środa, 14 września 2022

57 wizyta w Polsce (7): złapany w siatkę

Wracałem do domu z Kauflandu /niemieckiego sklepu dla Polaków w Polsce/ na krakowskim Ruczaju, gdy drogę zagrodziła mi... siatka. Co kilka metrów były wbite słupy, a pomiędzy nim rozciągnięta wspomniana druciana siatka. Najpierw pomyślałem, że to swego rodzaju ochrona przed dzikami, bo w tej okolicy były widywane. Zresztą podobne, chociaż znacznie niższe płotki, też tam się w różnych miejscach znajdowały, chociaż oczywiście nigdy centralnie na ścieżce. Dziki pojawiały się, bo co niektórzy je dokarmiali, ot co. 

Ale - nie, błędny trop. Nigdzie nie było żadnego przejścia, siatka biegła przez uczęszczane ścieżki, spotkałem też towarzyszy niedoli którzy tak samo szukali jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Jak stwierdziła jedna pani, jeszcze wczoraj tego nie było ;-) Okazało się, że w okolicy budują korty tenisowe, więc ogrodzili kawał terenu żeby nikt się tam nie kręcił

Bardzo fajnie, ale kompletnie nie pomyślano o umieszczeniu wcześniej jakiejkolwiek tabliczki informacyjnej, ostrzegającej że ścieżka, znana i uczęszczana od lat przez okolicznych mieszkańców - została zamknięta. O wytyczeniu alternatywnej trasy, nawet nie ma co marzyć. Brak szacunku, typowa prl-owska sowiecka mentalność, gdzie nikt się ludźmi nie przejmował. Podobno z komuny wychodzi się tak długo, jak długo się w niej tkwiło. Przyjmując bardzo ostrożnie, że nasz kraj tkwił w tym bagnie przez 45 lat, to jeszcze z 15 lat przed nami, zanim wszystko będzie normalnie. Oby.

No cóż, obchodziłem ją tak długo aż w końcu wyszedłem na znany sobie teren. Tylko dlatego, że jestem jeszcze w miarę sprawny. Dla matek z dziećmi w wózkach, osób starszych, o niższej sprawności, itp. - byłoby to niewykonalne. Jak już napisałem, jedna tabliczka zmieniłaby wszystko.

/Powyżej: siatka na ścieżce/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz