piątek, 1 sierpnia 2025

Polska najpiękniejsza, gotówka obowiązkowa

Połowa wakacji już za nami, jeszcze miesiąc i młodzież wraca do szkół a życie na swoje stare koleiny, czyli, jak to pisał anonimowy emigracyjny wierszokleta: "za oknem rain, a w sercu pain, i do roboty jutro again". Na szczęście została jeszcze druga połowa, cały sierpień, który w Irlandii uchodzi za najcieplejszy spośród innych miesięcy, czyli w porywach średnio na jakieś 18°C - można będzie liczyć.

My w tym roku postanowiliśmy naprawdę rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, na całe 5 dni. Z punktu widzenia takich turystów jak my, z 5-letnim dzieckiem na pokładzie, z reguły to wszystko jedno gdzie pojedziemy, wszędzie natrafiamy na Krupówki. Czy to nad morzem, czy w Bieszczadach, o Zakopanem nie wspominając. Ile to chińskich fabryk musi na to wszystko pracować, proszę Państwa. Te wszystkie maskotki, ciupagi i magnesiki same się przecież nie zrobią. Jakieś lokalne rękodzieło? A kto tam ma czas na to? Lepiej ściągnąć podróbki laleczek Labubu i sprzedawać je po bieszczadzkich kramach.

Wracając do samych Bieszczad: miejsce wspaniałe, tak jak zresztą inne regiony Polski. Polska jest najpiękniejszym krajem na świecie, o ciągle niewykorzystanym potencjale. Może i dobrze, bo przynajmniej można ją zwiedzać jeszcze w miarę spokojnie, bez tabunu obcojęzycznych turystów, którzy też zresztą najczęściej już wcale większą gotówką nie śmierdzą.

O właśnie, gotówka. Im dalej w bieszczadzki las, tym bardziej używa się wyłącznie gotówki. Nie mam z tym problemu, chociaż w dzisiejszych czasach samo zgromadzenie tej gotówki, stanowi problem sam w sobie. Swoją drogą, jak to ciekawie funkcjonuje: meldujemy się na turystycznej kwaterze, proszą nas o gotówkę, nie zapominając o "opłacie klimatycznej", chociaż żadnych rachunków nikt nie wydaje. W budce z pamiątkami kupujemy to i owo, oczywiście znowu za gotówkę, bez możliwości płacenia elektronicznie, i również bez paragonu. Nie, żeby mi to przeszkadzało, bo wierzę, że ludzie zrobią lepszy użytek z zarobionych przez siebie pieniędzy, niż zrobi to za nich urząd skarbowy, ale gdybym chciał prowadzić w takim miejscu legalnie działający biznes, uznałbym to jednak za nieuczciwą konkurencję.

Po Bieszczadach kolejny tydzień spędziliśmy na Roztoczu. To następna perła w polskiej turystycznej koronie. Miejsce absolutnie zjawiskowe, które nawet turyście zblazowanemu oglądaniem włoskich zabytków i hiszpańskich krajobrazów, otwiera szeroko oczy ze zdumienia, że takie rzeczy mamy w Polsce. Bo Polska, jak już pisałem, jest najpiękniejsza na świecie. Szkoda, że aby to docenić, trzeba czasami z niej wyjechać. Może dlatego, że z daleka faktycznie czasem widać lepiej...

Z drugiej strony, co innego Polska, a co innego mieszkający w niej Polacy, a raczej - to pokolenie. Tutaj już różnie bywa, ale mam wrażenie, że w porównaniu z naszymi przodkami, ze wcale nieodległej historii, bardzo skarłowacieliśmy. Tam całe pokolenie młodych ludzi było gotowe oddać swoje życie w obronie Ojczyzny, byli, powtarzając za Słowackim, "jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec". Dzisiejsze pokolenie jest gotowe Polskę oddać za darmo, rozpuszczając ją w europejskim tyglu, z nieformalną stolicą w Berlinie. Do tego są przekonani, że dobrze robią. Bo po co nam lotnisko w Warszawie, skoro jest w Berlinie, po co nam złotówka, jak możemy mieć euro, po co nam własne mieszkanie, skoro możemy wynajmować, tak jak to robią na Zachodzie? W końcu, po co nam Polska, jak możemy mieć Generalną Gubernię, wróć, Unię Europejską, zarządzaną przez starszych i mądrzejszych z Berlina i z Paryża, bo wiadomo, że tubylcy sami rządzić się nie potrafią i w dodatku nie zawsze wybierają tak, jak trzeba. Do tego nasza historia, zdawałoby się tak dumna i szlachetna, coraz częściej jest pisana przez innych. A jak to z takim pisaniem bywa, to wiadomo. O jednym nie wspomną, o drugim dopiszą, a o trzecim wręcz nakłamią.

Tak swoją drogą, Irlandczycy żartobliwie mówią, że Dublin - to nie Irlandia. Faktycznie, obecnie to miasto średnio pasuje do Zielonej Wyspy. Analogicznie można by rzec, że Warszawa, ale też Wrocław, Kraków, Poznań czy Gdańsk, to również nie jest wierne odbicie naszego kRAJu. Nasz kRAJ to takie Majdany Sopockie, Tomaszowy Lubelskie czy Tarnogrody. Tam ludzie żyją po swojemu, z własnymi, a nie wyimaginowanymi problemami. Tam nie wstydzą się polskiej flagi. Tam wreszcie można zjeść najlepsze lokalne potrawy, których próżno szukać w setkach modnych knajpek w dużych miastach. Ba, nawet pobyt na plażach roztoczańskich kąpielisk wspominam lepiej, niż w znanych miejscach nad naszym Bałtykiem, gdzie byliśmy w zeszłym roku. Bez parawanów, cwaniactwa i powszechnej drożyzny.

Wracając do wakacji: ich drugą część spędzimy w Irlandii. Po trosze mamy zobowiązania, w postaci konieczności podbijania karty w fabryce sztucznych kwiatów, ale również będziemy mieli Gości, w postaci najbliższej rodziny, którzy po kilku latach ponownie nas odwiedzą. Pozostaje dylemat, co im pokazać, gdy większość z turystycznych atrakcji, już mają odhaczone? Oczywiście, coś się wymyśli, ale przy okazji przestudiowałem ceny noclegów, nawet w zwykłych b&b. Do tej pory w głowie miałem te sprzed covidu, bo najpierw siedzieliśmy w domu, a później, z powodu ważnych dla nas spraw, przez kolejne dwa lata kursowaliśmy między Polską a Irlandią. Teraz widzę, że do tych zapamiętanych kwot, należy dołożyć co najmniej po sto euro za pokój, za każdą dobę. Na stare lata trzeba będzie chyba pokochać biwakowanie pod namiotem, i to raczej na dziko. Najważniejsze, żeby dzieciom się podobało.

Wszystko podrożało, proszę Państwa. Złośliwi mówią, że to przez to, że wszelkie turystyczne noclegi są okupowane przez masowo przybyłych tutaj inżynierów i lekarzy, za których pobyt płacą irlandzkie agencje rządowe, ale kto by tym złośliwcom dawał wiarę. Ceny żywności również ostro poszły w górę, ale to akurat dobrze. Podobno człowiek żyje z 1/4 tego, co zje, a z pozostałych 3/4 żyją jego lekarze. Wychodzi na to, że taka rygorystyczna dieta, dla wielu z nas, na czele ze mną, może wyjść tylko na dobre. Jak to dobrze mieć tę pewność, że wybrana w końcu przez nas władza, tak dba o nas: pikniki na łonie natury oraz zdrowe jajka i suchary, zamiast tego rozpasania, które było poprzednio. Jak dobrze pójdzie, to może nawet na stałe zamieszkamy w tych namiotach, bo mieszkania bardziej przydadzą się wspomnianym inżynierom i lekarzom. Że klimat nie bardzo sprzyja przeprowadzce z osiedla na pole namiotowe? Za to Irlandia stanie się technologiczną potęgą, a opieka zdrowotna będzie wzorcowa: na każdego mieszkańca będzie przypadał jeden medyk. Bo to o to tutaj chodzi, takie są cele, prawda?

Jakkolwiek nie będzie, będzie dobrze, na tym najlepszym ze światów. Czego Państwu i sobie życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz