niedziela, 20 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (12): krakowski gawędziarz, podejrzana reklamówka i irlandzka taksówka

Powrót do Cork. Autobus z Krakowa do Wrocławia, lot do Cork.

Wyjazd z Krakowa o 5 rano, Polskim Busem. Miejsce na górze i na samym przodzie, dla widoku, ale na razie i tak jest ciemno, więc warto się zdrzemnąć. Tyle, że swój monolog rozpoczął jakiś lekko znietrzeźwiony krakowski gawędziarz, który siedział kilka miejsc dalej i perorował o zawiłej sytuacji ekonomiczno - politycznej "tegokraju" oraz o swoim życiu osobistym. Jak się dowiedział cały autobus, koleżka był 3 razy żonaty i 3 razy jego żony /a jedna z nich była Żydówką - co parokrotnie dobitnie podkreślał/ zdradziły go z jego najlepszymi kolegami, dlatego je pogonił. Do kolegów pretensji nie miał, bo "wiadomo". W sumie nie dowiedziałem się co "wiadomo", bo zasnąłem. Kiedy ocknąłem się dwie godziny później, pijaczek opowiadał dalej okazując się gorącym zwolennikiem Pawła Kukiza oraz legalizacji marihuany i w ogóle - "patriotą" pełną gębą. Pełną wulgaryzmów, dla jasności. Do Wrocławia jechał właśnie "wspomóc Pawła", jak się wyrażał. Przyjrzałem mu się przy wysiadaniu i odbieraniu bagażu: przepita fizjonomia na dodatek obwiązany flagą biało-czerwoną. Autentycznie.

Własnie takie barany do spółki z biurwami z US i ZUS skutecznie na ładnych kilka lat osłabiły moją miłość do Ojczyzny tudzież zainteresowanie polityką, o czym swego czasu tutaj pisałem. Co spotkałem jakiegoś rzekomego "patriotę", to, niestety, był to kretyn do potęgi który albo miał życiową misję "palenia Żydów" o czym informował wszystkich dookoła, albo zapiekły żal do Kościoła który rzekomo "zniszczył dawną polską wiarę" /tyle że Polska zaczęła się od chrześcijaństwa, to co było wcześniej - nie było Polską/, albo była to zwykła pijaczyna z jedynym hobby polegającym na oglądaniu w TV meczów piłki kopanej, piciu przy tym gorzały z koleżkami i darciu mordy przy kolejnych straconych przez polskich kopaczy okazjach.

Ot, taki to był "nowoczesny patriotyzm" z którym nie chciałem mieć nic wspólnego i autentycznie miałem nadzieję że w końcu UE nas z tego wyleczy, że będzie jeden eurokołchoz, jeden unijny język /niech będzie angielski chociaż wolałbym esperanto - żeby było sprawiedliwie dla wszystkich/, euroobywatelstwo i w ogóle - cześć Tereska. Aż przyszedł 10.04.2010 roku, czy też raczej - to co po nim nastąpiło, kiedy nawet tak mało rozgarnięty facet jak ja MUSIAŁ się zorientować że nic tutaj nie pasuje w tej euroukładance, że łże-elity i łże-media łżą w żywe oczy, że nie jesteśmy równorzędnym partnerem tylko kolonią, że kapitał jednak ma narodowość, itede, itepe. No cóż, lepiej późno niż wcale. I nagle, o dziwo, pojawiła się nowa fala ludzi dumnych z polskiej historii, przekonanych że Polska ma jeszcze do odegrania swoją ważną - być może najważniejszą - rolę w historii, że własny kraj jest nam jednak potrzebny, że warto pielęgnować swoją tożsamość i kulturę zamiast rozpływać się w morzu multi-kulti i że trzeba być świadomym manipulacji jakiej poddają nas media. Z tymi mi po drodze, z tamtymi nie.

/Powyżej: ogrodzona część hali na lotnisku we Wrocławiu/

Wracając: łapię taksówkę, jedziemy na wrocławskie lotnisko. Tam jakaś afera, część hali ogrodzona taśmą, kilku celników z minami Johna Rambo ostro zwraca ludziom uwagę żeby trzymali się z daleka od taśmy nie informując oczywiście o co chodzi. A chodziło o to, że ktoś zostawił na ławce reklamówkę. Kto wie, może tylko ze znienawidzonym przez pewną tvn-owską gwiazdę "kurczakiem w sreberku" czy też inną trywialną kanapką ze smalcem. A może jednak z czym innym? Może już czas zacząć się bać?

Odprawa, lot, Cork. Z postoju taxi wybieram Irlandczyka ignorując stojącego wcześniej kierowcę o ciemym kolorze skóry. Mam prawo wybrać z kim chcę jechać i z tego prawa korzystam. Żaden rasizm, po prostu nieco wcześniej trzy razy pod rząd trafiali mi się taksówkarze z Nigerii czy innego Pakistanu i trzy razy były problemy: jeden udawał że nie zna miasta i chciał mnie naciągnąć na wycieczkę krajoznawczą po Cork, u drugiego opłata za kurs wyniosła prawie 2 razy tyle co zwykle /nie, nie była to noc czy dzień świąteczny/, trzeci próbował... dobrać jeszcze kogoś "na łebka". Do trzech razy sztuka. O.k., rozumiem różnice kulturowe ale ci trzej gentelmani ubogacili mnie kulturowo na tyle, że na razie wystarczy. Nie potrzeba mi kolejnych wrażeń, chcę tylko spokojnie dojechać do domu.

I dojechałem ;-)

7 komentarzy:

  1. Mądry tekst ostatnio słyszałęm. Szczęśliwe narody, które nie żyją wiecznie historią. Irlandczycy byli 800 lat pod dyktatem Anglików i teraz razem kręcą biznes. Wietnam stracił 5 mln ludzi w wojnie z USA, która miała miejsce 40 lat temu. Rozmawiałem rok temu z Wietnamczykiem, który powiedział, że wojna to historia a teraz jest czas na robienie biznesu a nie rozdrapywanie ran. My non stop wałkujemy Katyń i inne sprawy a inni kręcą biznesy z Rosją ( Orban) i mają gdzieś historię. Węgry zostały stłamszone prze ZSRS w 56 roku i nie szarpią się z Rosjąa jak my.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko fajnie, tylko myśmy już z Rosją robili reset, już Tusk oglosił że "mamy swojego człowieka w Moskwie", itp., miało byc cacy i super. A potem przyszedł Smoleńsk i ruskie kretactwa. Nie wiem czy Orban robbiłby biznesy z Putinem, gdyby ten wcześniej rozwalił węgierski samolot rządowy? Zmieni się władza u Rosjan, może jeszcze będzie normalnie, jak już zaczynało być, zanim nastał ten KGB-owiec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza szarpanina z ruskimi zaczęła się dawno przed Smoleńskiem i trwa do dziś.
      Czesi i Słowacy mieli praską wiosnę stłumioną prze sowietów a teraz handlują z ruskimi olewając sankcje UE i Ukrainę. My cały czas się boksujemy licząc na USA, które mają nas gdzieś.
      Inna sprawa, że nikt Putinowi nie udowodnił zamachu w Smoleńsku. Amerykańskie satelity widzą wszystko.Jak to się stało, że smoleńskiego zamachu nie widziały. Czy Obama nie użył by tego jako szantażu Putina, gdyby miał dowody na zamach?

      Usuń
  3. Nieprawda. Przed Smoleńskiem i zresztą po też był pełny serwilizm ze strony polskiego rządu. Czy to za rządu SLD czy PO nasi politycy robili Putinowi dobrze. Kaczynski sie stawial to go wykonczyli. Obama trzęsie dupą przed Putinem tak jak reszta Europy. Dowodow na zamach jest az nadto wystarczy przesledzic naukowe konferencje o Smolensku. Putin trzyma od 5 lat wrak i oryginaly skrzynek ale to mu nic nie pomoze. I z takim bandytą interesy robić? Poczekamy, wkrotce wybory w USA, a może Putina szlag trafi? Przezyliśmy potop szwedzki, przezyjemy i radziecki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kogo w USA obchodzi Smoleńsk. Skoro na pogrzeb Kaczyńskiego nie przyjechał nikt oprócz...Putina, bo ponoć wulkan nie pozwolił to płonne nadzieje, że Zachód się tym zajmie.
      W zamach smoleński nie wierzą nawet posłowie PIS tacy jak Piecha więc jak ma zachód w to uwierzyć.

      Usuń
    2. Nikogo tez w USA nie obchodzi Katyń. Ale nas - obchodzi. Kiedy zmieni się prezydent USA, może i zmieni się polityka w stosunku do Rosji - to miałem na myśli. Co do zamachu, to nie jest kwestia wiary, tylko dowodów. Na razie dowody gniją w ruskim magazynie, ale - to też jest dowód. Damy sobie radę bez kacapów.

      Usuń
  4. tekst jest o Polsce więc:
    1. w Polsce praca po 9-10 godzin to normalka. Pracujesz krócej? Za jakiś czas wywalą cię z roboty. Oczywiście za nadgodziny nie dostaniesz ani złotówki. Wolnego też nie odbierzesz bo nie ma na to czasu.
    2. Znalezienie pracy po 50-ce to cud. No chyba, że jakaś nędzna robota za nędzną kasę. Twoje kwalifikacje są nieistotne, za duże bezrobocie, za dużo młodych gotowych pracować po 10-12 godzin, za obietnicę premii, awansu itd.
    3. Urzędnicy nie zmieniają się. Mało tego, na skutek polityki PiS i ABW urzędnicy boją się własnego cienia. Skutek: tylko przepisy, zero elastyczności, nic nie idzie załatwić.
    4. Co do samych Polaków... Mnóstwo ludzi myśli o emigracji, nie widząc przyszłości w kraju. Mój kolega, mając mieszkanie i będąc w miarę ustabilizowany, spakował całą swoją rodzinę z trójką dzieci i wyemigrował. Teraz nie chce słyszeć o Polsce, choć o emigracji nigdy nie myślał. Kolega to patriota, katolik, człowiek rozsądny i trzeźwo myślący.
    5. Inni koledzy? Permanentny stres, stany depresyjne, środki uspokajające, terapie u psychologów i psychiatrów. U mnie w robocie średni czas pracy to 2-3 lata. Rekordziści, chłopaki z 10 letnim inżynierskim stażem, odchodzą po 6 miesiącach, bo nie wytrzymują tempa i nie chcą się zarzynać ku chwale super korporacji. Kolega ze szkoły, inżynier, 1,5 roku na zwolnieniu lekarskim. W tym chyba ze 2 miechy w szpitalu psychiatrycznym. Szkoda gadać....

    Polska zawsze będzie krajem podwykonawców pracujących dłużej i za nędzne pieniądze. Nie ma szans na poprawę, bo nic na to nie wskazuje. I nieważne kto wygra wybory. Po prostu taki kraj.

    Jaro

    OdpowiedzUsuń