Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wizyta w Polsce: 22. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wizyta w Polsce: 22. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 31 stycznia 2012

XXII wizyta w Polsce (7): promocja w Tesco...

Przed wyjazdem wstąpiłem na chwilę do Tesco, żeby zrobić drobne zakupy. Przypadkowo trafiłem na sprzedaż produktów spożywczych bliskich przeterminowania. Byłem świadkiem niemal regularnej bitwy o nie...

/Powyżej: w krakowskim Tesco grupa ludzi wydziera sobie z rąk przeterminowane produkty.../

Pracownik sklepu wiózł te produkty na palecie, za nim podążała grupa ludzi z których część wybierała artykuły już "w biegu". Kiedy się zatrzymał, ludzie dosłownie rzucili się na te produkty, popychając się wzajemnie i wydzierając je sobie z rąk. Przyznam, że byłem kompletnie zaskoczony. Takie rzeczy widziałem co prawda na YT, ale były to filmiki ze sprzedaży po promocyjnych cenach telewizorów - czy świątecznych karpi. Ale żeby - dosłownie - walczyć o niemal przeterminowaną butelkę mleka? Zanim sięgnąłem po komórkę żeby zrobić zdjęcie (bo nie wiem czy ktoś uwierzyłby mi "na słowo"), było już niemal po wszystkim...

To jest po prostu wstyd, że w Polsce cięgle jest taka bieda, że sporo ludzi, zwłaszcza starszych, musi oglądać każdą złotówkę wydaną na zakup podstawowych produktów spożywczych...

poniedziałek, 30 stycznia 2012

XXII wizyta w Polsce (6): zamrożony Kraków

Wybrałem się na krakowski Rynek. Spacerowałem po nim niemal sam, chociaż było to w samo południe... Jest słonecznie, ale bardzo mroźnie, ludzi dosłownie wymiotło. A ma być jeszcze gorzej, zapowiadają że za kilka dni temperatura spadnie nawet do -30 stopni C. Ale ja - jutro wracam do Cork ;-)

/Powyżej: niemal pusty Rynek Główny w Krakowie/

niedziela, 29 stycznia 2012

XXII wizyta w Polsce (5): Krynica-Zdrój

Weekend spędziłem w Krynicy-Zdroju.

W pierwszej kolejności odwiedziłem oczywiście... Park Słotwiński i przespacerowałem się ulicą Słotwińską ;-)

/Powyżej: Park Słotwiński i ulica Słotwińska/

Później zwiedziłem Muzeum Nikifora znajdujące się w drewnianej willi "Romanówka". Muzeum skromne, ale interesujące, z pamiątkami i pracami tego wybitnego malarza.

/Powyżej: muzeum i pomnik Nikifora/

Następnie udałem się do pijalni wód mineralnych, gdzie spróbowałem m.in. - Słotwinki ;-)

/Powyżej: w pijalni wód mineralnych/

Zaraz potem pojechałem kolejką na Górę Parkową. Jest to pierwsza taka kolej w Polsce wybudowana w 1937 roku i niezmieniona do dzisiaj.

/Powyżej: w kolejce i na Górze Parkowej/

Spacerowałem także po mieście, oglądając charakterystyczne budynki:

/Powyżej: budynki w Krynicy-Zdroju/

... i pomniki:

/Powyżej: pomniki w Krynicy-Zdroju/

Następnego dnia wybrałem się kolejką gondolową na Jaworzynę Krynicką. Piękne widoki ;-)

/Powyżej: Jaworzyna Krynicka/

sobota, 28 stycznia 2012

XXII wizyta w Polsce (4): piwo w stylu retro

Pamiętacie butelki z których pito piwo np. w kultowym "Misiu", w scenie gdy Stanisław Paluch w barze z wybitą szybą żalił się koledze, że prawdziwa miłość nie istnieje? Pojawiły się znowu ;-)

/Powyżej: piwo w charakterystycznej butelce/

Może na zdjęciu tego nie widać, ale jej objętość to 330 ml. Sam takich butelek nawet nie pamiętam, chociaż zdaje się że były bardzo popularne do lat 70-tych ub.w. Potem wypadły z łask. A tutaj, proszę, niespodzianka z tescowej półki, w dodatku z całkiem dobrym niepasteryzowanym piffkiem, jak to drzewiej bywało ;-)

piątek, 27 stycznia 2012

XXII wizyta w Polsce (3): tak nas... rysują

Przeglądam sobie lokalną małopolską prasę sprzed paru dni i oto trafiam na taki rysunek: siedzący na obłoku Pan Bóg zwraca się do człowieka siedzącego na rusztowaniu: "Kiedy cię stwarzałem myślałem, że będziesz kimś więcej niż robotnikiem w Irlandii..."

Rysunku nie chcę tutaj publikować /prawa autorskie, itd/, ale jeżeli ktoś chce go odszukać, to został on opublikowany w wydawanym w Krakowie "Dzienniku Polskim" nr 18 z 23 b.m., a jego autorem jest Andrzej Lichota.

I tak sobie myślę: czy to jeszcze śmieszne, czy - już nie? Nie wiem co jest złego w byciu robotnikiem w Irlandii? Lepiej jest chyba być zwykłym "robolem" gdzieś na Zielonej Wyspie", niż bezrobotnym magistrem w kRAJu? Nie wiem też, po co pogłębiać wystarczająco bezsensowne stereotypy o "zmywakach"?

Nie wiem też, dlaczego obiektem żartów w naszym kRAJu stają się robotnicy w Irlandii, a nie np. absolwenci wyższych uczelni pracujący na kasach w Tesco w Polsce? To, a nie tamto, jest dopiero "śmieszne", chociaż dla wielu jest to śmiech przez łzy...

A może ja po prostu nie mam poczucia humoru?

czwartek, 26 stycznia 2012

XXII wizyta w Polsce (2): apteki i leki

W kRAJu rzuca mi się w oczy rosnąca ilość aptek. Jest ich znacznie więcej niż przed kilkoma miesiącami, nie mówiąc już o stanie sprzed roku-dwóch. Mam wrażenie, że aptek jest więcej niż sklepów spożywczych. W tv też niemal bez przerwy reklamy lekarstw - adresowane już nawet do studentów, którym zalecają to czy owo do zażycia przed sesją w celu lepszej koncentracji. Świat się kręci...

Czy staliśmy się nagle tak słabowitym narodem? Czy po prostu sprzedaż leków to świetny biznes?

środa, 25 stycznia 2012

XXII wizyta w Polsce (1): zima zaskoczyła lotników

Przez najbliższy tydzień będę w Polsce. Dwa dni na Lubelszczyźnie, trzy dni w Krynicy-Zdroju, dwa dni w Krakowie.

Plan był taki: lot do Pyrzowic, stamtąd bus dla odmiany - do Katowic, następnie pociąg i autobus "w Lubelskie". Wyszło trochę inaczej: kapitan poinformował nas, że z powodu dużych opadów śniegu lądowanie w Pyrzowicach jest niemożliwe. Polecimy więc do Krakowa, tam zatankujemy paliwo i przylecimy z powrotem do Przyrzowic. Po wylądowaniu zaczął się tradycyjny rozgardiasz, część Rodaków nie rozumiejących chyba po polsku zaczęła się ubierać i wyciągać walizki, część tkwiła na swoim miejscu, stewardessy i kapitan oczywiście pochowani w swoich kanciapach. Po kilkunastu minutach komunikat, że jednak pogoda się nie poprawia i wysiadamy w Krakowie, skąd autobusy przewiozą wszystkich chętnych do Pyrzowic.

Ja chętny nie byłem, bo i tak przez Kraków miałem przejeżdżać, tyle że pociągiem za kilka godzin. No nic, zastanawiam się, co teraz? Nie ma sensu jechać na dworzec PKP w Krakowie o 2 w nocy, skoro pociąg mam dopiero o 6. W zasadzie nie pozostaje nic innego, niż poczekać kilka godzin na lotnisku w Krakowie, ciepło i bezpiecznie, czego nie można powiedzieć o krakowskim dworcu w nocy...

/Powyżej: puste lotnisko w podkrakowskich Balicach, 3 rano.../

Otwarty kantor, nauczony doświadczeniem mam złotówki, ale z ciekawości zerkam na kurs: euro sprzedają po 4,60 zł, ale skupują po... 3,60. Ot, centusie. Na lotnisku w Pyrzowicach kurs jest niemal "normalny", ale tutaj jak widać aż się palą z chęci oskubania kogo się da, a przyjezdnych w szczególności. Nie tym razem ;-)

W jedynej czynnej o tej porze lotniskowej jadłodajni, nie wiem dlaczego zwanej "restauracją", wypijam kawę i sprawdzam czy jest wi-fi. Jest, a jakże, nawet dwie sieci, Orange i T-mobile, obie płatne. Wybieram web-kiosk w którym przyjmują nawet w monetach euro, i tutaj właśnie piszę pierwszą część pierwszej notki z mojej kolejnej wizyty w Polsce ;-) W międzyczasie komp się sam zresetował, ale o dziwo nie połknął kredytu. Później - coś zjem, obejrzę jakiś film (na szczęście ściągnąłem kilka na komórkę), i jak się zrobi bardziej cywilizowana godzina (bo teraz jest przed trzecią w nocy) - ruszę dalej ;-)

-------------------
Po kilkunastu godzinach i kilkuset kilometrach:

Z ciekawostek: w kasie nie mogłem kupić biletu na I klasę, ponieważ, jak mi powiedziała pani kasjerka pokazując stosowny monit na monitorze swojego komputera, pozostało mniej niż 30 minut do odjazdu pociągu. Ale na II klasę - komputerowy program pozwala nabyć bilet bez problemu... Poza tym PKP chyba za bardzo wzięło sobie do serca biblijne zalecenia z Apokalipsy św. Jana o byciu "zimnym albo gorącym, ale nie letnim", wskutek czego w połowie wagonów panował syberyjski ziąb, za to w drugiej połowie afrykański ukrop. Umieszczone w przedziałach skrzeczące głośniku informujące do jakiej stacji się zbliżamy skutecznie uniemożliwiały drzemkę po zarwanej nocy.

Ale najważniejsze - że dotarłem do celu ;-)