Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wizyta w Polsce: 08. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wizyta w Polsce: 08. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 września 2008

VIII wizyta w Polsce (10): Orange: nowa nazwa, stare numery...

Jak czytamy na stronie Orange (operator sieci komórkowej): "Na polskim rynku Orange pojawił się jesienią 2005 r., zastępując popularną Ideę". Wg mnie - zmieniła się tylko nazwa...

Będąc w Polsce używam telefonu "na kartę" właśnie w tej sieci. I ostatnio spotkała mnie interesująca "przygoda" związana z tym operatorem. Dodam: przygoda nie pierwsza, ale już raczej ostatnia...

Mianowicie - dostałem od tej sieci sms-a (pomijam już fakt, że praktycznie codziennie przesyłali mi jakiś reklamowy spam) o treści: "POP ma 10 lat! Dlatego mamy dla Ciebie Prezent. Do 14.09 wyślij SMSem niewykorzystany 14cyfrowy kod doładowania 50zł na nr 880 a dostaniesz 25zl gratis do Orange". Mam w swoich kontaktach sporo osób także posiadających telefon w tej sieci, więc - postąpiłem zgodnie z ofertą. Natychmiast po doładowaniu dostałem zwrotnego sms-a: "Przepraszamy ale promocja nie jest dostępna w Twojej ofercie. Stan Twojego konta został uaktualniony zgodnie z wartością dokonanego doładowania".

Ręce opadają. Skoro "promocja nie jest dostępna w mojej ofercie", to po jaką cholerę mi się tę ofertę przesyła, pisząc: "mamy dla Ciebie Prezent" i namawiając mnie na wydanie pieniędzy?

Już z czystej ciekawości dzwonię z tym pytaniem do biura obsługi klienta (połączenie oczywiście jest PŁATNE). Gdzieś po kwadransie udaje mi się porozmawiać z człowiekiem, zamiast z maszyną. Pytam więc - jak to jest? Pan po drugiej stronie po mozolnym sprawdzaniu w końcu oznajmia - że, no, skoro taką ofertę dostałem to mam prawo z niej skorzystać, i że on właśnie doładował mi konto, co mogę sprawdzić dzwoniąc na *500. Dzwonię na podany numer. Konto oczywiście nie jest doładowane, ba - jego stan jest niższy przez rozmowę z tymże biurem obsługi klienta....

Wiedziony rosnącą ciekawością, jak z tego Orange wybrnie tym razem, ponownie dzwonię do tegoż biura. Po kolejnym kwadransie - odbiera pani. Wyłuszczam ponownie całą sprawę. Pani stwierdza, że doładowanie jest na "koncie promocyjnym" (?!), i że stan tegoż konta mogę sprawdzić wysyłając sms-a na nr 1550. Wysyłam. W odpowiedzi dostaję info, że pozostało mi 24,85 zł (z tych 25, bo przecież za sms-a też musiałem zapłacić) które muszę wykorzystać w ciągu tygodnia.

Jak widać, profesjonalizm w każdym calu. Przysyłają mi ofertę, z której nie mogę skorzystać, a kiedy jednak okazuje się że mogę - to muszę tracić czas na razgawory z pracownikami Orange, za które to rozmowy płacę z własnej kieszeni.

Dodam, że wcześniej przez ładnych parę lat korzystałem z usług tej sieci, i o różnych historiach z tym związanych (jak np., co najbardziej dotkliwie odczułem - utracie numeru który miałem przez kilka lat - przy przechodzeniu z jednej oferty na inną, pomimo solennych zapewnień pracowników (wtedy Idei) - że tak się nie stanie, itd, itp.) mógłbym napisać sążnisty referat...

No cóż, do tej pory wydawało mi się, że jestem po prostu lojalnym klientem, ale teraz patrząc z perspektywy czasu - wychodzi na to, że jestem masochistą ;-) Przy następnej wizycie w Polsce - pozostanę chyba przy irlandzkim numerze telefonu, tym bardziej - że ceny za roaming ciągle spadają...

A tak na marginesie: dzisiaj wracam do Cork.

piątek, 12 września 2008

VIII wizyta w Polsce (9): świat z kartonu

Będąc dzisiaj w pasażu Galerii Krakowskiej (to duże centrum handlowe tuż przy dworcu PKP w centrum Krakowa) natknąłem się na interesującą wystawę: Mechaniczny Świat Kartonu.

/Na zdjęciu obok: fragment wystawy Mechaniczny Świat Kartonu w Galerii Krakowskiej/

Autorem wystawy jest
Bernard Lagneau (ur. 1937), a sama wystawa była już pokazywana w 80 miejscach na świecie. Wystawa w Galerii Krakowskiej - to pierwsza ekspozycja Mechanicznego Światu Kartonu w Polsce.

Mechaniczne
Światy Kartonów tworzone przez artystę od 1970 roku to instalacje czasem przekraczające długość 100 metrów i osiągające wysokość kilku metrów, złożone z kół i pasów z tektury falistej i napędzane silnikami elektrycznymi. Każda taka instalacja jest niepowtarzalna (chociaż jest składana z tych samych elementów).

czwartek, 11 września 2008

VIII wizyta w Polsce (8): łowca smaków

Większość Polaków w Irlandii zdążyła już poznać smak chipsów o smaku... octu ;-) Ale, Polacy nie gęsi, i swoje chipsy mają...

Nie mniejszym kulinarnym wstrząsem jak ww. octowe chipsy, były dla mnie nasze chipsy z serii "Cztery Pory Roku" o swojskim smaku... "jesiennych prawdziwków w śmietanie" ;-)

Ba, napotkałem (ale jeszcze nie spróbowałem) chipsy o smaku... piwa ;-)

/Na zdjęciu: po lewej - polskie chipsy o smaku grzybów w śmietanie, po prawej - "octowe" chipsy irlandzkie/

środa, 10 września 2008

VIII wizyta w Polsce (7): koniec osiedlowych sklepików?

Na tydzień przed moim przyjazdem do Krakowa, na moim osiedlu zakończył działalność przed - ostatni osiedlowy sklepik, tym razem - z prasą.

/Na zdjęciu: koniec działalności mojego osiedlowego sklepiku z prasą.../
Obecnie mieszkam na dość "starym" krakowskim osiedlu, ale w jego nowej części. Kiedy się tam wprowadzałem na początku 2002 roku, stało tam raptem parę nowych bloków, za to natychmiast rozpoczęły działalność: sklep warzywniczy, minimarket, pizzeria, kwiaciarnia i sklepik z prasą. Teraz bloków stoi pięć razy więcej, ale ze sklepów istnieje tylko minimarket. Pierwsza padła pizzeria, wkrótce po niej - kwiaciarnia, następnie "warzywniak", a teraz - sklepik z prasą...

Czy to dlatego, że parę przystanków dalej - jest całodobowe Tesco?

wtorek, 9 września 2008

VIII wizyta w Polsce (6): przewodniki po Irlandii

Wybrałem się do Empik-u przy krakowskim Rynku, żeby m.in. ewentualnie zakupić kolejny przewodnik po Irlandii ;-)

/Na zdjęciu: półki z przewodnikami po Irlandii w krakowskim Empik-u/
No i - co za dużo to niezdrowo: przewodników po Wyspie znalazłem aż dwie półki, wiec - nie wybrałem żadnego. Chyba poprzestanę na tych czterech, które mam.

Ale jak widać, jest popyt...

poniedziałek, 8 września 2008

VIII wizyta w Polsce (5): Kraków wrogi

"Kraków wrogi dla turystów (i mieszkańców)" - donosi "Gazeta w Krakowie", punktując widoczne na każdym kroku niedociągnięcia i zwyczajne niechlujstwo.

/Powyżej: fragment artykułu o prawdziwej stronie Krakowa.../

"Nie zaniedbujmy turystów z Polski! - m.in. apeluje autor artykułu, prof. Andrzej Jajszczyk. Zapatrzeni w gości z zagranicy zapominamy, że często traktują oni Kraków jako miejsce tranzytowe w drodze do Oświęcimia czy Wieliczki. Zabytki i miejsca, z których tak jesteśmy dumni, są najważniejsze dla Polaków, jako świadkowie naszej wspólnej historii. Dla cudzoziemców są to jedne z bardzo wielu zabytkowych obiektów, których często lepsze i bogatsze wersje można znaleźć we Włoszech, Hiszpanii czy Francji. Dla nich bardziej liczy się atmosfera i magia miejsca oraz jakość usług. Polacy przyjadą zawsze, o ile przełkną mordercze ceny hoteli, posiłków czy biletów wstępu. Już teraz rodzinny tydzień w Atenach czy Barcelonie może być tańszy niż pobyt w Krakowie."

Pisałem już o cenach za przejazd taksówką. Z kolei autor artykułu stwierdza: "Te (taksówki - dopisek mój, P.S.) zawsze są dla mnie testem kraju, do którego przyjeżdżam. Gdy są absurdalnie drogie czy gdy nigdy nie mogę być pewien ile zapłacę za kurs tą samą trasą, wiem, że jestem w kraju trzeciego świata. Takie wrażenie wynosi wielu odwiedzających nasze miasto."

Ale, jak pisze autor : "najgorszy jest zwyczajny brud. Niemyte tygodniami chodniki, ślady po gumach do żucia, zaśmiecone i zaniedbane trawniki"...

I, niestety, trzeba się z autorem zgodzić...

niedziela, 7 września 2008

VIII wizyta w Polsce (4): jamniki pod Barbakanem

Dzisiaj znowu wybrałem się na krakowski Rynek aby m.in. obejrzeć Marsz Jamników ;-)
/Na zdjęciu powyżej: jamnik w tradycyjnym krakowskim stroju/
Punktualnie o godz. 12.00, na dźwięk hejnału z Wieży Mariackiej, uczestnicy marszu przeszli spod Barbakanu pod Ratusz na Rynku Głównym, gdzie jury wyłoniło czworonogich zwycięzców.

sobota, 6 września 2008

VIII wizyta w Polsce (3): Matejko na Rynku

W Krakowie trwają intensywne przygotowania do obchodów 325 rocznicy Victorii Wiedeńskiej.

Z tej okazji na Rynku Głównym pojawiła się reprodukcja w skali 1:1 obrazu Jana Matejki „Jan III Sobieski wysyła wiadomość o zwycięstwie papieżowi Innocentemu XI”. Oryginał znajduje się w zbiorach Muzeum Watykańskiego.


/Na zdjęciu: stoję przed reprodukcją obrazu Matejki ustawioną przed Sukiennicami/

Wojska polsko-austriacko-niemieckie pod dowództwem Jana III Sobieskiego zadały Turcji klęskę, po której ten kraj nie wrócił już do dawnej świetności militarnej i stracił swoje znaczenie polityczne.

Z drugiej strony - Turcja była jedynym państwem, które nie uznało rozbioru Polski. Jak wieść niesie, kiedy w Turcji obradowali przedstawiciele innych państw europejskich, przy stole zawsze stało jedno puste krzesło "dla posła z Lechistanu"...

piątek, 5 września 2008

VIII wizyta w Polsce (2): tyle słońca w całym mieście

Z chłodnego i deszczowego Cork trafiłem do upalnego i słonecznego Krakowa. Pewnie zanim się aklimatyzuję, trzeba będzie się pakować z powrotem, niemniej - na razie radzę sobie jak mogę, pochłaniając mnóstwo napoi.

Na zdjęciu obok wytwór polskiej myśli, hm - gastronomicznej (?) jaki nabyłem w jedynym sklepie na moim osiedlu, który jeszcze działa (o tym napiszę później), czyli: woda mineralna "Piwniczanka" i napój "Polo Cola".

"Piwniczanka" smakuje tak, jak się nazywa, za to napój "Polo Cola" obudził moje mgliste wspomnienia z dzieciństwa, gdzie zamiast imperialistycznej "Coca-Coli" - mogliśmy do woli raczyć się słuszną ideologicznie "Polo-Coktą" ;-)

środa, 3 września 2008

VIII wizyta w Polsce (1): drożej niż w Londynie

Na 10 dni przyleciałem do Polski. Pierwsze wrażenia? Cenowy szok: tak drogo jeszcze nie było...

W Cork za taksówkę na lotnisko płacę równowartość niespełna półtorej godziny pracy - przy przeciętnej irlandzkiej placy. Ta sama trasa w Krakowie, przy tej samej odległości, kosztuje już równowartość dobrej polskiej dniówki.
/Powyżej: symbol akcji Gazety w Krakowie: "Przegrane lato Krakowa"/
Nic wiec dziwnego, ze w tym roku turyści ominęli Kraków szerokim łukiem. Lokalna prasa bije na alarm, pytając: "czy Kraków, w którym kawę pije się drożej niż w Paryżu, a taksówka kosztuje więcej niż w Londynie, ma jeszcze szanse na turystyczny boom i frekwencyjny sukces?" (...)Jeszcze zatęsknimy za amatorami tanich wieczorków kawalerskich z Anglii" - czytam w dzisiejszej "Gazecie w Krakowie"...