przedawniła, to można je zgodnie z prawem wyegzekwować."

    Dług istnieje nawet po terminie przedawnienia, który zgodnie z kodeksem cywilny wynosi 3 lub 10 lat. Nawet jeśli dług przedawni się to dłużnik musi w sądzie skorzystać z zarzutu przedawnienia. Owy zarzut przedawnienia nie jest z automatu i sąd nie może interweniować na korzyść jednej ze stron (informując o tej sytuacji). Jednocześnie wg mojej opinii wszystkie długi powinno się spłacić nawet te przedawnione bo one cały czas istnieją.

    Po przedawnieniu z dług jest długiem naturalnym, temu zobowiązaniu może dłużnik skutecznie uchylić się.

    Natomiast to co piszesz na temat wyłudzeń to w przypadku braku dokumentów które mają "firmy windykacyjne" należy zgłosić sprawę do prokuratury jako oszustwo bądź też wyłudzenie. Inna sprawa że Ty, Piotr Słotwinski może pozwać takie firmy windykacyjne myśląc że się nabiorą.

    Jeśli czegoś nie wiesz zatrudnij prawnika, a nie szukaj na oślep rozwiązania, podając w tekście nieprawdziwe informacje.

    Na koniec polecam skorzystanie z porady prawnika znajomego, zanim Piotrze opublikujesz wpis na tematy prawne.

    Zerknij na ten wpis poświęcony właśnie temu tematowi.

    Miłego czytania.

    http://sub-iudice.blogspot.com/2010/09/mot-na-gapowiczow.html

    Reasumując:

    Każda wierzytelność musi być potwierdzona na piśmie że nie została zapłacona rachunek, faktura VAT itp.
    Każdy pozwany może wstawić się w sądzie lub poprzez pismo i przeciwstawić się naciągaczom.
    Firma windykacyjna musi przedstawić umowę pomiędzy wierzycielem a "firma windykacyjną" cedującą na nią zobowiązania, w innym przypadku nie należy z firma windykacyjna rozmawiać, a prosić o przesłanie dokumentów na których się opierają (jeśli tam nie będzie rachunku (zobowiązania) umowy cedującą prawo na firmę windykacyjna to odkładamy słuchawkę, wywalamy list do koszta i tyle). Nie wiesz, pytaj prawnika. Oni poświęcili całe najlepsze życie na studiowanie tego trudnego kierunki. I wybieraj sprawdzonych prawników a nie naciągaczy.

    Nakaz zapłaty powstał po to aby nie ciągnąć powoda i pozwanego do sądu jeśli nie zapłacić faktury na 200 zł. Nakaz zapłaty to słuszny i celowa forma dochodzenia swoich należności.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. @Anonimowy "Jeśli czegoś nie wiesz zatrudnij prawnika, a nie szukaj na oślep rozwiązania, podając w tekście nieprawdziwe informacje."

    Które informacje jakie podałem w tekście są nieprawdziwe? Konkretnie proszę, zacytuj. Znam przypadki, gdy polskie firmy windykacyjne wyłudziły, bo inaczej tego nazwać nie można, od ludzi należności za faktury, które już zostały zapłacone, korzystając z nieznajomości i pewnej nieporadności życiowej starszych osób. To się działo - i dzieje nadal.


    @Anonimowy "Nie wiesz, pytaj prawnika. Oni poświęcili całe najlepsze życie na studiowanie tego trudnego kierunki. I wybieraj sprawdzonych prawników a nie naciągaczy."

    Nie wiem, to do mnie? Jak czegoś nie wiem, to pytam mądrzejszych od siebie. Jeżeli o czymś piszę, to opieram to na doświadczeniach swoich - lub innych, wiarygodnych osób. Od naciągaczy staram się trzymać z dala, ale dzięki za rady.

    OdpowiedzUsuń
  6. ...nie na wszystkim TRZEBA i...można się znać!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej Piotrze,

    nie sposób napisać gdzie informacje jakimi sie posłużyłeś są nieprawdziwe. Nie z powodu nie mocy mojej, ale z powodu nie posiadania przeze mnie czasu. Artykuł jest tendcyjny sugerujący że firmy windykacyjne razem z sądami okradają uczciwych obywateli Polskich.

    Zajmę się drobnym wycinkiem tego co piszesz.

    Cytat "I te sądy, za stosowną opłatą, bez mrugnięcia okiem wydają nakazy zapłaty wierzytelności które już dawno uległy przedawnieniu.
    "

    Nakaz zapłaty został uregulowany w kodeksie postępowania cywilnego dział V, postępowania nakazowe i upominawcze.

    http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19640430296

    art. 485 (fragment) stanowi:
    Art. 485. (432) § 1. Sąd wydaje nakaz zapłaty, jeżeli powód dochodzi roszczenia pieniężnego albo świadczenia innych rzeczy zamiennych, a okoliczności uzasadniające dochodzone żądanie są udowodnione dołączonym do pozwu:
    1) dokumentem urzędowym,
    2) zaakceptowanym przez dłużnika rachunkiem,
    3) wezwaniem dłużnika do zapłaty i pisemnym oświadczeniem dłużnika o uznaniu długu,
    4) zaakceptowanym przez dłużnika żądaniem zapłaty, zwróconym przez bank i nie zapłaconym z powodu braku środków na rachunku bankowym.


    I tak opłata o której mówisz to nie żadne hokus pokus abrakadabra, ale opłata uregulowana w kosztach sądowych. To mrugnięcie oka przez sądu to konkretne rachunki, dokument urzędowy lub wysłana faktura.

    Przedawnione długi są jak najbardziej zaspokajalne przez wierzyciela, i sąd musi wydać nakaz zapłaty jeśli wierzyciel dysponuje dowodami potwierdzającymi jego tezę. Jednocześnie dłużnik może, ale nie musi uchylić się od zaspokojenia jest z zobowiązania powstało zobowiązanie naturalne.

    Dłużnik, który uregulował takie zobowiązanie naturalne nie ma regresu (zwrotu).

    Problem w dziennikarzach w pisaniu o prawie jest takie że dla nich, odrzucenie, zwrot czy odmowa przyjęcia "pozwu" to jedno i to samo. Nie mówiąc o tym że wyjaśnienia i zeznania to synonimy tego samego słowa.

    Piotrze bardzo cenie sobie Twój blog, i mam nadzieje że kiedyś będziesz pierwszym posłem na sejm irlandzki i tego bardzo Ci serdecznie życzę, ale jednak na prawie średni się znasz.

    Jednakże wydaje mi się ze zamieszczenie owego pozwu ma jakiś sens a to taki zęby każdy konsument uważał co podpisuje i komu daje swoje dane osobowe.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. @Anonimowy: "Hej Piotrze, nie sposób napisać gdzie informacje jakimi sie posłużyłeś są nieprawdziwe. Nie z powodu nie mocy mojej, ale z powodu nie posiadania przeze mnie czasu."

    Jeżeli twierdzisz, że napisałem nieprawdę, to proszę, żebyć to udowodnił. Jak to jest: publicznie piszesz: ""(...)nie szukaj na oślep rozwiązania, podając w tekście nieprawdziwe informacje.", a kiedy proszę żebyś wzkazał gdzie napisałem nieprawde - to okazuje się że nie masz czasu?


    @Anonimowy: "Artykuł jest tendencyjny sugerujący że firmy windykacyjne razem z sądami okradają uczciwych obywateli Polskich."

    To jest Twoja subiektywna opinia. Ja z kolei wyraziłem swoją subiektywną opinię. Napisałem też: "z pewnością są w Polsce firmy windykacyjne działające uczciwie i zgodnie z przepisami, które ścigają różnej maści kombinatorów." Niestety, wg mnie rzeczywistość skrzeczy.

    Widzisz, to jest tak: przywolujesz konkretne przepisy i uważasz że wszystko jest o.k., bo jest zgodne z polskim prawem. Ale ja wcale nie twierdze - że zgodne nie jest. Wprost przeciwnie - i to jest właśnie przerażające. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że przepisy są niespójne (nie tylko w tym przypadku), choćby w przypadku 117 i 118 kc. To jest logiczne? Wg mnie - nie. Kolejna rzecz: jeżeli rzekomy "dłużnik" nie odwoła się od decyzji nakazu sądu (pomimo że okres zapłaty uległ przedawnieniu zgodnie z 118 kc), to sąd automatycznie uznaje, że "dłużnik" uznaje swój dług. Czy to nie powinno być odwrotnie?

    Ty masz prawo twierdzić, ze polskie prawo i sądy są super, a ja - że wprost przeciwnie.


    @Anonimowy:Piotrze bardzo cenie sobie Twój blog, i mam nadzieje że kiedyś będziesz pierwszym posłem na sejm irlandzki i tego bardzo Ci serdecznie życzę, ale jednak na prawie średni się znasz.

    Dziekuje bardzo za miłe słowa, do sejmu się nie wybieram, a co do mojej znajomości prawa - to nie mam kompleksów, tym bardziej, że wg mnie, poziom kwalifikacji polskich prawników systematycznie się obniża. Przyczynia się do tego system edukacji, gdzie za otwieraniem filii znanych uczelni w całkiem nieznanych miejscowościach nie idzie wykształcona kadra. Studenci mimo że płacą za studia, praktycznie nie mają dostępu do odpowiednio przygotowanej kadry, większość to ledwie mgr... To się wg mnie przekształca na jakość kształcenia. Niestety, w pogoni za kasą jakość edukacji w Polsce ciągle spada...

    Zresztą sam napisałeś w poprzednim komentarzu: " wybieraj sprawdzonych prawników a nie naciągaczy." - czyli widac, że wśród tych prawników - są też i naciągacze. I wg mnie, są w przeważającej ilości...

    @Anonimowy: Jednakże wydaje mi się ze zamieszczenie owego pozwu ma jakiś sens a to taki zęby każdy konsument uważał co podpisuje i komu daje swoje dane osobowe.

    ? Konsument podpisuje standardową umowę z, dajmy na to, największym dostawcą usług telekomunikacyjnych i jemu, i tylko jemu, przekazuje swoje dane. To, że później trafiają one, oczywiście bez wiedzy i zgody np. do firmy windykacyjnej" o nazwie "Wrona" - to już jest w ogóle inna historia. Ale to wszystko dzieje się zgodnie z prawem. Polskim prawem...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Spiesze z ta nieprawda o ktorej Piotrze piszesz i ktora tak bardzo chcesz abym pokazal.

    Jak wiadomo, takie dowody zapłaty za usługi telekomunikacyjne, które są świadczeniami okresowymi, należy przechowywać przez okres 3 lat, dłużej nie ma potrzeby bo po tym okresie i tak zgodnie z art. 118 kodeksu cywilnego który mówi: "Jeżeli przepis szczególny nie stanowi inaczej, termin przedawnienia wynosi lat dziesięć, a dla roszczeń o świadczenia okresowe oraz roszczeń związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej - trzy lata." należność się przedawnia i teoretycznie nikt nie ma prawa od nas żądać zapłaty takiego zobowiązania. Oczywiście - tak jest tylko w teorii.

    Otoz wierzyciel teoretycznie i praktycznie nawet dlug przedawiony moze dochodzic/egzekwowac jest klmastwem to co napisales ze "teoretycznie nikt nie ma prawa od nas zadac zaplaty takiego zobowiazani".

    Ma prawo, a dluzniek powien zaplacic dlug.

    Odsylan do komentarza kc oraz kpc.

    Nie ma przepisy ze faktury, ma sie przechowywac tylko 3 lata, to jet klamstwo ze tylko ma sie przechowywac 3 lata, standardowo umowy powinno sie przechowywac 5 lat (konsument - firma), w przypadku innych umow co najmniej 10 lat. Mozna przechowywac i dluzej, bledem jest zakladanie ze po 3 lat hulaj dusza piekla nie ma. Pieklo jest, i dlug tez.

    Kolejna nieprawda/niescislosc piszesz Piotrze:

    Jak to możliwe w polskim państwie (bez)prawa? Bardzo prosto: polskie przepisy są jak wiadomo konstruowane tak, żeby mogły się wzajemnie wykluczać, być niespójne i niejasne, bowiem w mętnej wodzie lepiej ryby biorą... Tutaj kluczowym przepisem jest kolejny, tym razem 117 art. kodeksu cywilnego, który mówi:
    "§ 1. Z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych, roszczenia majątkowe ulegają przedawnieniu.
    § 2. Po upływie terminu przedawnienia ten, przeciwko komu przysługuje roszczenie, może uchylić się od jego zaspokojenia, chyba że zrzeka się korzystania z zarzutu przedawnienia. (...)".

    Powinno byc
    art. 117
    § 1. Z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych, roszczenia majątkowe ulegają przedawnieniu.

    § 2. Po upływie terminu przedawnienia ten, przeciwko komu przysługuje roszczenie, może uchylić się od jego zaspokojenia, chyba że zrzeka się korzystania z zarzutu przedawnienia. Jednakże zrzeczenie się zarzutu przedawnienia przed upływem terminu jest nieważne.

    W tym przespisie chodzi aby dluznik nie mogl zrzec sie zarzutu przedawnienia przed jego uplywem 3 lata lub 10 lat. Po tym okresie moze zrzec sie owego zarzutu przedawnienia. Chodziu to o to aby wierzyciel nie mogl naklonic dluznika to zrzecenia sie owego zarzutu przedawnienia przed tymi terminami.

    Jesli masz ochote odsylam do komentarza kc tegoz art.

    Juz to powiedzialem piszesz niespojnie i nieprawdziwie szukajac taniej sensacji, nie ma tu sensacji jest zwykla zmudna prawnicza praca - ktora nie jest doceniania przez spoleczenstwo. Tak jest.



    Prawnicy nie sa od tego jak byc powinno ale jak jest, politycy sa od tego jak byc powinni.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Nie ma przepisy ze faktury, ma sie przechowywac tylko 3 lata, to jet klamstwo ze tylko ma sie przechowywac 3 lata"

    A gdzie napisałem, że jest taki przepis??? Napisałem, że nie ma potrzeby dłużej przechowywać, a to jest naprawdę duża różnica. Przestań mi zarzucać kłamstwa sugerując że napisałem coś, czego nie napisalem. Oczywiście, w Polsce najlepiej jest przechowywać faktury do końca życia, bo niewiadomo kiedy jakaś pseudofiremka zastuka po dług ktorego termin przedawnienia dawno minął. Zresztą, bardzo czesto tego długu już dawno nie ma - bo został zapłacany w firmie ktora usluge wyświadczyła, ale o tym fakcie firma już nie informuje tego, komu dług sprzedała, a jest to notoryczne. Chętnych do brania kasy jest zawsze sporo, gorzej z rzetelną informacją, tym sobie nikt już głowy nie zawraca.

    "Otoz wierzyciel teoretycznie i praktycznie nawet dlug przedawiony moze dochodzic/egzekwowac jest klmastwem to co napisales ze "teoretycznie nikt nie ma prawa od nas zadac zaplaty takiego zobowiazani".

    Ma prawo, a dluzniek powien zaplacic dlug."

    W praktyce - ma, dlatego napisałem "teoretycznie". Przestań używać takich sformułowań jak "kłamstwo". To jest właśnie kompletnie chore, kiedy przepisy pozwalają egzekwować długi po okresie przedawnienia, z pomocą sądów wydających z automatu korzystne dla windykatorów wyroki zaoczne. W dodatku długi ktore najczęściej już zostały spłacone, tylko dłużnik nie ma dowodu pokwitowania, bo nie byl tak domyślny żeby przez kilkanaście lat przechowywać takie kwitki.


    "Juz to powiedzialem piszesz niespojnie i nieprawdziwie szukajac taniej sensacji, nie ma tu sensacji jest zwykla zmudna prawnicza praca - ktora nie jest doceniania przez spoleczenstwo. Tak jest."

    Skoro jest niedoceniana, to trzeba sie zastanowić dlaczego? Czy coś nie tak jest ze spoleczeństwem, czy może raczej nie ma czego doceniać? Mysle, że po prostu się nie rozumiemy - i tyle. Chodzi o sam mechanizm uznający z automatu, że rzekomy dłużnik dług uznaje, pomimo że przepisy mówią że może się od spłaty uchylić, bo okres przedawnienia minął. Po coś ustawodawca wprowadził taki przepis, prawda? Nie szukam żadnej "taniej sensacji", tylko ostrzegam moich Czytelników przez nieuczciwymi działaniami polskich firm windykacyjnych.

    Sprawa sprzed dwóch dni: napisał do mnie Czytelnik, który dostał od windykacyjnej firemki wezwanie do zapłaty za fakturę, która była wystawiona... w połowie 2000 r. 11 lat temu! To jest w porzadku? Oczywiście Czytelnik jest przekonany że fakturę zaplacił, ale od dawna nie ma żadnego pokwitowania, bo jaka zwykła osoba przechowuje faktury za telefon przez kilkanaście lat?


    "Prawnicy nie sa od tego jak byc powinno ale jak jest, politycy sa od tego jak byc powinni. "

    Kto pisze przepisy w Polsce: politycy czy prawnicy? Oczywiście że ci drudzy, chociaż pod dyktando tych pierwszych. Przestan gloryfikować prawników, bo jest z nimi tak jak z przedstawicielami wielu innych zawodów: jest część osób wybitnych, jakaś grupa przeciętnych - i spora, jak nie największa, ilość zwykłych głąbów. Czy się to komuś podoba, czy nie...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawy artykuł: http://3obieg.pl/nie-pozwolimy-windykatorom-na-nekanie-ludzi

    OdpowiedzUsuń