czwartek, 1 czerwca 2006

II Wizyta w Polsce. Witaj w domu...

Jestem juz z powrotem w Irlandii :-) Za to miniony tydzien byl dla mnie obfity w wydarzenia...

Zaczne od wszystkim znanej pielgrzymki papieza Benedykta XVI m.in. do Krakowa. Wczesniej jednak cofne sie o 15 lat wstecz, by z duma sie pochwalic Czytelnikom, ze ja sam w czerwcu 1991 roku podczas mszy sw. celebrowanej przez Jana Pawla II w Lubaczowie bylem czlonkiem koscielnej sluzby porzadkowej, gdzie wraz z innymi sobie podobnymi czuwalem nad bezpieczenstwem powierzonego mi sektora pielgrzymow :-) a swoje wrazenia opisalem w nieistniejacej juz gazecie "Zamojszczyzna", w ktorej to wlasnie debiutowalem tekstem pt.: "Ochronilem Papieza" (tytul wymyslil red. naczelny :-) Ale to byl, niestety, jeden jedyny raz, kiedy wzialem udzial w "papieskiej" mszy. Przynajmniej do tej pory.

Wracajac jeszcze na chwile do pielgrzymki Benedykta XVI: przebolalem fakt zamkniecia polowy miasta dla ruchu miejskiej komunikacji. Jest to zrozumiale. Niezrozumiale jest tylko to, dlaczego na przystankach tramwajowych i autobusowych nie umieszczono informacji, kiedy i w jakich godzinach tramwaje i autobusy kursowac nie beda... Efektem tego, utknalem w jednej z czesci miasta, do ktorej dojechalem normalnie, tramwajem, ale wrocic musialem juz "na butach" - mimo posiadania waznego calodobowego biletu. No i jeszcze: nie dane mi bylo w pelni skosztowac najlepszych lodow w Krakowie, sprzedawanych przy koncu ul. Starowislnej, bowiem niefortunnie wybralem sie na nie w czasie papieskiej wizyty, kiedy to - wskutek nakazu sanepidu - sprzedawano je w plastikowych - zamiast w waflowych - kubkach... O czyms tak juz ewidentnym jak zakaz sprzedazy alkoholu w trakcie ww. wizyty - nie wspominam. Na szczescie - nauczony wczesniejszymi doswiadczeniami - zawsze mam zapas :-)

Papieska pielgrzymka zdominowala program tv jak i informacje prasowe, ale udalo mi sie wypatrzec w dodatku "Praca" w "Gazecie Wyborczej" z dnia 29 maja b.r. w artykule "Kto nam usmazy rybe nad morzem?" autorka Katarzyna Wlodkowska pisze:

"Do najazdu turystow niecaly miesiac, a w barach, hotelach i sklepach w miejscowosciach wypoczynkowych brakuje pracownikow. - Potrzebuje trzech kucharzy. Oglaszam sie od lutego, zglosila sie tylko jedna osoba - opowiada Franciszek Andreskowski, wlasciciel kempingu w Chalupach na Helu. - Zeby chlopaka zatrzymac, bede go utrzymywac, zanim ruszymy z robota. Reszte ekipy - trzech kucharzy, barmana i kelnerke - finansowalem caly rok. Wszystko po to, by nie uciekli za granice.(...) Sezonowii pracodawcy gwarantuja wyzywienie i nocleg. Zarobki jak na polskie warunki niezle. Kucharze zarabiaja od 3 do 6 tysiecy zlotych netto. Kelnerki 1,5-2 tysiace zl plus napiwki. Sprzedawcy pamiatek - 1,2 - 1,5 tysiaca zlotych.(...) W Plocku zarabialem 800 zlotych i pracowalem dwanascie godzin dziennie - opowiada 26 letni Marcin Szuliczewski, pizzerman, ktory odpowiedzial na ogloszenie Andresowskiego. - W Chalupkach dostane trzy razy wiecej. W dodatku jest mniej roboty. Tam musialem zrobic dziennie 500 sztuk pizzy. W Chalupkach piec razy mniej.
Dlaczego nie wyjechal do pracy za granice??
- Chyba jestem patriota. Poza tym warto wykorzystac sytuacje. Wszyscy wyjezdzaja, pracodawcy wiecej placa - tlumaczy. (ode mnie: gazeta zamieszcza rowniez zdjatko usmiechnietego patrioty Szuliczewskiego, pizzermana z Plocka, z podpisem: "Dzieki temu, ze wszyscy wyjezdzaja, sa lepsze zarobki. Zostaje!") (...)
Przedsiebiorcy szukaja pracownikow w urzedach pracy. Te jednak nie maja wiele do zaoferowania.
- Osoby posiadajace fach w reku i znajace jeszcze jakis jezyk juz dawno wyjechaly za granice - uwaza Magdalena Czerwinska, kierownik referatu pracy Powiatowego Urzedu Pracy w Swinoujsciu (...)
Kto wiec posprzata polskie knajpy, popracuje na zmywaku czy poda drinki?
- Tak jak Polacy przez lata pracowali na czarno w Wielkiej Brytanii czy Holandii, teraz my bedziemy siegac po ludzi ze Wschodu - ocenia Zdzislaw Szczepkowski, dyrektor Wojewodzkiego Urzedu Pracy w Olsztynie. - Juz w calym kraju sa zatrudniani na czarno Ukraincy, Bialorusini czy nawet Koreanczycy. Pracuja na budowach, polach rolniczych, namiotowych, sprzataja, opiekuja sie starszymi ludzmi".

W komentarzu zamieszczonym pod ww. tekstem prezes Polskiej Izby Turystyki Jozef Ratanski pisze: "Hotelarze i gastronomicy sa zalamani. (...) W Warszawie pojawil sie nawet klopot z recepcjonistkami, bo kto znal jezyk, wyjechal. Problemy z zatrudnieniem maja wszyscy, od morza po gory. (...) Jesli nie pomysla (przedstawiciele polskiego rzadu - dop. moj P.S.) o wiekszych ulgach, szkolnictwie zawodowym czy zmniejszeniu kosztow pracy, zgniemy".

Na tej samej stronie artykul: "Co cztery dni smierc na polskich budowach" autorstwa Joanny Cwiek: - "(...) liczba ofiar wypadkow budowlanych wzrosla z 92 w 2004 r. do 114. Mimo ze liczba osob zatrudnionych w sektorze sie zmniejszyla.
- Ci, ktorzy sie na budownictwie znaja, wyjechali za granice. Buduja dzis czesto ci, ktorzy nie maja o tym pojecia - mowil na posiedzeniu Rady ds. Bezpieczenstwa Pracy w Budownictwie Wieslaw Bakalarz, okregowy inspektor pracy w Opolu".

I tutaj chcialbym sie zwrocic do moich Czytelnikow bedacych w Polsce: jak Wy to widzicie? Czy powyzsze informacje sa prawdziwe (tzn. czy naprawde wskutek wyjazdu za granice ogromnej rzeszy Rodakow jest obecnie coraz latwiej o prace w Polsce), czy tez jest to jedynie wyssana z dziennikarskiego palca nadinterpretacja niektorych faktow?

Pytam z czystej ciekawosci, poniewaz sam - jak na razie - do powrotu bynajmniej sie nie zbieram. Dlaczego? M.in. dlatego: kiedy samolot wyladowal na lotnisku w Cork, ale jeszcze powoli sunal po pasie, kapitan dziekujac wszystkim za wspolny lot, itp, powiedzial cos, co sprawilo ze zrobilo mi sie tak radosnie - i smutno zarazem... Co powiedzial? Dwa slowa: "Welcome home..." (witaj/cie w domu). Wlasnie te slowa uslyszalem jako pierwsze juz po zatrzymaniu sie samolotu. "Witaj w domu" - przywital m.in. mnie irlandzki kapitan. To wlasnie sprawilo, ze przez chwile poczulem sie naprawde swietnie. Przez chwile - bo zaraz wdarl sie we mnie jakis typowo polski smutek wraz z pytaniem: "Dlaczego nie przywital mnie tak na balickim lotnisku polski kapitan - z ktorym przylecialem z Londynu do Krakowa?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz