środa, 30 września 2015

Michael O'Regan - od 55 lat sprzedaje gazety na ulicy w Cork

Michael O’Regan, uliczny sprzedawca prasy - to już legendarna postać w Cork. Sprzedaje gazety przy St. Patrick’s Street od... 55 lat.

Pierwszy raz spotkałem go ledwie nieco ponad 11 lat temu, już pierwszego dnia po przyjeździe do Cork. Zresztą trudno byłoby go nie zauważyć i nie usłyszeć jego gromkiego nawoływania: "Echoooo... Evening Echoooo". Był też znacznie tęższy, w ciągu ostatnich kilku lat zgubił naprawdę sporo kilogramów.

/Powyżej: Michael O’Regan przy St. Patrick’s Street w Cork/

55 lat... Kiedy on zaczynał sprzedawać gazety, Rosjanie akurat wystrzelili w kosmos Sputnik 2 z Biełką i Striełką na pokładzie, rząd USA nałożył embargo na Kubę, Chruszczow tłukł butem w pulpit w auli ONZ, kubański fotograf Alberto Korda wykonał najsłynniejsze zdjęcie Ernesto "Che" Guevary, Muhammad Ali stoczył pierwszą zawodową walkę bokserską i powstał zespół The Beatles.

To wszystko - jest już historią. A Michael O'Regan nadal codziennie sprzedaje gazety na ulicy w Cork...

-------------------------
dopisek z 27.12.2022 roku: niestety, Michael O’Regan  zmarł dzisiaj. Jak napisano, "odszedł w spokoju, otoczony rodziną".

wtorek, 29 września 2015

Kacze jaja

English Market to chyba jedyne miejsce w Cork, gdzie można dostać ot choćby... kacze jaja ;-)

Nie pamiętam kiedy je wcześniej jadłem. Niby kaczka to taki pospolity ptak, podobnie jak gęsi czy indyki, ale - z ręką na sercu - kto na co dzień jada inne jaja, niż kurze? No nic, nabyłem, wróciłem do domu i chciałem poszukać w necie jak długo się je gotuje, bo są nieco większe od kurzych a nasz "jajowar" jest "wyskalowany" tylko do tych drugich. No i w sumie się nie dowiedziałem, za to było wiele przestróg, że jedzenie kaczych jaj to spore ryzyko, itp. Wtf? Chyba nie większe, niż schabowego?

/Powyżej: jaja kacze - i duże kurze (L). Kacze są jakieś 20-30% większe/

No nic, nastawiłem na najdłuższe gotowanie, czyli - na twardo, chociaż osobiście preferuję na miękko albo - sadzone. Po kilku minutach - voilà. Jak widać poniżej, mało białka, dużo żółtka. Białko troszkę gumowate, żółtko bardzo sycące.  Mi smakowało, już kupiłem kolejne ;-)

/Powyżej: ugotowane kacze jaja/

poniedziałek, 28 września 2015

Macroom Food Festival 2015

W Macroom w miniony weekend miał miejsce Macroom Food Festival, który ma za zadanie promować nie tylko różnego rodzaju kulinaria, ale również historię, tradycję i kulturę miasta.

/Powyżej: Macroom Food Festival/

Po raz pierwszy Macroom Food Festival odbył się w 2012 roku, dzięki staraniom grupy lokalnych właścicieli firm i zaangażowanych wolontariuszy. Z roku na rok - festiwal jest coraz większy i bardziej atrakcyjny. W tym roku były różne atrakcje dla dzieci, dla dorosłych - możliwość wzięcia udziału w m.in. w zajęciach szkoły gotowania, a dla wszystkich - ogromna gama kulinarnych przysmaków przy muzyce granej m.in. przez wojskową orkiestrę.

Zdjęcia z festiwalu można zobaczyć w galerii na moich fb: LINK, poniżej - krótki filmik:

niedziela, 27 września 2015

Leszek Szymowski w Cork

Dzisiaj NiepoprawneRadio.pl zaprosiło wszystkich zainteresowanych na spotkanie w Cork z publicystą i niezależnym dziennikarzem śledczym Leszkiem Szymowskim.

W trakcie spotkania dziennikarz przybliżył przede wszystkim kulisy zamachu na Papieża Jana Pawła II, który wg niego do dzisiaj nie został należycie wyjaśniony. Ponadto dyskutowano o aktualnej sytuacji politycznej na świecie, o szansach i zagrożeniach dla Polski, o działających na terenie naszej Ojczyzny organizacji które powinny być uznane za swoistą V kolumnę, itp. Spotkanie miało miejsce w restauracji CoMix, wstęp wolny, po spotkaniu można było nabyć książki Leszka Szymowskiego wraz z autografem Autora.

/Powyżej: Leszek Szymowski w Cork/

Leszek Szymowski (ur. 1981 r. w Krakowie) - polski dziennikarz śledczy, fotograf, podróżnik. Publikował m.in. na łamach "Gazety Polskiej", "Najwyższego Czasu", "Gazety Finansowej", "Wprost", Angory". Pracował w TVP przy programach śledczych "Misja Specjalna" i "30 minut extra". Autor kilkudziesięciu artykułów ujawniających kulisy najważniejszych afer finansowych i kryminalnych, m.in. zabójstw: ks. Jerzego Popiełuszki, Marka Papały, Krzysztofa Olewnika, Jacka Dębskiego. Autor serii artykułów o związkach mafii, polityki i służb specjalnych. Autor m.in. książek: "Zamach w Smoleńsku", "Agenci SB kontra Jan Paweł II", "Seryjny samobójca", "Homoterror".

/Powyżej: książki Leszka Szymowskiego szybko sprzedawały się w Cork/

sobota, 26 września 2015

Stand-up "Bez Cenzury" w Cork

Przez 3 weekendowe dni Polonia w Irlandii będzie mogła pośmiać się przy występach w konwencji stand-up trójki komików: Katarzyny Piaseckiej, Kacpra Rucińskiego i Abelarda Gizy. 

Wczoraj wystąpili w Cork, dzisiaj zabawią publiczność w Galway a w niedzielę pojawią się w Dublinie. W Cork występ miał miejsce w City Limits. Pełna sala. Artyści mieli bardzo dobry kontakt z publicznością, która co chwilę wybuchała śmiechem :-) Organizatorem występów są Koncerty.ie.

/Powyżej: Abelard Giza, Katarzyna Piasecka i Kacper Ruciński w Cork/

piątek, 25 września 2015

Na straganie w dzień targowy...

Straganów w Cork za wiele nie ma, no, może poza English Marketem. A tam m.in. takie widoki, jak poniżej. Nie-żywa reklama która wkrótce trafi na talerz, przyciąga klientów - i turystów...

/Stoisko rybne w English Market/

czwartek, 24 września 2015

Polski chleb w Cork (38): Polish Bread Joe's

Ten chleb przyciągnął moją uwagę przede wszystkim wielkim orłem na opakowaniu ;-) Niezły smak. Chleb piecze Soho Bake House w Parkmore, w hr. Galway. Więcej polskich chlebów w Cork: KLIK.

/Powyżej: Polish Bread Joe's/

środa, 23 września 2015

Figury Matki Boskiej w Cork (25)

Przy Avonmore Park w Cork, oprócz znajdujących się nieopodal kilku ciekawych rzeźb jak Children Playing Football i Spirit of co-operation, jest również kapliczka z figurą Matki Bożej. Kapliczkę ku czci Matki Bożej z Lourdes ufundowali mieszkańcy w 1906 r.

/Powyżej: kapliczka przy Avonmore Park w Cork/

/Powyżej: figura Matki Bożej/

wtorek, 22 września 2015

Planetarium in the Scriptorium

Od 3 września do 9 października b.r. w Cork Vision Centre swoje prace wystawia czeski artysta Mikoláš Axmann.

Absolwent m.in. Akademii Sztuk Pięknych w Pradze i w Meksyku. Zajmuje się głównie litografią w jej tradycyjnej formie. Jego prace znajdują się w wielu znaczących kolekcjach dzieł sztuki, m.in. w galeriach narodowych w Waszyngtonie i w Pradze. "Planetarium in the Scriptorium" to pierwsza wystawa artysty w Irlandii, składa się na nią szereg monochromatycznych i kolorowych litografii.

/Powyżej: fragment wystawy "Planetarium in the Scriptorium" w CVC/

poniedziałek, 21 września 2015

Cork Culture Night 2015

W piątek, 18 września b.r. w Cork, jak i w całej Irlandii, miała miejsce kolejna Noc Kultury. Pierwsza Noc Kultury miała miejsce w Dublinie w 2006 roku, od tego czasu stała się ona ogólnoirlandzkim kulturalnym wydarzeniem.

W tym roku wybrałem się m.in. do National Sculpture Factory. Jest to duże studio rzeźbiarskie założone w w 1989 roku przez czterech lokalnych artystów, które przez lata zyskało międzynarodową renomę. Zazwyczaj jest niedostępne dla osób postronnych, więc tym bardziej warto było tam zajrzeć.

Wcześniej wstąpiłem jeszcze do Church of the Annunciation, gdzie miała miejsce wystawa przygotowana przez lokalne towarzystwo historyczne przybliżająca historię budowy tego kościoła oraz osób z tym związanych,  po drodze minąłem sporą kolejkę czekającą przed Lożą Wolnomularską przy Tuckey Street /tak, tutaj masoni działają zupełnie oficjalnie i mają swoje "drzwi otwarte"/, przez chwilę posłuchałem koncertu Cork Barrack St. Band przed Cork City Hall, a w drodze powrotnej zaszedłem jeszcze do Trinity Presbyterian Church, gdzie m.in. miał miejsce koncert organowy.

Kilka zdjęć z ww. miejsc można zobaczyć w galerii na moim fb: LINK, a poniżej - parę zdjęć z National Sculpture Factory w Cork:


/Powyżej: budynek National Sculpture Factory/

/Powyżej: rzeźba w NSF/

/Powyżej: rzeźby w NSF/

/Powyżej: rzeźby w NSF/

/Powyżej: wnętrze National Sculpture Factory/

niedziela, 20 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (12): krakowski gawędziarz, podejrzana reklamówka i irlandzka taksówka

Powrót do Cork. Autobus z Krakowa do Wrocławia, lot do Cork.

Wyjazd z Krakowa o 5 rano, Polskim Busem. Miejsce na górze i na samym przodzie, dla widoku, ale na razie i tak jest ciemno, więc warto się zdrzemnąć. Tyle, że swój monolog rozpoczął jakiś lekko znietrzeźwiony krakowski gawędziarz, który siedział kilka miejsc dalej i perorował o zawiłej sytuacji ekonomiczno - politycznej "tegokraju" oraz o swoim życiu osobistym. Jak się dowiedział cały autobus, koleżka był 3 razy żonaty i 3 razy jego żony /a jedna z nich była Żydówką - co parokrotnie dobitnie podkreślał/ zdradziły go z jego najlepszymi kolegami, dlatego je pogonił. Do kolegów pretensji nie miał, bo "wiadomo". W sumie nie dowiedziałem się co "wiadomo", bo zasnąłem. Kiedy ocknąłem się dwie godziny później, pijaczek opowiadał dalej okazując się gorącym zwolennikiem Pawła Kukiza oraz legalizacji marihuany i w ogóle - "patriotą" pełną gębą. Pełną wulgaryzmów, dla jasności. Do Wrocławia jechał właśnie "wspomóc Pawła", jak się wyrażał. Przyjrzałem mu się przy wysiadaniu i odbieraniu bagażu: przepita fizjonomia na dodatek obwiązany flagą biało-czerwoną. Autentycznie.

Własnie takie barany do spółki z biurwami z US i ZUS skutecznie na ładnych kilka lat osłabiły moją miłość do Ojczyzny tudzież zainteresowanie polityką, o czym swego czasu tutaj pisałem. Co spotkałem jakiegoś rzekomego "patriotę", to, niestety, był to kretyn do potęgi który albo miał życiową misję "palenia Żydów" o czym informował wszystkich dookoła, albo zapiekły żal do Kościoła który rzekomo "zniszczył dawną polską wiarę" /tyle że Polska zaczęła się od chrześcijaństwa, to co było wcześniej - nie było Polską/, albo była to zwykła pijaczyna z jedynym hobby polegającym na oglądaniu w TV meczów piłki kopanej, piciu przy tym gorzały z koleżkami i darciu mordy przy kolejnych straconych przez polskich kopaczy okazjach.

Ot, taki to był "nowoczesny patriotyzm" z którym nie chciałem mieć nic wspólnego i autentycznie miałem nadzieję że w końcu UE nas z tego wyleczy, że będzie jeden eurokołchoz, jeden unijny język /niech będzie angielski chociaż wolałbym esperanto - żeby było sprawiedliwie dla wszystkich/, euroobywatelstwo i w ogóle - cześć Tereska. Aż przyszedł 10.04.2010 roku, czy też raczej - to co po nim nastąpiło, kiedy nawet tak mało rozgarnięty facet jak ja MUSIAŁ się zorientować że nic tutaj nie pasuje w tej euroukładance, że łże-elity i łże-media łżą w żywe oczy, że nie jesteśmy równorzędnym partnerem tylko kolonią, że kapitał jednak ma narodowość, itede, itepe. No cóż, lepiej późno niż wcale. I nagle, o dziwo, pojawiła się nowa fala ludzi dumnych z polskiej historii, przekonanych że Polska ma jeszcze do odegrania swoją ważną - być może najważniejszą - rolę w historii, że własny kraj jest nam jednak potrzebny, że warto pielęgnować swoją tożsamość i kulturę zamiast rozpływać się w morzu multi-kulti i że trzeba być świadomym manipulacji jakiej poddają nas media. Z tymi mi po drodze, z tamtymi nie.

/Powyżej: ogrodzona część hali na lotnisku we Wrocławiu/

Wracając: łapię taksówkę, jedziemy na wrocławskie lotnisko. Tam jakaś afera, część hali ogrodzona taśmą, kilku celników z minami Johna Rambo ostro zwraca ludziom uwagę żeby trzymali się z daleka od taśmy nie informując oczywiście o co chodzi. A chodziło o to, że ktoś zostawił na ławce reklamówkę. Kto wie, może tylko ze znienawidzonym przez pewną tvn-owską gwiazdę "kurczakiem w sreberku" czy też inną trywialną kanapką ze smalcem. A może jednak z czym innym? Może już czas zacząć się bać?

Odprawa, lot, Cork. Z postoju taxi wybieram Irlandczyka ignorując stojącego wcześniej kierowcę o ciemym kolorze skóry. Mam prawo wybrać z kim chcę jechać i z tego prawa korzystam. Żaden rasizm, po prostu nieco wcześniej trzy razy pod rząd trafiali mi się taksówkarze z Nigerii czy innego Pakistanu i trzy razy były problemy: jeden udawał że nie zna miasta i chciał mnie naciągnąć na wycieczkę krajoznawczą po Cork, u drugiego opłata za kurs wyniosła prawie 2 razy tyle co zwykle /nie, nie była to noc czy dzień świąteczny/, trzeci próbował... dobrać jeszcze kogoś "na łebka". Do trzech razy sztuka. O.k., rozumiem różnice kulturowe ale ci trzej gentelmani ubogacili mnie kulturowo na tyle, że na razie wystarczy. Nie potrzeba mi kolejnych wrażeń, chcę tylko spokojnie dojechać do domu.

I dojechałem ;-)

sobota, 19 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (11): Karbala

W ostatni wieczór przed powrotem z Krakowa - wybrałem się na film który "zareklamował" Prezydent RP Andrzej Duda, tj. na "Karbalę".

Prawdę pisząc, gdyby nie prezydent, pewnie nawet bym o tym filmie nie usłyszał, jego promocja, moim zdaniem, jakoś wyjątkowo cicho przebiegała. Dopiero gdy przekaziory nadały że: "Na film wybrał się również prezydent Andrzej Duda, ale nie brał udziału w pokazie specjalnym, tylko zasiadł na widowni razem z innymi widzami. Wcześniej kupił w kolejce popcorn i colę. Swoje wrażenia po filmie opisał później na Twitterze. - Właśnie wróciłem z kina. "Karbala" - moim zdaniem warto zobaczyć. Chylę czoła przed Tymi, którzy w 2004 roku bronili City Hall. Wyrazy szacunku!" - postanowiłem, że obejrzę.

Za wikipedią: "Obrona ratusza w Karbali (obrona City Hall) – seria potyczek stoczona w dniach 3 kwietnia do 6 kwietnia 2004 pomiędzy irackimi rebeliantami usiłującymi zdobyć ratusz (we wspomnieniach żołnierzy polskich określany jako City Hall) w centrum Karbali a broniącymi obiektu polskimi i bułgarskimi żołnierzami Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe. (...) Pomimo rozmiarów bitwy oraz faktu zdecydowanego zwycięstwa nad przeważającym wrogiem, media w Polsce praktycznie nie informowały o tym wydarzeniu. Żołnierze nie otrzymali też żadnych odznaczeń (...) ponieważ oficjalnie polscy żołnierze nie brali udziału w bitwie." Dodam, że ze względów propagandowych - oficjalnie City Hall obronili Irakijczycy, którzy w rzeczywistości uciekli jeszcze przed rozpoczęciem oblężenia.

A wrażenia po filmie? Mocno mieszane. Tak jakby twórcy filmu nakręcili go na siłę, z jednej strony będąc zmuszeni pokazać że jednak Polacy "dali radę", ale jednocześnie koniecznie chcąc to zrównoważyć pokazaniem także rzekomego tchórzostwa, donosicielstwa, prymitywnymi gadkami o handlowaniu pornografią z miejscowymi, co miał podobno robić wojskowy kapelan, itp. O co chodziło polskim żołnierzom biorącym udział w tej misji? Wg twórców filmu wyłącznie o kasę, bo "chłopaki przyjechali tutaj spłacić kredyty" jak mówi jeden z nich. Mam nadzieję że je spłacili i chociaż taka była korzyść z obecności tam naszego wojska, bo jak mieliśmy wizy do USA, tak mamy dalej...

Sprawdzam kto wyłożył kasę na produkcję tegoż filmu, no i, na pierwszym miejscu - Agora, na kolejnym m.in. Polski Instytut Sztuki Filmowej który dał pieniądze na Idę i Pokłosie, ale nie dał na Smoleńsk czy Pileckiego, itp. No, to by wiele wyjaśniało. Reasumując -  zgadzając się z Prezydentem Dudą że trzeba "chylić czoła" przed naszymi żołnierzami którzy bohatersko obronili City Hall w Karbali, zgadzam się też, że film "warto zobaczyć".

Po to, żeby wyrobić sobie własne zdanie o tym i owym...

piątek, 18 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (10): obiad u Wierzynka

Wybrałem się na obiad do Wierzynka. To chyba najbardziej znana restauracja w Polsce /no, teraz przebija ją "Sowa i Przyjaciele" ;-)/. Historia restauracji odwołuje się do słynnej Uczty u Wierzynka z 1364 roku, na której gościli władcy ówczesnej Europy.

Jak podaje wikipedia: "Uczta u Wierzynka – przyjęcie zorganizowane w Krakowie przez krakowską radę miejską i Mikołaja Wierzynka w trakcie spotkania europejskich monarchów i książąt około 22-27 września 1364, zwołanego z inicjatywy Kazimierza III Wielkiego. (...). Najważniejszym celem politycznym zorganizowanego z tej okazji wielkiego zjazdu monarchów był projekt stworzenia ligi państw środkowej Europy wobec zagrożenia tureckiego". No proszę, 650 lat później niemal dokładnie ten sam problem powrócił.

Odkładając na bok politykę - nie byłem wcześniej w tej restauracji. Głównie z racji mojego "bycia" vege - kilka razy przechodząc obok Wierzynka zaglądałem w menu przed wejściem, ale z reguły eksponowano tam jakieś pieczone sarny czy inne dziki, czyli - nie moja bajka. Tym razem jednak dopatrzyłem się opcji vege, chociaż w sumie też ze dwie na krzyż, więc postanowiłem zobaczyć, jak to drzewiej bywało.

Restauracja mieści się w kamienicy Morsztynowskiej przy Rynku, sale w dawnym stylu, kiedy byłem - było pusto. Zamówiłem - cytując dokładnie za menu: chłodnik litewski z jajkiem przepiórczym, sałatkę z tartami w trzech smakach podawaną z tatarem z pomidora pod kieliszkiem dymu oraz na deser mus z białej czekolady z nadzieniem malinowym i sorbetem pomarańczowym. Do tego oczywiście kawa i woda.

Wszystko bardzo dobre, ładnie podane, profesjonalna obsługa, klimatyczne sale z widokiem na Rynek /a przynajmniej jego część/, ceny - średnie, warto jednak zaznaczyć że porcje miniaturowe, dorosły facet sobie tym nie poje, szczególnie gdy jest głodny. Niemniej - ciekawe doświadczenie historyczno-kulinarne ;-)

Kilka zdjęć z restauracji na moim fb: LINK, a poniżej mój wierzynkowy obiad:

/Powyżej: chłodnik litewski z jajkiem przepiórczym/

/Powyżej: sałatka z tartami w trzech smakach, podawana z tatarem z pomidora pod kieliszkiem dymu/

/Powyżej: mus z białej czekolady z nadzieniem malinowym i sorbetem pomarańczowym/

czwartek, 17 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (9): Galeria Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach

Po powrocie do Krakowa - wybrałem się do tytułowej Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach. Byłem tam ostatnio z 20 lat temu, ale - chyba niewiele się zmieniło ;-)

Cztery sale /tak naprawdę to trzy, czwarta to bardziej przedsionek, no ale - niech będzie/. Dłuższą chwilę przystanąłem przed moją ulubioną "Czwórką" Józefa Chełmońskiego, ale i pozostałe zgromadzone tam dzieła polskich artystów zapierają dech w piersiach. Co tu dużo mówić -  to jest Sztuka przez duże "S" i jedno z tych miejsc w których "tam się człowiek napije, nadysze Ojczyzny".

/Powyżej: sala Siemiradzkiego/

Na półpiętrze galerii znajduje się Cafe Szał /nazwa zapewne w nawiązaniu do znajdującego się w galerii obrazu "Szał" Władysława Podkowińskiego/. Warto zatrzymać się tam na kawę, ale przede wszystkim - żeby zobaczyć z jej tarasu krakowski Rynek z nieco innej perspektywy

Kilka zdjęć z galerii można zobaczyć na moim fb: LINK, poniżej - nakręcony przeze mnie filmik z tarasu w Cafe Szał:

środa, 16 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (8): Jeziernia

Wieś w gminie Tomaszów Lubelski, jej historia sięga XV-XVI wieku. Początkowo była zlokalizowana wokół jeziora, stąd jej nazwa. W czasie II wojny światowej wieś została zdewastowana a mienie mieszkańców rozkradzione przez stacjonujących tutaj żołnierzy niemieckich. Całkowitemu wyludnieniu się wioski zapobiegło wydarzenie uznane za znak z Nieba: w centrum Jezierni wytrysnęło źródło.

/Powyżej: grota Matki Bożej w Jezierni/

Za roztoczewita.pl/jeziernia: "Po wyzwoleniu mieszkańcy zaczęli wracać do "swych domów", a raczej do tego, co z nich zostało. Powracający ludzie zastali ograbione ze wszystkiego posesje, powybijane okna, wyłamane drzwi, okradzione obory, stodoły i spichlerze. "Czy zostawać tu, czy iść gdzie indziej, bo i tak trzeba wszystko zaczynać od nowa?" - takie najczęściej pytania było słychać podczas spotkań przy opłotkach. Na domiar złego trapiła ich straszna susza, która dokuczała od dłuższego czasu. "Co Bóg da... Jeśli będzie woda to znak, byśmy tu zostali, jeśli nie, wyruszamy gdzie indziej..." - rozpoczęło się żałosne wołanie ku Niebiosom. I... oczekiwanie. Niektórzy snuli już plany i kierunek wyjazdu z Jezierni. Aż tu niespodziewanie 2 lutego 1943 r., w święto Matki Bożej Gromnicznej, w centrum wioski wytrysnęło źródło. I było już jasne. Bóg dał znak, Matka Boża przyszła z pomocą w swoje święto. Radości nie było końca. Miejsce to stało się niemalże świętością, pieczołowicie o nie dbano i strzeżono go. Dla wszystkich starczyło wody, choć niekiedy trzeba było trochę postać w kolejce. Wydarzenie to umocniło wiarę parafian w Boską moc i orędownictwo Maryi. Wypływająca stąd rzeka "Źrenica" była nie tylko miejscem pobierania wody, prania czy pojenia bydła, lecz także - jak to zwykle bywało - miejscem spotkań i pogawędek. Nad źródłem w 2001 roku wybudowano grotę Matki Bożej na wzór Lourdes. Budowla jest pięciokrotnie mniejsza niż oryginalna w Lourdes. Grota Matki Bożej nad źródłem i założony przy niej Park Kardynała Wyszyńskiego z tablicą kardynała, upamiętniającą jego pobyt w Jezierni jako biskupa lubelskiego w 1948 r. w Jezierni znalazły się na szlaku pielgrzymkowym Roztocza. Miejsce odwiedzają pielgrzymki zorganizowane oraz indywidualni pątnicy."

Nieopodal groty znajduje się rząd kamiennych figur, postawionych zdaje się niedawno. Niestety, nie udało mi się na razie odnaleźć żadnych informacji na ich temat. Zdjęcia figur można zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.

/Powyżej: rząd kamiennych figur/

wtorek, 15 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (7): Hrubieszów

Na kilka godzin pojechaliśmy do Hrubieszowa. To najdalej wysunięte na wschód miasto Polski. Niestety, padało momentami dość intensywnie, więc i dłuższe zwiedzanie musieliśmy przełożyć na inny raz. Poniżej - kilka zdjęć:

/Powyżej: cerkiew prawosławna Cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny z 1873 r. - unikalna w skali europejskiej trzynastokopułowa budowla.

/Powyżej: "Sutki"- XIX-wieczne murowane kramy tuż przy hrubieszowskim rynku, wzorowane na wschodnich bazarach, z charakterystyczną, wąską uliczką wewnętrzną/

/Powyżej: pomnik Żołnierza Polskiego Państwa Podziemnego Ziemi Hrubieszowskiej 1939-1945/

/Powyżej: kapliczka przy jednym z osiedli/

poniedziałek, 14 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (6): dzwon w Krakowie

Tuż przed wyjazdem do moich Rodziców, zaliczyliśmy... "dzwon w Krakowie", jak głosiła swego czasu reklama jednego z towarzystw ubezpieczeniowych. Autko Agnieszki, ja - oczywiście jako pasażer ;-) Staliśmy na czerwonym, sznur samochodów przed nami, nagle głośny pisk opon i lekkie uderzenie. Niestety, również w nas.

/Powyżej: autko Agnieszki po "dzwonie"/

Pani za nami próbowała zmienić pas i skręcić w prawo, nie zauważyła pana który właśnie nadjeżdżał, uderzyła w niego, a później w nas. Na szczęście nikomu nic się nie stało, przyjechała policja, wina pani bezsporna, przyjęła mandat, dwa auta na lawetę. My mogliśmy jechać, aczkolwiek policjant stwierdził że dowód rejestracyjny oddaje warunkowo, każdy patrol może nas zatrzymać i zabrać tenże dowód, bo stłuczona lampa i wgnieciony zderzak. A przed nami akurat ponad 300 km drogi.

Co robić? Ryzykować i jechać tym, brać z wypożyczalni czy może przejechać się dla odmiany pekaesem? Chwila szukania w necie i jest inna opcja - bezpłatne nowiutkie auto zastępcze od firmy, która należność za wypożyczenie ściągnie od firmy w której pani miała OC.

Po dwóch godzinach czekania - auto jest pod domem, możemy jechać ;-)

niedziela, 13 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (5): Chiny Geniusz Orientu

W Galerii Krakowskiej trafiłem na wystawę "Chiny Geniusz Orientu". Tak naprawdę to galeria, owszem, ale handlowa - tym bardziej więc cieszy że regularnie organizuje się tam różne wystawy tego typu.

Kilka zdjęć z tej wystawy można zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.

/Powyżej: fragment wystawy "Chiny Geniusz Orientu" w GK/

sobota, 12 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (4): Mission: Impossible - Rogue Nation

Wypad do kina na kolejną część przygód agenta Hunta, którego gra już 53-letni Tom Cruise. 

Bohater ponownie ratuje świat walcząc niemal w pojedynkę z Syndykatem i mając przeciwko sobie CIA, nie wiedząc do końca kto przyjaciel a kto wróg.

Nie jestem jakimś fanem serii Mission: Impossible, ale - dobre kino akcji ;-)

czwartek, 10 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (2): źródło mocy

Spacerując Floriańską, dostrzegłem na sklepowej wystawie napój energetyczny - z twarzą samego JKM ;-) "Korwin. Prawe źródło mocy" głosi umieszczony na puszce slogan reklamowy. Chyba jednak zbyt wielu nabywców się nie znalazło, bo napój przeceniono z 3,90 na 3,50 ;-)

/Powyżej: napój energetyczny "Korwin"/

środa, 9 września 2015

XXXIII wizyta w Polsce (1): KANT-ory

Tydzień w Polsce. W planie: Kraków, Tomaszów Lubelski, Hrubieszów.

Najpierw to co zawsze, czyli trzeba wymienić euro na pieniądze. Pozornie rzecz banalnie prosta, w rzeczywistości trzeba uważać, bo w Krakowie sporo kantorów zajmuje się kanto/r/waniem. I to nie tylko na lotnisku, o którym już kiedyś wspominałem, ale także co poniektóre mieszczące się przy samym Rynku. Tak, wiem, wolny - nomen-omen - rynek i takie tam bzdury. Dlatego - trzeba uważać. i na takie "kursy", jak poniżej:

/Powyżej: tablica z kursem walut jednego z kantorów z przy krakowskim Rynku/

wtorek, 8 września 2015

Children Playing Football

Przy Old Youghal Road w Cork znajduje się rzeźba "Children Playing Football". Rzeźba powstała w 1995 roku, jej autorką jest Ann Meldon Hugh, artystka urodzona w 1952 roku w Dublinie, obecnie mieszkająca w Kells.

/Powyżej: Children Playing Football/

poniedziałek, 7 września 2015

Referendum 2015 w Cork

6 września b.r. Rodacy w Cork, tak jak i w Polsce, wzięli udział w referendum, ogłoszonym przez byłego Prezydenta RP, Bronisława Komorowskiego. Frekwencja - praktycznie żadna. W Irlandii mieszka ok. 120 tysięcy Polaków. Do głosowania zarejestrowało się 1339 osób, zagłosowało: 872.

Rodacy mogli zagłosować w Dublinie, Cork i w Galway. W Cork zagłosowało 113 osób.  W Cork i okolicach mieszka o.k. 15 tysięcy Polaków. W Galway zarejestrowało się 116 osób, zagłosowały 72.

W Polsce frekwencja wyniosła 7,48 %. W Irlandii /przyjmując ilość zamieszkałych tutaj Rodaków, a nie tylko tych którzy zarejestrowali się do referendum/ - poniżej 1%.

Treść pytań w referendum:
1. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?
2. Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?
3. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?

Zbiorcze wyniki z Irlandii /przepisane z wykresu zamieszczonego na stronie Ambasady RP w Dublinie, głosy nieważne obliczyłem sam, ponieważ nie uwzględniono ich na ww. wykresie/:

1: tak: 738, nie: 107, nieważne: 27
2. tak: 137, nie: 708, nieważne: 27
3. tak: 827, nie: 17, nieważne: 28

Wyniki z Cork:

W Cork były dwie komisje: 56 i 57. Do referendum w Cork zarejestrowało się 184 osoby. Głosy oddało 113 osób.
Pytanie nr 1:
za: 99, przeciw: 8, nieważne: 6
Pytanie nr 2:
za: 13, przeciw: 94, nieważne: 7
Pytanie nr 3:
za: 104, przeciw: 3, nieważne: 7

niedziela, 6 września 2015

Biesiada Szantowa w Cork 2015

W sobotę, 5 września b.r. w pubie The Hub w Cork miała miejsca kolejna Biesiada Szantowa, organizowana przez wolontariuszy MyCork.

Była muzyka na żywo w wykonaniu duetu "Sztygar i Szyper", chleb ze smalcem i ogórkiem, kiełbasa na gorąco i loteria fantowa. Wstęp był bezpłatny, pieniądze zabrane podczas kwesty zostaną na rzecz Down Syndrome Ireland.

/Powyżej: duet "Sztygar i Szyper" w The Hub/

sobota, 5 września 2015

Marcin Wolski w Cork

Dzisiaj na zaproszenie NiepoprawneRadio.pl gościł w Cork Marcin Wolski, pisarz, dziennikarz i satyryk.

/Powyżej: Marcin Wolski podczas spotkania w restauracji CoMix/

Marcin Wolski jest twórcą m.in. legendarnej już audycji "60 minut na godzinę", był współautorem programu "Polskie ZOO", jest autorem kilkudziesięciu książek, obecnie - jest publicystą tygodnika "Do Rzeczy" oraz prowadzi magazyn satyryczny "Tydzień do rymu" w Telewizji Republika.

/Powyżej: pamiątkowa fotka z dzisiejszym Gościem/

Podczas Wieczoru Literacko-Kabaretowego, który miał miejsce w restauracji CoMix, mogliśmy wysłuchać najnowszych - i nieco starszych - utworów Autora oraz porozmawiać na bieżące tematy. M.in. p. Wolski podkreślił wartość i wyjątkowość cywilizacji chrześcijańskiej, jak również dumę z polskiej historii. Spotkanie bardzo interesujące, można było również nabyć kilka tytułów książek naszego Gościa.

Poniżej - filmik z fragmentem występu:

piątek, 4 września 2015

Świątynie w Cork: Holy Family Church

Przy Military Hill w Cork znajduje się Holy Family Church - Kościół św. Rodziny.

/Powyżej: Holy Family Church w Cork/

Świątynia powstała w 1895 roku. Pierwotnie był to kościół metodystów. Powoli podupadał, aż został zamknięty. W 1949 roku został wykupiony przez wiernych z miejscowej parafii Św. Patryka. Konsekrowano go w 1949 roku i od tego czasu jest to świątynia katolicka. Dokonano kilku drobnych zmian: znajdujący się na dachu kościoła fleur-de-lis /symbol podobny do harcerskiej lilijki/ został zastąpiono krzyżem, dodano m.in. ołtarz i stacje Drogi Krzyżowej.

/Powyżej: wnętrze Holy Family Church w Cork/

Z ciekawostek: przy bramie wejściowej umieszczono swoistą bożonarodzeniową Szopkę. Jak już pisałem, tworząc postać św. Józefa, artysta nadał mu rysy... Christy Ringa, wybitnego irlandzkiego zawodnika hurlingu.

czwartek, 3 września 2015

Figury Matki Boskiej w Cork (24)

Kolejna rzeźba, po "Eden", której autorem jest Sean McCarthy. Przedstawia Świętą Rodzinę i jest usytuowana przy Holy Family Church w Cork. Powstała w 1997 roku.

Z ciekawostek: tworząc postać św. Józefa, artysta nadał mu rysy... Christy Ringa, wybitnego irlandzkiego zawodnika hurlingu.

/Powyżej: "Emmanuel"/

/Powyżej: fragment rzeźby "Emmanuel"/

środa, 2 września 2015

2000 Garden

Park w Cork otworzony w milenijnym roku. Mieści się przy Lower Glanmire Road na nabrzeżu, przez co ma nietypowy, jak na park kształt: ma bowiem 400 metrów długości ale ledwie 20 m szerokości /a przynajmniej tak mi wyszło przy mierzeniu z pomocą map google ;-)/. 

To tutaj znajduje się m.in. rzeźba "Eden". Kilka zdjęć z parku znajduje się w galerii na moim fb: LINK.

/Powyżej: 2000 Garden/

wtorek, 1 września 2015

Eden

W parku 2000 Garden w Cork znajduje się m.in. rzeźba "Eden", której autorem jest Sean McCarthy.

/Powyżej: "Eden" w 2000 Garden/

To nie jedyna rzeźba w Cork nawiązująca do pierwszych mieszkańców Raju, jak już pisałem - w Fitzgerald Park w Cork można m.in. zobaczyć rzeźbę "Adam&Eve" Edwarda Delaney'a.