czwartek, 27 września 2018

Działacze LGBT próbowali odwołać występy Cejrowskiego w Irlandii

W pierwszej połowie września b.r. w Irlandii gościł Wojciech Cejrowski, podróżnik, satyryk, dziennikarz, konserwatysta i katolik. W formie stand-up opowiadał Rodakom w Dublinie, Galway, Cork i Belfaście o swoich licznych podróżach. Bez wulgaryzmów i odniesień do polityki. Pomimo tego, środowiska pro-gejowskie zrobiły wszystko żeby do tych występów nie dopuścić. Na szczęście im się to nie udało, przynajmniej tym razem.

Wojciech Cejrowski już gościł w Irlandii w czerwcu ubiegłego roku z występem pt.: "Prawo dżungli". Obyło się bez żadnych lewackich prowokacji a publiczność bawiła się świetnie. Tym razem jednak odwołanie jego występów postawiła sobie za za punkt honoru mieszkająca w Belfaście Aleksandra Łojek oraz pro-gejowscy aktywiści z Cork skupieni wokół facebookowej strony "Cork Pride". Aleksandra Łojek była niegdyś, a jakże, dziennikarką m.in. Gazety Wyborczej i iranistką propagującą multikulti z przewagą, rzecz jasna, kultury muzułmańskiej. Oprócz akcji na fb pobiegła ze skargą również do brytyjskich mediów, uważając to jednocześnie za powód do dumy, czego wcale nie ukrywała. Cejrowskiemu przypięto łatkę "faszysty, homofoba i rasisty", czyli stały lewacki zestaw.

Podobna akcja miała miejsce w Cork - rozpoczęło się od wpisu na facebookowej stronie "Cork Pride" z tymi samymi idiotycznymi zarzutami, szybko powielonego i udostępnionego przez inne stronki tego typu oraz zwykłych tęczowych lewaków. Niestety, również tych polskojęzycznych. A dalej standardowo: nagłośniono to w "tradycyjnych" mediach i próbowano zastraszyć właścicieli wynajmujących sale na występy. W Cork, niegdyś dumnym "rebel city", to się udało: występ który miał odbyć się w szkole muzycznej musiał zostać przeniesiony do jednego z hoteli. Dobrze że organizatorom udało się znaleźć odpowiedni lokal: kiedy w 2015 roku miało miejsce spotkanie z kandydatami na urząd prezydenta RP, Grzegorzem Braunem i Marianem Kowalskim, tutejsze lewactwo obdzwoniło dokładnie wszystkie miejsca w Cork gdzie mogłoby się ono odbyć i zastraszyli wszystkich, tak - że końcu doszło do niego w... sklepie komputerowym prowadzonym przez naszych Rodaków. Jego właściciele dość długo boleśnie odczuwali skutki udostępnienia lokalu kandydatowi Ruchu Narodowego, bo o Kowalskiego tutaj chodziło, Braun był jedynie niegroźną dla nikogo przystawką.

Dodam, że mnie samego parokrotnie już usiłowano zniechęcić do pisania o tym i owym, pomimo że jestem tylko skromnym, nic nie znaczącym blogerem amatorsko piszącym sobie a muzom. Były skrajnie chamskie komentarze w necie, rozsyłanie na mój temat informacji do tutejszych mediów że jestem, uwaga "głównym i wpływowym faszystą w Cork" w dodatku "występującym przeciwko osobom LGBT" /poważnie??/, ba - w końcu w sklepie gdzie pracuję pojawił się jeden z tutejszych znany mi z widzenia "tęczowy" aktywista i bezceremonialnie zrobił mi komórką kilka zdjęć, zanim go wyprosiłem. Typowe lewackie bolszewickie metody. Na razie "tylko" tyle...

Zakazać występu Cejrowskiego w Irlandii? Tak wygląda w praktyce wolność słowa i tolerancja w wydaniu tutejszego środowiska LGBT. Takie jest ich, jak sami nazwali się na końcu rzeczonego posta - "postępowe i tolerancyjne społeczeństwo". Tutaj już nie chodzi o takie same prawa, tutaj chodzi o prawo do zamykania ust wszystkim, którzy mają odmienne zdanie.

Jest to również przestroga dla Rodaków w Ojczyźnie: jakiekolwiek ustępstwa na rzecz tęczowej bolszewii skończą się tak jak w Irlandii, gdzie ludzie boją się już publicznie wyrazić swoje zdanie, jeżeli nie jest ono zgodne z obowiązującym nurtem. Dodam, że sami Irlandczycy, niegdyś dumny naród, wpadli w pułapkę lewackiej politpoprawności. Właściwie o utracie przez nich dumy narodowej można mówić od 2009 roku, kiedy to powtórnie zorganizowano im referendum w sprawie ratyfikowania traktatu lizbońskiego, pomimo że rok wcześniej również w referendum zagłosowali przeciw. Od tego czasu poszło już szybko: w 2010 roku wprowadzono instytucję rejestrowanych związków partnerskich /w praktyce - dotyczyło to wyłącznie par homoseksualnych/, w 2015 - już "małżeństwa" homoseksualne, a w tym roku - zalegalizowano aborcję. I na tym, z całą pewnością, nie koniec, jeszcze sporo rzeczy pozostało do "zalegalizowania". O ile wybory nie zostały sfałszowane /a są takie głosy m.in. w przypadku ostatniego referendum/, to z ducha dawnej Irlandii nie zostało już nic, jest tylko cepelia dla turystów.

Sytuacja w Polsce wygląda nieco inaczej niż na Wyspach, gdzie za homoseksualizm wsadzano ludzi do więzienia a jeszcze w latach 60-tych XIX wieku - karano śmiercią i to na terytorium całego ogromnego brytyjskiego imperium. W Irlandii penalizację za stosunki homoseksualne zniesiono dopiero w 1993 roku. Z kolei Polska nigdy nie miała praw wymierzonych przeciw osobom homoseksualnym.  Stąd o ile na Zachodzie wajcha poszła w drugą stronę, o tyle w Polsce nie ma żadnego powodu żeby jakiejś grupie,wyłącznie z uwagi na jej odmienne upodobania seksualne, przyznawać jakieś specjalne prawa. A jeżeli ustąpi się w jednym to granica ta będzie stale przesuwana i wkrótce występy Cejrowskiego będziemy mogli oglądać sobie wyłącznie w domu na własnych komputerach. Pod warunkiem, że zdążymy je nabyć na dvd, zanim rozpowszechnianie takich treści będzie zakazane...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz