czwartek, 20 października 2011

Alfabet mafii. Dekada mafijnej Warszawy

Film z 2004 roku. Dokument polskiej hańby trwającej od lat 90-tych ub.w., kiedy to wiejscy mafiozi, przeróżne "Dziady", "Wariaty", Pershingi”, „Słowiki”, „Kiełbasy” i "Masy", bawili się na całego, mogąc kupić sobie nawet ułaskawienie prezydenta RP /co zresztą przynajmniej jeden z nich uczynił/, przenikali do świata polityki a dziennikarze byli ich łącznikami i chłopcami na posyłki.

Ta hańba trwa do dzisiaj. Ci ludzie, nawet jeżeli siedzieli lub siedzą nadal za kratami ze śmiesznie niskimi wyrokami, zachowali swoje majątki zdobyte na kradzieżach, rozbojach, narkotykach, itp. W tym samym czasie polskie urzędy skarbowe z całą bezwzględnością ścigały - i ścigają nadal - osoby prowadzące jednoosobowe firemki którym nie starczyło na ZUS, względnie nie złożyły w terminie jakieś świstka. W tym samym czasie gdy gangsterzy całymi tonami zwozili do Polski narkotyki, nasi celnicy łapali szmuglerów kilku kartonów papierosów z Ukrainy czy paru butelek spirytusu ze Słowacji.

Kiedy oglądam ten dokument, w którym jeden z bandziorów opowiada jak to wysoko postawiony policjant - a ten, obecnie generał, potwierdza jego słowa - grzecznie poprosił go o zwrot kilku ton skradzionego specjalnego papieru, na którym mafia chciała wydrukować ruble i wprowadzić je do obiegu w Rosji, co mogłoby wywołać międzynarodowy skandal, to mi jest wstyd, że taką mamy policję, która dawała się wodzić za nos facetom, którzy do szkoły mieli wyraźnie pod górkę. Tym bardziej, że policja śledziła transport papieru, ale oczywiście została wyprowadzona w pole. I, uwaga, bandzior papier zwrócił, czy też ściślej - odsprzedał przyszłemu generałowi policji, co pan generał poczytuje sobie dzisiaj za swój wielki sukces, bo dzięki temu Rosjanie się na nas "nie wkurzyli", a bandzior - uznaje że spełnił swój "obywatelski obowiązek". No szlag mnie trafia, kiedy się dowiaduję że w czasie kiedy ja prowadziłem w Polsce własna firemkę naiwnie wierząc, że płacone przeze mnie podatki pomogą zwalczać przestępczość, w tym samym czasie, za te m.in. moje podatki, policja robiła interesy z bandziorami w celu ochrony systemu finansowego innego kraju. Musiałem ten fragment filmu obejrzeć dwa razy, bo nie wierzyłem, że to działo się naprawdę... Do jasnej cholery, w każdym cywilizowanym kraju o tradycji parlamentarnej dłuższej niż u nas i o prawach człowieka znacznie bardziej przestrzeganych niż w "Priwislennym Kraju", taki bandzior byłby zatrzymany choćby za rzucenie papierka na ulicę, nieposprzątaniu odchodów po swoim psie czy za "niemanie" świateł w samochodzie, a po zatrzymaniu - policje większości krajów świata mają swoje metody na wydobycie zeznań, których nie wahają się użyć na kimś, kto ukradł przysłowiowy worek cementu z budowy. Ale w Polsce najwidoczniej humanitaryzm wobec bandytów sięgnął takich wyżyn, że policjant z kopertą w zębach zjawia się u bandziora, odkupując skradziony towar. Co tu dużo pisać, był to czas w którym ci mafiozi mieli swoich ludzi w policji oraz w ministerstwach: sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Zresztą, chyba niepotrzebnie używam czasu przeszłego...

Czy dzisiaj w Polsce nie ma mafii? Oczywiście że jest, i ma się dobrze. "Masa", były bandzior a obecnie najbardziej znany świadek koronny w Polsce mówi w końcówce filmu: "Tego się po prostu nie dobiło, to jest dalszy ciąg "Pruszkowa". Bo jeżeli ja zeznaję o ponad tysiącu osobach, a jest aresztowanych pięćdziesiąt osób, no to jak pani uważa, gdzie reszta? Dalej te struktury działają i to nie jest żadna młodzież. To jest w dalszym ciągu grupa pruszkowska. Za szybko sobie przypięto te gwiazdki i wężyki generalskie."

Mój kolega opowiadał mi niedawno historię, jak to w jego miasteczku, mającym grubo poniżej 100 tysięcy mieszkańców, pewna pani po powrocie z Irlandii próbowała otworzyć własny biznes, jakąś mini kawiarnię czy herbaciarnię. Jeszcze zanim powiesiła szyld pojawili się u niej tzw. "ludzie z miasta", chociaż ani to byli ludzie, ani z miasta, żądając niebotycznego haraczu. Kobieta zgłosiła sprawę na policję, ale ci ograniczyli się tylko do wzruszenia ramionami i przyjęcia zawiadomienia, nie kiwając więcej palcem. Lokal został otwarty, kobieta odmówiła płacenia haraczu - m.in. dlatego, że pomijając wszystko inne, jego wysokość była absurdalnie wysoka w stosunku do możliwości zarobkowych przy takiej działalności. Lokal spłonął następnego dnia. Dziewczyna jest już z powrotem na Wyspach. Oto Polska Anno Domini 2011.

Ale mnie osobiście zdumiewa, że ci "polscy mafiozi", to, jak przynajmniej widać na wywiadach jakie z nimi przeprowadzali dziennikarze w "Alfabecie...", żadnymi orłami intelektu nie byli i nie są, niektórzy z nich mają nawet problem z poprawnym wysławianiem się. To zwykli faceci, którzy w Irlandii pewnie nawet nie załapaliby się na stanie "na bramce" w pubie, pomimo odpowiedniej postury. Jak to możliwe, że zrobili tak oszałamiające, choćby i gangsterskie, kariery w Polsce? Kto - i dlaczego - im na to pozwolił?

Gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi zapewne o pieniądze. Po odpowiedzi na inne pytania - zapraszam do obejrzenia tego dokumentu. Najbardziej przerażające jest jednak to, że trzeba sobie jasno zdać sprawę że to, co pokazano na filmie, to tylko wierzchołek góry lodowej.

O ilu rzeczach nie mamy pojęcia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz