sobota, 24 września 2022

Co zrobisz, gdy wyłączą internet?

Na marginesie dyskusji o sankcjach nakładanych przez cywilizowany świat na Rosję, które póki co działają tak sobie, jedna z propozycji nie może się przebić do mainstreamu, pomimo że mówią o niej i realnie obawiają się jej sami Rosjanie. Mianowicie: co by się stało, gdyby wyłączono im smartfony? A dokładniej: unieruchomiono systemy operacyjne, na których pracują te urządzenia? W praktyce mowa jest oczywiście o androidzie /Google/ i iOS /Apple/. Technicznie jest to jak najbardziej wykonalne. Skoro sami możemy zdalnie zablokować, czy nawet wyczyścić z plików utracony telefon, tym bardziej mogą to zrobić tacy giganci technologiczni każdemu z użytkowników. 

Przedsmak technologicznych możliwości ingerencji w sam system mogliśmy zobaczyć choćby na przykładzie sankcji Stanów Zjednoczonych na chińską firmę Huawei. Ci ostatni, chociaż robią świetne telefony działające pod androidem, od dwóch lat w swoich najnowszych modelach nie mogą korzystać z tzw. usług google, czyli z takich aplikacji jak gmail, mapy, youtube, itp. Oczywiście na każdą technikę jest inna technika, można z tych usług skorzystać w inny sposób niż używanie natywnych aplikacji, ale wymaga to już minimalnego wysiłku. A że ludzie z natury są leniwi, to sprzedaż w naszym regionie świata nowych telefonów bez wspomnianych usług, pikuje w dół. Czyli - sankcja działa.

Gdyby Google i Apple zablokowało, wyłączyło czy wręcz wyczyściło telefony pracujące pod nadzorem swoich systemów operacyjnych, dla wielu Rosjan byłaby to niemal życiowa tragedia. Zresztą, postawmy się w ich sytuacji: wyobraź sobie że Twój smartfon przestaje działać. Do tego tracisz wszystko, co na nim było. Niefajnie, prawda? Ewentualnie możesz z niego dzwonić ale już nie wrzucisz fotki na instagrama i nie polajkujesz zdjęć śmiesznych kotków na facebooku. W dodatku, o czym nie mówi się głośno, w Rosji przy wszystkich jej ograniczeniach, internet jest tani, szybki i powszechnie dostępny a płacenie za pomocą telefonu jest powszechne, co czyni takie działanie amerykańskich gigantów jeszcze bardziej bolesnym.

Co zrobiliby Rosjanie, gdyby nagle stracili dostęp do swoich smartfonów? Sami na razie nie widzą żadnej realnej alternatywy. To już nie jest takie proste, jak obejście za pomocą oprogramowania VPN zablokowanych w danym kraju mediów społecznościowych, z czego masowo korzystają rosyjskie influencerki. Na razie jedyne co tak naprawdę rosyjska wierchuszka potrafi, to odgrażanie się że "odpowiedzą asymetrycznie", czyli w domyśle - znacznie mocniej. Standardowo przypominają też, że Federacja Rosyjska to mocarstwo atomowe, ale jednocześnie doradzają swoim obywatelom zakup "telefonów z guziczkami". Ot, takie to mocarstwo, ma broń atomową ale nie ma telefonów mogących działać niezależnie od potencjalnego kaprysu firm z USA. I chociaż trudno w to uwierzyć, ale podobno rzeczywiście znacznie spada tam sprzedaż smartfonów a wzrasta sprzedaż prostych modeli "z guziczkami". Mało tego, nawet tych prostych modeli nie potrafią sami zrobić porządnie i posiłkują się importem z Chin.

Już wspominałem, że na każdą technikę jest inna technika, więc zapewne dałoby się obejść nawet i takie utrudnienia. Tyle że z pewnością byłoby to bardziej skomplikowane niż to, z czym przeciętny użytkownik w Rosji musiał się zmagać do tej pory. A skoro tak, to większość takich smartfonów zapewne zakończyłaby swój żywot będąc w furii roztrzaskanym na najbliższej ścianie pokoju tego czy innego zrozpaczonego użytkownika. Który następnie udałby by się do sklepu, właśnie po tani, chiński telefon "z guziczkami". Czy do tego dojdzie? Nie wiem, ale technicznie, jak wspomniałem jest to możliwe i faktycznie Rosjanie się tego obawiają. 

Czy Rosja może w odwecie, dajmy na to "wyłączyć internet"? Raczej nie, podobnie zresztą jak z użyciem broni atomowej. Czy Rosjanie mają broń atomową? Zapewne tak, nie wszystko da się sprzedać za skrzynkę wódki. Czy mogą jej użyć? Tak, ale tylko raz, o ile w ogóle. Po odwecie nie będzie już Moskwy i Petersburga, a my zyskamy w końcu swoje kolonie. Miała je cała zachodnia "cywilizowana" Europa, z czego zbiera frukty do dzisiaj, więc może teraz nasza kolej?

Wracając: wyłączyć internetu Rosjanie nie mogą, ale utrudnić korzystanie z niego, już tak. Internet to również fizyczna infrastruktura: centra danych, sieci serwerów, światłowody, itp. Pojedyncze elementy tej układanki można jak najbardziej zniszczyć fizycznie, co może spowodować perturbacje w tej czy innej części świata. Żeby działały w Dublinie potężne serwerownie takiego facebooka, potrzeba również sporej ilości energii. Tym samym wystarczy zakłócić przesył prądu. Generalnie wszystko się da zrobić, ale gdyby Rosjanie nie szczędząc sił i środków w odwecie "wyłączyli internet" na całym świecie, to myślę że reakcja ludzi byłaby znacznie gwałtowniejsza niż gdyby rzucili bombę atomową na Waszyngton. Bez stolicy USA jakoś przeżyjemy, ale bez internetu? Los rosyjskich ambasad na całym świecie byłby już chyba przesądzony.

Niemniej, puśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że faktycznie w wyniku działań militarnych zostaliśmy bez sieci. Nie będzie facebooka i youtuba. Nie potrzebujesz? Ok, ale e-maila też nie będzie. Nie zapłacisz telefonem, nie sprawdzisz w bankowej aplikacji ile Ci jeszcze środków pozostało. Ale w sumie - jakich środków? Twoje środki są zapisane gdzieś tam w super i hiper bezpiecznej chmurze, fizycznie znajdującej się na specjalnym mega wydajnym serwerze, tylko nie ma się jak do niego dostać. Nie obejrzysz serialu na jednym ze znanych serwisów VOD. W wielu domach nie obejrzysz nawet podstawowych kanałów tv, bo to też już najczęściej idzie przez internet. Podobnie zresztą jak domowy telefon. Większą część swojej funkcjonalności stracą domowe kamery, które dla bezpieczeństwa umieściłeś tu i ówdzie. Co najwyżej, później będziesz mógł sobie później odtworzyć film z akcji okradania Twojego mieszkania, ale żadnego sygnału pozwalającego na szybką reakcję już nie otrzymasz.

Przerażające? Niekoniecznie. Stracisz co prawda jedno, ale zyskasz drugie. Przede wszystkim: czas i inną perspektywę. O ile Twoje życie nie kręci się wokół facebooka, naprawdę dasz radę. Zamiast oglądać tiktoki, sięgniesz po książkę. Zamiast płacić co miesiąc za oglądanie filmów nie mających nic wspólnego z prawdą historyczną, zajrzysz do zakurzonego pudełka z płytami dvd. O ile oczywiście będziesz miał je na czym odtworzyć. To samo zresztą z muzyką, chociaż tutaj akurat wraca moda na winyle. Radio będzie działało, nawet gdy padnie telewizja. Właśnie, kiedy ostatnio słuchałeś radia? Nie napiszesz e-maila ale napiszesz list, włożysz go do koperty na którą nakleisz znaczek. Ba, sam wybór znaczka to czysta poezja. W przedpotopowych czasach mojej młodości nawet sposób w jaki się go naklejało, też miał ogromne znaczenie. Jeżeli nakleiłeś go bokiem, ukośnie lub do góry nogami - to już był sposób na dyskretne przekazanie stanu swoich uczuć do tej czy innej sympatii. Ech, dawne czasy...

Co nie znaczy że "stare dobre czasy". Człowiek był wtedy młodszy, ale nic poza tym. Z internetem żyje się zdecydowanie wygodniej. Można jednak żyć i bez. Ba, można żyć też bez prądu, dacie wiarę? Ale to już jest wyzwanie dla prawdziwych mega - twardzieli. Czyli takich, których każdy z nas miał w swojej rodzinie a którzy żyli raptem 2-3 pokolenia temu. Dla nich był to chleb codzienny, dla nas byłaby to apokalipsa, prawda? 

Po co ja Państwu o tym wszystkim piszę? Tak na wszelki wypadek. Żebyśmy pochopnie nie wyrzucali nieużywanych odtwarzaczy dvd, płyt z dobrą muzyką i zwykłego analogowego radia, dopóki to wszystko jeszcze działa. Róbmy cyfrowe kopie ważnych dla nas rzeczy i przechowujemy je nie tylko w chmurze, ale i na fizycznym nośniku u siebie w domu. Zamiast gier na konsoli, zagrajmy w gry planszowe. Na wszelki wypadek spróbujmy też uwierzyć w życie pozafacebookowe, robiąc sobie detoks od internetu, na przykład - w każdy piątek? No i trochę gotówki, tak na wszelki wypadek, trzymajmy dobrze ukryte w domu. Swoją drogą, fasolę i ryż też można kupić, niech leży.

Ale przede wszystkim zachowajmy dobry humor, pomimo ciężkich czasów. Jak to śpiewano za komuny: "przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i radziecki". Historia jak widać lubi się powtarzać ale o ile rozegramy to dobrze, wyjdziemy z tej zawieruchy znacznie silniejsi - i mądrzejsi. Czego Państwu i sobie życzę.

piątek, 23 września 2022

Cork Culture Night 2022

Dzisiaj w Cork była Noc Kultury. Pisałem już nie raz, że ta "noc" często zaczyna się przed południem a kończy o 16:00, więc trzeba do tego terminu podchodzić z nieco irlandzkim poczuciem humoru, co zresztą widać nawet na niżej pokazanym plakacie. W naszym mieście było do wyboru aż 81 wydarzeń, ale im człowiek starszy, tym trudniej mu znaleźć coś interesującego dla siebie. 

Niemniej, po przestudiowaniu programu, wybór padł na mój ulubiony St. Peter's Cork , gdzie pod jednym dachem elementy swojej narodowej kultury prezentowały dwa narody: rumuński i meksykański. Były m.in. warsztaty, tańce, śpiewy i poczęstunek. W międzyczasie zajrzeliśmy również nieopodal Cork Opera House, gdzie swój występ miały uczennice szkoły tanecznej. Wracając do galerii, natknęliśmy się jeszcze na popisy ekwilibrystów.

W Irlandii Noc Kultury miała miejsce po raz pierwszy w 2006 roku w Dublinie, w Cork to wydarzenie jest organizowane od 2008 roku.

Filmik z tegorocznej Nocy Kultury w Cork znajduje się na moim YT: LINK, a poniżej - kilka zdjęć. Więcej znajduje się w galerii na mojej stronie na fb: LINK.






środa, 21 września 2022

Kalendarz z Cork na 2023 rok

Na lokalnej poczcie kupiłem kalendarz "Cork Then and Now Calendar 2023". Zgodnie z tytułem, w kalendarzu znajdują się zdjęcia dawne i współczesne tych samych miejsc w Cork. W niektórych przypadkach niewiele się zmieniło, w innych - zmieniło się wszystko. Na okładce kalendarza w lewym dolnym rogu znajduje się logo Cuh Charity, czyli organizacji charytatywnej wspierającej Szpital Uniwersytecki w Cork, więc zakładam że przynajmniej część dochodu ze sprzedaży zostanie przeznaczone na cele dobroczynne.

/Powyżej: kalendarz z Cork na 2023 roku/

wtorek, 20 września 2022

Seedlip Spice 94, bezalkoholowy spirytus ;-)

Kolejny, po "Antidote", zakup bezalkoholowego alkoholu, jeżeli można się tak wyrazić. Seedlip Spice 94 ma być bezalkoholową wersją... spirytusu.

Jak napisano na stronie producenta: "Misją Seedlip jest zmiana sposobu, w jaki świat pije najwyższej jakości napoje bezalkoholowe". Firma produkuje trzy odmiany swojego napoju: Grove 42, Sice 94 i Garden 108. Dlaczego wybrałem wersję Spice 94? Bo taki był w moim lokalnym sklepie Dunnes Stores i w dodatku w promocji: przeceniono go z 30 na 15 euro ;-)

Jak można z kolei przeczytać na stronie jednego ze sklepów internetowych który oferuje go w sprzedaży wysyłkowej: "Seedlip stworzył alkohole bezalkoholowe o niesamowitych i wyrazistych smakach. Jeżeli szukasz fantastycznej alternatywy dla alkoholu, aby dobrze się bawić lub podawać gościom, Seedlip jest dla Ciebie. Seedlip Spice 94 to bezalkoholowy spirytus z mieszanką aromatycznej jagody jamajskiej, zielem angielskim i kardamonu z jasnym, cytrusowym finiszem. Najlepiej podawać w koktajlach bezalkoholowych. Wg raportu Drinks International Annual Brand Report na styczeń 2022 roku, był to najlepiej sprzedający się alkohol bezalkoholowy."

No dobrze, a jak smakował? Degustację przeprowadziłem z Agnieszką /która jest kompletną abstynentką/. Jej zupełnie nie smakował a dla mnie - sam smak może być. Zdecydowanie lepszy od wspomnianego na wstępie Antidote ale ciągle daleko jeszcze od wrażenia picia mocnego alkoholu. Czuć zioła i bardzo ale to bardzo daleki posmak alkoholu, wynikający z lekkiej pieprzności. Może faktycznie sprawdzi się w drinkach, solo - to ciągle nie jest to.

Zainteresowanych zapraszam do obejrzenia mojego krótkiego filmiku na YT z tej degustacji: LINK.

/Powyżej: Seedlip Spice 94 /

poniedziałek, 19 września 2022

Info o śmierci Elżbiety II w centrum handlowym w Cork

Dzisiaj jest pogrzeb królowej Elżbiety II. Irlandczycy mają nieco krytyczne podejście do brytyjskiej monarchii, ze względu na zaszłości historyczne, chociaż gdy królowa w 2011 roku odwiedziła Cork, była witana bardzo przyjaźnie. Nie zauważyłem, żeby w jakiś specjalny sposób oddano jej tutaj hołd, tak jak widać to było np. na lotnisku w Londynie, niemniej w moim lokalnym centrum handlowym na Blackpool w Cork, jedna z firm o brytyjskich korzeniach również wyświetlała na monitorze info o śmierci królowej.

Ewentualny lekko czarny humor na zdjęciu nie był zamierzony, ale skoro tak się przypadkowo zrobiło /dolny ekran co kilka sekund zmieniał wyświetlaną treść/, niech zostanie. Trochę też ku własnemu memento mori...

/Powyżej: upamiętnienie Elżbiety II w centrum handlowym w Cork/

sobota, 17 września 2022

Clonakilty Camera Club - wystawa na lotnisku

Wystawy na lotnisku w Cork zmieniają się regularnie. Tym razem, wracając z Polski, trafiłem na wystawę prac członków Clonakilty Camera Club.

Klub został założony przez grupę entuzjastów fotografii w 1981 roku. Jego członkowie spotykają się co dwa tygodnie w hotelu O'Donovan's w centrum Clonakilty i zrzesza fotografów z całego obszaru West Cork, od Bandon po Skibbereen. Większość członków korzysta z cyfrowych lustrzanek ale wraz z rozwojem technologii coraz częściej wybieranym narzędziem staje się smartfon, chociaż niektórzy fotograficy ciągle tworzą fotografie analogowe.

/Powyżej: wystawa Clonakilty Camera Club na lotnisku w Cork/

czwartek, 15 września 2022

środa, 14 września 2022

57 wizyta w Polsce (7): złapany w siatkę

Wracałem do domu z Kauflandu /niemieckiego sklepu dla Polaków w Polsce/ na krakowskim Ruczaju, gdy drogę zagrodziła mi... siatka. Co kilka metrów były wbite słupy, a pomiędzy nim rozciągnięta wspomniana druciana siatka. Najpierw pomyślałem, że to swego rodzaju ochrona przed dzikami, bo w tej okolicy były widywane. Zresztą podobne, chociaż znacznie niższe płotki, też tam się w różnych miejscach znajdowały, chociaż oczywiście nigdy centralnie na ścieżce. Dziki pojawiały się, bo co niektórzy je dokarmiali, ot co. 

Ale - nie, błędny trop. Nigdzie nie było żadnego przejścia, siatka biegła przez uczęszczane ścieżki, spotkałem też towarzyszy niedoli którzy tak samo szukali jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Jak stwierdziła jedna pani, jeszcze wczoraj tego nie było ;-) Okazało się, że w okolicy budują korty tenisowe, więc ogrodzili kawał terenu żeby nikt się tam nie kręcił

Bardzo fajnie, ale kompletnie nie pomyślano o umieszczeniu wcześniej jakiejkolwiek tabliczki informacyjnej, ostrzegającej że ścieżka, znana i uczęszczana od lat przez okolicznych mieszkańców - została zamknięta. O wytyczeniu alternatywnej trasy, nawet nie ma co marzyć. Brak szacunku, typowa prl-owska sowiecka mentalność, gdzie nikt się ludźmi nie przejmował. Podobno z komuny wychodzi się tak długo, jak długo się w niej tkwiło. Przyjmując bardzo ostrożnie, że nasz kraj tkwił w tym bagnie przez 45 lat, to jeszcze z 15 lat przed nami, zanim wszystko będzie normalnie. Oby.

No cóż, obchodziłem ją tak długo aż w końcu wyszedłem na znany sobie teren. Tylko dlatego, że jestem jeszcze w miarę sprawny. Dla matek z dziećmi w wózkach, osób starszych, o niższej sprawności, itp. - byłoby to niewykonalne. Jak już napisałem, jedna tabliczka zmieniłaby wszystko.

/Powyżej: siatka na ścieżce/

wtorek, 13 września 2022

57 wizyta w Polsce (6): MOCAK 10

Jak zwykle, obowiązkowa wizyta w MOCAK-u. Przykro mi to stwierdzić, bo chociaż nowych wystaw jest sporo, to coraz mniej wartego zobaczenia. Włodarzy tej galerii zamiast sztuki coraz bardziej brną w bieżącą politykę, z wyraźną szkodą dla tego przybytku.

Dlatego tylko dla odnotowania jeden z wartościowszych, wg mnie, eksponatów: Krzysztof M. Bednarski: "Gest" z 1979 roku. Jak napisano przy tym dziele: "Artysta w rzeźbach tworzonych na połowie lat 70. i 80. często wykorzystywał motyw dłoni. Istota tej pracy opiera się na zestawieniu dwóch materiałów - roboczego żeliwa i szlachetnego brązu. Poprzez formalne nawiązanie do stylistyki rzeźby socrealistycznej artysta wyraża podejrzliwość wobec dogmatyki komunistycznej ideologii, krytykując sztukę na usługach propagandy".

/Powyżej: "Gest" Krzysztofa M. Bednarskiego/