piątek, 23 lutego 2018

40 wizyta w Polsce (3): patologia na warszawskim dworcu

Z Glasgow przylecieliśmy do Warszawy, stamtąd pociąg z lotniska do centrum, gdzie byliśmy przed północą. Mieliśmy czekać godzinkę na dworcu głównym PKP na pociąg do Krakowa, czekaliśmy prawie dwie, bo - opóźnienie. Zarówno hala dworca jak i perony były od czasu do czasu patrolowane przez ochronę, a nawet i policjantów raz widziałem /stali w kółeczku razem z ochroniarzami i opowiadali sobie dowcipy/. Oczywiście rozumiem, że dworce to specyficzne miejsca przyciągające gentlemenów różnego autoramentu i proweniencji, to jednak takiego natężenia patologii nie widziałem chyba od czasów komuny. Przy czym idzie nowe, i część z tych panów kręcących się po dworcu bez sensownego celu /a z całą pewnością nie należeli grupy podróżnych/ najwyraźniej pochodziła z krajów Lewantu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz