niedziela, 19 września 2021

Polak mądry po zarazie

"A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój" - śpiewała kiedyś Budka Suflera. Wszystko wskazuje na to że i po koronawirusowej batalii opada kurz i nasze dawne życie powoli wraca do normy. Jak teraz będzie wyglądał nasz krajobraz po covidowej bitwie? I najważniejsze: czy i jakie wyciągniemy z tego wnioski?

Swoje podwoje otwarły już wszystkie sklepy, puby i restauracje. W Cork właśnie odbyła się Noc Kultury. Czyli znowu mamy coś i dla ciała i dla ducha. Na marginesie jeżeli o tę Noc Kultury chodzi: w Irlandii wszyscy to wiedzą ale Czytelnikom z Polski przyda się objaśnienie - pewne sprawy są na Zielonej Wyspie traktowane bardzo umownie. Noc Kultury tutaj to nie ciąg wydarzeń które będą się odbywały w nocy ale co najwyżej po południu a najczęściej w normalnych godzinach pracy tej czy innej instytucji, biorącej w niej udział. Takich rzeczy umownych mamy więcej i tak na przykład moim skromnym zdaniem w Irlandii istnieje tylko jedno miasto, którym jest oczywiście jego stolica ale umawiamy się że taki Cork czy inne Galway to też miasta. Taki mamy klimat w dosłownym tego słowa znaczenia że nawet parady gejowskie traktowane są tutaj bardzo umownie: z powodu niezawodnego wiatru i deszczu bardziej przypominają żałobne kondukty niż radosne pląsy osobników tej czy innej płci lub zgoła bez płci, co ostatnio staje się coraz bardziej modne. No dobrze, z tymi miastami to może przesadziłem ale kiedy człowiek się naogląda materiałów z Chin, gdzie tamtejszy odpowiednik polskiego Pcimia ma co najmniej 10 mln mieszkańców, to później zapomina o skali.

Trzeba sobie jasno powiedzieć że cała ta pandemia, pomijając na razie spory o to czy rzeczywiście była tak groźna jak przedstawiały ją media czy niekoniecznie, pokazała że byliśmy na takie wydarzenia kompletnie nieprzygotowani. Napisałem to w czasie przeszłym, mając nadzieję że dzięki temu doświadczeniu powstaną odpowiednie procedury ale jestem prawdopodobnie nadmiernym optymistą w tym względzie. Gdyby epidemia rzeczywiście była tak zabójcza jak chciały tego niektóre żądne krwi media, to wskutek braku przygotowania i ogólnego chaosu mielibyśmy prawdziwą hekatombę. Uratowaliby się co najwyżej wyżsi rangą politycy, bo jak to pięknie sparafrazował niepiękny rzecznik komunistycznego rządu Jerzy Urban "rząd się sam wyżywi", więc można domniemywać że potrafiłby również sam się skutecznie odizolować od reszty pospólstwa, wraz ze swoimi rodzinami bezpiecznie czekając na rozwój wypadków. To nasze pokoleniowe doświadczenie powinno być przestrogą dla innych, bo jak wiadomo historia lubi się powtarzać chociaż nigdy dokładnie dwa razy tak samo. Powinniśmy wyciągnąć wnioski i kiedy, cytując Camusa, znowu "na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście", powinniśmy być na to w pełni przygotowani. 

Tak czy owak pewne wnioski powinniśmy wyciągnąć już teraz, natychmiast. Zacznijmy od mediów, które rozpętały koronawirusową histerię skutecznie mieszając prawdę z fikcją lub co gorsza próbując kreować rzeczywistość. W tak ważnej sprawie zawiodły nas całkowicie, dopuszczały się kłamstw, manipulacji, prezentowały dane wzięte z sufitu a wszystko to w celu napchania sobie kabzy wpływami z reklam które płynęły szerokim strumieniem, skoro reklamodawcy wiedzieli że uwaga odbiorcy jest w tym dziejowym momencie wybitnie skupiona na środkach masowego przekazu. Oczywiście nikt nie pociągnie ich za to odpowiedzialności ale my sami powinniśmy od teraz dokonywać ostrej selekcji źródeł które przekazywały niesprawdzone treści.

Następnie wspomnieć trzeba o lekarzach, z których niewielka część ofiarnie /chociaż nie za darmo, oczywiście/ stanęła w pierwszym szeregu walki z zarazą. Ci chociaż robili to do czego zostali powołani ale znaczna większość ich kolegów i koleżanek skutecznie odgrodziła się od pacjentów zaryglowanymi drzwiami przychodni i co najwyżej łaskawie ale ciągle za pieniądze podatników, udzielała teleporad. O dziwo, strach przed zarazą natychmiast ustępował w gabinetach prywatnych. W tej skrajnie aroganckiej postawie upatrywałbym źródła obecnego braku społecznego poparcia dla ostatnio strajkujących medyków. Nie wiem czy strajkują słusznie czy nie, być może zarabiają za mało, chociaż ja tam jeszcze biednego lekarza nie spotkałem. Niemniej spora część osób nie bez satysfakcji proponuje im żeby strajkowali tak jak pracowali, czy - przez telefon. Lekarstwo na ciągłe niezadowolenie pracowników służby zdrowia jest znane i oczywiste ale niechętnie przyjmowane do wiadomości. To pełna prywatyzacja. Czy słyszeli Państwo żeby takie strajki organizowali np. lekarze weterynarii? Oczywiście że nie, bo weterynarię sprywatyzowano w Polsce już w 1991 roku. Czy coś w związku z tym się stało? Tak, z dnia na dzień wyrosły setki nowych nowych gabinetów weterynaryjnych, jakość usług natychmiast poszybowała w górę a opłaty za nie również nie doprowadzają do bankructwa miłośników naszych braci mniejszych. 

Powie ktoś że człowiek to nie zwierzę ale jeżeli jesteśmy w sferze ciała a nie ducha - to według biologii jesteśmy jak najbardziej zwierzętami. Ssakami co prawda naczelnymi ale jednak w królestwie zwierząt, tym co nas różni od innych gatunków to inteligencja, dlatego to my zapędzamy inne zwierzęta do klatki a nie odwrotnie. Oczywiście oprócz inteligencji pozostaje jeszcze sfera Ducha, dla osób wierzących jest to wręcz podstawowa różnica pomiędzy nami a resztą bożego stworzenia ale niewierzący będą się uparcie trzymali swojej teorii ewolucji i mają do tego pełne prawo. Żeby wilk był syty i owca cała osobiście jestem zwolennikiem teorii że powstanie człowieka mogło iść dwutorowo i dokonać się dwiema drogami, czyli zarówno przez Kreację jak i przez Ewolucję. Sam, może zbyt zuchwale, uważam się za potomka pierwszych ludzi powstałych dzięki bożej Kreacji ale jednocześnie zgadzam się z poglądami osób które twierdzą że powstały w wyniku Ewolucji i mają wspólnego z małpami przodka. Niech im nawet będzie że dopiero co zeszły z drzewa i włożyły spodnie. Akceptuję to, tym bardziej że teraz podobno tolerancyjnym trzeba być dla różnych dziwactw, ot taka mądrość etapu.

Wracając: przeróżne rzeczy przeznaczone dla ludzi najpierw testuje się na zwierzętach. Jak się sprawdzi na tych drugich to serwuje się tym pierwszym. Tutaj również powinno się działać w ten sposób: sprawdziło się to w lecznicach lekarzy weterynarii to sprawdzi się i w szpitalach lekarzy medycyny. Tym bardziej że sprawdza się to również w innych, mało nam znanych krajach azjatyckich. W takiej Kambodży dentysta jest niemal na każdym rogu a ceny za jego usługi są bardzo niskie, więc na pełne uzębienie stać tam nawet ulicznego żebraka. Podobnie jest z innymi lekarzami. Być może wizyta u specjalisty kosztuje nieco więcej ale z kolei jest on dostępny natychmiast. Tak właśnie działa prawdziwy wolny rynek. Skąd wiem jak to wygląda w Kambodży? Ponieważ regularnie i z zaciekawieniem śledzę kanały youtubowe naszych Rodaków, którzy obrali sobie ten kierunek emigracji. My czekaliśmy na wejście Polski do Unii Europejskiej, żeby bez konieczności upokarzającego ubiegania się o work permit móc wyjechać do Irlandii a oni z kolei wiedzeni przeczuciem obrali zupełnie przeciwny kierunek: jak najdalej od UE, jej dyrektyw, nakazów i zakazów. Zobaczymy kto na tym wyjdzie lepiej, chociaż wydaje się że jednak oni. Oczywiście zawsze jest coś za coś: nie mają tak wspaniałego równolegle jednostajnego klimatu jak my i muszą balansować pomiędzy falą upałów a porę deszczową.

Skoro przy krajach azjatyckich jesteśmy, to oprócz wolnego rynku i braku ograniczeń znanych nam z UE, są też minusy: wyraźnie widać tam jak dochodzi do styku polityki i biznesu. Oczywiście że u nas też do tego dochodzi, tyle że jest to skrupulatnie ukrywane a tam nie widzą w tym coś złego. Taka światowa pandemia to dla wielu możliwość zrobienia biznesu życia w czasie gdy gospodarka jest półzamknięta. Z powodu lockdownu w pierwszej kolejności bankrutują właściciele biznesów nastawionych na turystów, którzy to biznesmeni z definicji dysponują lokalami położonymi w atrakcyjnych, przyciągających uwagę miejscach. Nie mając wyboru po wyzbyciu się oszczędności sprzedają te lokalne znacznie poniżej wartości. O dziwo od razu znajdują się kupcy z gotówką, którzy skupują podobno całe atrakcyjnie turystycznie ulice. Czyżby wiedzieli coś więcej? A może to dzięki ich podszeptom władze zamykały /oczywiście, nie za darmo/ ten czy inny rejon miasta, pozostawiając otwartym inne części tej samej metropolii? Myśmy tego nie doświadczyli ale w Azji zamykanie części miast i wydzielanie stref obejmujących kilka ulic było na porządku dziennym. Niemniej skoro tam niemal jawnie dochodzi do takich korupcjogennych sytuacji to na pewno i u nas dochodziło do podobnych, tyle że mniej jawnych.

Przechodząc do wspomnianych na wstępie wniosków: z tej całej koronawirusowej historii jaka nas dotknęła możemy ich wyciągnąć przynajmniej cztery. Po pierwsze: musimy niestety znacznie ograniczyć nasze zaufanie do mediów a informacje przesiewać niezwykle starannie. Po drugie: musimy sobie uświadomić że jedynym rozwiązaniem problemów służby zdrowia jest jej pełna prywatyzacja, przy czym dyskutować można jedynie nad modelami tejże prywatyzacji, najlepiej pasującymi do naszych warunków. Oczywiście wraz z prywatyzacją należy natychmiast znieść daniny państwowe które podatnicy wpłacają na rzecz utrzymania systemu opieki zdrowotnej. Po trzecie: bądźmy zawsze przygotowani na niespodziewane okoliczności, bo tak jak nikt z nas nie spodziewał się światowej zarazy tak też możemy nie spodziewać się innych wydarzeń które zmienią naszą codzienną rzeczywistość. Dlatego warto mieć w domu pewien zapas produktów spożywczych o długim terminie ważności, które będziemy regularnie wymieniać. Warto też mieć zapas środków higieny osobistej że o słynnym papierze toaletowym nie wspomnę, bo przypomnijmy sobie co najpierw znikało ze sklepów. Nie zaszkodzi też mieć w domu pewną ilość gotówki na tzw "czarną godzinę", gdyby się okazało że z niewiadomych powodów padł, choćby na chwilę, sektor bankowy. Pamiętamy przecież jakie były problemy gdy w maju b.r. grupa hakerów zaatakowała system informatyczny irlandzkiej służby zdrowia. I w końcu po czwarte: ostrożnie planujmy swój ewentualny biznes, badając najpierw czy będzie on odporny na takie czy inne nagłe ograniczenia i na nieuczciwe działania bogatszej konkurencji.

Przekonaliśmy się że nic nie jest dane raz na zawsze a sytuacja może się dynamicznie zmienić. Żyjemy po prostu w ciekawych czasach a kto wie, czy nie przyjdzie nam żyć w jeszcze ciekawszych...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz