W nawiązaniu do notki "Świadkowie Jehowy w Cork" - kilka moich osobistych refleksji...
Szczerze pisząc - brakuje mi takiej ewangelizacji w katolickim 
wydaniu. Nie mówię oczywiście o nachodzeniu ludzi w domach, jak to mają w
 zwyczaju Świadkowie /chociaż jak rozumiem pozwala to dotrzeć do 
wszystkich potencjalnie zainteresowanych/, ale choćby o takiej 
ewangelizacji "ulicznej".
Owszem, jakieś tam w Cork pierwsze jaskółki tego były, w postaci np. grup neokatechumenalnych z USA, Legionu Maryi czy z okazji Roku Wiary - spotkania Nowej Ewangelizacji.
 Ale na żadnym z tego typu "ulicznych" spotkań nie spotkałem się np. z 
dystrybucją literatury religijnej z zachętą i pomocą do dalszego 
studiowania jak robią to w Cork np. muzułmanie - czy obecnie Świadkowie Jehowy. A już po polsku - można zapomnieć... 
Można
 powiedzieć - są kościoły, polskie msze, itp. Nie wiem jednak, gdzie 
Polak - katolik mieszkający w Cork, czy w ogóle w Irlandii, mógłby się 
zwrócić z prośbą o pomoc w regularnym pogłębionym studiowaniu Biblii w 
swoim własnym języku? Być może są takie miejsca, ja w każdym razie nie 
mam o nich wiedzy.
Chociaż - ostatnio coś się zmienia w tej materii, 
przynajmniej w Dublinie. Tamtejsze Duszpasterstwo Polskie w Kościele św.
 Audoen'a od połowy lutego b.r. prowadzi Krąg Biblijny, regularne co 
2-tygodniowe spotkania na których można głębiej poznawać Biblię. W Cork -
 jasnym punktem są Spotkania z Katechizmem Kościoła Katolickiego prowadzone przez o. Bartłomieja Parysa. Można też dodać Dni Kultury Chrześcijańskiej
 organizowane przez Stowarzyszenie MyCork we współpracy z ks. Piotrem 
Galusem z Duszpasterstwa Polskiego w Cork - pomimo że są to bardziej, 
zgodnie z nazwą, wydarzenia kulturalne w duchu chrześcijańskim, niż 
ewangelizacja. Ale to wszystko zdecydowanie za mało, chociaż podejrzewam że w innych miejscowościach - nie ma nawet 
tego.
Nie wszystkim Polakom w Irlandii wystarcza poświęcenie "koszyczka" raz do roku czy nawet 
udział w co niedzielnej Mszy Św. Obawiam się, że ci, którzy chcą więcej,
 są jak owce bez Pasterza. Problem w tym, że na te owce czekają już 
"ewangelizatorzy" z innych religii.
A, i żeby nie było 
nieporozumień -  brak takiej ewangelizacji to nie jest absolutnie winą 
polskich księży w Irlandii! Ci robią tutaj naprawdę sporo, a poza tym  -
 księża są od sakramentów, tymczasem tego typu spotkania powinny być 
organizowane i prowadzone przede wszystkim przez odpowiednio 
wykształconych świeckich, oczywiście - pod opieką i wsparciem osób 
duchownych. 
To jest właśnie ogromna rola dla apostolstwa polskich świeckich. I m.in. takiego apostolstwa tutaj brakuje...
 
Piotr! no to już wiesz czego potrzebujesz, inni przyłączą się, czekają na lidera. Zostań "pasterzem", a owieczki się zbiegną :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorota R.
Obawiam się, że ja w tej kwestii nadaję się raczej na barana, niż pasterza ;-) Moje "pasterzowanie" przypominałoby przypowieść o ślepcu, przewodniku ślepych, i nie wiem, czy bym te owce nie doprowadził wprost do rzeźni... Ale - np. Twój brat mógłby się chyba świetnie sprawdzić w tej roli?
Usuńtak, tez o Nim pomyslałam :)
UsuńD.
Porozmawiaj z nim - może się zgodzi poprowadzić taka grupę?
UsuńA ja ciągle mam wrażenie, że spora część polskich duchownych jest tu na zesłaniu. Doceniam oczywiście każdy przejaw aktywności, ale wrażenie mnie nie opuszcza. I mam spore obawy z prowadzeniem tego typu działalności przez osoby świeckie, z reguły jeszcze mniej przygotowane niż księża czy zakonnicy. Połączenie księdza-zesłańca i słabo przygotowanego świeckiego, albo dobrze przygotowanego ale z wybujałymi ambicjami, to bomba zegarowa. Wspomniany przez Ciebie neokatechumenat wzbudza wiele kontrowersji i wątpliwości. Jeszcze w Polsce widziałem, jak z innego popularnego ruchu masowo uczestnicy uciekali do baptystów i zielonoświątkowców. Ot owoce hurra-ewangelizacji puszczonej na żywioł, a jakże, z pełną aprobatą odpowiednich władz.
OdpowiedzUsuń