Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wizyta w Polsce: 28. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wizyta w Polsce: 28. Pokaż wszystkie posty

piątek, 31 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (11): taki mamy klimat - raz jeszcze

Wylot z Krakowa do Cork. Na krakowskim lotnisku - dobre 10 minut /jak nie dłużej/ oczekiwania przed samolotem na siarczystym mrozie. Pewne rzeczy się jednak nie zmieniają...

/Powyżej: pasażerowie czekają na płycie lotniska. Jest dobre -15 st. C/

Tak, wiem, "taki mamy klimat", jak to ujęła cytowana już Elżbieta Bieńkowska, "ministra" od infrastruktury i rozwoju. Komuna upadła, milicja przemalowała się na POlicję, weszły makdonaldy i internety, ale w głowach - ta sama stara radziecka szkoła, ucząca jak bliźniemu (ba - Rodakowi) bezinteresownie dokręcić śrubę. Dlatego w upalnym lecie pakują ludzi do autokaru gdzie zamknięci i stłoczeni jak śledzie czekają bity kwadrans na 30-metrową podwózkę, a w mroźną zimę - urządzają im co najmniej kilka razy dłuższą ścieżkę zdrowia, z obowiązkowym czekaniem na wpuszczenie do samolotu...

Lot, lądowanie, deszcz. Nie, nie "deszcz ze śniegiem", jak to w "Hotelu Excelsior" Hans Kloss odpowiedzial na hasło Georga. Zwykły, irlandzki deszcz ;-)

czwartek, 30 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (10): Hobbit: Pustkowie Smauga

Wybrałem się na drugą część "Hobbita".

Bilbo Baggins z grupą krasnoludów nadal wędrują do Samotnej Góry, gdzie chcą wykraść arcyklejnot strzeżony przez smoka. Dobre kino, chociaż pierwsza część podobała mi się bardziej. Może to kwestia gustu. Czekam na część trzecią ;-)

Btw, film w 3D obejrzałem w kinie Tomaszowskiego Domu Kultury. Bilet kosztuje połowę tego co w Krakowie, w dodatku - nie ma reklam przed filmem. Można? Można. Z dedykacją i "pozdrowieniami" dla sieci multipleksów...

środa, 29 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (9): trzy ostrza...

Po kilku dniach pobytu w Polsce zauważylem, że z męskich rzeczy pozostało mi jeszcze m.in. golenie ;-) Udałem się więc do sklepu celem nabycia jednorazowej maszynki.

/Powyżej: jednorazowa 3-ostrzowa maszynka do golenia, którą nabyłem/

- Jedno, dwa, czy trzy ostrza? - zapytała pani sprzedawczyni.
- O, to są już takie z trzema ostrzami? - się zdziwiłem, bo najwyraźniej nie nadążam za trendami i ostatnio myślę wręcz o kupieniu brzytwy /przynajmniej jakieś emocje przy goleniu będą ;-)/
- Oczywiście - odpowiedziała pani. Podać?
- Poproszę - postanowiłem zobaczyć, co to za cudo.

Maszynkę otrzymałem, i w trakcie golenia zacząłem się zastanawiać, za którym ostrzem jest granica? Jedno ostrze - być musi, drugie - to już trochę fanaberia, teraz - jest trzecie. Co będzie dalej? Czwarte, piąte, szóste?

Pożyjemy - zobaczymy. A goliło mi się dokładnie tak samo - jak ostrzem jednym ;-)

---------------------------
Uaktualnienie: z komentarzy na fb i pod notką dowiedziałem się, że jestem goleniowym ignorantem, bo od dawna są już maszynki 5-cio, a nawet 6-cio ostrzowe ;-) Ha, człowiek całe życie się uczy. No to możemy wyliczać dalej, za którym ostrzem jest granica - siódmym, ósmym, dziewiątym?

wtorek, 28 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (8): Grywałd

Główną atrakcją Grywałdu, wsi w województwie małopolskim, jest XV-wieczny Kościół św. Marcina, znajdujący się na małopolskim Szlaku Architektury Drewnianej.

/Powyżej: stoję przed Kościołem św. Marcina w Grywałdzie/

Za wikipedia.pl: "Kościół wzniesiono w II poł. XV wieku na miejscu wcześniejszej świątyni. Podanie głosi, że jeszcze wcześniej w tym właśnie miejscu znajdowała się pogańska gontyna. Przed 1618 rokiem kościół znacznie przebudowano. Zmiany dotyczyły głównie konstrukcji dachu i stropów. W tym okresie dostawiono również wieżę, a wnętrze pokryto polichromią. Na początku XX wieku planowano powiększyć prezbiterium i dobudować boczne kaplice, ale planów tych nie zrealizowano."

poniedziałek, 27 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (7): Zamek w Niedzicy

O zamku w Niedzicy po praz pierwszy przeczytałem jako dzieciak w którymś z komiksów, opowiadającym o tajemnicy skarbu Inków. Przedziwne losy splotły bowiem historię powstania Indian pod wodzą Tupac'a Amaru i tegoż zamku. Żeby było jeszcze ciekawiej, podczas zwiedzania zamku nie dowiemy się ani słowa o znalezionym tam kipu, czyli inkaskim piśmie węzełkowym zawierającym podobno dane o miejscach ukrycia skarbów...

/Powyżej: stoję przed Zamkiem w Niedzicy/

Za stroną zamek-w-niedzicy.pl: "Zamek w Niedzicy to zdecydowanie jeden z najciekawszych obiektów w polskiej części Spisza, a także jedna z największych atrakcji historycznych w polskich Karpatach. Zbudowany został na wapiennym wzniesieniu (556 m n.p.m.), około 80 metrów nad poziomem Dunajca. Obecnie ta część Dunajca to słynne sztuczne jezioro zaporowe – zalew czorsztyńsko – niedzicki. Dokładna data powstania zamku nie jest znana, jednak można ją podać w przybliżeniu. Zamek Niedzica prawdopodobnie powstał między rokiem 1320 a 1325 (...). Wcześniej była tam ziemno – wałowa budowla obronna. (...). Zamek jest znakomitym przykładem warowni górskiej. Zarówno ten, jak i zamek w Plawcu oraz Starej Lubowni był węgierską strażnicą i warownią na granicy Polski. Gdy zamek przestał spełniać funkcje obronne stał się rezydencją wiejską. (...) Od roku 1920 zamek w Niedzicy wraz z częścią Spisza znalazł się w granicach Polski. Po przejęciu warowni przez Skarb Państwa, zamkiem opiekowało się Stowarzyszenie Historyków Sztuki podejmując w nim liczne prace konserwatorskie.

W tym samym czasie, za sprawą znanego pisarza Jalu Kurka, wyszła na światło dziennie niesamowita wręcz historia związana z testamentem Inków. Źródeł tej nieprawdopodobnej historii należy doszukiwać się w połowie XVIII wieku, kiedy to Sebastian Berzeviczy, potomek rodu, który wybudował słynną węgierską warownię w Niedzicy, wyjechał do Ameryki Południowej. Tam poślubił Indiankę ze szlacheckiego rodu. Z tego związku przyszła na świat ich córka Umina. Około 1781 r. wybuchło powstanie Indian przeciwko Hiszpanom. Przywódcą powstania był Tupac Amaru. W tym czasie Umina wyszła za mąż za bratanka Tupac Amaru noszącego to samo imię. Powstanie odniosło klęskę, a jego przywódca został stracony. Bratanek wodza pozostał jedynym przedstawicielem, który mógł objąć tron Inków. Wraz z żoną Uminą, teściem Sebastianem oraz innymi wodzami indiańskimi, Tupac Amaru zabierają ze sobą część skarbów uciekł do Europy. Przez kilkanaście lat mieszkali w Wenecji we Włoszech. Tam w niewyjaśnionych okolicznościach Tupac Amaru został zamordowany.

Sebastian Berzeviczy by chronić życie córki i wnuka Antonia, wyjeżdża z nimi na Węgry. Schronienie znaleźli na zamku w Niedzicy. Ówczesnym właścicielem zamku była rodzina Horvathów z Poloscy, która wyraziła zgodę na zamieszkanie uchodźców w zamku. Nie mieszkali tu jednak długo, gdyż i tu znaleźli ich prześladowcy. Umina została zasztyletowana i pochowana w krypcie pod kaplicą zamkową. Chory Sebastian powierzył opiekę nad swoim wnukiem Antoniem swemu bratankowi Wacławowi Benesz – Berzeviczemu. Akt adopcji został spisany w roku 1797 na zamku w Niedzicy, w obecności „Rady Emisariuszy Inków”. W akcie była mowa o testamencie Inków i ich skarbach zatopionych w jeziorze Titicaca w Peru. Wacław zabrał małego Antonia i wyjechali na Morawy. Przed śmiercią przekazał jeszcze dokumenty oraz pamiątki rodzinne swemu synowi i nakazał mu, aby sprawami związanymi z ich pochodzeniem nie zajmował się, gdyż to ponoć przynosiło nieszczęście. W ten sposób znikła tradycja związków rodzinnych z Inkami.

W 1946 roku na zamku w Niedzicy pojawia się potomek Antonia – Andrzej Benesz z Bochni – i ponownie ujawnia się związek tego zamku z historią Inków. Według  informacji znajdujących się w dokumentach, Andrzej Benesz, w obecności świadków wyciągnął ze schowka (znajdującego pod progiem zamku) ołowianą rurę. Znajdował się w niej bardzo zagadkowy dokument. Był to testament Inków spisany inkaskim pismem węzełkowym „Quipu”. Testament według przypuszczeń miał zawierać informację na temat skarbów Inków. Próbę odczytania pisma quipu podjął się prawnuk Antonia, Andrzej Benasz. Późniejsze losy quipu, jak również domniemanego skarbu Inków pozostają do dziś zagadką. Andrzej Benesz w 1975 r. ginie w wypadku samochodowym.
"

Kilka moich zdjęć z Zamku w Niedzicy jest tutaj: KLIK.

niedziela, 26 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (6): Zamek w Czorsztynie

Ruiny Zamku w Czorsztynie świadczą o jego dawnej świetności. To tutaj m.in. rezydował Zawisza Czarny, a gościli Kazimierz Wielki, Ludwik Węgierski, św. Jadwiga Królowa i Władysław Warneńczyk.

/Powyżej: stoję przed Zamkiem w Czorsztynie/

Za stroną czorsztyn.pl: "Zamek Czorsztyn - najstarsza część zamku, co potwierdziły prace wykopaliskowe, pochodziła z II połowy XIII wieku. Za czasów Kazimierza Wielkiego zostały dobudowane mury obwodowe, a w XV wieku dolny zamek i brama, na której starosta czorsztyński – Jan Baranowski wzniósł wieżę, do dziś górującą nad zamkiem.

W przeszłości Zamek Czorsztyński, zlokalizowany przy szlaku kupieckim prowadzącym z Polski na Węgry, odgrywał bardzo istotne znaczenie dla gospodarki kraju. Traktem na Węgry podróżowali: Kazimierz Wielki, Ludwik Węgierski i Władysław Jagiełło. Na zamku rezydował między innymi rycerz Zawisza Czarny. Od XIV wieku zamek był siedzibą starostów czorsztyńskich. W połowie XVII wieku został zdobyty przez Kostkę Napierskiego. Po pożarze w 1795 roku zostały jedynie ruiny zamczyska, który dopiero teraz, za sprawą obecnego gospodarza czyli Pienińskiego Parku Narodowego, doczekał się intensywnych prac restauratorskich.

Do zwiedzania udostępnione są przyziemia Baszty Baranowskiego, zamku średniego i górnego. Z tarasu widokowego roztacza się piękny widok na Jezioro Czorsztyńskie, zaporę, Tatry i rezerwat „Zielone Skałki”. Na wzgórzu zamkowym rosną liczne okazy pszonaka pienińskiego – rośliny występującej wyłącznie w Pieninach.
"

Kilka moich zdjęć z Zamku w Czorsztynie jest tutaj: KLIK.

sobota, 25 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (5): Szczawnica

Weekend w Szczawnicy, z krótkimi wypadami do Grywałdu, zamków w Czorsztynie i Niedzicy oraz obiadem na Słowacji ;-)

/Powyżej: stoję przed muzeum na pl. Dietla/

Szczawnica to miasteczko uzdrowiskowe w województwie małopolskim, mające 200 lat tradycji leczniczej. Oczywiście - spróbowałem wszystkich dostępnych tam wód mineralnych, najbardziej "wstrząsnęła" mną "Magda" ;-) Wyjazd koleją linową na Palenicę, zimno - ale pięknie.

Kilka moich zdjęć z Szczawnicy znajduje się tutaj: KLIK.

piątek, 24 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (4): Znak Polski Walczącej...

Na ścianach krakowskich bloków i kamienic dominują wulgarne wpisy kibiców dwóch znanych tam drużyn piłki kopanej. A w takim Tomaszowie Lubelskim - pojawiły się kotwice Polski Walczącej. 

Wiedz, że coś się dzieje, i to bez żadnych humorystycznych podtekstów...

/Znak Polski Walczącej na jednym z bloków w Tomaszowie Lubelskim/

czwartek, 23 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (3): Tanie Danie - prawie jak z "Misia"...

Kultową scenę z baru mlecznego w "Misiu" oglądał chyba każdy. W Tomaszowie Lubelskim otworzono jakiś czas temu bar "Tanie Danie", z wystrojem stylizowanym nieco na tamten pamiętny bar ;-)

Wybierałem się tam kilka razy, ale albo już było nieczynne, albo w ogóle /tj, - w niedzielę/ nie było czynne. W końcu się udało. Pierogi ruskie i pyzy ukraińskie - palce lizać ;-)

/Powyżej: bar mleczy "Tanie Danie"/

środa, 22 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (2): przez szybę samochodu

Dłuższa trasa z Krakowa do Tomaszowa Lubelskiego, za to z ciekawymi widoczkami zza szyby ;-)

Najpierw - Tarnów, nieopodal centrum, czysty surrealizm, przynajmniej jak dla mnie:


Później - atrakcje zapewnione przez googlowski gps, który powiódł nas zupełnie inaczej niż zwykle. M.in. - trzeba się było przecisnąć przez taki mostek:


No ale - w końcu padło zbawcze "dotarłeś do celu" ;-)

wtorek, 21 stycznia 2014

XXVIII wizyta w Polsce (1): taki mamy klimat...

Przede mną - tydzień w Polsce. Odwiedziny u Rodziny i weekendowy wypad do Szczawnicy i okolic.

Już 28 raz lecę do Polski, ale po raz pierwszy stojąc w ciżbie Rodaków do odprawy na lotnisku w Cork usłyszałem Polkę płynnie rozmawiającą przez telefon w czystym ponglish'u. Do tej pory myślałem że ten mityczny język istnieje tylko w wyobraźni internetowych żartownisiów, ale - nie. Byłem pod wrażeniem ;-)

Lot jak lot, ale lądowanie... Pilot Ryanaira gruchnął o ziemię tak, że niemal wszyscy pasażerowie, jak na komendę jednym głosem wypowiedzieli to magiczne słowo, które Polacy mówią w takich okolicznościach. O dziwo, mimo wyjątkowo twardego lądowania ktoś nawet próbował klaskać.

W Krakowie - drobne zakupy w lokalnym sklepie, gdzie można zobaczyć m.in. takie obrazki:


Byłbym przysiągł, że kiedyś nazywano to ogórkami. No ale, może ja się nie znam...

A poza tym, w Polsce zima. A jak jest zima, to musi być zimno, takie są odwieczne prawa natury. Jak to zgrabnie ujęła cytowana obecnie wszędzie Elżbieta Bieńkowska, "ministra" od infrastruktury i rozwoju, komentując wielogodzinne opóźnienia pociągów z powodu oblodzonej trakcji: "Sorry, taki mamy klimat". Stwierdziłem więc, że nie ma rżnąć bohatera, i kupiłem czapkę.

Starość, nie radość...