sobota, 12 sierpnia 2006

Mam internet

W koncu - mam w domu internet. Tak, drodzy Czytelnicy - tego bloga prowadzilem przez dwa lata nie majac ani internetu - ani komputera ;-) Jak widac - mozna...

Jeszcze do niedawna musialem korzystac z kafejek internetowych. A w kafejce, jak to w kafejce, zazbytnio skupic sie nie da. W koncu podjalem meska decyzje - ze trzeba cos z tym zrobic. Kupilem komputer - i udalem sie do Chorusa (irlandzkiej firmy zakladajacej m.in. telewizje kablowa - i internet).

Czemu tam? Wiedzialem ze w mojej kamienicy paru sasiadow - Irlandczykow ma stamtad tv, wiec uznalem ze podlaczenie do mnie internetu to niemal formalnosc. Okazalo sie - ze nie. Jakies przeszkody natury technicznej... I ze jesli chce, to moga mi zalozyc kablowke - natychmiast, ale na internet bede musial poczekac. Nie chcialem kablowki - i nie chcialem czekac.

Zadzwonilem wiec do Smart'a (firma telekomunikacyjna), poniewaz wyczytalem na jednym z forow dyskusyjnych, ze co prawda trzeba odczekac z miesiac, ale po tym juz wszystko o.k.). Zaczelo sie dobrze: nastepnego dnia zjawila sie u mnie przedstawicielka tegoz Smart'a, zamowilem wiec u niej internet - i telefon.

No i - sie zaczelo... A wlasciwie, to nic sie nie zaczelo. Po 5 tygodniach dostalem pismo, ze zaloza w ciagu miesiaca. Po tymze miesiacu - cisza. Na e-maila odpowiadaja, ze przepraszaja, ale juz wkrotce net bede mial. Po tym "wkrotce" na kolejnego e-maila - ta sama odpowiedz. W koncu na pytanie - czy potrafia podac jakikolwiek realistyczny termin? odpowiadaja, ze przepraszaja, ale nie potrafia...

Na szczescie dostaje pismo z Chorusa (na wszelki wypadek zostawilem im adres, zeby jakby cos - dali znac). W pismie informuja mnie - ze juz moga :-) Ide do nich, podpisuje umowe, w trakcie wypelniania papierow dzwonie do Smart'a i umowe z nimi rozwiazuje - z przyczyn oczywistych. Na szczescie - wiele rzeczy mozna tutaj zalatwic "na telefon". W koncu - to Irlandia.

Na drugi dzien przychodzi monter. Co chwile okazuje sie, ze czegos zapomnial zabrac z samochodu, wiec wiekszosc czasu poswieconego na montaz spedza na bieganiu po schodach w gore i na dol. Jak napisalem - to Irlandia.

No i nadeszla wiekopomna chwila: mam w domu internet :-)

/Powyzej: moj pierwszy w Irlandii komputer/

Na marginesie: po raz pierwszy zreszta. W Polsce mieszkalem dlugi czas na jednym ze starszych osiedli w Krakowie, z ktorego - gdy pojawila sie firma zakladajaca tenze internet - to wyprowadzilem sie na osiedle swiezo wybudowane :-) Kiedy z kolei zaczeto zakladac na tym nowym - to wyjechalem do Irlandii.

No ale - w koncu :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz